Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

14 marca 2015

You and Me - Niall cz.11

Siedziałam po turecku na środku dywanu beznamiętnie wpatrując się w okno. Starałam się przy tym ignorować Harry'ego, który chodził po pokoju w tę i z powrotem, wydeptując w dywanie ścieżkę prowadzącą od drzwi do ściany, na którą padał obraz z rzutnika. Minęło dziesięć minut, lecz żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Po prostu trwaliśmy w ciszy, przerwanej jedynie od czasu do czasu śmiechem dochodzącym zza drzwi. I za każdym razem, gdy słyszałam ten śmiech miałam ochotę walnąć któregoś z nich między oczy.
- Nie wyjdziecie stąd dopóki się nie pogodzicie. - Głos Zayna przedarł ciszę.
- Wystarczy, że poczekamy aż wam się znudzi - odkrzyknął Harry, którego wędrówka po pokoju zaprowadziła akurat w tym momencie pod wejście.
- Stary, mamy tu łazienkę, telewizor w salonie, Playstation i pełną lodówkę jedzenia - odpowiedział Malik. - Możemy tak siedzieć przez kilkanaście godzin, jeśli nie kilka dni.
Zazgrzytałam zębami. Tu Zayn miał rację. Oni mieli dostęp do wszystkiego, podczas gdy my byliśmy zamknięci w niewielkim pokoju paczką chipsów, która była już do połowy opróżniona i resztkami napoju w jednym z kubków. Albo głód albo potrzeba skorzystania z toalety będzie chciała nas stąd wykurzyć. I to już całkiem niedługo.
Styles nic nie odpowiedział, tylko wystawił środkowy palec w kierunku drzwi (dobrze, że chociaż w tym jednym się zgadzaliśmy) i dalej kontynuował swoją wędrówkę.
Z cichym westchnięciem zmieniłam pozycję i położyłam się na kanapie, z głową wspartą o jedno z oparć. Nadal miałam doskonały widok na Hazzę, dlatego teraz zamiast go ignorować, po prostu śledziłam jego ruchy. Pięć rund zajęło mu zorientowanie się, że to robię.
- Co jest? - zapytał lekko szorstkim tonem.
- Nic - odpowiedziałam ze wzruszeniem ramion. - Tak się patrzę.
- I jak się bawisz?
- Cudownie. - Moja odpowiedź wręcz ociekała sarkazmem.
Harry chyba zrozumiał przekaz, bo nie odezwał się.
Po kolejnych dziesięciu minutach sytuacja nie wyglądała wcale lepiej. Ja nadal leżałam na kanapie, natomiast Hazza przerwał wydeptywanie dywanu i zamiast tego położył się na nim. Wpatrywał się intensywnie w sufit, jakby chciał policzyć wszystkie ledwo widoczne plamki, które się na nim znajdowały.
- Dobra, miejmy to już za sobą - oświadczył znienacka.
Jego słowa zaskoczyły mnie na tyle, że podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Choć na jego twarzy malowało się zdecydowanie, chłopak nadal dotykał plecami podłogi, dlatego postanowiłam pójść w jego ślady i wróciłam do leżenia na kanapie.
- Ok - odpowiedziałam, poprawiając się. - W takim razie może zaczniesz? - zaproponowałam.
- Czemu nie. Dlaczego nie chcesz udawać mojej dziewczyny? - Hazza od razu wytoczył ciężka artylerię. Odczekałam kilka sekund zanim zaczęłam swoją odpowiedź.
- Ponieważ… - starałam się jak najdokładniej dobrać słowa. - Ponieważ jesteś moim przyjacielem. Co ja gadam, Harry jesteś dla mnie jak brat. I nie licząc tego, że udawanie twojej dziewczyny byłoby dziwne i niekomfortowe dla nas obojga, to nie chcę przykładać ręki do … twojego zaprzeczania sobie.
