Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

19 października 2014

#4. - Liam cz.3

          Miałam Londyn pod swoimi stopami. Przynajmniej dosłownie. Panorama miasta rozciągała się przede mną, a ja napawałam oczy niesamowitym widokiem. Strasznie żałowałam, że nie mam ze sobą aparatu (taką odpowiedź wystukałam do Lily, gdy napisała z zapytaniem "Jak tam?").
          Miejscem, w które lubił uciekać Liam okazała się być niewielka łąka na jednym ze wzgórzy okołolondyńskich lasów. To właśnie z niej mogłam podziwiać świat. Dotarcie na miejsce było dość trudne - na drodze stanęła nam zdradliwa leśna dróżka pełna wystających korzeni i leżących na niej kamieni, które pojawiały się w najmniej oczekiwanych miejscach. Dopiero gdy pokonywaliśmy tę pułapkę stworzoną przez naturę, zrozumiałam dlaczego Liam zdecydował się właśnie na półciężarówkę. Samochód bez najmniejszego problemu sunął po drodze, czasem tylko podskakując na większych wybojach. Podczas jednego z większych skoków, lekko się przestraszyłam i odruchowo kurczowo chwyciłam się ramienia Liama. Chłopak nic nie odpowiedział, więc dopiero gdy adrenalina opuściła mój układ krążeniowy, zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i że, co gorsza, jego ramię nadal znajduje się w uścisku moich dłoni. Szybko je uwolniłam, mrucząc pod nosem przeprosiny. Payne nie wyglądał na zagniewanego, wręcz przeciwnie, uśmiechnął się do mnie tajemniczo, na co moje serce zabiło szybciej. Ty idiotko, odezwał się głos w mojej głowie, to jest LIAM PAYNE, więc może w końcu przestań o nim fantazjować bo i tak nic z tego nie wyjdzie. I ten głosik z pewnością miał rację.
          Drugim powodem, dla którego Liam mógł wybrać pick-upa, był z pewnością fakt, że jego tył można było z łatwością zmienić w przenośną, metalową kanapę poprzez opuszczenie brzegu od strony pasażera. I właśnie w tym momencie siedziałam na tej prowizorycznej kanapie, z jednym kocem ułożonym na podłodze i drugim zwiniętym w kłębek za plecami. Nie wiem skąd Payne je wyciągnął te koce, ale byłam zadowolona, że je zabrał.
          Teraz Liam stał parę metrów od samochodu i rozmawiał z kimś przez telefon. Słyszałam jedynie jego głos jednak nie rozumiałam ani jednego słowa. Chłopak miał na sobie zwykłe jeansy, trampki i szary sweter z podwiniętymi rękawami. Nie było już zimno jak wcześniej, ale mimo to nadal wisiała nad nami groźba deszczu. I nawet ubrany w takie zwykłe rzeczy, Liam nadal zapierał dech w piersiach, zwłaszcza z tym swoim kilkudniowym zarostem. Złapałam się na tym, że nadal się w niego wpatruję, więc zawstydzona spuściłam wzrok. Jeszcze nigdy żaden chłopak nie wzbudził we mnie takich emocji. Oczywiście, przez mój krótki żywot przewinęło się paru chłopaków, którzy przyciągnęli moją uwagę na dłużej, jednak przy nich zawsze zaczynałam gadać jakieś głupoty, byleby coś mówić. Nie wyszło to na dobre. Przy Liamie nie czułam przymusu mówienia, wręcz przeciwnie, nasze rozmowy żyły swoim życiem. Z jednej strony Payne sprawiał, że czułam się swobodnie. Z drugiej, budził we mnie dziwne zawstydzenie i niepewność skręcającą moje wnętrzności.
          - Przepraszam, że nie wyszło z tą kawiarnią - usłyszałam nagle jego głos niedaleko siebie.
          Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł. Stał oparty o bok szoferki i spoglądał na mnie niepewnie.
