Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

1 grudnia 2013

#4. - Liam cz.1

Ten dzień już od początku zaczął się masakrycznie. Obudziłam się sama, bez pomocy budzika, co nie często mi się zdarzało. Jako, że alarm w zegarku jeszcze nie zadzwonił, z ulgą przewróciłam się na drugi bok z zamiarem powrotu do spania, jednak coś mi się nie zgadzało. Może to, że mój budzik wskazywał godzinę 3.15. Zaskoczona, sięgnęłam po telefon. 8.30. Od pół godziny powinnam być w szkole. Zerwałam się z łóżka w lekkiej panice. Świetnie ! Mój budzik musiał się zepsuć akurat dzisiaj, kiedy na jednej z lekcji miałam prezentację semestralną, od której wszystko zależało ! Wyciągnęłam z szafy pierwsze lepsze spodnie, t-shirt oraz za duży szary sweter wciągany przez głowę i pognałam do łazienki. Musiałam się streszczać, jeśli chciałam zdążyć chociaż na połowę drugiej lekcji. Umyłam twarz zimną, żeby się rozbudzić, po czym wyszorowałam zęby i ubrałam się, a włosy ściągnęłam w koka. Wróciłam do pokoju, gdzie spakowałam torbę. Nie miałam co marzyć o zjedzeniu śniadania, więc tylko wyciągnęłam z szafki batonika, a do torby wrzuciłam jabłko. Porwałam jeszcze czarną teczkę z projektem w rękę, żeby przejrzeć go po drodze, zawiązałam szalik wokół szyi i byłam gotowa do wyjścia. Sprawdziłam godzinę w telefonie 8.45. Niezły wynik. Zamknęłam za sobą drzwi do domu i wybiegłam na ulicę. 
       Drogę od domu do stacji metra pokonałam biegiem, w deszczu. Gdy tylko skręciłam w ulicę za domem, z nieba lunęło jak z cebra. Nie miałam czas wrócić się po parasolkę, więc narzuciłam na głowę szalik i biegłam dalej. W końcu dotarłam do wejścia na stację. Ostrożnie zeszłam na dół, nie chcąc się przewrócić na mokrych schodach. Po chwili biegłam już przez puste korytarze i przejścia. Najbliższy pociąg odjeżdżał za kilka minut i jeśli chciałam na niego zdążyć, musiałam przyśpieszyć. Przepychałam się przez tłum, coraz bardziej zdenerwowana. Kiedy byłam już na ostatnim zakręcie, nagle uderzyłam w kogoś, kto również biegł. Zderzyliśmy się z taką siłą, że oboje upadliśmy na ziemię, a moja teczka poleciała gdzieś w bok. Musiałam sobie nabić niezłego guza, ponieważ moje czoło zaczęło nieźle boleć.

- Przepraszam - powiedziałam, wstając niezdarnie. - Ał - jęknęłam cicho, ponieważ ból w czole nasilił się.
- Nie, to ja przepraszam - odezwał się chłopak, na którego wpadłam. - Nic ci nie jest ? 
- Nie, wszystko ok - odpowiedziałam. Po raz pierwszy na niego spojrzałam. 
Miał na sobie skórzaną kurtkę, pod którą nosił biały t-shirt, jeansy i czerwony trampki. Włosy i czoło schował pod szarą czapką, a szyję i brodę zakrył szalikiem, dość szczelnie. Jednak najbardziej zaskoczyły mnie okulary przeciwsłoneczne. Dość dziwny dodatek jak na tę porę roku. Miałam dziwne wrażenie, że skądś go znam, ale byłam zbyt zdenerwowana, żeby zawracać sobie tym głowę. Odszukałam szybko wzrokiem teczkę i podniosłam ją z podłogi metra.
- Jeszcze raz przepraszam - uśmiechnęłam się do nieznajomego i ruszyłam w stronę pociągu, który właśnie nadjechał.
- Do zobaczenia ! - zawołał za mną. 
Nie odwracając się, pomachałam dłonią w górze i wbiegłam do wagonu. 
Drzwi zamknęły się sekundę po tym jak przez nie przeszłam. Odwróciłam się w stronę chłopaka. Nadal tam stał, patrząc w moich kierunku. Metro ruszyło i nieznajomy zniknął mi z oczu. Gdy tylko jego postać oddaliła się ode mnie, naszła mnie ochota, żeby wyjść z wagonu i wrócić tam do niego, co lekko mnie przestraszyło. Odeszłam jak najdalej od drzwi, żeby przez przypadek zaraz nie pociągnąć hamulca bezpieczeństwa i nie polecieć z powrotem na stację. Zupełnie siebie nie poznawałam.
Do szkoły wpadłam pięć minut przed początkiem lekcji, ledwo łapiąc oddech. Od razu ruszyłam pod salę, gdzie miałam historię.
- Lily, do jasnej, czemu mnie nie obudziłaś ? - powiedziałam z pretensją, stając obok mojej siostry bliźniaczki

- Bo nie było mnie nawet w domu, głuptasie - zaśmiała się. - Nocowałam u Carly. A z tobą co się działo ?
- Budzik się zepsuł - odpowiedziałam.’
Lily pokręciła głową z pobłażaniem i posłała mi jeden z tych swoich cudownych uśmiechów, które działały na chłopaków jak magnes i sprawiały, że biedacy potrafili wejść w drzwi lub stojący na ich drodze słup. Taka właśnie była moja siostra. Oczarowywała wszystko i wszystkich dookoła.
- Sierotka [T.I.].
Chciałam odpowiedzieć, jednak przerwał mi dzwonek na lekcje. Weszłyśmy do klasy, trzymając się pod ręce i usiadłyśmy obok siebie, jak zwykle. Po chwili dołączyli do nas pozostali uczniowie. Miejsca obok mojej siostry zostały zajęte jedynie przez chłopaków. Otoczona ze wszystkich stron. Ja miałam Sama, który wystarczał mi za całą bandę. Był moim najlepszym przyjacielem i zawsze potrafił mnie rozbawić. Jak zwykle, usiadł po mojej lewej stronie.
- I jak tam, Śpiąca Królewno ? - zapytał, gdy zajął miejsce. - Znalazłaś już Księcia ?
- Nie śpię, jak widać, więc tak - odpowiedziałam.
Gdy tylko Sam powiedział „Książę”, przypomniał mi się chłopak na którego wpadłam w metrze. Mimo, że nie widziałam ani kawałka jego twarzy, było w nim coś pociągającego. Z pewnością miał niesamowity głos. Na samo jego wspomnienie w moim brzuchu pojawiały się motylki, co było dla mnie dość nowym uczuciem.
- Witajcie, klaso - melancholijny głos zupełnie nie pasował do naszej nauczycielki historii, która już od progu witała nas swoim pełnym energii okrzykiem. - Pani Mason jest chora, dlatego ja dzisiaj ją zastąpię - Profesor Clark (których chyba był starszy niż budynek naszej przedwojennej szkoły) usiadł za biurkiem i otworzył dziennik, po czym sprawdził obecność. - Skoro wszyscy są, może…
- Panie Profesorze ? - Ariadna, nasza klasowa kujonka podniosła rękę.
- Tak, panno… ?
- Swan. Czy moglibyśmy powtórzyć materiały do prezentacji na angielski ? To 60% naszej oceny semestralnej.
Po klasie przeszedł pomruk aprobaty. Profesor Clark spojrzał na nas uważnie i wziął głęboki wdech, jakby podejmował bardzo ważną decyzję.
- Oczywiście, ale w klasie ma panować cisza - odpowiedział po chwili.
Jak na zawołanie wszyscy wyciągnęli swoje teczki (lub cuda techniki, na których mieli prezentacje multimedialne). Ja swoją miałam już na wierzchu, więc otworzyłam ją na pierwszej stronie, chcąc po raz kolejny przeczytać referat. Lecz to co zobaczyłam w środku nie było moim projektem. W teczce, która z pewnością nie należała do mnie, znajdowały się nuty. Kilka stron zapisanych zarówno przez autora utworu jak i odręczne zapiski. Przez myśl przeszło mi, że może pomyliłam teczki i wzięłam jedną z prac ojca, jednak wychodząc z domu miałam 100% pewnością, że trzymam swoją własność. I wtedy do mnie dotarło. Chłopak z metra ! To z nim musiałam zamienić się teczkami, kiedy wylądowały na podłodze ! Tylko pytanie jak ja go teraz znajdę, żeby oddać mu jego własność, a odzyskać moją ? Obejrzałam dokładnie teczkę, by sprawdzić, czy nie jest nigdzie podpisana, jednak nic nie znalazłam. Również nuty, mimo wielu zapisków nie zdradzały tożsamości właściciela. Zrezygnowana, uważniej prześledziłam zapisany utwór.
Tytuł brzmiał : Best Song Ever. Zapowiadało się ciekawie. Mój tata był muzykiem, więc miłość do muzyki miałyśmy z siostrą zaszczepioną we krwi. Tak samo jak grę na fortepianie (w jej przypadku na skrzypcach) i czytanie nut.
- Maybe it’s the way she walked  - zanuciłam, analizując pierwszy system. - Straight into my heart and stole it.
Przenuciłam tak sobie połowę piosenki, kiedy przypomniało mi się, że przecież za godzinę mam prezentację, a mój referat jest teraz w rękach jakiegoś nieznanego gościa. Jeszcze raz przejrzałam nuty, by sprawdzić czy nie są gdzieś podpisane. I właśnie wtedy zobaczyłam napis „Liam” na samym dole ostatniej kartki. Świetnie. Przynajmniej teraz wiedziałam, że jeden z tysięcy Liamów mieszkających w Londynie posiada moją teczkę. Super. Zarąbiście. Zamknęłam ze złością teczkę i przesunęłam ją na skraj ławki, jak najdalej od siebie.
- Co tak biedna teczuszka ci zrobiła - „oburzył” się Sam, po czym wziął ją do ręki i pogłaskał po okładce. - Oprócz tego, że znajduje się w niej projekt za 60% twojej oceny semestralnej przez który nie spałaś przez ostatnie kilka nocy…
- No właśnie problem w tym, że w środku go nie ma - jęknęłam, kładąc się na ławce.
- Jak to „nie ma” ?
- Normalnie. Zderzyłam się w metrze z jakimś gostkiem i pomyliłam teczki, gdy zbierałam je z podłogi. Teraz ja mam jakąś piosenkę, a on mój referat.
- To najżałośniejsza wymówka jaką słyszałem. Ze swoją wyobraźnią powinnaś wymyśleć coś bardziej sensownego - powiedział Sam z dezaprobatą w głosie. - Już nawet pies, który pożarł pracę domową jest bardziej wiarygodny.
Szybki ruchem zabrałam mu teczkę i nie podnosząc się z blatu trzepnęłam w ramię.
- Ale to prawda !
- Hmm… nie, nadal ci nie wierzę.
- Skoro ty mi nie wierzysz, to nikt mi nie uwierzy - jęknęłam.
- Wybuch atomowy… a nie, to już przerabiał James w zeszłym tygodniu - Sam nadal rozważał bardziej „normalne” wymówki, kiedy ja starałam się na kartce papieru spisać wszystko, co pamiętałam z referatu.
Najgorzej jednak było to, że straciłam swoje zdjęcia, na których głównie opierała się prezentacja. Gdy skończyłam, przeczytałam to, co udało mi się odtworzyć. Nie było to wszystko, jednak na 4 starczyło. Przynajmniej taką miała nadzieję. Z westchnieniem, odłożyłam długopis do piórnika, a kartkę schowałam do teczki. Wcześniej jeszcze ją podpisałam, na wypadek, gdyby pani Whitake chciała ode mnie szkic referatu podczas prezentacji.
- Wiem ! - Sam aż podskoczył z ekscytacji. - Sfotografowałaś tajną bazę CIA na terenie Anglii, zupełnie przez przypadek i teraz muszą zniszczyć dowody, a po lekcjach mają zamiar cię porwać i zmodyfikować pamięć.
- Co jeszcze ? Może wyślą do tego facetów w czerni ? - zapytałam kpiąco.
Sam nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ przerwał mu dzwonek. Po przerwie na lunch nadchodziła moja zagłada. Nie miałam nawet za bardzo apetytu, więc zjadłam jednego batonika. Gdy rozległ się dzwonek oznajmiający, że za chwilę rozpocznie się kolejna lekcja, wstałam od stolika i krokiem zombie ruszyłam pod klasę. Weszłam jako jedna z ostatnich, więc trafiło mi się miejsce tuż przy drzwiach. Pani Whitake otwierała już dziennik, aby sprawdzić obecność. Przez cały czas siedziałam jak na gwoździach, modląc się, żeby nie wylosowała mnie do odpowiedzi. Na pierwszy ogień poszła Ariadna, która przedstawiła swój referat w ciągu 20 minut. Pod koniec jej monologu ludzie po prostu zasypiali na ławkach. Sam i Lily również się do nich zaliczali. Ja byłam zbyt zestresowana, żeby sobie na to pozwolić. Po Ariadnie występował Sam ze swoją barwną prezentacją na temat postaci komiksowych. Miałam nadzieję, że uda mu się zająć cały czas pozostały do końca lekcji, kiedy jednak wdał się w potyczkę słowną z Ianem na temat tego który superbohater jest najlepszy, pani Whitake podziękowała mu za wyczerpujący wykład. Gdy chłopak usiadł, kobieta przejechała wzrokiem po klasie i zatrzymała się na mnie, uśmiechając się przy tym. Już po mnie…
- Może teraz…
Natarczywe pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do sali wszedł chłopak, którego kojarzyłam ze szkolnych korytarzy. Z pewnością miał dyżur w sekretariacie, dlatego był na wszystkie polecenia sekretarki i dyrektorki.
- Dzień dobry, pani Whitake.
- Dzień dobry, Mark. W czym mogę ci pomóc ?
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam przesyłkę dla [T.I][T.N.]. Podobno to bardzo ważne.
Chłopak wyciągnął przed siebie moją teczkę.
- Proszę - pani Whitake spojrzała na niego podejrzliwie, lecz pozwoliła mu na wejście do klasy.
- To ja - powiedziałam, gdy zaczął się rozglądać po klasie. Chłopak podszedł do mnie z uśmiechem i wręczył moją zgubę.
- I podobno masz jakąś teczkę do oddania - powiedział półgłosem.
- Tak, tutaj.
Już chciałam podać mu teczkę, lecz coś mnie tknęło. Jej tajemniczy właściciel najwyraźniej zadał sobie trochę trudu, żeby mnie znaleźć. Szybko wyrwałam kartkę z zeszytu i naskrobałam na niej parę słów podziękowania, po czym wyciągnęłam z niej swoje zapiski z referatu i wręczyłam ją Markowi.
- Dzięki - odpowiedział chłopak i ruszył do drzwi. - Do widzenia, pani Whitake.
- Do widzenia, Mark.
Pani Whitake rzuciła mi zaskoczone spojrzenie po wyjściu Marka i poprosiła do odpowiedzi. Tym razem się nie bałam. Z moją teczką, mogłam zrobić wszystko. Z uśmiechem na ustach przeszłam na środek klasy i zaczęłam swoją prezentację.