- Dlaczego uważasz, że udawanie przez nas pary byłoby dziwne i niekomfortowe? - Styles postanowił drążyć temat.
- Jestem na 100% pewna, że nie bardzo uśmiechałoby ci się ciągłe migdalenie się w obecności innych ludzi z kimś, kogo nawet nie kochasz. A przynajmniej nie w taki sposób, jaki mam na myśli - dodałam szybko, słysząc jak wciąga powietrze, by zaprzeczyć moim słowom. - I co prawda mogę mówić tylko za siebie, ale jestem przekonana, że czujesz to samo, a przynajmniej jakaś cząstka twojego ptasiego móżdżka podpowiada ci, iż po tym wszystkim między nami nie byłoby już tak samo. A przyjaźń z tobą, chociaż potrafi dać w kość, jest najdłuższą, najszczerszą i najmocniejszą relacją, jaką kiedykolwiek nawiązałam z innym człowiekiem, dlatego nie chciałabym jej stracić za żadne skarby świata. - Poczułam jak łzy napływają mi do oczu, więc zaczęłam szybko mrugać by się ich pozbyć. Nie chciałam się rozkleić, a przynajmniej nie teraz.
Harry potrzebował chwili na przyswojenie tego wszystkiego, tak więc znów spędziliśmy kilka minut w ciszy. Tym razem jednak w powietrzu wysiało napięcie składające się z naszej niepewności i niewypowiedzianych słów.
- Mary Elizabeth Watson - zaczął Styles. Hazza używał mojego pełnego imienia jedynie w sytuacji, gdy poruszany był bardzo ważny temat. Ostatni raz zwrócił się do mnie w taki sposób, gdy informował mnie o odejściu mojego taty. - Jesteś jedną z najbliższych mi osób. Zawsze byłaś i mam nadzieję, że zawsze będziesz. Jednak uważam, że odrobinę przesadzasz twierdząc, że udawany związek zniszczy naszą przyjaźń. W końcu oboje będziemy wiedzieli, że to nie jest naprawdę. Mamy jedynie nabrać ludzi, co w tym złego?
- Haroldzie Edwardzie Styles - odpowiedziałam mu w podobnym tonie. - Nie mogę uwierzyć jakim idiotą jesteś - dodałam. - Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy?
- Bo… - Harry wziął głęboki wdech, a szuranie, które usłyszałam musiało znaczyć, że zmienił pozycję. Rzeczywiście, kiedy na niego spojrzałam siedział po turecku z rękoma skrzyżowanymi na piersi. - Ponieważ… chciałbym przez chwilę odpocząć od tego wszystkiego. Znaczy od prasy. Mam dosyć ciągłego oglądania się za ramię za każdym razem gdy z kimś rozmawiam, żeby sprawdzić czy nikt nie posługuję. Mam dosyć tego, że muszę uważać na każde słowo i każdy gest, żeby za moment nie wywołać jakiejś burzy w Internecie. A gdybym wszedł w ten udawany związek z tobą, to wszystko by się na chwilę uspokoiło. I może w końcu przestaliby wyskakiwać z tematem Larry’ego - dodał ciszej, uciekając wzrokiem w podłogę.
A kiedy po paru sekundach znów na mnie spojrzał smutek widoczny w jego oczach po prostu… złamał mi serce. Te zielone, otoczone długimi czarnymi rzęsami patrzałki wyrażały cały jego smutek, żal i zawód związany z tą sytuacją i sprawiły, że miała ochotę po prostu podejść do niego, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze. I wtedy po raz pierwszy w mojej głowie zabrzmiała nutka zwątpienia w słuszność mojej decyzji.
- Harry, ja… - zaczęłam, ale mój głos odmówił posłuszeństwa.
Odchrząknęłam dwa razy, próbując pozbyć się ucisku, który pojawił się w moim gardle. Gdy to nie pomogło, podniosłam się do pozycji siedzącej. Odchrząknęłam jeszcze raz zanim zaczęłam mówić.