          - Jeśli o mnie chodzi, to nie mam nic przeciwko. To miejsce bije kawiarnię na głowę. Ale za to ty nie dostaniesz swojej dziękczynnej kawy - powiedziałam. "Zawsze możemy umówić się na drugą", chciałam dorzucić, jednak byłoby to z mojej strony zbyt nachalne.
         - Nigdy nic nie wiadomo - rzucił Payne z tajemniczym uśmiechem, który od razu mnie zaalarmował. Co ten chłopak kombinuje? - I jak podobają ci się widoki?
          - Tu jest... niesamowicie. Ta cisza i spokój są po prostu nierealne, biorąc pod uwagę jak niedaleko miasta się znajdujemy - powiedziałam i opadłam głębiej na leżący pod moimi plecami koc. - Doskonale rozumiem dlaczego lubisz uciekać w to miejsce. Jest idealne, żeby odciąć się od ludzi i od świata. I nawet nie ma tu dobrego zasięgu.
          - Dlatego tak bardzo lubię tu być - powiedział Liam, podchodząc do tyłu samochodu. Jednym zwinnym ruchem wspiął się na rękach i po chwili siedział koło mnie na kocu. - Mogę wyłączyć telefon, a potem wykręcać się że nie było zasięgu, co czasami jest bardzo wygodnie. Tylko cisza, spokój, ja i...
          - ... dziewczyna, którą akurat chcesz poderwać ? - zapytałam zaczepnie. Dopiero po chwili do mnie dotarło że ja też tu jestem i całość zabrzmiała tak jakbym oskarżała go o podrywanie mnie. Ups.
          - Prawdę mówiąc, to jesteś pierwszą dziewczyną, którą tutaj zabrałem - powiedział z uśmiechem.
          Odetchnęłam z ulgą. Nie załapał dwuznaczności tego tekstu. A jeśli tak to nie dał nic po sobie poznać. I dobrze.
          - W takim razie czuję się zaszczycona, panie Payne - odpowiedziałam z galanterią, udając, że dygam.
          - Cała przyjemność po mojej stronie, panno [T.N.].
      
         ~Oczami Liama~


         - Żartujesz ?! - zapytała [T.I.], a gdy zaprzeczyłem, wybuchła śmiechem, tak uroczym jak to było możliwe. Jeszcze nigdy nie słyszałem kogoś, kto śmiałby się jak ona.
          Do takiego stanu doprowadziła ją jedna z historii z naszej trasy koncertowej. Dokładnie ta o Hazzie stojącym na środku sceny w samych gaciach po tym jak opuściliśmy mu z Zaynem spodnie.
          - To musiał być niezły widok - wyrzuciła z siebie, gdy się uspokoiła. - Chciałabym to zobaczyć.
         - Jestem pewien, że gdybyś pokopała w Internecie, na pewno coś znajdziesz. A co z Tobą ? Jakieś wspomnienia warte podzielenia się ?
         [T.I.] zmrużyła oczy, zastanawiając się nad odpowiedzią. Wyglądała po prostu uroczo. Uroczo w tej swojej białej koszuli, jasnych, lekko poszarpanych jeansach i czerwonych trampkach. Wyglądała tak zwyczajnie a przy tym... Przepięknie.
          - Co prawda całe moje życie to jedno wielkie pasmo "wartych podzielenia się" wspomnień, naprawdę mam takiego pecha jak nikt, ale... No dobra. Ale obiecaj, że nie będziesz się śmiać - powiedziała, patrząc na mnie poważnie.
          - Obiecuję - odpowiedziałem jak najbardziej serio.
          - Kiedy miałam 8 lat przechodziłam fascynację filmami Disneya. Oglądałam bajkę za bajką, wśród nich znalazła się Mulan, która spodobała mi się tak bardzo, że postanowiłam być taka jak ona. Dlatego pewnej nocy, kiedy wszyscy spali, chwyciłam nożyczki, poszłam z nimi do lustra w przedpokoju i zaczęłam ścinać sobie włosy, żeby wyglądać jak Mulan. Lily obudziła się i poszła mnie szukać. Kiedy mnie znalazła i zobaczyła co robię przeraziła się i zawołała rodziców. Zanim zdążyli do nas dobiec, miałam już całą głowę obciętą. Oczywiście na takiej długości na jakiej akurat udało mi się złapać dany kosmyk. Efekt był ... interesujący. Mam o mało nie dostała zawału kiedy mnie zobaczyła. Chyba nigdy nie dostałam od niej większej bury.