~Oczami Liama~

Kimkolwiek jesteś, dziękuję Ci bardzo za to, że oddałeś mi teczkę. Moje życie i ocena z angielskiego również chciałyby się dołączyć do podziękowań, ponieważ je uratowałeś.
[T.I.]
PS. Piosenka zapowiada się świetnie, nie zawal jej.

Po raz kolejny przeczytałem liścik, który znalazłem w teczce, po tym jak udało mi się ją w końcu odzyskać. [T.I.] poprawiła mi humor za pomocą małej kartki papieru i kilku słów, które na niej zapisała. Rzadko komu udaje się coś takiego zrobić, dlatego tym bardziej byłem ciekaw kim jest tajemnicza dziewczyna z metra. Znałem jej imię i nazwisko (oraz jej ojca, który okazał się być jednym z muzyków nagrywających z nami płytę) oraz szkołę do której chodziłem. Poza tym, nie wiedziałem nic. Jednak niska, szczupła dziewczyna o dużych zielonych oczach i rozczochranych włosach na którą wpadłem w metrze zapadła mi w pamięci. I to nie dlatego, że przez przypadek zabrała moją teczkę. Miała w sobie coś takiego, że nie mogłem wyrzucić jej z mojej głowy. Może chodziło o jej głos - niski, lekko zachrypnięty - albo o jej zakłopotany uśmiech, który posłała mi po tym jak się zderzyliśmy. I jeszcze jej praca. Gdy odkryłem, że moje nuty zostały zamienione na jakiś referat, przeczytałem go z czystej ciekawości. Był napisany z humorem, ale rzeczowo i na temat, co również wzmocniło moje zaciekawienie.
Jeszcze przez chwilę patrzyłem na liścik, po czym schowałem go do kieszeni i odetchnąłem głęboko. To był naprawdę męczący dzień i gdyby nie ona, już dawno poszedłbym spać. Jednak gdy tylko zamykałem oczy, widziałem ją przed sobą. W za dużym swetrze i z kolorowym szalikiem, takim jaki wtedy miała. Wolnym krokiem wyszedłem z pokoju na balkon. Zimne, jesienne powietrze uderzyło we mnie, jednak opatulony w sweter nie poczułem większej różnicy. Była noc, a z bezchmurnego nieba migotały tysiące gwiazd. Oparłem się o barierkę i popatrzyłem w górę. [T.I.] znów wdarła się do moich myśli. Zastanawiałem się co teraz robi. Może je z rodziną kolację i opowiada im to co ją dzisiaj spotkało ? A może postanowiła zachować to dla siebie i swojego ojca ? Może już dawno śpi ? Albo odrabia lekcje ? Siedzi w pokoju, ale nie sama… Szybko odrzuciłem od siebie tę myśl. Jej rzekomy chłopak zniknął tak szybko jak się pojawił. A może dziewczyna myślała teraz o mnie tak samo jak ja o niej ? Tak, ten scenariusz najbardziej mi się podobał.
- LIAM ! - Zayn wydarł się tuż przy moim uchu.
- Zayn ?! Co ty tutaj robisz ? - zapytałem, zaskoczony. Mulat jak gdyby nigdy nic stał obok mnie.
- Pukałem, ale nie odpowiadałeś, więc wpakowałem się do środka - odpowiedział, wyciągając z kieszeni papierosy. - No co ? Twój pokój jako jedyny ma balkon, a nie chce wam smrodzić w środku - dorzucił, widząc moje karcące spojrzenie.
- Mógłbyś w ogóle nie palić…
- Nie zaczynaj, Payne, bo to i tak nic nie da - powiedział i na zaakcentowanie swoich słów odpalił szluga.
Malik zaciągnął się dymem i zaczął wypuszczać kółeczka.
- Nadal o niej myślisz ? - zapytał po chwili.
- O kim ?
- O córce tego basisty - Zayn teatralnie przewrócił oczami.
- T… nie…
- Czyli tak.
- Musiała być śliczna - Malik podszedł do barierki i oparł się koło mnie.
Przywołałem twarz [T.I.]. Nie wiedziałem, czy mogę nazwać ją śliczną. Dla mnie była idealna, lecz to był mój osąd. Nie byłem w stanie spojrzeć na nią obojętnie.
- Trzeba było wziąć numer od jej ojca i zadzwonić - dodał po chwili.
- Włożyłem swój numer do jej teczki. Jeśli będzie chciała, to zadzwoni. Nie chcę się narzucać.
- Albo nie zadzwoni. Może również nie będzie chciała się narzucać - powiedział, zaciągając się. - Czemu ludzie się tym tak przejmują ? Jeśli ktoś ci się podoba to powiedz mu to prosto z mostu, a nie baw się w podchody. Pieprzona romantyczność.
- Wow, głębokie - rzuciłem. - Ciekawe jak udało ci się z Perrie…
- Urok bad boya - powiedział, uśmiechając się słodko. Tak, zdecydowanie urok bad boya. - Tak czy inaczej, myślę, że powinieneś wziąć jutro numer od jej ojca i zadzwonić.
Zastanowiłem się nad tym. Może to jednak nie był taki zły pomysł ? Przynajmniej wiedziałbym na czym stoję i czy istnieje jakikolwiek cień szansy na spotkanie z [T.I.]. Oczyma wyobraźni widziałem nas, siedzących przy stoliku w jakiejś kawiarence, nasze ręce - splecione razem. Widziałem jej uśmiech i iskierki radości w oczach. Po chwili moje usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od jej warg. Już prawie czułem ich smak…
- Te, Romeo ! - Malik przerwał moje rozmyślania po raz kolejny tego wieczora. Tym razem przywalił mi z całej siły w plecy.
- Co ? - warknąłem, lekko poirytowany.
- Twój telefon !
Dopiero teraz doleciał do mnie dźwięk mojego dzwonka i poczułem wibracje w kieszeni. Szybko wyciągnąłem telefon. Na ekranie wyświetlił się numer, którego nie miałem zapisanego w kontaktach. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to : „To ona”. Stałem jak głupi i patrzyłem w ekran z uśmiechem na twarzy.
- No odbieraj ! - krzyknął Malik.
Otrząsnąłem się i z sercem bijącym jak dzwon odebrałem.

- Halo ?  

Dla odmiany, wracam z imagine'em i to jeszcze kilku częściowym. Druga część jutro ♥ 

23 września 2013

You and Me - Niall cz. 7

          Skończyłam. Odłączyłam prostownicę od prądu i położyłam na toaletce, żeby wystygła.
          - I jak ? - dopytywał się Styles.
          Przekrzywiłam głowę, żeby lepiej przyjrzeć się swojemu dziełu. Wyprostowane kosmyki przylegały płasko do jego głowy, sprawiając, że stawała się nieporoporcjonalna w stosunku do reszty ciała... I poza tym, wyglądał jak zmokły pies. 
          - Nie najgorzej - powiedziałam, trochę koloryzując.
          Harry postanowił sam sprawdzić jak prezentuje się w nowej fryzurze, więc podszedł do wielkiego lustra, które znajdowało się w łazience Zayna.
         