- Czyli naprawdę tego chcesz? - zapytałam.
- Nie… tak… to znaczy… - Harry zająknął się. - Paul. Paul uważa, że to dobre wyjście z sytuacji i wyłożył mi ten cały plan oraz wszystkie jego za i przeciw. Wiem, że za bardzo za nim nie przepadasz, ale… on zna się na rzeczy. I jeśli chodzi o tego typu sprawy, ufam mu bezgranicznie.
- Lecz jeśli chodzi o takie typu sprawy, powinieneś też kierować się swoim rozumem i swoimi odczuciami. Naprawdę uważasz, że nie ma nic złego w oszukiwaniu tysięcy, jeśli nie milionów ludzi, w tym naszych znajomych i dalszej rodziny? - zapytałam, bardzo ciekawa jego odpowiedzi.
Oczywiście, wiedziałam, że istnieją na tym świecie ludzie, którzy zrobiliby coś takiego bez mrugnięcia okiem. Dla sławy, rozgłosu, pieniędzy - z jakiegokolwiek powodu, który można wymyślić. Jednak miałam cichą nadzieję, że mimo wszystko Hazza do takich ludzi nie należał.
- Ja… nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób. Ale to właśnie dlatego pomyśleliśmy z Paulem o tobie. Ponieważ gdybyś się zgodziła, to byłoby bardziej wiarygodne, bardziej… bliskie prawdy. Słuchaj, sam nigdy bym czegoś takiego nie zaproponował i się nie podjął, ale tu chodzi o cały zespół. Ale tu chodzi też o tych chłopaków. Jeśli jestem w stanie im jakoś pomóc, to chcę to zrobić. To dzięki nim spełniam teraz swoje marzenia. Marzenia, które siedziały w mojej głowie od tak dawna, sama doskonale o tym wiesz - zadeklarował Harry, patrząc mi w oczy przez cały czas.
Kolejna nutka wątpliwości pojawiła się w moim umyśle. A może on i Paul mieli rację. Gdyby to rzeczywiście pomogło ustabilizować wizerunek Harry’ego w mediach… W mojej głowie pojawił się zamęt. Wzajemnie wykluczające się myśli i uczucia zaczęły się mieszać, walcząc o dominację. Z jednej strony chciałam im pomóc, zwłaszcza Stylesowi, jednakże z drugiej chciałam być wierna swojej poprzedniej decyzji. A jeśli to nie była dobra decyzja?
Znalazłam się na rozstaju z dróg, z zamętem w głowie i uciekającym czasem. Czułam się bezsilna, po raz kolejny w swoim życiu i nienawidziłam tego uczucia z całej siły. Zawsze mi się zdawało, że należę do osób, które twardo stąpają po ziemi, wiedzą czego chcą i umieją podejmować trudne decyzje, bez względu na konsekwencje. Jednak teraz, siedząc na tej przeklętej kanapie z Harrym czekającym na moją decyzję, po prostu spanikowałam wewnętrznie. Miałam ochotę po prostu rzucić to wszystko i wyjść stamtąd, jednakże za przyczyną pięciu idiotów było to awykonalne. Dzięki chłopaki.
Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Przyniosło to sekundową ulgę i ta sekunda starczyła, żebym podjęła decyzję.
- Ok. Zrobię to - powiedziałam spokojnym tonem, nie dowierzając, że byłam w stanie się na niego zdobyć.
- Zrobisz to? - wydukał zaskoczony Harry.
- Tak, zrobię - odpowiedziałam. 
- Naprawdę?
- TAK! - odrzekłam głośniej niż powinnam, rozdrażniona. - Mam ci to przeliterować. - T-a-k. Z-r-o-b-i-ę  t-o.