          Próbowałem wyobrazić sobie ośmioletnią dziewczynkę z fryzurą składającą się z pasm włosów o najróżniejszej długości. To z pewnością musiało wyglądać komicznie. I chociaż nie znałem siedzącej obok mnie dziewczyny zbyt długo, to takie zachowanie brzmiało zupełnie jak ona. Niepokorna, ale przy tym ujmująca.
          [T.I.] czekała chyba na jakąś reakcję z mojej strony, ponieważ kiedy nie odzywałem się przez chwilę spojrzała na mnie zaskoczona i powiedziała : - Wow, jesteś pierwszą osoba która nie śmiała się ze mnie po usłyszeniu tej historii.
          - Po pierwsze, obiecałem, że nie będę się śmiać, a po drugie, czekałem na ciąg dalszy - odpowiedziałem zgodnie z prawdą za co zostałem nagrodzony delikatnym uśmiechem, który zapalił w jej oczach iskierki. Mógłbym patrzeć w te oczy zawsze.
          - Ciąg dalszy wyglądał tak, że moja mama następnego dnia zabrała mnie do fryzjera i wyrównała włosy. Lily tak bardzo się spodobała moja nowa fryzura, że sama postanowiła mieć taką samą i również się obcięła. Jedynym dowodem na to, że taka sytuacja miała miejsce została fotografia, którą zrobił tata.
          Skończyła. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem, czekając aż coś powiem.
          - Czyli... - Moje usta rozciągnęły się w uśmiechu.- ... fanka Disneya?
           - Tak - odpowiedziała z ulgą w głosie. - Zawsze i na zawsze. Niektórzy uważają, że to dziecinne, ale dla mnie to ważna część dzieciństwa, która mnie ukształtowała.
          Po raz pierwszym w swoim życiu spotkałem osobę w wieku 11+, która nie wstydziła się przyznać, że lubi bajki. Z każdym kolejnym słowem [T.I.] zaskakiwała mnie coraz bardziej, a ja byłem jej coraz bardziej ciekaw. Od dawna żadna dziewczyna nie obudziła we mnie czegoś takiego.
          - Toy Story - powiedziałem znienacka.
          - Co ?
          - Toy Story - powtórzyłem, uśmiechając się szeroko. - Moja ulubiona bajka Disneya. Disney/Pixar, ale kto by się tam czepiał.
          - Piękna i Bestia - odpowiedziała po chwili.
          - A nie Mulan ? - zapytałem zaczepnie.
          - Nope. Zdecydowanie Piękna.
          - Dlaczego ?
          - A dlaczego ty lubisz Toy Story ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
          - Bo to niezwykła historia o przyjaźni, miłości, dorastaniu... Uczy nas, że w życiu zmienia się wiele, że czasami ci, których kochamy nie zostają z nami na zawsze. Jednak istnieją ludzie, którzy będą z nami na zawsze. I przy okazji, jest w niej dużo humoru - dodałem, wzruszając ramionami.
         Tak wiele osób zadało mi już to pytanie, że odpowiadałem na nie prawie machinalnie. Lecz [T.I.] była jedną z niewielu osób, które słysząc moje słowa nie patrzyło na mnie jak na wariata lub zdziecinniałego faceta. Przeciwnie, uśmiechnęła się do mnie ciepło.