- AAAAAAAAAAA - wydarł się na cały głos. - COŚ TY MI ZROBIŁA ?!
         
Jego reakcja tak mnie rozśmieszyła, że nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, walcząc z rozbawieniem. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadli Louis i Niall. Obaj mieli zdezorientowane miny.
         
- Przez te krzyki myśleliśmy, że mordujesz Hazzę - wytłumaczył Niall, uśmiechając się szeroko.
         
- Zaraz to JA zabiję JĄ - powiedział Harry przez zęby, nadal stojąc przed lustrem. - Wyglądam jak zmokła kura.
         
Louis jako pierwszy nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać,"ledwo utrzymując się na nogach. Nie minęła sekundach, a wraz z Niallem poszłam w jego ślady.
         
- No dzięki - sarknął Styles. - Ale z was przyjaciele - mruknął tonem naburmuszonego dzieciaka, co wywołałp kolejną falę śmiechu.
         
Nie wiem nawet kiedy, dostaliśmy głupawki. Wystarczyło tylko jedno słowo, żeby wywołać kolejny napad. Po chwili dołączył się do nas Harry i tak w czwórkę śmialiśmy się tak naprawdę z niczego. Kilka minut później mięśnie mojego brzucha zaczęły błagać o litość, więc starałam się uspokoić, jednak nie było to zbyt łatwe.
         
- Poddaje się - powiedziałam, podnosząc rękę do góry. - Przestańcie, bo zaraz nie wytrzymam.
         
- Ale co ? - zapytał Lou i zaczęło się od nowa.
          
- NIALL ! HARRY ! - rozległo się wołanie Liama.
         
Wtargnięcie Payne'a do naszej głupawki zakończyło ją na dobre, za co byłam mu wdzięczna. Z bananem na twarzy ruszyłam za wzywanymi chłopakami, którzy zbiegali już po schodach. Zejście na parter zajęło nam trochę czasu, ponieważ po drodze musieliśmy ominąć najróżniejsze przeszkody, którymi były pamiątki z poprzedniej nocy. Na ostatnim stopniu leżał jakiś trampek. Byłam pewna, że należał do Zayna.
          
Liam czekał na nas w salonie. Siedział przy stole z Danielle i Eleanor. Ta ostatnia uśmiechnęła się do mnie gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia. Odpowiedziałam jej tym samym.
         
- A gdzie Harry ? - zapytał Payne, gdy dosiedliśmy się do nich.
         
Dopiero wtedy zauważyłam, że Styles nie wszedł z nami do pokoju. Za to widziałam jego sylwetkę krążącą przed drzwiami.
         
- Zaraz wracam - powiedziałam, podnosząc się z miejsca. Minęłam Louiego i Nialla, którzy siedzieli obok mnie i wyszłam z pokoju.
         
Harry chodził po korytarzu w tę i z powrotem, patrząc pod stopy, natomiast ręce miał założone za głowę.
         
- Hej, co jest ? - zapytałam, podchodząc do niego. - Nie idziesz ?
         
- Co jest ? - powtórzył, stając gwałtownie. - Wyglądam jak idiota i nie mam zamiaru pokazywać się im wszystkim w takim stanie.
         
- Wierz mi, widzieli cię w gorszym, przynajmniej Payne - powiedziałam.
         
Chłopak skrzyżował dłonie na piersi i nic nie odpowiedział, ale jego mina mówiła wszystko. Nie miał najmniejszego zamiaru wejść do salonu.
         
- No chodźże - powiedziałam, chwytając go za skrzyżowane ręce.
         
- Nie - odpowiedział, niewzruszony.
         
- Proszę - powiedziałam, pociągając go delikatnie w stronę salonu.
         
Harry był jednak zbyt silny i nie przesunęłam go nawet o milimetr. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem mocniej, jednak efekt był taki sam jak poprzednio. Lekko wkurzona, spojrzałam na chłopaka, który teraz uśmiechał się złośliwie.
         
- Nie bawię się tak - mruknęłam pod nosem.
          
Styles skwitował moje słowa uniesieniem brwi, co mnie trochę wkurzyło. Poprawiłam uścisk na rękach chłopaka i zaczęłam ciągnąć go z całej siły. Zacisnęłam zęby i odepchnęłam się stopami od podłogi. Hazza zrobił kilka kroków przód, lecz po chwili zaparł się nogami i znów staliśmy w miejscu. Spróbowałam kolejny raz.
          - Rusz... ten... swój... kościsty... tyłek ! - powiedziałam, siłując się z nim po każdym słowie.
          Wtedy byłam już porządnie wkurzona. Przysunęłam się bliżej Harry'ego i uwiesiłam się z całej siły na jego rękach, modląc się w duchu, żeby Hazza mnie nie puścił. Efekt był taki, że oboje wylądowaliśmy na podłodze. Styles na górze, a ja pod spodem, przygnieciona jego ciężarem.          

          - Em... - odezwałam się po chwili. - ... mógłbyś ze mnie zejść ?                  
          Odpowiedziała mi cisza, ale twrz Harry'ego znajdowała się zaledwie centymetry od mojej, więc widziałam zaciesz, który się na niej pojawił.          
          - Harry ?           
          Nic. Właśnie w tym momencie doceniłam wartość jaką są młodsi bracia. A zwłaszcza młodsi bracia, którzy uczą się sztuk walki. W domu, po zajęciach byłam prywatnym trenerem moich dwóch starszych potworów, więc nauczyłam się od nich niektórych chwytów. Na przykład tego jak poradzić sobie w takiej sytuacji. Przypomniałam sobie krok po kroku co trzeba zrobić i po chwili byłam gotowa. Przesunęłam nogę na wierzch, poprawiłam uścisk i sekundę później to ja znajdowałam się na górze, a zaskoczony Harry leżał na plecach, przyciśnięty do podłogi. Wykorzystując jego zdezorientowanie, szybko stanęłam na nogach. Chwyciłam stopę Hazzy i zaczęłam go ciągnąć po podłodze, co nie było zbyt łatwe, ponieważ chłopak ważył swoje i starał się zatrzymać łapiąc się wszystkiego co znajdowało się po drodze.          
          - Może mi ktoś pomóc ?! - krzyknęłam w stronę salonu.          
          - Idziemy, młoda - odpowiedział mi głos Lou. Chłopak pojawił się z Payne'em. - Co jest, Hazza ? - zapytał wesoło, stając koło mnie.          
          - Mogę ? - Liam uśmiechnął się do mnie i wziął ode mnie nogę przyjaciela.          
          Louis z uśmiechem chwycił drugą stopę Harry'ego i we dwójkę zaczęli ciągnąć go do salonu. Szłam tuż za nimi, uważając żeby nie nadepnąć na włosy przyjaciela.           
          - Zostawcie mnie ! - wydarł się Styles, dławiąc się ze śmiechu. - No już !          
          - Słyszałeś coś, Liam ? - zapytał Tommo.          
          - Nie. A ty, Mary ? - zwrócił się do mnie Payne.          
          - Nic a nic - odpowiedziałam. Oni byli niemożliwi.          
          - Tylko nie przez, AŁA, próg ! - Harry został brutalnie wciągnięty do salonu i posadzony na kanapie obok Eleanor. Nie był zbyt szczęśliwy. Usiadłam koło niego.          
          - Wszystko ok ? - zapytałam z troską.
          Jasne, było zabawnie, ale też niebezpiecznie, zwłaszcza przy przeciąganiu przez próg. Harry zrobił minę zbitego psa i wtulił się we mnie, udając, że płacze. Zaśmiałam się cicho i pogłaskałam go po ulizanej czuprynie.          
          - No już, już - powiedziałam, nie przerywając głaskania. Styles wymruczał coś niezrozumiałego w moją koszulkę i "rozpłakał" się na nowo.          
          - Nasze biedactwo - Eleanor przyłączyła się do pocieszania Haary'ego.          
          - Ej, a ja to co ? - oburzył się Louis. - Musiałem go tu przytargać !           
          - Wiem, bohaterze - El nachyliła się i cmoknęła go w usta, ponad stołem.          
          - A co ze mną ? - zapytał Liam. W odpowiedzi, siedzący obok Tomlinson z zamachem pocałował go w policzek. Payne skrzywił się teatralnie i odsunął od Lou, co wywołało kolejną salwę śmiechu.          
          - Li, możesz w końcu powiedzieć o co chodzi ? - Harry skończył swoją histerię i teraz leżał na kanapie z podkurczonymi nogami i głową na moich kolanach. - Za 15... a właściwie 5 minut przyjedzie Olga z ekipą sprzątającą. Mają później jakieś przyjęcie do ogarnięcia, więc muszą tu sprzątnąć w dość szybkim tempie. Dlatego nam propozycję, żebyśmy im tu nie przeszkadzali, tylko zjedli coś na mieście.          
          - Mam wyjść do ludzi z takimi włosami ?! - wykrzyknął Styles. - Nie ma mowy ! Spojrzałam zrezygnowana na przyjaciela. To będzie ciekawy dzień.          
          Kilkanaście minut później, siedziałam z Harrym na tylnym siedzeniu, a na głowoe miałam szarą czapkę, łudząco podobną do tej, którą Styles zakrył swoje włosy. To było takie duchowe wsparcie, żeby jako jedyny nie musiał siedzieć w czapie. Naszym kierowcą został Louis, a oprócz niego jechała z nami jeszcze Eleanor. Droga do pizzerii minęła nam na rozmowie i wygłupach Harry'ego. Na miejscu, czekali już na nas żayn z Perrie, którzy złożyli wcześniej zamówienie, żebyśmy nie musieli czekać zbyt długo za pizzami. Gdy weszliśmy do ogrodu, gdzie znajdował się największy stolik w całej restauracji, uśmiechali się do nas znad 5 wielkich pizz. Wraz z Eleanor podeszłam do stolika, natomiast chłopcy zostali obskoczeni przez fanki. Po chwili doszła do nas Danielle, która miała małe problemy z przedostaniem się przez niewielki tłum, który się zebrał wokół 4/5 One Direction. Byłam pewna, że zanim odzyskamy chłopaków, minie trohę czasu.

