Na
wieczornym niebie, chmury przeplatały się z różowo-pomarańczowymi promieniami
zachodzącego słońca. Patrzyłam jak obłoki leniwie przesuwają się po niebie,
tworząc coraz nowe mozaiki, wsłuchując się w otaczającą mnie ciszę. Spokój
szykującego się do nocy świata wypełnił mnie od środka i na chwilę odegnał
ponure myśli. Chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Wiedziałam jednak,
że to nie może potrwać długo. Po pierwsze, nie bardzo miałam ochotę spędzać noc
na dworze. A nawet gdybym się na to zdobyła, to i tak najpierw musiałabym
dotrzeć do swojego domu, ponieważ nadal byłam u chłopców.
Niall
odnalazł mnie w domku na drzewie, po tym jak wraz z Liamem i Zaynem wrócili do
domu po całym dniu nagrywania. Dali znać Larry’emu, którzy podobno zaczęli się
nieźle martwić, gdy nie znaleźli mnie w domu po powrocie. Zostawiłam tę
wiadomość bez komentarza. Tak czy inaczej, oboje mieli jakieś plany na wieczór,
więc nawet dobrze się złożyło, że byłam u pozostałej trójki, bo przynajmniej
miałam towarzystwo i nie musiałam siedzieć sama w willi. Horan zabrał mnie do
domu, gdzie w miarę się ogarnęłam (włosy dałam radę związać w luźnego koka,
jednak na zapuchnięte po spaniu i płaczu oczy nie było rady), a Liam w
międzyczasie podgrzał obiad. Zjedliśmy razem przygotowany posiłek. Chłopacy
cały czas nawijali o tym, co robili w studiu. Zawsze byłam ciekawa jak wygląda
nagrywanie utworu, więc chłonęłam każde słowo z wielką uwagą. Gdy skończyliśmy,
pomogłam Payne’owi ze sprzątaniem. Zarówno on jaki i Malik zniknęli w równych
odstępach czasu, obiecując, że nie wrócą późno. I w ten magiczny sposób,
zostałam sama z Horanem.
-
Zmarzniesz - usłyszałam głos Nialla nad swoją głową.
-
Nic mi nie będzie - odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od chmur.
Siedziałam
na tarasie, zatopiona w jednym z foteli. Nagle poczułam, że coś ląduje na moich
kolanach. Zaskoczona spojrzałam w dół. Koc.
-
Dzięki - powiedziałam, nakrywając się nim szczelnie.
-
Drobiazg.
Horan
przysunął drugi fotel tak, że gdy na nim usiadł, byliśmy zwróceni do siebie
twarzami. Przez chwilę siedzieliśmy w zupełniej ciszy.
-
Jak dużo już wiesz? - zapytałam.
Niall
w końcu oderwał wzrok od punktu nad moją głową i spojrzał na mnie.
-
Tylko tyle ile było w artykule. No i jeszcze Zayn pochwalił się tym, że
wykrzyczałaś mu w twarz, że jesteś w ciąży - odpowiedział poważnym tonem.
Wykrzyczałam?
Byłam wtedy tak zła, że rzeczywiście mogłam powiedzieć niektóre rzeczy trochę
dosadniej niż powinnam.
-
To krótsza wersja - powiedziałam, uciekając wzrokiem przed jego poważnym i
przeszywającym spojrzeniem.
-
A jaka jest długa?
-
Długa - odpowiedziałam, siląc się na delikatny uśmiech. Kąciki ust Horana lekko
drgnęły. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić. - Pamiętasz ten głupi żart
chłopaków, gdy byliśmy na pizzy?
-
Trochę ich było, musisz bardziej sprecyzować.
Kolejny
głęboki wdech. Zamknęłam oczy i wróciłam pamięcią kilka dni wstecz.
- To wszystko dla nas? - Danielle
patrzyła z niepokojem na leżące przed nami na talerzu cztery wielkie pizze.
Każda była z innego rodzaju.
Tuż obok nich stały duże napoje i krzywa wieża z pudełek z sosami. Na sam widok
tej ilości jedzenia poczułam się syta.
- Mamy Niallera, damy radę -
rzucił Liam.
