Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

25 czerwca 2013

You and Me - Niall cz. 4


      - Mary ? - usłyszałam głos Paula po drugiej stronie. - Co robisz z telefonem Harolda ?
      - To długa historia.
      - Gdzie on jest ?
      - Jest siódma rano. Jak myślisz, Paul ?
      - Więc co robisz... Nieważne. Po prostu przekaż chłopakom, że czekamy na nich z Lou o 10. Harry mówił ci może gdzie jest reszta ?
      - Wszyscy zostali tutaj na noc. Przekażę im jak wstaną.
      - Tylko żeby się nie spóźnili - powiedział mężczyzna i rozłączył się.
      Odłożyłam telefon i zaczęłam obliczać w głowie.Będą potrzebowali co najmniej półtorej godziny żeby dość do siebie o dzisiejszej nocy, kolejne pół na zjedzenie śniadania i godzinę na dojazd, co znaczyło, że powinnam zacząć ich budzić jak najszybciej. Wyłączyłam telewizor i weszłam na drugie piętro. Delikatnie uchyliłam drzwi od kinówki i weszłam do pokoju. Na palcach podeszłam do kanapy. Wszyscy trzej spali w najlepsze. Delikatnie szturchnęłam Liama w ramię. Chłopak od razu otworzył oczy.
     - Mary ? - wyszeptał.
     - Dzień doberek - uśmiechnęłam się.
     - Co... jak się tutaj znalazłem ?
     - Musiałeś zasnąć, gdy skończyłeś z chłopakami.
     Liam usiadł i przetarł twarz dłońmi. Widać było, że nie bardzo się wyspał.
      - Która jest ? - zapytał, wstając.
      - Trochę po siódmej - chłopak jęknął cicho. - Idź do łazienki się ogarnąć, a ja przygotuję śniadanie.
       - Ok - Liam pochylił się na Zaynem i złapał go za ramię, chcąc obudzić Malika.
       - Nie budź ich jeszcze - poprosiłam. Dla pozostałej części zespołu miałam przygotowane coś extra.
      - Pewnie, niech jeszcze pośpią. To im dobrze zrobi - powiedział szczerze Liam.
       Wziął do ręki bluzkę i spodnie z rzeczy przygotowanych przeze mnie i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszałam jak zamykają się drzwi łazienki. Idąc w jego ślady, poszłam do swojego pokoju i przebrałam się w t-shirt i szorty. Następnie poszłam do pralni. Rzeczy chłopaków zdążyły się już dawno wyprać, dlatego wyciągnęłam je na miskę i rozwiesiłam na suszarce. Potem wróciłam do kuchni, gdzie już czekał na mnie gotowy Liam. Nie powiem, miał tempo. Jego włosy, które jeszcze wieczorem układały w delikatne loki, teraz wygładały jak mokry stóg siana.
      - Kawy ? - zapytałam, wchodząc do pomieszczenia.
      - Taaaaaak - ziewnął. - Poproszę.
      Nalałam do czajnika zimnej wody i postawiłam go na kuchenkę. Zanim woda się  zagotuje, zdąże obudzić chłopaków. Na bosaka,ruszyłam przez kuchnię do salonu, a Payne.podążył za mną. Zatrzymałam się dopiero przy wielkiej wieży stereo koło telewizora, która była połączona z głośnikami w każdym pokoju w tym domu. Harry i jego pomysły jak zwykle okazali się niezawodni. W ciągu tych samotnych trzech dni nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy, np. jak używać tego sprzętu. Uruchomiłam głośniki jedynie w pokojach, w których spali chłopcy oraz jeden w salonie, podłączyłam swój telefon i puściłam bardzo głośno pierwszą piosenkę, która przyszła mi na myśl - "Last Friday Night" Katy Perry. Uśmiechnęłam się szeroko słysząc pierwsze takty utworu.Byłam ciekawa ile zajmie im przyjście tutaj. Nie było tak źle.Pierwszy pojawił się Louis.
      - Czy was już do końca pogięło ? - wydarł się.
      - Chcieliście imprezę, to ją macie - powiedziałam chłodno. Mój dzień dobroci dla zwierząt skończył się po telefonie Paula.
      - Liam ? - zwrócił się do niego błagalnym tonem.
      - Jeśli o mnie chodzi to ja bym zrobił jeszcze głośniej. Może  was by to w końcu powstrzymało przed upijanie się do upadłego.
       - Co tu się dzieje ?! - do salonu wpadł Niall. Miał na sobie jedynie bokserki.
      - Dzień doberek - przywitałam się jak gdyby nigdy nic.
       - Liamowi i Mary padło na mózg - powiedział Louis. Harry i Zayn jeszcze nie zeszli na dół, więc podgłośniłam muzykę. Chłopaki pojawili się po drugiej zwrotce.