***

          Siedziałam na kanapie w salonie Larry'ego. W naszym salonie, jak to zwykle mnie poprawiali. Siedziałam i rozkoszowałam się panującą naokoło ciszą. Kiedy Liam, Danielle, Zayn, Perrie, Niall, Eleanor i odwożący ją do domu Louis zniknęli, a Harry zaszył się w łazience, zapanował zbawienny spokój. Pewnie, lubiłam spędzać z nimi czas, jednak od tego ciągłego hałasu zaczynała boleć mnie głowa. To trochę jak z zepsutą lampą w klasie. Niby przyzwyczaiłaś się do tego brzęczenia, jednak gdy ktoś ją wyłączy, przychodzi wszechogarniająca ulga dla uszu i mózgu. Myślałam, że mając trzech młodszych braci będę na to w jakimś sensie odporna, lecz 9 nastolatków to już wyższa szkoła jazdy.          
          Zamknęłam oczy, odchyliłam się na oparcie i prawdopodobnie zasnęłabym tam, gdyby nie krople zimnej wody, które nagle zaczęły kapać na moją twarz. Zaskoczona, zerwałam się na nogi, żeby zobaczyć Harry'ego zwijającego się ze śmiechu. Styles miał mokre włosy, które na nowo zaczęły zwijać się w loczki.
          - Masz szczęście, że nie mam siły nawet na to, żeby się na ciebie wkurzyć - powiedziałam, opadając z powrotem na kanapę. Harry usiadł koło mnie i zamknął oczy. Poszłam w jego ślady i trwaliśmy w zupełnej ciszy.
          - Aż tak bardzo cię ten chłopak wymęczył ? - zapytał Styles po jakimś czasie, nawiązując do naszej rozmowy nad pizzami. Ja i mój wyimaginowany chłopak.
          Zaczęłam macać na ślepo w poszukiwanie poduszki. W końcu trafiłam na jedną. Nadal nie otwierając oczu, ścisnęłam jej koniec i uderzyłam obok siebie. Ciche "ał" utwierdziło mnie w przekonaniu, że trafiłam w cel.
          - Wariat - uśmiechnęłam się pod nosem.
          - I kto to mówi ? - Poczułam jak poduszka, którą rzucił Hazza przecina powietrze centymetry od mojego nosa i upada.
          - Pudło ! - krzyknął Louis, stojąc tuż za nami.
          - Aaaa ! - Harry wydarł się nad moim uchem i zerwał się z kanapy.
          - Czy wyście ogłupieli ? - powiedziałam, zakrywając uszy, w których zaczęło mi dzwonić. Larry roześmiali się i obsiedli mnie z obydwu stron.
          - Nie martw się, młoda. Przez najbliższe dni będziesz miała nas z głowy - powiedział Louis powiedział poważnie.
         - Dlaczego ? - spytałam, zaskoczona.
         - Od jutra zaczynamy nagrania do drugiego albumu, a za dwa tygodnie jest dodatkowy koncert w Arenie O2 - wytłumaczył mi Harry.
         - Czyli przez najbliższe dwa tygodnie siedzę sama w domu ?
         - Nie do końca. Jutro cały dzień spędzisz z Harrym, bo nagrywać będziemy tylko ja i Zayn, a reszta jutro. Rzadko kiedy siedzimy całą piątką razem w studiu nagrywając. Głównie to jeden nagrywa, a reszta się wydurnia - dodał z uśmiechem Lou.
          - To dlaczego chcecie zostać w domu ? To nie na sensu, mogę posiedzieć s...- nie dokończyłam, bo Harry zakrył mi usta dłonią.
          - Ich - Hazza wskazał na Louiego - to ja mam 24/7, więc dla odmiany chciałbym spędzić trochę czasu z tobą.
          Nie odpowiedziałam, tylko uwolniłam swoje usta z dłoni Styles i przytuliłam przyjaciela, a wzruszenie ścisnęło moje gardło. Niby nie powiedział nic takiego ważnego, ale dla mnie te słowa znaczyły bardzo wiele. Harry pogłaskał mnie po plecach.
          - Hej, chyba nie płaczesz ? - zapytał rozbawiony.
          - Nie - odpowiedziałam, chociaż łzy cisnęły mi się do oczu.
          - No wiesz co, Harry ! - Louis zaczął mówić tym swoim dziwnym tonem, który pojawiał się zawsze, gdy Tommo zaczynał się wydurniać. - Jak możesz ?! A co z moimi uczuciami ?! Jak mogłeś ?!
          Chciałam się zaśmiać, jednak zamiast tego ziewnęłam. Ten dzień naprawdę mnie wymęczył.
          - To wy się pokłóćcie, a ja idę spać - powiedziałam, wstając.
          - Dobranoc, śpij dobrze - Harry posłał mi całusa w powietrzu.
          - Karaluchy do poduchy, młoda.
          - Powodzenia jutro, Louis - rzuciłam, wychodząc z pokoju.
          Gdy wlekłam się po schodach na górę, słyszałam jak chłopcy nadal się wydurniają. Ledwo kontaktując, wzięłam prysznic, przebrałam się w pidżamę i  wślizgnęłam pod kołdrę. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
           
***

          Książka, którą czytałam tak bardzo mnie wciągnęła, że potrzebowałam dobrej chwili, aby uświadomić sobie, że to właśnie mój telefon dzwoni od minuty. Zerwałam się z fotela i podbiegłam do niego, odbierając połączenie w ostatniej chwili.
          - Halo ? - nie zdążyłam nawet sprawdzić kto dzwonił.
          - Mary ? - Głos Harry'ego ledwo przebijał się przez chaos panujący w tle. - Paul chce, żebyś przyjechała do studia.
          - Teraz ?
          - Tak. Nie wiem o co chodzi, prosił tylko, żeby cię tu jak najszybciej ściągnąć. - Hałas za Harrym momentalnie ustał, przez co jego ostatnie słowo zabrzmiało nienaturalnie głośno.
          - Ok. W takim razie wytłumacz mi jak mam dojechać do studia - powiedziałam, podchodząc z telefonem do biurka w poszukiwaniu kartki i długopisu.
          - Tommo może cię podrzucić, on wie gdzie jechać. - Mówisz o Tommo, który godzinę temu z moim błogosławieństwem pojechał do El ? - rzuciłam, próbując wyłowić długopis z dna torby. - Mam cię - mruknęłam pod nosem triumfalnie, gdy w końcu moje palce zacisnęły się na zimnym plastiku.
          - Kurde...
          - Hazza ? - zapytałam po chwili zupełnej ciszy.
          - Może Liam zdążyłby po ciebie podjechać ?
          - Po prostu powiedz mi jak dojechać, dam sobie radę.
          - No nie wiem, Londyn to duże miasto.
          - A ja jestem dużą dziewczynką. Och, daj spokój. Jak się zgubię to spytam ludzi o drogę - powiedziałam.
          Styles był zdecydowanie nadopiekuńczy i chociaż uważałam to za urocze, czasami wdawało się we znaki. Usłyszałam westchnięcie po drugiej stronie słuchawki.
          - Masz coś do pisania ?

