Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

11 maja 2013

You and Me - Niall cz.1


Wbiegłam na ganek, zamykając i otrzepując z wody parasolkę. Kolejny deszczowy dzień. W Holmes Chapel nastała pora deszczowa. Przynajmniej tak nazywaliśmy te kilka dni w miesiącu kiedy padało bez przerwy. Otworzyłam drzwi, które ku mojemu zaskoczeniu były zamknięte tyko na górny zamek, co znaczyło, że mama była w domu.
- Wróciłam ! - wykrzyknęłam.
- Cześć, kochanie ! - dobiegło mnie z kuchni, wraz z zapachem smażonych naleśników.
Ściągnęłam buty i na bosaka ruszyłam w kierunku kuchni. Przekraczając próg pomieszczenia zobaczyłam … jego. Stał tam, oparty o blat kuchenny, trzymając w ręce szklankę z jakimś napojem. Zielone oczy, burza loków, dołeczki w policzkach i uśmiech, który pamiętałam już z czasów dzieciństwa. Cofnęłam się, tak, żeby nie widzieć kuchni i wzięłam trzy wdechy. To tylko przywidzenie. Skutek tego, że dzisiaj w szkole Kate puściła mi tą cholerną piosenkę jego zespołu. Na pewno. Wzięłam jeszcze jeden wdech i tym razem z zamkniętymi oczyma weszłam do kuchni. Gdy otworzyłam je po chwili, on nadal tam stał. Bez słowa podeszłam do mojej mamy i pocałowałam ją w policzek, nie zwracając uwagi na naszego gościa.
- Hej, a ja ? - powiedział z uśmiechem. Tego było dla mnie za dużo. Podeszłam do niego i z całej siły przywaliłam w niego swoją torbą - Ej, za co to ?
- Za nic. Sprawdzałam tylko, czy jesteś prawdziwy - powiedziałam, uśmiechając się przesadnie. - Cześć, Harry. Dawno cię nie widziałam.
Harry Styles. Mój przyjaciel z dzieciństwa. Znaliśmy się od małego, w końcu mieszkał trzy domy dalej. Gdy byliśmy dziećmi, a potem nastolatkami, wydawało mi się, że nic nie może zniszczyć naszej przyjaźni. Harry był dla mnie jak brat, znał wszystkie moje tajemnice, tak jak ja jego, wszystko robiliśmy razem, nawet graliśmy w nogę. Tacy BFF. Jednak niestety, coś stanęło na naszej drodze i już nic nie było takie samo - kariera Harry'ego z One Direction. Nie, to nie tak, że mu zazdrościłam. Cieszyłam się jego szczęściem, w końcu robił to, o czym marzył. Nagrywał albumy, kręcił teledyski, jeździł w trasy koncertowe, poznawał innych artystów i miał czwórkę przyjaciół, którzy przy nim byli. Tylko że gdzieś po drodze zgubił mnie. Na początku, zaraz po X-factorze, byliśmy w ciągłym kontakcie. Sms-y, mejle, Skype oraz spotkania, ponieważ Harry przyjeżdżał do domu tak często jak tyko mógł. Im szybszego tempa nabierała jego kariera, tym mniej czasu miał na mnie. Wiadomości przychodziły kilka razy na tydzień, potem miesiąc, miesiące, aż w końcu stały się życzeniami na święta i z okazji urodzin, chociaż w tym roku nie odezwał się wcale.
- Cześć, Mary. Rzeczywiście, minęło trochę czasu.
- Sześć miesięcy - powiedziałam cicho.
- Co ? - Harry nie dosłyszał moich słów.
- Sześć miesięcy Harry. To nie jest trochę czasu - musiałam się bardzo starać, żeby się na niego nie wydrzeć.
Moja mama musiała wiedzieć co się święci, bo szybko wyłączyła gaz i ściągnęła fartuch.
- Wy sobie tutaj porozmawiajcie na spokojnie, a ja pójdę do sklepu, bo zupełnie zapomniałam … no, o czymś na pewno - powiedziała, ewakuując się z miejsca możliwego wybuchu, za co byłam jej wdzięczna.
- Przecież wiesz, że byłem w trasie. Jest bardzo ciężko o chwilę wolnego czasu - powiedział ze skruchą.