- Pizzowe wyzwanie? - zapytał
nagle Zayn.
- Pizzowe wyzwanie? -
powtórzyłam ciszej.
- Kto zje więcej kawałków
pizzy, wygrywa - wytłumaczył mi Harry.
- Często w to gracie? -
zapytałam.
- Prawie zawsze gdy grupowo
jemy pizzę.
- Kto zazwyczaj wygrywa?
- A jak myślisz? -
odpowiedział, patrząc wymownie na Horana, który już wyciągał rękę nad pierwszy
kawałek.
- Na trzy… - zarządził Liam.
Reszta chłopaków przyjęła
pozycje startowe, podobnie jak Eleanor i Danielle, które grały już w tę grę i
wiedziały czego się spodziewać. Perrie natomiast popatrzyła na mnie niepewnie. „Gramy?”,
zapytała bezgłośnie. Rozejrzałam się po skupionych twarzach pozostałych
uczestników. Na niektórych ustach migotał uśmiech. Wróciłam do Perrie i
przytaknęłam. Zabawa zapowiadała się ciekawie.
- Raz… Dwa… Trzy!
Wszystkie dłonie rzuciły się na
pizze, rozrywając się na wyznaczone kawałki. Okazało się, że chłopcy nie tylko
postanowili ścigać się o to, kto zje więcej, ale także w szybszym czasie.
Kawałki znikały jeden po drugim. Gdy skończyłam swój pierwszy, dwie pizze
zdążyły zniknąć ze stołu. Podobnie jak wola walki Liama i Harry’ego, którzy
spasowali. Danielle i Eleanor też miały zdecydowanie dość. Perrie dojadała swój
kawałek, tak samo jak Louis, który ledwo wmuszał w siebie kolejne kęsy i
wyglądał tak, jakby miał za chwilę zwrócić to, co pożarł. Na placu boju
pozostali Zayn i Niall. Malik niestety odpadł po kolejnej próbie, więc
zwycięzcą (kto by się spodziewał) został Niall z wynikiem 6 kawałków na koncie.
- Jeszcze nie skończyłaś? - Louis
zwrócił się do mnie po jakimś czasie.
Pozostali skończyli jeść i
teraz jedynie ja jadłam. Po prostu brałam kawałek za kawałkiem z tego co
zostało na stole.
- Tak, jeszcze jestem głodna -
odpowiedziałam i na dowód tego wbiłam się w kolejny kawałek.
- Który już ?
Policzyłam w pamięci i
podniosłam do góry cztery palce.
- Cztery ? Nie spodziewałbym się
tego po tobie.
Louis nie był pierwszą osobą,
która mi to powiedziała. I z pewnością nie ostatnią.
- Tak, wiem, jem za trzech -
powiedziałam, powtarzając tekst mojej mamy, która zawsze tak komentowała moje
zdolności w pochłanianiu jedzenia.
- W takim razie, Harry będzie
miał problem, że cię nie upilnował - rzucił Zayn. - Pewnie musiałaś wymęczyć
biednego chłopaka.
Chwilę zajęło mi zrozumienie o
czym mówił. Kiedy dotarł do mnie sens jego słów, o mało nie zakrztusiłam się
pitą colą.
- Czekaj… za trzech ? -
kontynuował ten suchar Louis.
- Tak, będę mieć bliźniaki-
rzuciłam luźnym tonem.
- Zgłaszamy się na rodziców
chrzestnych do jednego ! - wykrzyknął Zayn, podnosząc dłoń Perrie i swoją.
Dziewczyna spojrzała tylko na niego jak na wariata.
- My bierzemy drugiego - Louis
zaklepał sobie moje drugie wyimaginowane dziecko.
- Umowa stoi - powiedziałam i
na znak akceptacji stuknęliśmy się kubkami z piciem.
- Zostaje tylko jeden problem -
powiedział Harry grobowym tonem, powstrzymując uśmiech. - Jak ja to powiem
twojej mamie, żeby mi nie skręciła karku?
Po tym stwierdzeniu reszta
roześmiała się na głos.
-
Ten suchar - Niall pokręcił z niedowierzaniem głową. - Rozumiem, że ktoś wziął go odrobinę za
serio…
-
…i poleciał z historią do gazety - dokończyłam za niego. - Wszystko zaczęło żyć
własnym życiem.