          Przeszywające spojrzenie. Właśnie to poczułam, jadąc miejskim autobusem w stronę centrum. Siedząca kilka miejsc przede mną dziewczyna lustrowała mnie wzrokiem od stóp do głów. Było to dość dziwne, biorąc pod uwagę, że przyglądała mi się bardzo otwarcie. Nie odwróciła wzroku nawet gdy nasze spojrzenia się spotkały, tylko spokojnie wróciła do oglądania szarej czapki, którą miałam na głowie jako część kamuflażu przed tłumem fanek chłopaków, czekających pod domem. Za to ja poczułam się bardzo niezręcznie. Starałam się nie spoglądać na tę dziewczynę, lecz co chwilę mój wzrok odnajdywał ją. Przez ponad 10 minut patrzyła na mnie bez przerwy, a ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Co chwilę poprawiałam włosy, przekładałam nogi z lewej na prawą i na odwrót oraz sprawdzałam godzinę na telefonie. Z ulgą powitałam swój przystanek, na którym szybko ewakułowałam się na zewnątrz. Jednak dziwne uczucie mnie nie opuściło, wręcz przeciwinie, miałam wrażenie, że ludzie, których mijałam na ulicy, również zatrzymują na mnie wzrok dłużej niż zazwyczaj. Zrzuciłam to wszystko na moją bujną wyobraźnię. Za dużo czasu spędzałam z chłopakami przez co przyzwyczaiłam się do zainteresowania, które wzbudali i teraz po prostu każde spojrzenie jest dla mnie przejawem zainteresowania. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.
          Z autobusum musiałam przesiąść się na metro, więc prosto z przystanku ruszyłam do najbliższej stacji. Od urodzenia mieszkałam w Holmes Chapel, gdzie wszystko toczyło się spokojnie, swoim rytmem. Nawet ruch uliczny. Dlatego wielki i zatłoczony Londyn budził we mnie pewien lęk. Zwłasz tłum w którym się poruszałam. Każdy szedł przed siebie, nie zwracając uwagi na innych ludzi, więc dostawałam z łocki i barków przy każdym kroku. Zaczęłam powoli żałować, że nie uległam propozycji Harry'ego, gdy nagle zauważyłam biało-czerwony znak metra. Z uśmiechem na ustach wręcz podbiegłam do wejścia i zeszłam po schodach w dół. Z niegasnącym entuzjazmem kupiłam bilet i przeszłam przez bramki. Niestety, na stacji przystanek miało kilka stacji, więc trochę czasu zajęło mi znalezienie dobrego zejścia, lecz w końcu znalazłam się na dobrym peronie. Tablica informacyjna głosiła, że do przyjazdu metra zostały 3 minuty, więc oparłam się wygodnie o ścianę (w miejscu, gdzie nie była wybrudzona sprayem lub wymiocinami). Oprócz mnie, czekało jeszcze kilka osób, w tym dwie dziewczyny, które przez cały czas szeptały między sobą, chichocząc co chwilę. One również zaczęły mi się przypatrywać. Spojrzałam w przeciwną stronę i zaczęłam czytać hasła reklamowe na bilbordach po przeciwnej stronie.
           Nagle poczułam, że ktoś stoi bardzo blisko mnie. Będąca za mną osoba praktycznie chuchała na mój kark, co nie było zbyt przyjemne. Odwróciłam się i spojrzałam na nastolatki znajdujące tylko metr ode mnie. Uśmiechnęłam się do nich, a one odpowiedziały tym samym, jednak nie odezwały się.
          - Mogę wam jakoś pomóc ? - zapytałam uprzejmie. Gdy tylko się odezwałam, dziewczyny zachichotały i uśmiechnęły się jeszcze szerzej.
          - Czy... mogłabyś dać nam swój autograf ? - zapytała jedna z nich, wyciągając w moim kierunku kartkę z długopisem.
          - Chyba mnie z kimś pomyliłyście - odpowiedziałam z uśmiechem.
          - Jesteś Mary Watson, przyjaciółka Harry'ego, prawda ? - odezwała się druga. Spojrzałam na nią zaskoczona. Nie wiem co mnie bardziej przerażało. To, że poznała mnie i skojarzyła z Harrym czy to, że wiedziała jak się nazywam. Gdzie te dziewczyny znajdowały takie rzeczy ?!
          - Tak - odpowiedziałam.
          - I to właśnie o ciebie nam chodzi.
         - Podpiszesz ? - zapytała pierwsza, znów podsuwając mi kartkę.
         - Nie obraźcie się, ale nie dam wam autografu.
         - Ale dlaczego ? - przerwała mi druga.
         - Ponieważ nie zrobiłam nic takiego, za co zasługiwałabym na takie zainteresowanie, oprócz tego, że przyjaźnię się z Harrym. Naprawdę chcecie autograf od kogoś takiego ?         
         Zapanowała sekundowa cisza, podczas której dziewczyny patrzyły na mnie z niedowierzaniem.
         - To może chociaż zdjęcie ? - zaproponowała jedna.
         Poddałam się z cichym westchnięciem.
         - Pewnie - odpowiedziałam z uśmiechem.
         Ta, która spytała, wyciągnęła z torebki telefon, po czym stanęłam między nimi. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie rękę, gotowa do robienia zdjęć. Wykrzesałam z siebie odrobinę entuzjazmu i na mojej twarzy zakwitł uśmiech.
          - Smile ! - powiedziała dziewczyna i nacisnęła przycisk zdjęcia.
          Telefon wydał z siebie charakterystyczne kliknięcie/
          - Dzięki wielkie ! - dziewczyny rzuciły mi się na szyję i tylko cudem nie wylądowałam na podłodze.
          - Nie ma za co - odpowiedziała, gdy już mnie puściły.
         Z ulgą usłyszałam jak metro wjeżdża na stację i już po chwili pojazd stał spokojnie na torach.
         - Do zobaczenia ! - rzuciłam szybko i pobiegłam w stronę najbliższego wagonu.
         Drzwi otworzyły się i z jego wnętrza wydostała się grupa ludzi, dla których ten przystanek był końcowy. Przeczekałam spokojnie aż ostatnia osoba opuściła wagon i dopiero wtedy weszłam do środka. Rozejrzałam się w poszukiwaniach wolnego miejsca, jednak nie znalazłam ani jednego. Wszystkie siedzenia były pozajmowane, a kilka osób stało, trzymając się poręczy, co czekało również mnie. Przeszłam na tył wagonu, gdzie było trochę luźniej. Niestety, nie grzeszyłam wzrostem (165 cm to nie tak dużo), więc musiałam stanąć na palach, żeby dosięgnąć górnej poręczy, modląc się w duchu, żeby nie polecieć do przodu, gdy metro będzie hamowało. Na razie pociąg ruszył, dlatego odrzuciło mnie odrobinę do tyłu. W ostatniej chwili złapałam równowagę i stanęłam z powrotem na swoim miejscu. Droga mijała mi dalej bez większych atrakcji do momentu, w którym nie poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.
          - Kochana, nie powinnaś się przemęczać w takim stanie - usłyszałam głos przemiłej starszej pani, która stała teraz tuż za mną.
          Jej słowa bardzo mnie zaskoczyły. Byłam przekonana, że spódnica, którą miałam na sobie dość dobrze zakrywała plastry na moich kolanach, jednak kobiecie i tak udało jej się je wypatrzyć.
         - To nic takiego - odrzekłam uprzejmym tonem.
         - Jak to nic takiego ?! - oburzyła się. - Nie wolno ci się przemęczać ! Już, siadaj, bez gadania !
         - Dobrze - odpowiedziałam, lekko speszona. - Dziękuję pani bardzo.
         - Nie ma za co, kochana - powiedziała z uśmiechem.
         Gdy tylko zobaczyłam nazwę przystanku, na którym miałam wysiąść, szybko zerwałam się z miejsca i ruszyłam do najbliższych drzwi. Chwilę później byłam już na stacji i szłam w kierunku wyjścia. Ten dzień z minut na minutę robił się coraz bardziej dziwny, a ja z minuty na minutę czułam się coraz bardziej nieswojo. A poruszanie się w wielkim tłumie nie bardzo pomagało zwalczyć to uczucie. Co chwilę ktoś trącał mnie ramieniem lub nadeptywał. Lecz ja nie byłam lepsza. Prawdopodobnie przyłożyłam komuś z łokcia, jednak nie sprawdzałam, ponieważ było mi zbyt głupio. Jedno uderzenie poczułam szczególnie mocno. Idąca z naprzeciwka dziewczyna akurat obracała się w momencie, gdy przechodziłam obok niej i przez to porządnie walnęła w moje ramię. Byłam pewna, że zostanie mi po tym siniak.
         Wyjście z metra na ulicę było jak zbawienie. Światłość i powiew świeżego powietrza przyniosły mi niesamowitą ulgę. Ruszyłam drogą, którą wytłumaczył mi Harry. Styles prowadził mnie po charakterystycznych budynkach, pomnikach i innych rzeczach, przez co praktycznie przez cały czas szłam wyciągając szyję do góry i patrząc wszędzie, tylko nie przed siebie.
         - Gratulacje ! - Wśród gwaru ulicy wybił się dziewczęcy krzyk.
        "To się nazywa entuzjazm", pomyślałam, uśmiechając się pod nosem.
        Nie musiałam sprawdzać adresu, by wiedzieć, że dotarłam do budynku studia nagraniowego. Wystarczyło spojrzeć na grupę dziewczyn, koczującą pod bramą wjazdową. Niektóre z nich trzymały transparenty z napisami "Kocham Cię, Liam" albo "...Louis" albo "...Niall" albo "...Zayn" albo "...Harry", natomiast jednak trzymała nad głową karton "Mam dla ciebie marchewkę, Lou!" Wszystko fajnie, tylko jak miałam się dostać do studia ?! Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Harry'ego. Odebrał po pierwszym sygnale. Pewnie musiał czatować przy aparacie.
        - Halo ?
        - Hej, jak mam teraz wejść do środka ? - zapytałam.
        - Już tutaj jesteś ?
        - Tak, stoję obok waszego fanclubu.
        - Świetnie. Widzisz ten czerwony samochód zaparkowany  niedaleko.
        Rozejrzałam się, szukając wskazanego auta.
        - Z flagą na dachu ?
        - Tak. W takim razie, wsiądź do niego.
        - Mam do niego wsiąść ? - powtórzyłam, zaskoczona.
        - Tak.

        Nie wiem jakim cudem kierowcy samochodu udało się wjechać na teren studia bez rozjechania po drodze ani jednej fanki, bowiem w pewnym momencie dziewczyny przylgnęły do samochodu robiąc zdjęcia przyciemnianym szybom samochodu. Gdy tylko wysiadłam z auta Alfred (bo tak miał na imię kierowca) zaprowadził mnie do tylnego wejścia i oddał pod opiekę Hazzy.
        - Choć, Paul już czeka - powiedział Harry.
        - Cześć, ciebie też miło widzieć - odpowiedziałam z przekąsem.
       Mój przyjaciel w odpowiedzi chwycił mnie za dłoń i pociągnął w głąb korytarza. Minęliśmy kilka par drzwi, kiedy Hazza gwałtownie stanął przed jednymi i zapukał.
       - Proszę ! - rozległo się.
       Chłopak niepewnie otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia, gdzie za pokaźnych rozmiarów biurkiem siedział Paul. Na ścianach wokół niego znajdowały się złote lub platynowe płyty, dyplomy i zdjęcia jakieś starszego mężczyzny w towarzystwie  różnych celebrytów. Ozdoby na ścianach jak i wyposażenie miały pokazać, że właściciel tego pokoju z pewnością jest człowiekiem sukcesu.
       - O, już jesteście. Doskonale - Paul odłożył czytaną gazetę na bok i spojrzał na nas uważnie. - Siadajcie - wskazał na stojące po drugiej stronie stołu krzesła.
       Zajęłam swoje miejsce, a moje wnętrzności zwinęły się w supeł. Mina menedżera nie była zbyt pogodna, co nie wróżyło nic dobrego. Harry musiał mieć podobne odczucia, ponieważ również miał stres wypisany na twarzy.
       - Mary - zwrócił się do mnie po chwili Paul. - Mam do ciebie jedno, ważne pytanie. Oczywiście, mógłbym spytać Harry'ego, ale wolałbym usłyszeć to od ciebie.
       Mężczyzna wstał ze swojego fotela i podszedł do nas, po czym przysiadł na skraju biurka, na przeciwko mnie, a ja powoli dostawałam zawału serca. Paul przeszył mnie wzrokiem od góry do dołu i westchnął, jakby czekało go zaraz coś nieprzyjemnego.
       - Spytam tylko raz i oczekuję szczerej odpowiedzi - zaznaczył. - Rozumiemy się ?
       Przytaknęłam. Trwaliśmy w zupełnej ciszy, aż w końcu odezwał się.
       - Czy jesteś w ciąży z Harrym ?


Tess powraca. Może nie w wielkim stylu, ale zawsze. Do przeczytania w krótce :)
         
                   
         
         