- Wiem, ale zwykłe : "Cześć, jestem tu i tu. Jest tak i tak, tęsknię" nie zajmuje chyba dużo czasu, prawda ? Zdajesz sobie sprawę jak to boli, kiedy o tym, co się dzieje w życiu twojego przyjaciela dowiadujesz się z brukowców i jego profili na portalach społecznościowych, a i tak wiesz mniej niż niektóre psychofanki ?? Pewnie nawet nie zauważyłeś, że zaczęłam cię śledzić na Twitterze jak jedna z nich - powiedziałam, opierając się o blat.
Harry odstawił szklankę i podszedł do mnie. Położył swoje dłonie na moich ramionach i patrzył na mnie tak długo, aż nie podniosłam wzroku, żeby spojrzeć na niego.
- Przepraszam - powiedział. - Przepraszam. Wiem, że to tylko słowo, ale naprawdę mi przykro, że tak bardzo cię zawiodłem. Obiecuję, że się poprawię i że jakoś ci to wynagrodzę - w jego oczach widziałam szczerość. Cała moja złość na niego i żal, który towarzyszył mi od miesięcy zniknęły w ciągu sekundy. Tak właśnie działał jego urok. - Wybaczysz mi ?
- Muszę się zastanowić - powiedziałam, patrząc w podłogę, żeby ukryć uśmiech na mojej twarzy. - Ok.
- Naprawdę ? - zapytał zszokowany.
- Naprawdę - odpowiedziałam, przy okazji roztrzepując jego loki, jak to kiedyś miała w zwyczaju.  Harry przytulił mnie znienacka, po czym podniósł do góry i zakręcił dwa razy, śmiejąc się przy tym w niebogłosy. - Odstaw mnie na ziemię, błagam ! - krzyknęłam.
- Twój lęk wysokości, zupełnie zapomniałem - Harry uśmiechnął się złośliwie. Nie, nie zapomniał.
- Dobrze cię widzieć, Harry - przyjrzałam mu się dokładnie. Oprócz tego, że wydoroślał i zmężniał, na jego rękach zauważyłam "kilka" nowych tatuaży. - Na jak długo zostajesz ?
- Dwa dni - odpowiedział smutno. - Ale nie martw się, spędzimy je razem, jak dawniej.
- A co z twoją rodziną ? Twoja mama pewnie bardzo tęskniła i chciałaby się tobą nacieszyć.
- Spędziłem z nią ostatnie dwa tygodnie w Londynie. I z resztą rodziny.
- To co robisz w Holmes Chapel ?
- Przyjechałem odwiedzić kogoś bardzo ważnego oraz przy okazji odkupić swoje winy - powiedział, dotykając czubka mojego nosa.
- Mary ? Mogę wejść ? - usłyszałam wołanie mamy.
- Tak, mamo. Burza minęła. Niebo czyste i słoneczne.
- Dzięki Bogu ! - powiedziała, wchodząc do kuchni. Myślałam, że jej zakupy były tylko wymówką, ale moja mama rzeczywiście poszła do sklepu. Wróciła z dwoma puszkami Pepsi i Cherry Coke. - To dla was.
- Dziękuję, pani Watson.
- Dzięki, mamo.  Za ile będzie obiad ?
- Jakieś pół godziny, kochanie - mama znów włożyła na siebie fartuch.
- Świetnie ! Harry, co powiesz na spacer po moim ogrodzie ?
- Nie wiem czy zauważyłaś, ale właśnie trwa pora deszczowa.
- To tylko trochę wody. Harry, do jasnej ciasnej, jesteś Brytyjczykiem czy nie ?
- Jestem.
- To powinieneś się przyzwyczaić - wykorzystując element zaskoczenia zabrałam jego puszkę Pepsi.
- Ej !
- Chcesz ją odzyskać ? To chodź ! - ruszyłam biegiem w kierunku salonu, gdzie znajdowało się wyjście na ogród. Słyszałam Harry'ego, który ruszył w pościg.
- Wracaj tu !
- Śnisz ! - odkrzyknęłam mocując się z klamką.
W końcu otworzyłam drzwi i wybiegłam na sam środek ogrodu. Nie padało, lało jak z cebra. Nagle poczułam czyjeś ręce na moim pasie i po chwili Harry jedną ręką trzymał mnie przy sobie, a drugą próbował zabrać swoją puszkę. Wyrwałam mu się i uciekłam pod altankę, która znajdowała się tuż przy płocie sąsiadów. Śmiejąc się, cali mokrzy usiedliśmy na ławce pod dachem i otworzyliśmy napoje.