-
Ale to jeszcze nie powód, żeby się dołować - powiedział chłopak spokojnym
tonem. W końcu odważyłam się na niego spojrzeć. W jego oczach widziałam coś na
kształt troski.
-
Przecież się nie dołuję.
-
Coś cię jednak gnębi - odrzekł Horan. - Przez cały dzień jesteś tak cicha jak
nigdy.
Nie
byłam pewna czy powinnam wyżalać się Niallowi ze wszystkiego. Z jednej strony,
chciałam z kimś porozmawiać. Z drugiej… nie chciałam przelewać na niego swoich
problemów. Jednak prawda była taka, że zaczęłam mówić, nawet sama nie wiem
kiedy. Słowa po prostu wypadały z moich ust, jedno za drugim.
-
Paul wpadł na genialny pomysł, żeby pozwolić plotce o ciąży umrzeć śmiercią
naturalną, a skupić się na podtrzymaniu tej drugiej części.
-
W sensie, że ty i Harry….
-
Dokładnie.
-
I ty…
-
Nie zgodziłam się. To moje życie i to ja mam prawo decydować o tym z kim będę
się spotykać.
-
Powiedziałaś mu to ?
-
Prosto w twarz. Zbył mnie wzruszeniem ramion.
-
Naprawdę ? - Niall był szczerze zaskoczony. - To znaczy, jest dość wymagający i
ma swoje zasady, ale jeszcze nigdy nie zmuszał nas do czegoś czego nie
chcieliśmy zrobić.
-
Cóż, ja nie jestem jego klientką i nie mogę go zwolnić, więc może wobec mnie
postanowił stosować inną politykę.
-
Może - powiedział Horan, nadal nieprzekonany.
Słońce
zdążyło schować się za horyzontem, przez co pozbawione jego promieni powietrze
stało się zimniejsze. Albo po prostu zaczęło mi się tak wydawać ze względu na
Nialla, który objął się rękoma. Gęsia skórka, która pojawiła się na jego rękach
zdradzała jak zimno mu jest, on jednak nie zdradził się najmniejszym słowem czy
grymasem. Wolał marznąć niż się do tego przyznać i poprosić o koc. Uparciuch.
Zsunęłam
koc z ramion i przesunęłam w dół, tak, że teraz zakrywał mnie tylko od pasa w
górę, po czym pochyliłam się, chwyciłam jego koniec i rzuciłam w kierunku
Horana. Fotel chłopaka znajdował się w pewnym oddaleniu od mojego, więc koc
zahaczył jedynie o jego stopy. Miałam nadzieję, że starczy trochę dalej, jednak
przeliczyłam się.
-
Ale… - zaczął, jednak widząc moje spojrzenie, nie dokończył. - Dzięki.
Niall
przysunął swój fotel tak, że stykał się końcem z moim i poprawił koc. Teraz
oboje mieliśmy przykryte nogi.
-
Wracając do naszej rozmowy - kontynuował Horan. - To chyba jednak nie Paul aż
tak bardzo cię … - Blondyn próbował znaleźć odpowiednie słowo, by określić stan
emocjonalny, w którym się znajdowałam. - … zasmucił ?
-
Nie - odpowiedziałam, splatając oparte na udach dłonie. - To Harry.
-
Pewnie wkurzył się ze względu na te plotki…
-
Właśnie na odwrót - powiedziałam, spoglądając w dół, na swoje ręce. - On zgadza
się z Paulem. Uważa, że to świetny pomysł. I najwyraźniej, tak jak waszego
menedżera, nie bardzo obchodzi go moje zdanie na ten temat.
-
To brzmi… zupełnie jak nie Harry.