Hazza zerwał się z podłogi z prędkością światła i podbiegł do kanapy. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku zanim zdążyłam powiedzieć kolejne słowo, przyciskając moją twarz do materiału swojej koszulki. Niezbyt przyjemne doświadczenie. Znaczy wciskanie twarzy w koszulkę, nie przytulas.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję - powtarzał Harry, kołysząc się ze mną w rytmie w jakim wypowiadał te słowa. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję.
- Dusisz mnie - powiedziałam, używając tej końcówki powietrza z moich płuc, której nie zdążył jeszcze wycisnąć.
- Wybacz. - Zreflektował się szybko. - Po prostu nie mogę uwierzyć, że się zgodziłaś.
„Wierz mi, ja również” pomyślałam, jednak zachowałam to dla siebie.
- Zrobię to, ale tylko jeśli ty będziesz czuł się z tym dobrze - zastrzegłam.
- Dziękuję. - Harry znów zamknął mnie uścisku, tym razem bardziej ogarniętym. - Nie będzie tak źle zobaczysz. Usiądziemy i wszystko obgadamy...
- Później - przerwałam mu szybko. - A teraz skończ temat, bo zaraz się rozmyślę.
- Ok, ok - Hazza przycisnął mnie jeszcze mocniej.
Ulżyło mi. Tak po prostu. Może nie do końca, ale ciężki kamień, który spoczywał na moim sercu od kilku dni spadł z niego z głośnym hukiem. Byłam zaskoczona, że nie było tego słuchać. Wyswobodziłam się z objęcia Stylesa i spojrzałam na niego. Na jego ustach rozkwitł szeroki uśmiech, a w smutnych oczach widać było promyk nadziei. Widząc to poczułam w środku rozlewające się ciepło. Jeśli on był tak optymistyczny, dlaczego ja nie miałabym być.
Chciałam coś powiedzieć, jednak zanim zdążyłam otworzyć usta doleciał do nas dźwięk przekręcanego klucza i drzwi do pokoju otworzyły się z głośnym hukiem.
- Trzeba będzie się jakoś na nich zemścić za tę akcję - wyszeptał Harry, mrugając do mnie porozumiewawczo.
- Coś się wymyśli - odpowiedziałam i wyciągnęłam dłoń, po czym przybiliśmy piątkę.
- Alleluja! - Louis jako pierwszy wszedł do pokoju i od razu rzucił się na kanapę, zajmując miejsce po mojej lewej. - Myślałem, że już nigdy się nie pogodzicie. Takie siedzenie pod drzwiami i słuchanie jest męczące. Nie rozumiem jak niby ci wszyscy szpiedzy w filmach i książkach są w stanie wytrzymać siedzenie na obserwacjach. To jest piekielnie nudnie! - Z tego, co chłopcy mówili wcześniej Tommo nie był wielkim fanem filmów szpiegowskich, a on sam najwyraźniej lubił to podkreślać.
- Skoro rodzinka cała i pogodzona, to może coś obejrzymy? - zapytał Zayn, który jako ostatni wszedł do pokoju za Niallem i Liamem.
- Gdzie jest Ed? - Harry zaczął rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu Sheerana.
- Zwinął się do domu jak tylko usłyszał, że się pogodziliście - odpowiedział Liam, siadając u stóp kanapy. - Ma jutro dużo pracy, ale chciał dopilnować, żeby się ogarnęli.
- Okej.
Malik chciał zająć miejsce po mojej prawej stronie, jednak Styles go uprzedził i usiadł na nim, wystawiając język w kierunku Zayna. Bardzo dojrzałe, Harry.
- Na co macie ochotę? - zapytał Niall, podchodząc do stojącego za nami komputera.
- Głupie filmiki z Internetu! - wykrzyknął Louis, chociaż Horan znajdował się dwa metry od nas.
- Jakieś propozycje? - Blondyn spojrzał wyczekująco na Tommo.
- Och, cała masa, przyjacielu. - Tomlinson zerwał się z kanapy i podbiegł do niego.