23 lipca 2013

You and Me - Niall cz. 6

      Następnego dnia obudziłam się skołowana i zmęczona, chociaż spałam bardzo długo oraz bolał mnie brzuch. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dopóki nie poszłam do toalety. Przyszło te kilka cudownych dni w miesiącu, których nienawidziłam z całego serca. Czułam, że się zbliżają, ale nie sądziłam, że było już tak blisko. Od razu pogorszyło mi się samopoczucie, ponieważ wiedziałam, co mnie czeka przez najbliższy czas. Ubrałam się w te ciemnozielone szorty, które dostałam od stylistów i koszulkę z napisem Uwaga, gryzę !, która pasowała jak ulał do mojego humoru. Przed wyjściem z pokoju sprawdziłam mój opatrunek. Jakimś cudem jeszcze nie spadł ani się nie podwinął. Niall rzeczywiście znał się na rzeczy.
       Schodzenie po schodach znów było torturą, a już nie tak wielką jak poprzedniego. Zbliżając się do kuchni poczułam zapach smażonego jajka. To Harry postanowił zabawić się w kucharza i teraz stał nad patelnią, starając się przewrócić jej zawartość na drugą stronę, mając na sobie same bokserki. I nie bardzo mu to wychodziło.
       - Dzień dobry, śpiochu - przywitał się, gdy weszłam do pomieszczenia.
       - Hej - odpowiedziałam, podchodząc do kuchenki pełna obaw o to, co mogę zastać na patelni.
       - Wyspana ?
       - Średnio, ale nie narzekam - odpowiedziałam, przyglądając się, jak chłopak podejmuje kolejną próbę przewrócenia jajka na drugą stronę. - Och, daj to sierotko.
       Zabrałam mu z ręki łopatkę i zwinnym ruchem zrobiłam to, co sprawiło mu tyle trudności.
       - Dzięki - uśmiechnął się. - Chcesz coś ? Dzisiaj robię za budkę z jedzeniem. Lou już zamówił tosty z serem.
       Zastanowiłam się chwilę. Prawdę mówiąc, nie miałam na nic ochoty. Chciało mi się tylko pić.
       - Tylko herbatę - powiedziałam, siadając naprzeciwko niego na jednym z tych wysokich krzesełek.
       - Nic więcej ?
       - Nie, nie mam apetytu - Harry przyjrzał mi się dokładnie, a ja uśmiechnęłam się do niego blado. Chyba dopiero teraz zauważył moją koszulkę, bo pokiwał głową ze zrozumieniem.
       - Zły dzień - stwierdził. Styles znał mnie za dobrze, nic się przed nim nie ukryło. 
       - Mhm - mruknęłam.
       Hazza zabrał się za robienie herbaty, ja natomiast sprawdziłam jak trzymała się jego sadzonka. W ostatniej chwili wyjęłam jajko na talerz, obok tostów Harry'ego, po czym wróciłam na swoje miejsce.
       - Proszę - chłopak postawił przede mną kubek z moim zamówieniem.
       - Dzięki.
       Wypiłam całość duszkiem.
       - Jeszcze nie widziałem kogoś, kto by miał kaca przed imprezą, a nie po - usłyszałam za sobą głos Louisa, który tak mnie przestraszył, że zaczęłam się krztusić. Tommo ruszył mi na ratunek i klepał mnie w plecy, dusząc się ze śmiechu.
       - Nigdy - znów odkaszlnęłam. - Więcej. Tego. Nie. Rób - powiedziałam grobowym tonem.
      Słysząc to, Larry znów wybuchnęło śmiechem, co mnie odrobinę zirytowało. Normalnie śmiałabym się z nimi, ale tego dnia nie byłam w humorze. Bez słowa podeszłam do automatu z napojami, nalałam sobie pepsi i wróciłam na swoje miejsce.
      - Nie fochaj się jak dziewczynka - powiedział Harry i przytulił mnie od tyłu.
      - Ja jestem dziewczynką, gdybyś nie zauważył - odpowiedziałam.
      - No nie gniewaj się - Louis roztrzepał mi grzywkę. - I obiecuję, że już cię więcej nie przestraszę. Jak pijesz - dodał po chwili.
      - Dzięki - mruknęłam. Nagle rozległo się pikanie tostera.
      - Twoje tosty, Lou - Harry podszedł do urządzenia i wyciągnął tosty na talerz, który postawił przed Tomlinsonem.
      - Dziękuję.
      - Smacznego - powiedziałam ze złośliwym uśmiechem. - Zakrztuś się.
      W odpowiedzi Lou trzepnął mnie w ramię i usiadł obok mnie. Harry pochłaniał swoje jajko stojąc naprzeciwko nas. Przez chwilę jedliśmy w milczeniu, ale Tommo zaczął nawijać o imprezie u chłopaków.
      - A właśnie. Jak się dzisiaj upijecie, to ja was nie będę do domu targać.
      - Nie będziesz musiała. Będziemy tam u nich nocować. Liam i Niall już wszystko załatwili - powiedział Harry.
      - Nocować ? Kiedy chcieliście mi o tym powiedzieć ?
      - Nie powiedzieliśmy ci ? - zapytał zdziwiony Louis.
      - Nie. Możecie mnie oświecić jak będzie wyglądać ta impreza ?
      - Jedziemy do chłopaków na 19. Będą jeszcze Eleanor, Perrie i Danielle. Posłuchamy dobrej muzy, potańczymy, zagramy w coś, może obejrzymy jakiś film. Standard - stwierdził Harry.
      - Będziemy u nich nocować, więc zabierz rzeczy na przebranie - dorzucił Louis.
      - W 9 osób w jednym domu ?
      - Z Danielle i Perrie nie będzie problemu, bo będą spały w pokojach chłopaków - powiedział Harry, sprzątając talerze z blatu.
      - Ja i El zajmujemy gościnny.
      - A my sobie znajdziemy jakiś kąt. Chyba nie masz nic przeciwko spaniu ze mną, prawda ?
      - No nie wiem, nie wiem - uśmiechnęłam się.
      - Będzie jak za starych, dobrych czasów.
      - Tak. Ja, ty i twój misiek - powiedziałam, wywracając oczami na samo wspomnienie wielkiego pluszaka, którego Harry brał za każdym razem, gdy u mnie nocował.
      - Pan Ciapek był wspaniały - w głosie mojego przyjaciela pojawiła się nutka sentymentu.
      - Ok, tak czy inaczej, mamy jeszcze kilka godzin do wyjazdu. Idziemy się przygotowywać - zarządził Louis. - Wyruszamy o 18, żeby jeszcze zrobić zakupy.
      Dokładnie o 6 siedzieliśmy w samochodzie gotowi do drogi. Tym razem to Louis robił za kierowcę. Zatrzymaliśmy się przy wielkim supermarkecie, gdzie chłopcy mieli zamiar zrobić zakupy. Wysiedliśmy z auta i w dość szybkim tempie wbiliśmy do sklepu. Gdy doszliśmy do wejścia, Louis wskoczył do jednego z wózków i Harry pognał na sklep, pchając go przed sobą. Moi idioci. Kiedy ich dogoniłam, Louis był już w połowie zasypany żelkami, chipsami, chrupkami i innymi przekąskami.
      - Dorzuć coś - powiedział Harry, stając.
      Podeszłam do działu ze słodyczami. Tony ciastek i czekolad wołały do mnie z półek, a ja nie mogłam im się oprzeć. Koniec końców, wróciłam do chłopaków z kilkoma tabliczkami i paczkami ciasteczek XXL z kawałkami czekolady.
      - Teraz picie - zarządził Louis.
      Harry usłużnie pojechał do działu z napojami. Larry od razu skręcili w półki z procentami, ja natomiast wzięłam parę coli, soków i butelek z wodą. Byłam pewna, że bez kaca się raczej nie obędzie. Załadowaliśmy to wszystko na Louisa i ruszyliśmy do kasy. Kasjerka spojrzała na nas, jakbyśmy urwali się z Księżyca, ale nic nie powiedziała, tylko zaczęła skanować nasze zakupy. Lou nadal nie wyszedł z wózka i wykładał artykuły na taśmę, Harry stał już gotowy do płacenia, a ja pakowałam wszystko w wielkie, papierowe torby. Zanim skończyliśmy, do chłopaków podbiegła fanka, wymachując kartką papieru i telefonem. Szczerze mówiąc, byłam pewna, że stanie się to o wiele szybciej. Prawie udało nam się wyjść.
      - Przepraszam - zaczęła niepewnie, a oczy świeciły jej z podekscytowania. - Czy mogłabym autograf ?
      - Pewnie - Harry wziął od niej kartkę i długopis.
      - Suuuper - zapiszczała. Styles odpowiedział jej uśmiechem. Nie miałam zielonego pojęcia skąd w nim tyle uprzejmości i cierpliwości. Najwyraźniej sławnym trzeba się urodzić.
      - Dla kogo ? - zapytał po chwili.
      - Suzie - odpowiedziała dziewczyna.
      - Proszę - Harry napisał dedykację i złożył na kartce swój podpis. Następny był Lou, który podjechał w wózku do dziewczyny. Gdy skończył oddał jej kartkę.
      - Może zrobić ci z nimi zdjęcie ? - zapytałam uprzejmie.
      Dziewczyna spojrzałam na mnie zaskoczona, jakby dopiero teraz zauważyła moją obecność. Jej wzrok stał się oceniający, a ja zostałam obejrzana od góry do dołu.
      - Pewnie - uśmiechnęła się szeroko i podała mi telefon.
      Louis wypakował się z wózka i z.Harrym stanęli po obydwu jej stronach.
      - Trzy, dwa, jeden - pokazałam na palcach. Nacisnęłam przycisk.
      Rozległo się pstryknięcie. Sprawdziłam zdjęcie - wyszło nienajgorzej, poczym oddałam dziewczynie telefon.
      - Dzięki - schowała telefon do kieszeni, a chłopacy z zaskoczenia pocałowali ją w policzki.
      - Miło było cię poznać - powiedział Lou i wskoczył z powrotem do wózka, natomiast Harry tylko uśmiechnął się i wrócił do kasjerki.
      - Was również - odpowiedziała.
      W międzyczasie, znów zaczęłam pakować zakupy do toreb. Sterta koła mnie rosła z minuty na minutę. Dziewczyna stała przez chwilę, po czym podeszła do mnie.
      - Jesteś dziewczyną Harry'ego - to zdecydowanie nie było pytanie.
      - Nie, Harry jest tylko moim przyjacielem - odpowiedziałam z uśmiechem.
      - Pewnie wszystkim wciskacie ten kit. Mnie możesz powiedzieć prawdę - dodała konspiracyjnie. - Nikomu nie powiem.
      - Styles jest dla mnie przyjacielem. Nikim więcej - powiedziałam z mocą, pakując ostatnią torbę.
      Harry podjechał do nas z Louisem siedzącym w wózku i zaczął pakować torby do środka. Dziewczyna przesunęła się jeszcze bliżej mnie.
      - No nie bądź taka...
      - Mary, idziesz ? - zapytał Lou, kiedy wszystko było już zapakowane.
     - Tak, tak. Mnie i Harry'ego nic nie łączy, koniec tematu - zwróciłam się do fanki.
     - Jak sobie chcesz - odpowiedziała lekceważąco, ja ruszyłam za chłopakami, którzy jechali już na parking. - Zołza ! - zawołała za mną.
      Harry obejrzał się do tyłu, chcąc coś jej odpowiedział, ale pokręciłam głową, dając mu znak, żeby tego nie robił.
      - A tak jaki ma teraz problem ? - zapytał, kiedy się z nimi zrównałam.
      - Próbowała mnie przekonać, że jesteśmy razem, ale coś jej nie wyszło.
      - Razem, powiadasz - Styles złapał mnie ręką w pasie i przysunął do siebie.
      - Oszalałeś ?! - zaśmiałam.
      - Możemy dać jej tę chwilę satysfakcji - uśmiechnął się złośliwie.
      - Nie dzisiaj - wyplątałam się z uścisku.
      - Wstydzisz się mnie, kochanie ? - zapytał żałosnym tonem, patrząc na mnie wzrokiem kota ze Shreka, a następnie znów przyciągnął do siebie.
      - Łapy precz od mojej narzeczonej, Styles - powiedział groźnie Louis.
      - Czy to groźba ?
      - Jak najbardziej, śmieciu - odpowiedział Tomlinson swoim amerykańskim akcentem.
      - Ok - Harry puścił wózek i zaczął podwijać rękawy koszuli.
      - Pobijecie się domu, teraz jedziemy, żeby się nie spóźnić - powiedziałam, pchając wózek z Lou w stronę samochodu.
      Załadowany zakupami i Tommo stał się bardzo ciężki. Ledwo dałam radę dobić do samochodu.
     - Louis, naprawdę musisz schudnąć - jęknęłam, łapiąc ciężko oddech.
     - Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się i otworzył bagażnik samochodu.
      Tomlinson podawał torby mnie i Hazzie, a my upychaliśmy je do środka, obok naszych bagażów. Jednak nie wszystko się tam zmieściło, tak więc część toreb wylądowała ze mną na tylnym siedzeniu.
      - Wygodnie ci tam ? - zapytał Louis, siadając za kierownicą.
      - Nie narzekam - powiedziałam z uśmiechem, przesuwając kolejną torbę, która na mnie wpadła, choć jeszcze nie ruszyliśmy.
      - Lepiej się trzymaj - rzucił przez ramię i ruszył.
      Gdy dojechaliśmy na miejsce, leżałam na tylnym siedzeniu, przygnieciona zakupami. Ledwo mogłam się ruszyć spod tej sterty jedzenia i picia.
      - Em... Może byście mi pomogli ? - zapytałam siedzących z przodu chłopaków.
      - Ju... - Harry nie dokończył, ponieważ gdy tylko odwrócił się do tyłu, zaczął się trząść ze śmiechu. Tak samo jak Louis.
      Nagle ktoś otworzył tylne drzwi i ściągnął ze mnie największą torbę.
      - Jak dzieci - usłyszałam dziewczęcy głos i po chwili pochyliła się nade mną ładna dziewczyna o długich, brązowych włosach. - Cześć, jestem Eleanor. Mów mi El.
      - Mary - wyciągnęłam przed siebie dłoń, za którą zostałam pociągnięta do góry i wyciągnięta ze sterty jedzenia. - Dzięki.
      - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się El. Po sekundzie była już w ramionach Louisa, który pocałował ją namiętnie. Tak, że musiałam odwrócić wzrok. - Cześć, kochanie.
      - Cześć, skarbie - wymruczał Louis i znów nastała cisza, która świadczyła o jednym. Musieli się bardzo za sobą stęsknić.
      Z wielkiej willi wyszli jej gospodarze i przywitali się z nami. Poznałam też Perrie, nowo upieczoną dziewczynę Zayna Malika i członkinię zespołu Little Mix. Była wiecznie roześmiana, pełna energii, z jednej strony otwarta, z drugiej utrzymująca pewien dystans. Mimo to, od razu poczułam do niej sympatię. Wraz z Harrym zaczęliśmy wnosić do środka zakupy, a pomocą pozostałej szóstki zajęło to zaledwie kilka minut.
      - Harry, przeprowadzam się tutaj - powiedziałam, wchodząc do wielkiego salonu chłopaków.
      Pomieszczenie było bardzo jasne i otwarte. Na ścianie powieszony był wielki telewizor z kinem domowym, skórzanym wypoczynkiem, fotelami i ławą, teraz zsuniętymi na ścinę, a na samym środku rozłożone było kilka koców, a na nich leżały zapady jedzenia i picia, wzbogacone o nasze zakupy.
      - I mnie zostawisz mnie samego z nim - zapytał z przerażeniem w głosie, patrząc na Lou, który teraz nie widział świata poza Eleanor. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś tak patrzył na mnie, jak oni patrzyli na siebie.
      - Życie, Hazza - uśmiechnęłam się złośliwie.
      - Nie dam ci odejść - Styles złapał mnie od tyłu.
      - Spokojnie, nigdzie nie idę - powiedziałam, odwzajemniając uścisk. - Wy macie automat z napojami.
      - No dzięki - sarknął Harry, na co się zaśmialiśmy. Ten wieczór zapowiadał się całkiem fajnie.
   