- Skąd twoja mama wiedziała ? - zapytał nagle Harry. Zrozumiałam o co mu chodzi.
- Ma dobrą pamięć.
- Aha - upiliśmy po łyku. - A jak ci się układa z Jackiem ?
Spojrzałam smutno na przyjaciela. Po tak długiej przerwie mieliśmy wiele do nadrobienia. Całe półgodziny przegadaliśmy. Głównie to ja mówiłam o tym jak bardzo moje życie się zmieniło po jego wyjeździe, jak dawałam sobie radę ze szkolną elitą szyderców i o innych mniej lub bardziej ważnych rzeczach. Potem przyszedł czas na niego. Zdementował lub potwierdził większość plotek krążących po internecie i w szmatławcach. Po obiedzie siedzieliśmy z moją mamą w kuchni. Ona również była ciekawa jak wygląda życie Harry'ego teraz.
- Już mogę ? - zapytał nagle mój przyjaciel. Pytanie kierował do mojej mamy.
- Jeszcze chwilę - uśmiechnęła się tajemniczo.
-  O co chodzi ? - zapytałam, zbita z tropu. - Harry ?
- Obiecałem, że na razie ci nie powiem - powiedział.
- Mamo ? - kobieta pokręciła głową. Mieli przede mną jakąś tajemnicę, a ja zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. - No ej, nie róbcie mi takich rzeczy ! To nie fair !
Moja mama zachichotała.
- Ok., ok. Powiedz jej, Harry.
- Tak więc - mój przyjaciel odchrząknął. - Zabieram cię ze sobą do Londynu na całe najbliższe trzy miesiące - wyrzucił z siebie szybko.
Zamurowało mnie. Siedziałam i nie wiedziałam co powiedzieć, ponieważ nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
- Ale… co ze szkołą ? - zdołałam wykrztusić.
- Spokojnie, kochanie. O to nie musisz się martwić, wszystko załatwione - uspokoiła mnie mama.
- Pytanie tylko, czy chcesz jechać - wtrącił Harry.
- Ty się jeszcze pytasz ?! No pewnie, że jadę - rzuciłam mu się na szyję.  - Czekaj, ale nie będziesz miał przez to problemów ?
Harry zaśmiał mi się do ucha.
- Nie, nie będę miał. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że jedziesz - powiedział, ściskając mnie mocniej.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie i wygłupach z moimi młodszymi braćmi. Cała trójka również stęskniła się za Harrym. Wymusili na nim nawet, żeby nocował u nas w domu. Chłopak nie miał innego wyboru nić się zgodzić. Gdy urwisy poszły spać, Styles wraz z moją mamą omówili ze mną cały plan na najbliższe 3 miesiące. Plan, który mówił tylko tyle : następnego dnia rano wyjazd, powrót za trzy miesiące. Co w środku, miało być niespodzianką. Moim miejscem zamieszkania miał się stać dom Harry'ego i Louisa w Londynie, ale co najważniejsze, miałam towarzyszyć Stylesowi przez większość czasu. Kwestię finansów moja mama i rodzina Harry'ego ustalili podobno wcześniej, ale miałam głupie przeczucie, że chłopak nie chciał wziąć od mojej mamy ani jednego pensa. Kiedy ustaliliśmy już wszystkie  szczegóły, powiedzieliśmy sobie dobranoc i każde z nas poszło spać. Jeśli leżenie w łóżku i gapienie się w sufit można nazwać spaniem. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać to, że następnego dnia wyjeżdżam do Londynu. Że to wszystko nie jest tylko snem. Że naprawdę spędzę trochę czasu z Harrym.
Rano poczułam, że ktoś po mnie skacze. A raczej coś. Mała, krwiożerca bestia zwana również Liam lub mój najmłodszy brat, postanowiła urządzić mi ładną pobudkę.
- Mary ! Wstawaj ! Musisz iść do szkoły.
- Liam, daj mi jeszcze chwilkę - powiedziałam, przekręcając się na drugi bok. Zasnęłam dopiero nad ranem, więc sen był mi jeszcze jak najbardziej potrzebny.
- Mary ! - mała bestia zabrała moją poduszkę i zaczęła mnie nią okładać, co rozbudziło mnie na dobre.
- Ok., mały potworze, sam tego chciałeś - powiedziałam i zaczęłam go łaskotać.  Liam próbował mi się wyrwać, śmiejąc się  wniebogłosy,  ale ja byłam silniejsza. Trudno się dziwić, w końcu miał dopiero pięć lat.