I gdy tak siedziałam, patrząc na tych dwoje pochylonych nad klawiaturą komputera poczułam jak cały stres dzisiejszego dnia mnie opuszcza. Nagle poczułam się zmęczona, a w mojej głowie pojawiła się bardzo kusząca wizja łóżka i mojej poduszki. Moja energia życiowa była na tak niskim poziomie, że kilka dobrych sekund zabrało mi zebranie się w sobie, żeby poinformować chłopaków o moich „ambitnych” planach.
- Wiecie co, będę się już zbierać - powiedziałam na głos, podnosząc się z kanapy.
- Nie bądź taka, to będą naprawdę fajne rzeczy - powiedział Louis, przenosząc wzrok z monitora na mnie.
- Jestem co do tego przekonana w stu procentach, ale padam na twarz i nie będę w stanie docenić genialności tych filmików. Lub ich debilizmu - dodałam po chwili namysłu. - To był długi dzień.
- Mary ma rację - odezwał się Harry. - To był emocjonujący dzień.
Słysząc jego słowa, uśmiechnęłam się dziękczynnie do przyjaciela. Styles wstał i sprzedał mi szybkiego przytulasa.
- Dobranoc - powiedział z uśmiechem starszego brata.
- Branoc.
Zanim wyszłam z pokoju zostałam wyściskana przez wszystkich, a Horan nawet zaofiarował się na zostanie moją eskortą do pokoju. Był tak dokładny, że nawet ze mną do niego wszedł.
- Dostarczona bezpiecznie i w całości - zaśmiał się, kładąc rękę na klamce.
- Nie chcesz zostać i sprawdzić czy jakiś potwór nie wciągnie mnie pod łóżko? - zapytałam zaczepnie.
- Uważaj, bo jeszcze zostanę tu na noc.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałam, starając się na nonszalancję. - Cała podłoga do twojej dyspozycji - odpowiedziałam.
- Ok. - Niall uśmiechnął się szeroko i zniknął za drzwiami.
Przeklęty Ed Sheeran. Czy naprawdę musiał zaczynać ze mną temat Nialla? Teraz nie będę w stanie już nigdy nie spojrzeć na Horana w ten sam sposób i to była przerażająca myśl. Tak samo jak przerażające było znalezienie go na podłodze w moim pokoju, gotowego do spania. Owszem plan był taki, że chłopaki mieli u nas nocować i owszem rzuciłam tekstem o zajmowaniu podłogi, ale nie sądziłam, że Niall naprawdę to zrobi. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że może jednak zasnęłam na tej kanapie zanim zdążyłam wrócić do pokoju. Jednak bolesne uszczypnięcie w łokieć przywołało mnie do rzeczywistości. Horan pochwycił moje zaskoczone spojrzenie gdy tylko weszłam do pokoju i uśmiechnął się szeroko.
- Przecież cię ostrzegałem - powiedział i puścił do mnie oczko.
Ostrzegał, ostrzegał.
Horan był nawet nieźle przygotowany. Leżał na grubym, co najmniej 30 centymetrowym materacu, który był prawie takiej wysokości jak moje łóżko. Do tego zaopatrzył się w dwie poduszki i kołdrę.
- To teraz ja cię ostrzegam, że gadam przez sen - powiedziałam, podchodząc do komody, by położyć na niej złożone ubrania. - Dużo. I głośno. - No dobra, tylko trochę i zazwyczaj jakieś głupoty, ale on nie musiał o tym wiedzieć. - I chrapię. Jak kosiarka - dodałam, siadając na brzegu łóżka.
Horan nic nie odpowiedział tylko spojrzał na mnie z miną mówiącą „mów, co siebie chcesz, ja tu zostaję”.
- Twój wybór - mruknęłam i weszłam pod kołdrę.
Zanim zdążyłam wyciągnąć rękę, Niall zgasił światło włącznikiem koło mojego łóżka. Bowiem odległość między naszymi materacami wynosiła może z dwa centymetry.