       - Wy naprawdę chcecie od nas oberwać - mruknął Tomlinson.
       - To wy oberwiecie od Paula, jeśli się spóźnicie na spotkanie z jakąś Lou - powiedziałam, gdy Styles i Malik dowlokli się do salonu.
       - Czy możecie być odrobinę ciszej ? - zapytał Zayn. Skulił się na kanapie i zasłonił oczy przed drażniącym światłem.
        - Cholera - Niall klepnął się w czoło. - Zupełnie zapomniałem. Ile...
     - Macie 2 godziny, żeby zjeść śniadanie i się ogarnąć. Jedzenie.za 20 minut - powiedziałam i podeszłam do wieży. Wyłączyłam głośniki w pokojach i włączyłam w kuchni, o wiele ciszej niż w przypadku pobudki chłopaków i poszłam do niej. Piosenka Katy dobiegła końca, a jej miejsce zajął kolejny utwór na playliście. Poruszając się w rytm muzyki, rozłożyłam na stole sztućce, talerze i kubki.
      - Właśnie sobie zdałem sprawę, że plama po Zaynie zniknęła z dywanu - oznajmił Liam, wchodząc do pomieszczenia. - To twoja sprawka ?
      W odpowiedzi, wyszczerzyłam się do niego. Payne pokiwał z niedowierzaniem głową.
      - Czy ty dzisiaj w ogóle spałaś ? - zaprzeczyłam. - Jesteś niesamowita.
      - Wiem, wiem - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
      Woda na kawę zagotowałam się. Wyciągnęłam dwa kubki i wsypałam do nich kawę rozpuszczalną z saszetki (z mlekiem i cukrem) po czym zalałam gorącą wodą. Jeden z kubków postawiłam przed Liamem, a drugi położyłam na blacie i popijałam z niego co jakiś czas. Z wielkiej lodówi wyciągnęłam wszystkie potrzebne rzeczy, począwszy od masła, przez jakieś sery, szynki, warzywa, kończąc na dżemie truskawkowym i Nutelli.
      - Pomóc ci w czymś ? - zapytał Liam.
      - Nie, dzięki. Dam radę - odpowiedziałam, zanosząc jedzenie na stół.
      W szafce znalazłam jedynie chleb tostowy, więc uruchomiłam toster. Po chwili rumieniły się już pierwsze kromki. W specjalnych dzbankach zaparzyłam kawę i również postawiłam na stole.
       Wizja rozzłoszczonego Paula rzeczywiście musiała ich przerażać, ponieważ po dokładnie 20 minutach cała czwórka pojawiła się w kuchni. Całkowicie ubrana. Harry miał na nosie okulary przeciwsłoneczne i krzywił się za każdym razem, gdy ktoś głośniej się odezwał. Było mi go żal. Prawie. Gdy usiedli do stołu, zabrałam kubki jego i Zayna, po czym nalałam do nich letniej wody i odstawiłam je na miejsce.
      - Najpierw napijcie się wody i poczekajcie chwilę. Zobaczymy jak wasze żoładki zareagują po wczorajszej rewolucji - powiedziałam, zajmując swoje miejsce.
      Jedliśmy w zupełnej ciszy, co było dość dziwne jak na One Direction. Milczenie przerwał Zayn, pytając, czy już mogą zacząć jeść. Przyjrzałam się im dokładnie. Nie byli już tak bledzi jak poprzedniego dnia, jednak nadal nie wyglądali zbyt dobrze. Po chwili zastanowienia, wyciągnęłam z szafki biszkopty, które stały się ich śniadaniem. Nie chciałam ryzykować tostami i Nutellą zjedzonymi na pusty, podrażniony żołądek.
      - Dziękuję - Louis skończył posiłek i wstał od stołu.
      - Dzięki - Liam poszedł w ślady przyjaciela.
      Ja również skończyłam jeść, więc zebrałam nasze talerze i kubki na jeden stos. Wstałam i wzięłam go do góry, jednak zrobiłam to zbyt gwałtownie i moje obolałe ramiona zbuntowały się. Poczułam ogromny ból i talerze wyślizgnęły mi się z rąk. Dopiero po kilku sekundach zauważyłam, że naczynia nie rozstrzaskały się z hukiem o podłogę, a ja siedziałam na krześle, trzymana przez kogoś. Podniosłam wzrok i zobaczyłam zatroskaną minę Nialla.
      - Wszystko w porządku ? - zapytał.
      - Tak, tak - odpowiedziałam. - To tylko zakwasy po wczoraj
     Niall nadal trzymał moje nadgarstki. Poruszyłam delikatnie rękoma       ,a chłopak momentalnie cofnął swoje. Rozmasowałam delikatnie ramiona, zaciskając przy tym usta, żeby nie zacząć syczeć z bólu. W tym czasie, Horan zabrał stos naczyń i włożył go do zmywarki, hałasując przy tym odrobinę.