          - Lubię Piękną i Bestię ponieważ to historia, która daje nadzieję na to, że ktoś cię kiedyś pokocha - powiedziała, patrząc gdzieś przed siebie, tak że widziałem tylko jej profil. - Że na świecie istnieje ta jedna osoba, która będzie cię kochać nie tylko za wygląd, ale też za to jaki jesteś. Że pewnego dnia spotkasz kogoś takiego na swojej drodze, zupełnie przez przypadek i ta osoba wywróci twój świat do góry nogami - dokończyła, patrząc na mnie nieśmiało tymi pięknymi, dużymi oczami.
          To właśnie ona wywróciła mój świat do góry nogami. Dla niej po raz pierwszy opuściłem sesję nagraniową, ją pierwszą zabrałem w swoje święte miejsce... Było w niej coś niesamowicie pociągającego. Coś, co sprawiało, że miałem niesamowitą ochotę wziąć ją w ramiona i o chronić przed całym światem. Nagle [T.I.] uniosła głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Miał wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu - wszystko inne przestało istnieć. Była tylko ona, wpatrująca się we mnie z tym nieśmiałym uśmiechem i iskierkami radości w oczach. Niesforne kosmyki spływały po obu stronach jej nakrytej rumieńcem twarzy, lecz dla mnie wyglądała idealnie. Moje spojrzenie zatrzymało się dłużej na jej ustach. Pod wpływem uśmiechu, w ich końcach pojawiały się delikatne zmarszczki. Zacząłem zastanawiać się czy rzeczywiście są tak ciepłe i miękkie na jakie wyglądały. Zawsze mógłbym to sprawdzić...
          Ostry dźwięk klaksonu przerwał panującą wokół nas ciszę, a mnie przywrócił do rzeczywistości. Samochód Stylesa stał na samym skraju polany, a sam kierowca dawał "delikatnie" do zrozumienia, że przybył na miejsce wraz z moim zamówieniem. Niechętnie odsunąłem się od [T.I.] i zeskoczyłem z samochodu.         
          - Czyżby twoje sekretne miejsce nie było aż takie sekretne? - zapytała, patrząc z zaciekawieniem na auto.
          - To tylko Harry ze swoim brakiem wyczucia czasu - mruknąłem cicho pod nosem. - Skoro nie mogliśmy nic dostać w kawiarni, kawa przyjechała do nas - wytłumaczyłem głośniej i ruszyłem w stronę auta.
          Hazza musiał zauważyć ruch przy samochodzie, ponieważ przestał maltretować klakson i wysiadł z auta. Wyszedł mi na przeciw, niosąc tackę, na której stały kubki z kawą oraz tajemniczy przedmiot. Dopiero gdy odległość między nami zmniejszyła się, rozpoznałem charakterystyczny kształt. Styles przywiózł ze sobą aparat fotograficzny.
          - I jak ci idzie, kochasiu? - zapytał, gdy stanęliśmy twarzą w twarz.
          - Szło całkiem dobrze, dopóki jakiś idiota nie postanowił zrobić sobie wejścia smoka - odpowiedziałem.
          - Naprawdę, nie wiem kto mógłby wykazać się takim nietaktem. Facet z pewnością pozbawiony jest elementarnych zasad dobrego wychowania. Powinieneś wysłać go do mnie na lekcję, wróciłby jak odmieniony, kulturalny człowiek - odpowiedział Harry z szelmowskim uśmiechem. Taki jego urok. - To dla was - dodał, wysuwając w moim kierunku kawę i aparat.
          - Wielkie dzięki, że zgodziłeś się przywieźć tę kawę - powiedziałem, biorąc od niego podstawek z kubkami. - Wiem, że miałeś inne plany...
          - Nie ma sprawy - odpowiedział. - Poza tym, nawet nieźle na tym wyszedłem - dorzucił z szelmowskim uśmiechem, a blask w jego oczach zdradzał: "Zdobyłem".
          Pytanie tylko czy numer dziewczyny czy samą dziewczynę.
- Znów zawróciłeś jakieś biednej dziewczynie, pracującej przy kasie, w  głowie? – zapytałem.