Położyłam się na lewym boku, przodem do Horana. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do panującej wokół nas ciemności zobaczyłam, że chłopak również był obrócony przodem do mnie. Przez chwilę leżeliśmy tak w milczeniu, patrząc na siebie. I gdyby był to ktokolwiek inny (no może oprócz Hazzy) czułabym się skrępowana już po kilku sekundach. Przy Horanie jednak czułam się tak swobodnie jak to tylko było możliwe. Co było dla mnie również nowym odczuciem, ponieważ dość dobrze pamiętałam jak zdenerwowana byłam zawsze gdy Jack znajdował się blisko mnie. Uciekałam przed jego spojrzeniem i podskakiwałam wewnętrznie za każdym razem gdy czułam jego dotyk, czułam się naprawdę skrępowana. Z Niallem jednak było inaczej. Miałam ochotę być jak najbliżej niego. Dlatego musiałam się pilnować, żeby nie przybliżyć się do niego za bardzo.  
- I jak się czujesz ze swoją decyzją? - Odezwał się pierwszy.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - zapytałam szeptem. - Z jednej strony czuję się jakbym zrobiła dobrze. Z drugiej strony czuje się jakbym popełniła ogromny błąd - odpowiedziałam, unikając jego przeszywającego spojrzenia.
Nawet w ciemności byłam w stanie dojrzeć błękit jego oczu oraz to jak uważnie mi się przygląda.   
- A które uczucie przeważa? - dopytywał.
- Chyba…
Gdy tylko zadał to pytanie przed oczami stanął mi uśmiechnięty Harry. I na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
- Chyba pierwsze - powiedziałam po chwili.
- To dobrze - odpowiedział Niall i wyszczerzył się. - Jeśli ty będziesz się dobrze z tym czuła, to masz za sobą pół drogi.
- A co z drugą połową? - zapytałam, czując jak narasta we mnie strach przed tym, co czeka nas dalej.
- Myślę, że w ciągu najbliższych dni czeka was parę rozmów z różnymi ludźmi. Ale nie martw, będziemy was z chłopakami wspierać ze wszystkich sił.
Nie odpowiedziałam na jego zapewnienie, które sprawiło, że mój niepokój trochę opadł.
- Czy tak właśnie wygląda show-biznes? - zapytałam, bardziej siebie niż jego, kładąc się na plecach. Cienie na suficie tańczyły niespokojnie w szum wiatru wiejącego za oknem. - Robienie tego, co ci każą? Te wszystkie kłamstwa, oszustwa, uważanie na każde słowo i każdy krok… Zawsze sądziłam, że to życie jest prostsze.
- Chciałbym - odpowiedział Niall. - Chciałbym, żeby było prostsze. Chciałbym, żeby to wyglądało inaczej… normalniej. Nie zrozum mnie źle, kocham to, co robię. Koncerty, nagrania, wywiady, spotkania z ludźmi, dla których to, co robisz ma znaczenie, to najlepsze, co w tym wszystkim może cię spotkać. - Nie spodziewałam się takiego potoku słów od Nialla. Rzadko kiedy tak się otwierał, ale kiedy to robił, dawał cząstkę siebie. - A najgorsza jest świadomość, że oczy całego świata są skierowane na ciebie. Zostajesz całkowicie obdarty ze swojej intymności, ze swojego świata. Jeśli chcesz zatrzymać choć trochę tego świata dla siebie, musisz się bardzo starać. Bardzo. Paul próbuje nas tego nauczyć i nawet całkiem nieźle mu idzie. Czasami musimy coś udać, opowiedzieć jakieś kłamstwo, tylko po to, żeby zatrzymać coś dla siebie. I ta świadomość jest dobijająca i bolesna.
Znów przewróciłam się na lewy bok i spojrzałam na Nialla. Leżał na plecach z zamkniętymi oczami, a jego blond włosy opadły mu na czoło, zasłaniając przymknięte powieki. Miałam ochotę przesunąć palcami po tej blond grzywie, dlatego wsunęłam obydwie dłonie pod poduszkę, by oprzeć się pokusie.