-
Dokładnie. Kiedy przyjechał do nas, zupełnie go nie poznałam, patrzyłam na
zupełnie innego człowieka - mówiłam, a do moich oczu zaczęły wciskać się łzy. -
Czuję się tak, jakbym… jakbym go traciła. Najpierw X-Factor, potem płyta,
trasa, sława… Łudziłam się, że nie zmieniło go to tak bardzo jak mnie straszyli
inni, jednak ostatnie kilka dni tylko to potwierdziło. - Mój głos zaczął się
łamać, więc musiałam wziąć głęboki wdech na uspokojenie, żeby być w stanie
mówić dalej. - A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie umiem się
przyzwyczaić do nowego Hazzy. Za bardzo tęsknię za roześmiany chłopcem, który
pracował w piekarni, robił żarty wszystkim nauczycielom i był moim
przyjacielem. Teraz… czuję się jakbym rozmawiała z kimś obcym…
Kiedy
podniosłam oczy do góry, Niall siedział bez ruchu, przyglądając mi się uważnie.
Czując na sobie mój wzrok, uśmiechnął się smutno.
-
Przepraszam, że przerzucam to wszystko na Ciebie. Pewnie masz ciekawsze rzeczy
do robienia, niż słuchanie o moich problemach.
-
Szczerze mówiąc, to cieszę się, że postanowiłaś się otworzyć. Trzymanie tego
wszystkiego w środku nie jest dobrym pomysłem, a ja jestem tego najlepszym
przykładem - powiedział, patrząc na mnie znacząco.
Od
tamtego czasu nasze relacje zmieniły się diametralnie, dlatego wydawało mi się,
że nasza „kłótnia” miała miejsce tygodnie, jeśli nie miesiące temu. Teraz Niall
był moim przyjacielem w procesie tworzenia.
-
A co do Harry’ego, jestem przekonany, że to tylko taki moment zapomnienia,
sława upaja. Każdy z nas go miał, wierz mi. Nie chciałabyś spotkać nas kilka
miesięcy temu. Tak czy inaczej, u Hazzy trochę się przeciągnął. Niedługo wróci
do swojego zwykłego normalnego „ja”.
-
Jesteś pewien? - zapytałam z niedowierzaniem.
-
Na 100%.
-
Może masz rację.
-
Ja zawsze mam rację - powiedział,
podkreślając to słowo. Uśmiechnęłam się
szeroko.
-
Dzięki… za wszystko.
-
Zawsze do usług.
Nie
wiem ile czasu spędziliśmy w ogrodzie, rozmawiając praktycznie o wszystkim.
Okazało się, że Niall i ja mieliśmy bardzo odmienne kryteria, jeśli chodzi o
tak proste rzeczy jak dobór literatury lub filmu, więc wywiązała się między
nami dość ciekawa dyskusja o wyższości jednych książek nad drugimi oraz ich
ekranizacji. Nigdy nie sądziłam, że będę rozmawiać o czymś takim właśnie z
Horanem. Jak widać, blondyn był pełen niespodzianek. Mogłabym tak siedzieć bez
końca - na świeżym powietrzu, owinięta kocem i w doborowym towarzystwie -
jednak musiałam już wracać do domu. Bez większego entuzjazmu poinformowałam o
tym blondyna.
-
Tak szybko ? - zapytał, zaskoczony. - Jest dopiero… 22.00 - Horan patrzył z
niedowierzaniem na swój telefon.
-
Niestety, jak na Kopciuszka przystało, muszę wrócić do domu przed północą, a
zaraz odjedzie mi ostatni autobus, więc muszę się zbierać - powiedziałam, podnosząc
się do pozycji siedzącej.
-
Nie musisz jechać autobusem, przecież mogę cię podwieźć - zaproponował Niall.
-
I tak narobiłam ci dzisiaj problemów, nie chcę dokładać następnego. To tylko
półgodzinki, a poza tym… - Nie byłam pewna czy warto dorzucać „Lubię jeździć
autobusami”. Gdy moi znajomi słyszeli ten tekst, zawsze patrzeli na mnie
dziwnie. Jednak taka była prawda. Jazda autobusami zawsze pozwalała na pobycie
sam na sam ze swoimi myślami i rozstrzygnięcie niektórych spraw. - …mam jeszcze
stary bilet i warto go wykorzystać zanim straci ważność.
-
To żaden problem - odpowiedział Niall, również się podnosząc. - Fajnie będzie
móc się chociaż na chwilę wyrwać z domu, skoro chłopaków i tak nie ma… Kurde.
-
Co jest ?