- Nie – odparł, udając urażonego. - Powiedzmy, że skorzystałem z pomocy pewnej czarującej niewiasty jeśli chodziło o wybór kawy dla [T.I.]. Kto zna ją lepiej jeśli nie własna siostra?
- Poderwałeś Lily?!
- Staram się. Ale wszystko jest na dobrej drodze - odszepnął konspiracyjnie. - A jak tobie idzie, Romeo?
Dobre pytanie. Prawdę mówiąc, nie miałem zielonego pojęcia. Czekałem na jakikolwiek sygnał z jej strony, jednak niczego nie dostrzegałem.
- Nie do końca jestem pewien… - zacząłem wymijająco.
- Po prostu bądź sobą - wpadł mi w słowo Harry. - Większość lasek leci na takich gości jak ty. Resztę zgarniają tacy jak ja.
- Takich jak ja?
- Miły, grzeczny, ułożony, kulturalny, no wiesz, dżentelmen w każdym calu. Poskacz koło niej jeszcze kilka minut i będzie twoja - dodał i puścił do mnie oko.
Jeśli było coś co wkurzało mnie w Harry, to właśnie takie lekko podmiotowe traktowanie dziewczyn. Jedynym ratunkiem dla niego byłaby tak jedyna, o którą musiałby trochę powalczyć. Może wtedy zrozumiałby ich prawdziwą wartość.
- Prawie bym zapomniał - odezwał się, przerywając moje rozmyślania. - To również jest dla was - rzucił, podając mi futerał z aparatem. - Lily prosiła żeby to przekazać [T.I.].
- Dzięki - odparłem odruchowo biorąc od niego przesyłkę.
- Powodzenia, stary - Styles klepnął mnie przyjacielsko w ramię.
- Tobie również - odpowiedziałem. - Tylko wróć do hotelu przed północą.
- Jasne, Daddy - zaśmiał się i ruszył w stronę swojego auta.
Patrzyłem za nim dopóki nie zniknął w jego wnętrzu. Następnie odwróciłem się na pięcie i wróciłem do półciężarówki. Idąc, przyjrzałem się trzymanemu przez mnie futerałowi. Czyżby [T.I.] nudziło się tak bardzo, że poprosiła Lily o przywiezienie aparatu? To nie wróżyło nic dobrego.

***
Liama nie było już od dłuższej chwili, jednak w momencie, w którym zaczęłam się już trochę denerwować jego przedłużającą się nieobecnością, chłopak pojawił się niosąc w ręku kawy i futerał z aparatem. Do złudzenia przypominał ten, który miałam w domu.
- Karmelowa latte z podwójną pianką raz! - Powiedział, odkładając futerał na bok i podając mi jeden z kubków, na którym widniało logo mojej ulubionej kawiarni.
- Skąd…?
- Twoja siostra była bardzo pomocna - odpowiedział Liam, usadawiając się na swoim miejscu, jednak zachowując przy tym dystans między nami, co delikatnie zabolało.
- Biedny Harry - rzuciłam i pociągnęłam łyk kawy. Ciepły napój przyjemnie grzał od środka, a karmelowy smak był niebem dla mojego podniebienia.
- Biedny Harry? Na twoim miejscu martwiłbym się o Lilly - odrzekł Liam.
- Nie znasz mojej siostry. Łamie serca jak mało która dziewczyna.
- Hm… Nadal jestem za Harrym. - Upierał się przy swoim Payne, a w jego tonie można było wyłapać lekko wyzywającą nutkę.
- Jeszcze zobaczymy. Idę o zakład, że niedługo stanie się kolejnym chłopakiem śpiewającym ballady do mojej siostry pod naszym oknem - odpowiedziałam, patrząc na Liama.
- Stoi!
- O co się zakładamy? - zapytałam.
- To zależy od tego kto wygra - odrzekł konspiracyjnym tonem. - A właśnie, skoro już jesteśmy przy temacie twojej siostry - dodał, odwracając się na chwilę tyłem. Gdy znów  był twarzą do mnie, w ręce trzymał futerał. - Kazała ci to przekazać.