- Mary ! Przestań !
- A obiecujesz, że już mnie nie będziesz tak budził ?
- Obiecuję ! - wykrzyknął malec, nadal się śmiejąc. Przestałam. Liam przytulił się do mnie. Może i był małą bestią, ale i tak go kochałam. Nawet jeśli ta bestia obudziła mnie o wpół do siódmej rano w dniu, kiedy nie szłam do szkoły.
- Gdzie jest mama ? - zapytałam.
- Jeszcze śpi - odpowiedział. - A ty musisz iść do szkoły !
- Ach, Liam. Dzisiaj nie idę. Chodź, pójdziemy cię ubrać - uśmiechnęłam się.
Wzięłam go na ręce i zaniosłam do jego pokoju. Razem wybraliśmy strój, który miał dzisiaj założyć, poczym zostawiłam go samego, żeby się ubrał. Zrobiłam to samo. Potem przygotowałam mu śniadanie, natomiast sobie zrobiłam wielki kubek kawy.
- To co teraz robimy ? - zapytałam, gdy wciągnął ostatnią łyżkę mleka z płatkami.
- Scooby ! - zawołał.
- Maniak - mruknęłam pod nosem, ale prawda była taka, że jako dzieci również uwielbialiśmy z Harrym oglądać Scooby'ego i nadal chętnie siadałam przed telewizorem z Liamem.  
Tak jak teraz. Już dawno nie spędziłam poranka w taki sposób, na zupełnym luzie, bez obawy, że za pięć minut muszę wyjść do szkoły, albo, że trzeba zacząć coś robić w domu. Gdy Scooby i Kudłaty zaczęli pakować się do Meksyku* do pokoju wszedł zaspany Harry. Jego burza loków zmieniła się stóg lokowanego siana. Każda spiralka odstawała w innym kierunku. Chłopak usiadł obok mnie i razem z nami oglądał film, raz tylko robiąc sobie przerwę po to, żeby przynieść sobie paczkę płatków śniadaniowych, które wciągnął bez mleka. No dobra, zjedliśmy na współę, ponieważ mój żołądek również zaczął się domagać jedzenia. W trakcie naszego oglądania, obudziła się reszta domu. Na końcówce, wszyscy siedzieliśmy w pokoju (mama, Patrick i James jedli śniadanie) oglądając w skupieniu i ciszy. Potem zaczął się szał. Szał pakowania. Harry siedział u mnie w pokoju przez cały czas, doradzając mi co zabrać ze sobą. Ciuchy, buty, kosmetyki , drobiazgi, kilka książek, płyt i innych równie potrzebnych rzeczy - wszystko to zmieściłam w dwóch walizkach, co było sporym sukcesem. Następnie przyszedł czas pożegnań. Patrick i James musieli iść do szkoły, więc z nimi pożegnałam się wcześniej. Moi twardziele nie uronili ani łzy, kiedy ja musiałam się powstrzymywać, żeby nie rozkleić się na dobre. Mama, stojąc w drzwiach, kiedy Harry pomagał mi włożyć wszystko do samochodu, nadal dawała mi rady, pouczała mnie i nakazała za wszelką cenę ciągłą ostrożność. Na końcu przytuliła mnie i kazała zadzwonić zaraz po tym, jak zajedziemy. Na końcu podszedł do mnie Liam, ze łzami w tych dużych, zielonych oczach. Bez słowa przytulił się do mnie i nie chciał puścić.
- Nie jedź - powiedział, ze szczerością pięciolatka. - Nie chcę, żebyś gdzieś jechała.
- Niedługo wrócę, skarbie. Zobaczysz - uśmiechnęłam się do niego, jednak mój głos się załamał.
- Ale kto będzie ze mną oglądał bajki, albo robił przebieranki ?
- Masz tutaj mamę, Patricka i Jamesa, poproś ich ładnie, pewnie się zgodzą. I pamiętaj, że ja cały czas jestem przy tobie. Może nie zaraz obok, ale tutaj - dotknęłam jego serca - jestem ciągle. Zawrzyjmy taki układ. Kiedy będziesz tęsknił, popatrz przez okno na najjaśniejszą gwiazdę. Ja też będę na nią patrzeć. To co powiesz do gwiazdy, usłyszę też ja, dobrze ? - malec pokiwał głową, na znak, że się zgadza.
- Papa, Mary !
- Cześć, młody - przytuliłam go jeszcze raz.