-
Skoro ich nie ma, to znaczy, że nie mam cię czym odwieść. Mamy tylko dwa auta -
powiedział przepraszająco.
-
No widzisz, moje przeznaczenie to pojechać autobusem - rzuciłam, pochylając się
by sięgnąć po moje buty, które ściągnęłam gdy tylko usadowiłam się na fotelu
kilka godzin temu. - Kurczę.
-
Co się stało ? - zapytał Niall, stając obok mnie.
-
Zgubiłam buta…
-
… jak na Kopciuszka przystało - dokończył Horan ze śmiechem.
-
To nie jest śmieszne - powiedziałam, wciągając na nogę jedno znalezisko.
-
A sądziłem, że to ja mam w tym domu monopol na gubienie butów - usłyszałam
znajomy głos Malika.
Zayn
stał w szklanych drzwiach, oparty o framugę z rękoma założonymi na piersiach i
z rozbawieniem przyglądał się moim próbom znalezienia buta. Tuż za nim stała
Perrie. Postanowiłam ich zignorować i dalej szukać.
-
Mam go - Horan podniósł do góry zaginioną część garderoby. - Musiał wsunąć się
pod mój fotel, gdy się przysunąłem.
-
Dzięki - powiedziałam z ulgą, wyciągając dłoń po buta. Miałam jeszcze minimalne
szansę zdążyć na ostatni autobus.
-
O nie, dostaniesz go dopiero w samochodzie, bo inaczej nie dasz się zaciągnąć
do garażu - powiedział blondas z uśmiechem.
-
Ty… - zabrakło mi słów (nie obraźliwych), więc po prostu udałam, że duszę go w
powietrzu.
-
Zayn ? - Horan zignorował mnie i moje protesty.
-
Tak, blondie ?
-
Kluczyki.
-
Proszę bardzo - Malik rzucił je prosto na wystawioną dłoń Horana. Chłopak bez
problemu złapał kluczyki w locie. - Tylko wróć po północy, królewno - powiedział,
patrząc na niego znacząco. Perrie zaczerwieniła się nieznacznie.
-
Załatwione - Niall puścił oko do Zerrie i ruszył w kierunku garażu. - Idziesz ?
- zwrócił się do mnie, widząc, że nie ruszam za nim.
-
Nie, dopóki nie oddasz mi buta - powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach.
-
Żebyś uciekła na autobus? Nie ma mowy. Poza tym, zostałem skazany na wygnanie,
więc i tak muszę coś ze sobą zrobić. No chodź.
Horan
zawrócił i stanął tuż przede mną. Przewyższał mnie prawie o głowę, więc
musiałam podnieść swoją w górę, by móc na niego spojrzeć.
-
Proooszę - powiedział słodkim tonem, mrugając zalotnie rzęsami. No cóż,
przynajmniej tak to miało wyglądać, lecz coś mu nie wychodziło, więc efekt był
komiczny.
-
Nie.
-
Prooooszę.
-
Nie.
Niall skierował swoje błękitne patrzałki na
moje oczy. Było w nich coś takiego, co sprawiło, że moje kolana zaczęły
mięknąć. Tak chyba nie powinno być, prawda ?
-
Proszę - powtórzył szeptem.
-
No dobrze - powiedziałam, mając wrażenie, że jeśli zaraz nie przestanę patrzeć
w jego oczy, moje kolana odmówią posłuszeństwa.
-
Super - Chłopak wyprostował się. - Zayn…
Dopiero
teraz spostrzegliśmy, że Zayn i Perrie już dawno zniknęli. Byli zbyt zajęci
sobą, by martwić się o nas. Nagle doleciał do nas dźwięk zatrzaskiwanych drzwi.
-
Lepiej ulotnijmy się stąd zanim na dobre zaczną - zaproponował Niall, chwytając
mnie za nadgarstek.
-
To dobry pomysł.
Tym
razem nie protestowałam, tylko spokojnie szłam za nim, kiedy ciągnął mnie do
garażu przez salon, skąd wzięłam swoje rzeczy. Dopiero zamknięci w samochodzie,
z chodzącym silnikiem poczuliśmy się bezpiecznie na tyle, żeby móc się odezwać.