Wiedziałam, że wyglądał znajomo! Bez słowa wzięłam aparat od Liama, w którego oczach pojawiła się iskierka smutku. To właśnie ona sprawiła, że zaczęłam mu się tłumaczyć, choć nie miałam ku temu żadnego powodu.
- Widzisz, to taki nasz siostrzany … kawał - powiedziałam, z braku odpowiedniejszego słowa. - Lily śmieje się, że jestem fotografem zawsze i wszędzie, dlatego według niej najlepszy komplement jaki mogę powiedzieć na temat jakiegoś miejsca lub o osoby to: „ Chciałabym mieć ze sobą aparat”. I kiedy jakiś czas temu wysłała mi smsa z zapytaniem jak jest, odpisałam jej właśnie to - wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu.
Liam przyglądał mi się niepewnie przez chwilę, po czym jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- A pisałyście o mnie czy o miejscu? - zapytał zaczepnie.
- O samochodzie - odpowiedziałam równie zaczepnie, na co chłopak się roześmiał.
Korzystając z tej chwili nieuwagi z jego strony, cichacze wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia. Widokowi pod moimi stopami, lasowi który nas otaczał… wszystkiemu co było wokół nas. W końcu przyszedł jednak czas na samego Liama.
- Uśmiech - rzuciłam, naciskając przycisk migawki.
Payne zareagował momentalnie, robiąc głupią minę.
- Ej, normalnie poproszę - zaśmiałam się zza aparatu.
Liam przybrał neutralną minę, jednak tylko na chwilę. W momencie, w którym uchwyciłam go na zdjęciu miał wystawiony język. Po piątym zdjęciu, tym razem z zezem, miałam ochotę mu walnąć. Czy naprawdę nie możemy zrobić normlanego?!
- Jedno. Normalne. Zdjęcie - powiedziałam, akcentując każde słowo. - Czy proszę o taki wiele?
- No dobrze - zgodził się. - Ale chcę mieć to zdjęcie z tobą.
- Ze mną? - spytałam, zaskoczona.
- Tak, a tobą - odpowiedział.
Selfie było już wyższą szkołą jazdy, jednak jak przystało na nastoletniego fotografa, miałam je opanowane do perfekcji.  Przysunęłam się bliżej Liama i obróciłam obiektyw w naszą stronę. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Payne przysunął się bliżej mnie tak, że opierałam się plecami o jego tors, a nasze twarze dzieliły jedynie centymetry. Po sekundzie zdjęcie było już gotowe. Jednak co było najdziwniejsze, wcale nie czułam się skrępowana jego bliskością. Czułam się tak swobodnie jak to było możliwe. Utrwaleni w tej pozycji zrobiliśmy jeszcze kilka fotografii, aż w końcu Liam postanowił zaszaleć i dać mi buziaka w policzek - i to bardzo długiego, ponieważ zdążyłam zrobić aż trzy zdjęcia. Kiedy skończyliśmy, aparat znów wylądował w futerale.
- Nieźle idzie ci robienie selfie - skomentował Payne, gdy usiadłam na swoim miejscu.
- To podstawowa umiejętność każdego szanującego się fotografa - odpowiedziałam.
- Macie jakiś kodeks umiejętności dla fotografów? - zapytał, zaintrygowany.
- Oczywiście. A wy nie macie kodeksu bycia gwiazdą boysbandu? Jak… łamanie serc milionów nastolatek, bycie nieziemsko przystojnym, posiadanie mega seksownego głosu, stawianie włosów na żel…?
- Ha-ha, bardzo śmieszne - powiedział ironicznie, jednak kąciki jego ust podjechały w górę. - Zapomniałaś o najważniejszym.
- Tak? A o czym?
- Obcisłych spodniach i za krótkich koszulkach - powiedział, po czym oboje się roześmialiśmy.