      Przynajmniej do momentu, w którym Danielle nie zaproponowała, żebyśmy zagrali w butelkę. Pełna obaw, usiadłam grupie, która zajęła miejsca wokół butelki po piwie. Z początku nie było tak źle. Wyzwania były w miarę normalne, tak samo jak pytania. Perrie zakręciła i wypadło na mnie. Znowu.
       - Prawda czy wyzwanie ? - zapytała mnie.
       - Mm... - zastanowiłam się. Biorąc pod uwagę, że część towarzystwa już trochę sobie wypiła, bałam się tego, co może mnie czekać. - Prawda.
       - Z kim wolałabyś chodzić, z Harrym czy z Niallem ?
       - Dlaczego akurat oni ? - zapytałam, zaskoczona. - Nie, żebym miała coś przeciwko - dodałam szybko.
       - Ponieważ pozostali są już zajęci - powiedziała i na potwierdzenie swoich słów, dała Zaynowi buziaka, który przerodził się w dłuższy pocałunek.
       - Harry jest dla mnie jak brat, więc wolałabym spotykać się z Niallem - odpowiedziałam, gdy skończyli, nie patrząc w stronę Irlandczyka.
       - Uuuu... - rozległo się od strony Louisa i Liama, ale zignorowałam to.
       Chwyciłam butelkę i zakręciłam. Wypadło na Stylesa.
       - Prawda czy wyzwanie ? - zapytałam z uśmiechem. Czekałam na tę chwilę za każdym razem, gdy graliśmy w butelkę.
       - Wyzwanie ! - wykrzyknął.
       - Jutro rano po myciu, prostujesz włosy.
       -  Nie, błagam, tylko nie to - wydarł się, łapiąc się za głowę.
       - Albo to, albo mi służysz przez cały dzień, a wtedy i tak każę ci to zrobić.
       - Ok, zrobię to - powiedział, ale wyraźnie posmutniał. Jednak jego smutek przeszedł tak szybko jak się pojawił gdy zakręcił butelką i kazał Liamowi zrobić coś z łyżeczką.
       Po pewnym czasie (i kolejnych piwach) Eleanor i Louis musieli się całować przez 5 minut, Perrie poleciała do sklepu kupić prezerwatywy, Zayn zrobił nam striptiz, Danielle musiała polizać stopę swojego chłopaka (Liam łaskawie umył ją przed całym wydarzeniem, ale i tak jej współczułam), Niall zjadł korniszony maczane w Nutelli, a ja... no właśnie. Musiałam go pocałować. Kolejny genialny pomysł, tym razem Louisa. Podeszłam (właściwie przesunęłam po kocach) w kierunku Horana i nachyliłam nad jego policzkiem, po czym złożyłam na nim całusa.
       - W usta, Mary - zganił mnie Tommo.
       - Nie powiedziałeś w co, Lou - odpowiedziałam, wracając na swoje miejsce.
       - Tu cię ma - zgodził się ze mną Horan, który nagle się zarumienił.
       - Cholera - Louis walnął dłonią w podłogę. - Jeszcze was do tego zmuszę, zobaczycie.
       Przez resztę gry ani razu nie wzięłam wyzwania, bojąc się tego, że pozostali mogli podchwycić pomysł Lou. Pod koniec odstawałam już tak durne pytania jak : "Jaki jest kolor mojej bielizny" czy "Z iloma chłopakami już spałam", ale mimo to nadal trwałam przy swojej strategii.
       Kiedy skończyły nam się pomysły, Zayn podłączył się pod głośniki kina domowego i puścił kilka szybszych kawałków, do których tańczyliśmy. Szaleliśmy, jakbyśmy wszyscy się porządnie czegoś nawdychali, ale dzięki temu, świetnie się bawiliśmy skacząc po całym salonie. Najlepsza była solówka Louisa na stole, kiedy "grał" na gitarze. Po godzinie, gdy trochę opadliśmy z sił (zwłaszcza ja) nasz DJ Malik zmienił utwory na bardziej nastrojowe, a na parkiecie zostały tylko nasze pary, które teraz kołysały się w rytm muzyki.
        - Fajny widok, nie ? - zapytał Harry, siadając koło mnie.
        - Fajny - powiedziałam, rozmarzona. - Też bym tak chciała.
        - To przebolej w końcu Jacka...
        - Już go przebolałam. Jack to przeszłość - przerwałam mu.
        - Świetnie. Teraz tylko musisz poczekać na Tego Jedynego.
        - Poczekam, o to się nie martw - powiedziałam.
        - Co wy na to, żeby przestać zamulać i obejrzeć jakiś film ? - zapytał Niall, siadając koło nas. 
        - A jaki ? - zapytał Hazza.
        - Jakiś horror - dołączył się Zayn.
        Horror. Super.
        Nie cierpiałam horrorów. Przynajmniej tych wpisujących się w kanon amerykańskich horrorów. Ich przewidywalność była po prostu przytłaczająca. No i po nich zawsze miałam jakieś nocne schizy, w każdym cieniu widziałam coś dziwnego. Niestety, chłopcy wybrali właśnie jeden ze sztandarowych filmów tego typu. Podskoczyłam przy niektórych scenach, ale na szczęście odbyło się bez większych rewelacji. Gdy film się skończył, dochodziła czwarta rano, a mój mózg domagał się snu.  Pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do pokoju, który wskazał mi Liam. Był to jeden z pokojów gościnnych, z dwoma osobnymi łóżkami, wielką szafą, lustrem i łazienką. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka, marząc o tym, by już zasnąć.
        Usiadłam gwałtownie na łóżku. Moje ręce nadal się trzęsły, a po plecach spływał mi zimny pot. To był tylko sen. Tylko i wyłącznie durny sen, spowodowany durnym filmem. Schowałam twarz w dłoniach, czekając aż moje serce się uspokoi. Powoli zaczęło zwalniać, aż w końcu powróciło do normalnego rytmu. Zaczesałam włosy palcami i tyłu i rozejrzałam się  po pokoju, w którym było dziwnie ciemno. Hazza musiał zasłonić okna, gdy położył się spać. Teraz leżał rozwalony na swoim łóżku, a na twarzy miał namalowane kocie wąsy i nos. Widać, po moim wyjściu impreza musiała się rozkręcić. Położyłam się z powrotem na łóżku i odrzuciłam kołdrę, ponieważ było mi strasznie gorąco. Przez kilka minut przewracałam się z boku na bok, zaciskając powieki, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że raczej nie zasnę. Może dlatego, że gdy tylko zamykałam oczy, znów widziałam tą okropną gębę, która tak mnie przeraziła. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi. Po drodze minęłam lustro, ale wolałam w nie nie patrzeć, bojąc się tego co mogę w nim zobaczyć. I nie chodziło tylko o moją poranną szopę na głowie. Delikatnie otworzyłam i zamknęłam za sobą drzwi, starając się nie obudzić Harry'ego. Na palcach przeszłam przez korytarz, uważając, żeby nie nadepnąć na nic po drodze. Na podłodze walały się jakieś puszki i opakowania po chipsach. Naprawdę tak nabrudziliśmy w dziewięć osób ? Zejście po schodach zajęło mi trochę czasu, ale w końcu dotarłam do kuchni. I tu pojawił się problem. Naszą kuchnię znałam na pamięć. Byłam wstanie zrobić w niej wszystko po ciemku, z zawiązanymi oczami. Tutaj, nie miałam zielonego pojęcia od czego zacząć. Postanowiłam zrobić sobie herbatę. Znalezienie kubka i torebki herbaty nie powinno być takie trudne, prawda ? Czajnika na szczęście nie musiałam szukać. Stał gotowy na kuchence elektrycznej,  która przy okazji głosiła, że 6 minut wcześniej wybiła godzina ósma rano. Porwałam naczynie i nalałam w nie zimnej wody, po czym wstawiłam, żeby się zagotowała.
        - Gdzie oni trzymają kubki ? - zapytałam samą siebie na głos.
        - Pierwsza szafka od lewej, na środkowej półce - usłyszałam za sobą Nialla, który nieźle mnie przestraszył. Czy oni nie mogą się nauczyć, że nie powinno się tak zachodzić ludzi od tyłu i straszyć. Tym razem na szczęście niczym się nie zakrztusiłam.
        - Matko, Niall.
        Chłopak zaśmiał się i podszedł do wskazanej wcześniej półki, żeby wyciągnąć kubek, który mi podał.
        - Dzięki - powiedziałam. - Nie możesz spać ?
        - Nie lubię się kłaść na pusty żołądek - odpowiedział. - A ty ?
        - Miałam głupi sen. Muszę się wyciszyć.
        - Freddie się pojawił ? - zapytał rozbawiony, sięgając do lodówki.
        - Coś w tym stylu.
        - Chcesz coś ?
        Hm.. prawdę mówiąc, trochę zgłodniałam, co było dość dużym sukcesem, biorąc pod uwagę mój stan.
        - A co proponujesz ?
        - Zostało trochę spaghetti od wczoraj, żółty ser i szynka jeśli chcesz kanapki oraz korniszony.
        - Z Nutellą ? - zapytałam z uśmiechem.
        - Coś tam zostało w słoiku - odpowiedział Niall. - Środkowa szafka.
        Otworzyłam wskazany mebel, w którym stały tony pudełek z płatkami śniadaniowymi, chrupkami i innymi przekąskami. Na samym początku stał poszukiwany przeze mnie słoiczek. Wyciągnęłam go i postawiłam na blacie. W tym samym czasie Horan wyciągnął z lodówki korniszony oraz ser i szynkę. Otworzyłam Nutellę. Była jeszcze w połowie pełna.