Droga
do domu zajęłam nam trochę więcej czasu, ponieważ Nialler upał się, żeby jechać
„skrótem”, czyli zupełnie naokoło. Z początku nie rozumiałam czemu tak
wydziwia, jednak gdy wjeżdżaliśmy na teren willi Larry’ego dotarło do mnie, że
chłopak chciał po prostu uniknąć spotkania po drodze ligi fanek i dziennikarzy
czekających na zewnątrz. Sprytny ruch. Horan zgasił samochód, lecz nie bardzo
garnął się do jego opuszczenia. Nawet, gdy wysiadłam i zamknęłam za sobą drzwi,
chłopaka nadal tkwił na swoim miejscu. Z westchnieniem, podeszłam do drzwi
kierowcy i otworzyłam je.
-
Czy zechce łaskawy pan zaszczycić mnie swoją obecnością przez najbliższe kilka
godzin, skoro nie może wrócić do swego domu ?
-
Już myślałem, że nie zapytasz - odpowiedział z uśmiechem, wysiadając.
-
Jesteś wampirem, że trzeba cię zapraszać oficjalnie do środka bo inaczej nie
jesteś w stanie wejść ?
-
Nie, po prostu dobrze wychowanym dżentelmenem, który nie wchodzi do domu, w
którym jest samotna dziewczyna, bez zaproszenia.
Jego
słowa skwitowałam uniesieniem brwi, jednak nic nie powiedziałam. To brzmiało
prawie jak obietnica, że nic mi się nie stanie, mimo że jesteśmy sami w domu.
Ruszyłam w stronę wejścia, zostawiając go w tyle. Niall szybko zamknął samochód
i dołączył do mnie. Razem weszliśmy do korytarza, gdzie ściągnęłam buty i
zostawiłam torbę.
-
Głodny ?
-
Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział Horan, kierując się do kuchni. - Macie
coś w lodówce ?
-
Kurczaka z ryżem, wczorajszy obiad - powiedziałam, podążając za nim.
Kiedy
weszłam do pomieszczenia, blondyn zdążył dorwać się już do lodówki i
przeszukiwał ją dokładnie. Po chwili podniósł się, trzymając w ręce miskę ze
wspomnianym ze mnie daniem. Odchylił spoczywający na misce talerz i
podejrzliwie powąchał jego zawartość.
-
Pachnie smakowicie - rzucił.
-
Dzięki - odpowiedziałam, zabierając miskę z jego dłoni.
-
Czekaj… Ty to gotowałaś ? - zapytał, zaskoczony.
-
Yep - mruknęłam, przeszukując szafkę w poszukiwaniu garnka. W końcu znalazłam
jakiś, który się nadawał.
-
Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę - Niall oparł się o blat i skrzyżował ręce na
piersi.
-
Cóż, na razie zobaczysz mnie w roli mistrza odgrzewania, ale kiedyś…, kto wie…
Podasz mi masło? Jest na dolnej półce.
Horan
bez słowa wykonał moją prośbę i wrócił na zajmowane wcześniej miejsce. Ja
natomiast zajęłam się obiadem. Włączyłam jeden z palników, po czym położyłam na
nim garnek ze wrzuconym do środka masłem. Gdy jego kawałki się rozpuściły,
dołożyłam kurczaka z ryżem. Pogrzanie całości zajęło tylko kilka minut. Przez
cały ten czas Niall bacznie obserwował moje ruchy, jakby zwykłe podgrzanie
posiłku miało przerosnąć moje możliwości.
-
To było… pyszne!
-
Dzięki - powtórzyłam, wkładając talerze do zmywarki.
-
Nadal nie wierzę, że to ty, ale i tak - Horan poklepał się po brzuchu.
-
Jest trochę po jedenastej, to znaczy, że masz jeszcze godzinę wygnania.
-
Już chcesz się mnie pozbyć ? - wpadł mi Niall w połowę zdania. Mówił tym swoim
żałosnym tonem, od którego miękło serducho.
-
Nie - odpowiedziałam, szturchając go w ramię. - Chciałam grzecznie
zaproponować, żebyśmy obejrzeli coś w telewizji, skoro zostało ci jeszcze
trochę czasu. Starczy na jeden film.