Nie wiedziałam ile czasu spędziliśmy na tej łące, po prostu rozmawiając. Wiedziałam, że zdążyło się ściemnić i zrobić zimniej, dlatego Liam pożyczył mi swój sweter, który był na mnie trochę za szeroki, dzięki czemu mogłam się nim szczelnie opatulić. Jednak jemu też było odrobinę zimno, dlatego narzucił na siebie koc, k który wcześniej się opieraliśmy. A kiedy zaczęłam się trząść pomimo jego ciepłego swetra, chłopak po prostu otoczył mnie ramieniem (nakrywając przy tym kocem) i najzwyczajniej w świecie przytulił do siebie także nam obojgu było wystarczająco ciepło. I właśnie wtedy, w tej pozycji poczułam się, jakbym znalazła swoje miejsce na ziemi. Jakbym należała właśnie tam, przytulona do niego na bagażniku auta pod niebem okrytym gwiazdami. I mogłam tak trwać już zawsze. A przynajmniej do czasu, kiedy nie zaczęło padać. W zorganizowanym pośpiechu sprzątnęliśmy wszystkie rzeczy do szoferki i usadowiliśmy się na swoich siedzeniach.
Deszcz uderzał o dach i okna samochodu, a my siedzieliśmy w ciszy i spokoju, wsłuchując się w niego. Nie czułam przymusu rozmowy z Liamem. Napawałam się jego obecnością i bliskością, tak samo jak on moją. Dlatego, gdy nasze dłonie spotkały się w pewnym momencie, spletliśmy palce. Tak po prostu, bez żadnych niepotrzebnych słów. I właśnie tak złączeni zaczęliśmy kolejną rozmowę. Tym razem bardziej poważną, życiową. Poruszyliśmy tematy tego, jak wyobrażamy sobie nasze życia w przyszłości. Co chcemy zrobić ze sobą za pięć, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści lat. I chociaż wydawało się to dość błahym tematem, tak naprawdę było bardzo intymne, ponieważ zwierzyliśmy się sobie ze swoich największych marzeń. Z tego, co siedzi nam głęboko w duszy, co kieruje naszym życiem. Liam był pierwszą osobą, przed którą otworzyłam się aż w takim stopniu. Nawet z Lily nie odbyłam tak ważnej rozmowy, a to znaczyło już wiele.
Niestety, nasz czas powoli dobiegał końca o czym uprzejmie przypomniała mi moja siostra dzwoniąc w najmniej odpowiednim momencie. I to nie do mnie lecz do Liama. Miałam ochotę udusić ją na odległość, widząc jego zagubioną minę gdy Lily produkowała się przez telefon. Kiedy skończyła, Payne przekazał mi nowinę o powrocie do domu i odpalił silnik. Całą drogę powrotną spędziliśmy w ciszy, słuchając radia, w którym jak na złość w pewnym momencie zaczęła lecieć piosenka One Direction. Moments rozbrzmiewało w szoferce, gdy Liam skręcał w moją ulicę. I chociaż podjechaliśmy pod mój dom w połowie drugiej zwrotki, siedzieliśmy w aucie aż do końca utworu. Dopiero gdy wybrzmiała ostatnia nuta Liam wysiadł i otworzył przede mną drzwi. Wysiadłam z samochodu i stanęłam na podjeździe, a zimne powietrze przewiało mnie od stóp do głów.
Dochodziła jedenasta. Niebo nad nami było tak czyste jak wcześniej, dlatego byłam w stanie  zobaczyć każdą gwiazdę. Jednak i tak najjaśniej błyszczała ta stojąca koło mnie. Payne chwycił moją dłoń (czym bardzo mnie zaskoczył) i poprowadził aż pod same drzwi. Tam rozplótł nasze palce i stanął naprzeciwko mnie.
- Dziękuję za dzisiaj - zaczęłam niepewnie, zakładając za ucho niesforny kosmyk. - Naprawdę świetnie się bawiłam.
- Ja również - odpowiedział Liam, a z jego twarzy biła niesamowita szczerość, która sprawiła, że zrobiło mi się ciepło w środku. - Jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś z kim tak dobrze by mi się rozmawiało. Dziękuję za to.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, parząc na siebie. W oczach Liama widziałam niepewność, jakby musiał podjąć jakąś ważną decyzję, jednak nie wiedział co ma wybrać.