        - Korniszona ? - zapytał Niall.
        - Nie, dzięki. Zostanę przy kanapkach. Gdzie...
        Nie skończyłam, ponieważ chłopak wyciągnął również chleb, masło i noże. Chwyciłam dwie kromki i zaczęłam smarować je masłem. Stojący obok Niall, robił sobie kolejną kanapkę z Nutellą. Pracowaliśmy w zupełnym milczeniu, dokładnie tak jak przy sprzątaniu po porzedniej imprezie, jednak tym razem w powietrzu nie czuło się tego napięcia. Wszystko było w porządku. Nie licząc tego dziwnego uczucia, że Niall na mnie patrzy, chociaż ani razu nie podniósł wzroku znad swojego talerza. Chyba powoli zaczynałam świrować i może właśnie z tego powodu wszystko wypadało mi z rąk. Mój nóż po raz kolejny prześlizgnął się miedzy moimi palcami i był centymetr od uderzenia w blat,  jednak na szczęście zdążyłam go złapać w locie. Znowu. Z opresji wybawił mnie gwizd czajnika, informujący, że woda już się zagotowała.  Podeszłam do kuchenki i wyłączyłam ją. W tym samym czasie, Niall wyciągnął skądś herbatę oraz drugi kubek i włożył do przygotowanych naczyń po torebce herbaty. Chwyciłam czajnik i zalałam kubki.
        - Będziesz jeszcze robiła jakieś kanapki ? - zapytał mnie Horan.
        - Nie, chyba nie - odpowiedziałam, odstawiając czajnik na kuchenkę.
        - Ok - Niall schował wszystko co było na blacie w rekordowym tempie i wziął do ręki nasze talerze.
        - Ale... - zaczęłam.
        - Po prostu chodź - uśmiechnął się i wyszedł z kuchni.
        Zaskoczona, wzięłam kubki i poszłam za Niallem, która czekał już na mnie w salonie na środku tego bałaganu. Kiedy do niego dołączyłam, ruszył dalej. Horan zaprowadził mnie na taras, który prowadził na ogród. Znajdował się tam stół i trzy drewniane krzesełka, wyglądem bardziej przypominające leżaki. Niall odłożył mój talerz na stół, po czym usiadł ze swoim na jednym z krzeseł. Poszłam w jego ślady, odkładając kubki z herbatą obok mojego talerza i zajmując miejsce obok. Na siedzeniu położony był koc, w który się owinęłam.  Było jeszcze wcześnie i nie zupełnie ciepło, choć słońce wzeszło kilka godzin wcześniej. Chłopcy mieszkali jeszcze dalej od miasta niż my, tak więc zgiełk miejskiego życia nie mógł nas tutaj dopaść. Wokół nas panowała zupełna cisza, przerwana jedynie szumem liści i brzęczeniem owadów. Zamknęłam na chwilę oczy i wyłączyłam myślenie. Na chwilę zapomniałam o tym gdzie jestem i o Niallu, który siedział obok. Byłam w zupełnie innym miejscu, co dziwne, z tą samą osobą, której głos przywrócił mnie do rzeczywistości.
        - Naprawdę wolałabyś chodzić ze mną niż z Harrym ? - zapytał, jedząc kolejną kanapkę. W porównaniu z jego stosem, moje trzy wyglądały dość śmiesznie.
        - Tak - odpowiedziałam, sięgając po mój talerz. - Związek z Hazzą nie miałby najmniejszego sensu.
        - Dlaczego ? - zdziwił się. - Przecież jesteście bardzo dobrymi przyjaciółmi. Związki zbudowane na przyjaźni są podobno najmocniejsze.
        - Ale też mogą być najsłabsze - powiedziałam i wzięłam kęs pierwszej kanapki. - Znam Harry'ego zbyt dobrze. Jego i jego podejście do niektórych rzeczy. On mówił by jedno, a ja wiedziałabym, że tak naprawdę ma na myśli drugie.
        - A to by niczego nie ułatwiało...
        - Dokładnie - przytaknęłam. - Harry jest dla mnie jak brat i nie chciałabym nigdy tego zmieniać. Czasami są rzeczy, w które nie warto się pakować, bo człowiek i tak się sparzy.
        Niall nie odpowiedział od razu. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jakiś punkt, a dłonie zacisnął mocniej na oparciach krzesła. Po jakimś czasie rozluźnił uścisk i nie patrząc na mnie, wypowiedział dwa słowa :
         - Demi Lovato.
         Nie odezwałam się, tylko odłożyłam talerz, czując, że to nie będzie łatwa rozmowa.
         - To o niej ci wtedy mówiłem - kontynuował.
         Kiedy One Direction wyjechało na galę w USA, Niall zadzwonił do mnie na Skype'ie z prośbą o pomoc w sprawie dziewczyny, która mu się podobała. Nie zdradził wtedy jej imienia, powiedział tylko, że od dawna jej nie widział i nie bardzo wiedział jak ma się zachować, żeby okazać jej, że nadal się nią interesuje. Nie byłam wielkim ekspertem od spraw damsko-męskich, ale poradziłam mu, żeby po prostu do niej podszedł i porozmawiał. Później, skoro będzie to przyjęcie, zaprosił do tańca. Obserwował, łapał sygnały i wpasował się w sytuację.
         - Poznaliśmy się ponad rok temu. Od razu mi się spodobała. Jej charyzma, siła, poczucie humoru... Miałem ją za ideał. Mój ideał. Porozmawialiśmy chwilę, a ja już byłem nią zauroczony. Ona też musiała mnie polubić, bo od razu wymieniliśmy się numerami. Spotkaliśmy się potem jeszcze parę razy. Z początku wszystko było niewinne, ale potem zaczęły się flirty, podchody. Podobało mi się to - opowiadał. Słuchałam w skupieniu, patrząc na niego uważnie. Po jakimś czasie, Niall w końcu przeniósł na mnie wzrok. Gdy pochwycił moje spojrzenie, uśmiechnął się smutno. - Do momentu, w którym Demi oznajmiła, że nie ma zamiaru umawiać się z nikim przez okrągły rok. Ta cała sprawa z Jonasem i to co się działo później, nieźle dały jej w kość i nie chciała jeszcze pakować się w związek. Tak to tłumaczyła. Mimo to, pozostaliśmy w kontakcie i znów spotkaliśmy parę razy. Jednak nigdy nie poruszaliśmy tego tematu... Aż do gali. Kilka dni przed nią minął dokładnie rok od tamtej rozmowy. Demi nadal przesyłała mi pewne sygnały, ale nadal nie byłem pewien. I chciałem się dowiedzieć na tej gali. Zrobiłem tak jak powiedziałaś. Porozmawiałem z nią chwilę, zaprosiłem do tańca i obserwowałem. I się pogubiłem. Jednak ona mnie wyręczyła. Odbyliśmy rozmowę, dłuższą niż poprzednia, ale bardzo podobną. Ona nie jest jeszcze gotowa na związek.
         - Może nadal nie przebolała tamtej sprawy...
         - Nie zachowywała się jak ktoś, kto jeszcze płacze po poprzednim ukochanym. Tak czy inaczej, próbowałem ją przekonać, jednak nic to nie dało... Tym razem nie powiedziała ile jeszcze będę musiał czekać - Niall znów zapatrzył się w dal.
         - A na pewno chcesz czekać ? - zapytałam. Horan spojrzał na mnie zaskoczony. - Rozumiem, podoba ci się. Ale musisz sobie teraz odpowiedzieć na pytanie, czy na tyle, żeby znów czekać.
         - Co masz na myśli ?
         - Oboje macie dopiero po 20 lat. Na swojej drodze spotkasz jeszcze wiele osób, zwłaszcza dziewczyn, na które teraz się zamykasz, bo czekasz na Demi. Co nie jest niczym złym, jeśli masz pewność, że jest tą jedną jedyną, z którą spędzisz resztę życia.
         - Skąd mam to wiedzieć ?
         - Nie wiem. Nigdy nic takiego nie czułam, więc ci nie powiem. Chodzi mi po prostu o to, że czekając na nią, przegapisz dziewczynę, która może się okazać tą jedyną, a pewnego dnia obudzisz się rano i dowiesz się, że Demi jest z kimś innym. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto czekać. I czy ona po prostu nie bawi się tobą.
         - Nie patrzyłem na to z tej strony... - mruknął Niall. - I co mam teraz zrobić ?
         - Przemyśl to. A kiedy to zrobisz, posłuchaj samego siebie. Odpowiedź sama przyjdzie.
         - Ok, tak zrobię. Dzięki, Mary.
         - Nie ma za co - uśmiechnęłam się.
         Niall wstał i wziął ze sobą swój talerz, który już był pusty. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążył zjeść wszystkie kanapki. Ja nadal męczyłam pierwszą.
         - Idę po więcej, zaraz wrócę - powiedział, machając talerzem i wszedł do domu.
         Odprowadziłam go wzrokiem. Rzeczywiście, nie za ciekawa była ta sprawa z Demi. Skoro nie jest jeszcze gotowa, to po co w ogóle robi mu nadzieję na to, że coś z tego będzie ? Nie rozumiałam tej dziewczyny. Ale za to lepiej rozumiałam Nialla. Dokończyłam kanapkę i znów zamknęłam oczy, wsłuchując się w ciszę. Chwilę później, byłam w krainie snów.


Rozdział 6 ♥ Trochę długawy, ale jakoś tak mnie wzięło :) A właśnie, kto nie widział jeszcze nowego teledysku chłopaków do "Best Song Ever" -> macie go na dole :D Coś świetnego !
PS. Dzisiaj jest 3 rocznica powstania zespołu ♥ Happy One Direction Day !!