-
O, jakie to miłe z twojej strony - powiedział, czochrając przy tym moje włosy.
Jak
się okazało, w telewizji trwało „Ladies’ Night”, więc prawie wszystkie kanały
telewizyjne puszczały albo komedie romantyczne albo dramaty (w większości
kostiumowe). Miałam nadzieję, że może uda mi się trafić na „Dumę i Uprzedzenie”,
lecz włączyłam na samą końcówkę, czyli napisy. Widziałam, że Niallowi zrzedła
mina, gdy zobaczył listę filmów zaczynających się po jedenastej, jednak chłopak
nie odezwał się słowem, zostawiając mi wybór. W końcu wybrałam „Historię
Kopciuszka” z Hilary Duff. Widziałam ten film milion razy (byłam w stanie
recytować kwestie z bohaterami), lecz mimo nie widziałam nic złego w obejrzeniu
go milion pierwszy raz.
Rozsiedliśmy
się z Horanem wygodnie na kanapie (chłopak w międzyczasie zaopatrzył się w
jakieś chrupki, które leżały na tyle jednej z szafek) i zaczęliśmy oglądać.
Przez cały seans przerzucaliśmy między sobą luźne komentarze. Niall nie do
końca rozumiał jak Austin nie był w stanie rozpoznać Sam, skoro miała tylko
przepaskę na oczach oraz wyłapał jeszcze kilka, jego zdaniem „niemożliwych sytuacji”
(„Skąd niby to cały jury wiedziało, że Sam jest Kopciuszkiem?! Ona zupełnie nie
wygląda jak wersja Disneya. Bardziej przypomina … no nie wiem… królową śniegu
czy coś!”) dlatego czułam się jakbym oglądała ten film na nowo. I oczywiście,
jak zwykle rozpłynęłam się na scenie, w której Kopciuszek i Książę z Bajki
tańczyli w przyozdobionej kwiatami altanie w rytm „I’ll be” Edwina McCaina.
-
A tobie co ? - zapytał Niall, widząc jak przytuliłam do siebie poduszkę i
zaczęłam kołysać się w rytm.
-
Chciałabym kiedyś przeżyć coś takiego - powiedziałam rozmarzonym tonem.
-
Mieszkać z macochą i dwiema przyrodnimi siostrami, pracować na trzy zmiany za
marne grosze i zakochać się w chłopaku, który normalnie nie zauważa twojego
istnienia? - zapytał sarkastycznie.
-
Nie, ty idioto - odpowiedziałam, zdzielając go po głowie poduszką. - Po
pierwsze, mój Książę z Bajki zakocha się we mnie ze wzajemnością. A po drugie,
chodziło mi o taniec…
-
Te nastolatki - mruknął ze śmiechem Niall, za co znów oberwał poduszką. - Masz
już jakiegoś kandydata na tego Księcia.
-
Nie - odpowiedziałam. - Ale mam swój ideał. Przystojny, z jasnymi oczami i
ciemnymi włosami. Wysoki - wyższy ode mnie przynajmniej o pół głowy, wysportowany,
szarmancki, czuły, dobrze ułożony…
-
Na pewno chcesz go znaleźć w tym wymiarze?
-
Myślisz, że go nie znajdę? Na pewno jeszcze tacy istnieją, a przynajmniej
niedobitki.
-
Powodzenia życzę - powiedział poważnie, jednak kąciki jego ust drgnęły
delikatnie ku górze.
-
Znajdę go, zobaczysz. A ty będziesz pierwszą osobą, której o tym powiem.
„Historia Kopciuszka” już dawno się skończyła,
lecz my nadal tkwiliśmy na kanapie w salonie. W trakcie filmu przysunęliśmy się
bliżej siebie - głównie dlatego, że było to wygodniejsze niż rozmawianie z
dwóch różnych końców - a kiedy powieki zaczęły mi trochę ciążyć, oparłam się
głową bark Horana, który był nawet dość wygodny. Ciepło i spokój, które biły od
niego, sprawiły, że jeszcze bardziej zachciało mi się spać. Z zamkniętymi
oczami leżałam sobie spokojnie, dopóki komórka chłopaka nie zawibrowała.