Harry pożegnał się z nimi i ruszyliśmy w drogę. Przez całe Holmes Chapel siedziałam ze wstrzymanym oddech, patrząc przed siebie. Jeśli dam radę wyjechać stąd, dalsza droga nie będzie większym problemem. Cieszyłam się, że Harry postanowił prowadzić sam, nie wynajmując kierowcy. W samochodzie byliśmy tylko we dwójkę.
- Już - zwrócił się do mnie Harry.
- Co już ?
- Wyjechaliśmy z Holmes Chapel. Zacznij oddychać - doradził. Wzięłam głęboki wdech. Potem drugi i trzeci. Ten ścisk, który czułam w środku lekko zelżał. - Wszystko ok. ?
- Tak, tylko… jeszcze nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo odkąd urodził się Liam. Boję się jak on zniesie tę rozłąkę.
- Da radę, to dzielny dzieciak - powiedział Styles, patrząc przed siebie. - Bardziej martwię się o ciebie.
- Wytrzymam. Jeśli tylko będziesz obok mnie..
- Zawsze - chłopak ścisnął moją dłoń.
Podróż do Londynu minęła nam bardzo szybko. Musiałam przyznać, że Harry był świetnym kierowcą. Natomiast przebicie się przez centrum miasta ciągnęło się w nieskończoność. W końcu dotarliśmy na miejsce, czyli willę, otoczoną murem i z wielką bramą, przy której znajdowało się stanowisko stróża. Harry użył systemu samochodowego, żeby do kogoś zadzwonić - jak potem zrozumiałam, do stróża - i po chwili brama, schowana 100 metrów od bramy głównej, otworzyła się i spokojnie wjechaliśmy do środka.
- Gotowa ? - zapytał Harry, gdy nadal siedzieliśmy w aucie.
- Jak nigdy - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi samochodu.
Razem wyciągnęliśmy walizki (2 moje i jedną Harry'ego) i ruszyliśmy w stronę domu. Styles wszedł pierwszy, robiąc typowe dla siebie wejście smoka.
- HAZZA ! - usłyszałam czyjś krzyk i po chwili nie kto inny jak Louis Tomlinson rzucił się na mojego przyjaciela, powalając go na ziemię.
- Ciebie też dobrze widzieć, Tommo - powiedział niewyraźnie spod przyjaciela.  Następnie pojawili się Liam, Zayn i Niall. Ten ostatni pomógł Stylesowi wstać, po czym również go wyściskał. Tak samo przywitali go Liam i Zayn. Stałam za Harrym, w cieniu korytarza, tak więc chłopcy nie byli wstanie mnie dojrzeć. - Chciałbym wam kogoś przedstawić. To Mary, Mary poznaj Louisa, Nialla, Zayna i Liama.
- Miło cię poznać, Mary - powiedział Liam, podchodząc do mnie z wyciągniętą ręką.  Następny był Zayn, który przytulił mnie "na niedźwiedzia", podobnie jak Louis, wygłaszając przy tym mowę : "Że przyjaciele Harry'ego są jego przyjaciółmi". Niall, podobnie jak Liam, ograniczył się do uścisku dłoni. Mimo, że trwało to tylko kilka sekund, jego dotyk sprawił, że po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz. Spojrzałam w jego oczy i uśmiechnęłam się. Chłopak odpowiedział tym samym, ukazując przy tym aparat na zębach.
- O, Harry, jesteś już - dołączył do nas jakiś mężczyzna, którego po raz pierwszy widziałam na oczy.
- To Paul - wytłumaczył mi szeptem Harry.
- I Mary Watson, twoja eks. Bardzo miło, Paul - uścisnął niedbale moją dłoń. - Spotykam się za pięć minut w salonie, chłopcy. Ty też, dziewczyno - powiedział i odszedł.
- Mary jest twoją byłą ? - zapytał zaskoczony Louis. Spojrzeliśmy na siebie z Harrym porozumiewawczo. Ten dzień zapowiadał się bardzo ciekawie.



* Scooby Doo i Meksykański Potwór - gdyby kogoś skusiło do obejrzenia ;)


9 maja 2013

Hej :)

    Moje wyobraźnia wzięła górę ! Mam tyle pomysłów, że w końcu muszę je spisać, tak więc w ten oto sposób powstał ten blog. Z góry wiedzcie, że będzie BARDZO nieregularny. Historie będę dodawać wtedy, kiedy mnie na nie natchnie ;) Miłego czytania !