- Musimy to kiedyś powtórzyć - odezwał się nagle. - Jutro wylatujemy z chłopakami na dwa tygodnie, ale gdy tylko wrócę, skontaktuje się z tobą. Możemy się tak umówić?
- Pewnie - odpowiedziałam z uśmiechem. Chciał się ze mną jeszcze spotkać. Chciał się ze mną jeszcze spotkać!
- W takim razie - zaczął przysuwając się bliżej. - Do zobaczenia za dwa tygodnie - powiedział półszeptem, a ja o mało nie zemdlałam.
Jeśli wcześniej jego bliskość nie robiła na mnie tak dużego wrażenia, teraz miałam nogi z waty i czułam się, jakbym miała zaraz się rozpuścić. Ale co najważniejsze, ogarnęła mną niesamowicie silna chęć pocałowania go. I chociaż nigdy wcześniej nie całowałam się z nikim, czułam się gotowa by zrobić to. Tu i teraz.
- Dobranoc - odpowiedziałam cicho, ponieważ tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
- Dobranoc - powiedział Liam i pochylił się w moją stronę.
Po chwili jego usta dotknęły mojego policzka, a ja westchnęłam zawiedziona w duchu. W miejscu, w którym jego wargi dotknęły mojej skóry poczułam ogień, a moja twarz spłonęła rumieńcem. Miałam nadzieję, że nie widać tego w słabym świetle ganka.
Payne patrzył mi jeszcze przez moment w oczy.
- Zadzwonię jak tylko wrócę.
- Trzymam za słowo - powiedziałam, naciskając na klamkę drzwi, które na szczęście były otwarte. - Bezpiecznego lotu - dodałam.
- Dzięki. Ty również na siebie uważaj - powiedział Liam.
Przez setną sekundy miałam wrażenie, że jednak zdecyduje się mnie pocałować. Zamiast tego jednak uśmiechnął się w ten swój powalający na kolana sposób i ruszył w stronę samochodu. Idąc w jego ślady, rozchyliłam drzwi i weszłam do środka, rzucając za nim jeszcze jedno spojrzenie zanim je zamknęłam.
- No i jak było?! - Głos Lily dobiegł mnie od strony schodów.
Mogłam jedynie marzyć o spokojnym wieczorze, ponieważ wiedziałam,  że Lily nie da mi spokoju dopóki nie pozna wszystkich szczegółów.
- Dobrze - odpowiedziałam lakonicznie.
- Chyba bardzo dobrze - powiedziała moja siostra, pokonując ostatnie stopnie. - Nowy nabytek do garderoby? - zapytała, lustrując mnie od stóp do głów.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nadal mam na sobie sweter Liama. Szybko ściągnęłam go przez głowę, otworzyłam drzwi i wybiegłam na ganek. Payne zdążył już odjechać. Dostrzegłam jedynie tylne światła pick-upa, zanim zniknął za zakrętem.
- Cholera - mruknęłam pod nosem, wracając do środka domu.
Przynajmniej miałam dobry powód, żeby się z nimi mimo wszystko spotkać i ta świadomość podniosła mnie na duchu. Najpierw jednak musiałam przeżyć przesłuchanie Lily, które czekała na mnie, rozpromieniona uśmiechem.
- A teraz - zaczęła wesoło. - Poproszę wszystko. Ze szczegółami. I nie masz co liczyć na to, że pozwolę Ci spać, dopóki wszystkiego się nie dowiem.
Zawsze możesz zamknąć ją w piwnicy albo w schowku pod schodami, pocieszyłam się w myślach. Zrezygnowana, ruszyłam w stronę schodów.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytałam, stawiając stopę na pierwszym stopniu.
- Od czego by tu zacząć? - zapytała retorycznie Lily, po czym zaśmiała się.

To zapowiadało długą noc. Za jakie grzechy?!