-
Alleluja ! - wykrzyknął Niall, odczytując smsa na telefonie. - Dostałem
oficjalnie przywrócony do łask we własnym domu.
-
To świeeeee - ziewnięcie - eeetnie - powiedziałam, podnosząc się z wygodnej
pozycji do siadu.
Niall
podniósł się z kanapy. Pozostałości z paczki chrupek spadły z jego kolan i
rozsypały się na podłodze.
-
Zostaw to. Posprzątam jutro - rzuciłam, również wstając. - Albo lepiej.
Zostawię do dla Lou i Hazzy. Może to ich nauczy wracać do domu o normalnej
porze.
-
Noc jeszcze młoda - rzucił Nialler. - Mój zawsze powtarzał :”Dobre dzieci
wracają o trzeciej, dobre wychowanie prosto na śniadanie”.
-
Oni niestety nie są dobrymi dziećmi, więc nie zdziwię się, jeśli rzeczywiście pojawią
się nad ranem.
-
Chcesz, żebym został dopóki nie wrócą ? - zapytał zupełnie poważnie.
-
Nie, dam sobie radę. W końcu to nie pierwszy raz i nie ostatni. Wracaj do domu
i wyśpij się porządnie w swoim łóżku, a nie na kanapie u nas.
-
Na pewno?
-
Tak. Idź już albo sama cię wykopię za drzwi - powiedziałam i zaczęłam pchać go
w kierunku drzwi do garażu. Nie poruszył się nawet o centymetr. No dobra, może
o dwa.
-
Idę, idę - odpowiedział Niall, podnosząc ręce w geście poddania się i sam
ruszył do garażu. Stanął dopiero przed samymi drzwiami. - W takim razie,
dziękuję bardzo za gościnę.
Powiedziawszy
to, przytulił mnie na pożegnanie z całej siły.
-
Nie maaaa-ziewnięcie-aaa za co - odpowiedziałam. Kiedy wypuścił mnie z objęcia
od razu zaczęło mi czegoś brakować. Wzruszyłam ramionami, żeby pozbyć się tego
uczucia. - To był mały rewanż za wtargnięcie do was dzisiaj. Jeszcze raz
przepraszam za kłopoty…
-
Nic się nie stało - zapewnił blondyn. - Jeśli o mnie chodzi, możesz wpadać tak często
jak chcesz i o której chcesz. I jeśli będziesz jeszcze kiedyś chciała się
przespać, nie musisz korzystać z kanapy. Moje łóżko jest całkowicie do twojej
dyspozycji.
Z
tymi słowami na ustach zniknął w ciemnościach garażu. Gdyby powiedział to ktoś
inny, mogłabym to rozumieć dwuznacznie, ale przecież to był Niall. Kochany,
słodki Niall, który nigdy nie rzuciłby tak bezpośrednio czegoś takiego. A
przynajmniej nie świadomie, i nie do mnie, pomyślałam. Doszedł do mnie odgłos
odpalanego głośnika. Horan zatrąbił dwa razy na pożegnanie. Pomachałam mu,
chociaż wątpiłam, że jest w stanie to dostrzec. Po chwili opuścił garaż,
zostawiając mnie zupełnie samą.
Zamknęłam
za sobą drzwi do garażu i ruszyłam do swojego pokoju, by w końcu rzucić się na
swoje kochane wyrko i po prostu zasnąć. Przez cały czas jednak po głowie
chodziły mi słowa Horana. Zwłaszcza ich dwuznaczność. Nie, to po prostu twoja
chora wyobraźnia i hormony, próbowałam przekonać samą siebie. Niall przecież
nigdy nie pomyślałby o mnie w ten sposób. To wykluczone, jesteśmy przecież
przyjaciółmi.
-
Nawet nie byłabym w stanie myśleć o nim w ten sposób - mruknęłam pod nosem,
wślizgując się pod kołdrę po krótkiej kąpieli.
„Skoro
tak, to dlaczego do tej pory się rumienisz na samą myśl o jego słowach?”
zapytał głosik w mojej głowie. Ignorując go, położyłam się na prawym boku i
zamknęłam oczy. Bo…. bo tak.