- Jednak od tego jak widzi nas świat dużo zależy - kontynuował, a w jego głosie słychać było smutną nutę. - Dlatego musimy być tacy uważni. Dlatego mamy wokół siebie tylu ludzi, którzy nam doradzają. Dlatego musimy też czasem robi coś przeciwko sobie dla dobra zespołu. Dlatego musimy zachowywać się tak a nie inaczej. Dlatego musimy czasami udawać - powiedział na koniec. - Dlatego czasem nie możemy sobie pozwolić na to, żeby się zakochać chociaż bardzo byśmy chcieli - dodał po chwili. - A jeśli to zrobimy, to potem płacimy ogromną cenę.
Czyżby mówił o Demi? To znaczyłoby, że nadal nie wyleczył się z niej. W moim sercu pojawiło się ukłucie zazdrości o nią. Jednak trwało tylko sekundę, ponieważ upomniałam samą siebie, że nie mam prawa być o niego zazdrosna.
Wyznanie Nialla bardzo mnie poruszyło, dlatego przez chwilę nie byłam w stanie nic powiedzieć. Poza tym, nie wiedziałabym co mu odpowiedzieć. Siedziałam pogrążona we własnych myślach, dopóki jego głos mnie z nich nie wyrwał.
- Wybacz, nie chciałem cię tak bardzo dołować.
Wróciłam do rzeczywistości tylko po to, żeby znów spojrzeć w jego oczy. Znów leżał przodem do mnie.
- Nie przepraszaj. Cieszę się, że to zrobiłeś. W sensie, że powiedziałeś mi o tym, nie że mnie zdołowałeś - wytłumaczyłam szybko.
Niall zaśmiał się słysząc moją odpowiedź, a ja spaliłam buraka. Zawsze muszę wyskoczyć z czymś takim.
- Dobrze wiedzieć - odpowiedział.
- Jakie plany na jutrzejszy dzień?
- Jutro mamy wywiad w BBC Radio 1 - odpowiedział Niall. - Ale to dopiero pod wieczór, więc rano mamy trochę czasu zanim trzeba będzie tam jechać. Ty oczywiście jedziesz z nami.
- Muszę? - jęknęłam.
- Tak, musisz.
- Ok - wyrzuciłam z siebie szybko zanim zaczęłam ziewać.
- O, ktoś tu jest zmęczony. Chyba czas iść spać - powiedział Niall przesłodzonym tonem. - Dobranoc, Mary.
- Dobranoc, Niall - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Świadomość, że blondas znajduje się tak blisko mnie napawała mnie niesamowitym spokojem wewnętrznym i poczuciem bezpieczeństwa. I to właśnie było mi bardzo potrzebne. Zanim wślizgnęłam się niepostrzeżenie w krainę snów miałam wrażenie, że usłyszałam jak Niall śpiewa swoją partię z Little Things.


 One Week Challenge - dzień 1. Początek tego rozdziału siedział mi w głowie już od dawna i w końcu udało mi się go przenieść na klawiaturę laptopa wraz z całą resztą. :)
A jutro? Pożyjemy, zobaczymy :) 

2 komentarze:

  1. Absolutnie cudowne <3 ! Długo czekałam, aż się wkońcu doczekałam :)
    Nial śpi u Mary, się porobiło xD
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Mam nadzieję, że nie będę znów tak długo czekać :P
    I na koniec dodam: COŚ NIESAMOWITEGO ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No świetnie, świetnie! Trochę trzeba było poczekać, ale w 100% było warto ;)
    Teraz czekam na te wszystkie komplikacje. Harry i Mary... Ehh, się zobaczy jak pójdzie, ale chcę więcej Nialla <3
    Życzę weny kochana i czekam na nexta :3
    ~Draco

    OdpowiedzUsuń