     - Niall, błagam, przestań - jęknął Harry, zasłaniając uszy.
     Wraz z Zaynem, wręcz umierali nad swoimi kubkami. Wiedziałam, że jeśli Paul zobaczy ich w takim stanie, to z pewnością nie będzie zadowolony. Prawdę mówiąc, Louis i Niall nie prezentowali się dużo lepiej, za to ja i Liam przypominaliśmy zombie. Poczekałam, aż chłopcy skończą posiłek i zaczęłam sprzątać. Chwyciłam pierwszy talerz, ale ktoś zwinnym ruchem wyciągnął mi go z rąk. Odwróciłam się zaskoczona. Harry i Zayn wyszli przecież chwilę temu... Niall. Blondyn zebrał też pozostałe naczynia i z gotowym stosem podszedł do zmywarki. Wyprzedziłam go i gdy doszedł do urządzenia, kucałam przy nim gotowa do włożenia naczyń. Pracowaliśmy w zupełnym milczeniu i pełnej synchronizacji, jakbyśmy rozumieli się bez słów. Sprzątneliśmy kuchnię w pięć minut.
      - Dziękuję za pomoc - powiedziałam, wkładając do lodówki słoik z dżemem.
      - Przepraszam - odpowiedział Niall. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Za wczoraj. Przesadziłem z piciem i gadałem głupoty.
      Byłam ciekawa jakim cudem zapamiętał to, co wczoraj mówił. Był na to zbyt nawalony.
      - Podobno po pijaku ludzie są niezwykle szczerzy - powiedziałam sucho. Samo wspomnienie tego co wtedy powiedział wciąż bolało.  
      - Byłem zły na kogoś innego. Ty po prostu...
      - Co takiego ? - zapytałam po chwili milczenia.
      - Trafiłaś na moment, w którym to wszystko się skumulowało i wybuchło. Przepraszam - powtórzył. - Pamiętasz o czym rozmawialiśmy parę dni temu ?
      Przytaknęłam. Na pół godziny stałam się internetową poradnią do spraw dziewczyn.
      - Nie wypaliło - powiedział.
      - Przykro mi.
      - Mnie też. Ale mówi się trudno - uśmiechnął się smutno. - Wybaczysz ?
      - Nie wiem, Niall, daj mi pomyśleć - powiedziałam. To, że był pijany i jakaś laska go spławiło wcale nie usprawiedliwiało tego co powiedział.
       - Daj mi znać, kiedy się namyślisz - powiedział i wyszedł.
       Zostałam sama w kuchni. Sprawdziłam godzinę - chłopakom zostało niecałe 80 minut. Jeśli zaraz się za siebie nie wezmą, nie zdążą. Chociaż ciężko wymagać cokol od ludzi na kacu. Podeszłam do szafki z lekami i wyciągnęłam z niej tabletki przeciwbólowe. Zabrałam ze sobą butelki wody i ruszyłam do chłopaków. Pierwszym pokojem na mojej drodze był pokój Harry'ego. Zapukałam.
       - Proszę ! - wychrypiał cicho.
       Weszłam do środka. Styles leżał na łóżku, głową w poduszce. Okna pokoju były zasłonięte, a jedynym źródłem była mała lampka.
      - Harry ? - położyłam dłoń na jego ramieniu.
       Chłopak odwrócił się bardzo powoli w moją stronę.
        - Jak się czujesz ? - zapytałam, odgarniając mu loki z twarzy. Byłam na niego zła za poprzedni dzień, ale mimo to nadal się o niego martwiłam.
       - Jak idiota, który za dużo wychlał - powiedział słabo.
       - A wiesz, że nawet znam takich czterech ? - uśmiechnął się słabo. - Zaraz musimy jechać.
       Harry z jękiem schował twarz w poduszce. Nadal miał na sobie tylko t-shirt. Podeszłam do jego ogromnej szafy - zajmowała praktycznie całą ścianę. Wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze jeansy orqz białą bluzkę na krótki rękaw i wróciłam do przyjaciela. Położyłam rzeczy na łóżku, a następnie weszłam na nie. Przeszłam na czworakach do Harry'ego.
      - Wstawaj - pociągnęłam go za ramiona do góry. Chłopak poddał się i po chwili siedział obok mnie. Podałam mu ubrania. Harry mozolnymi ruchami wciągnął spodnie i zmienił koszulkę. Gdyby nie ciągły grymas bólu na jego twarzy, wygłądałby nawet normalnie.
      - Masz - podałam mu tabletki i wodę. Harry dorwał się najpierw do butelki i zaczął z niej pić jakby od tygodni nic nie pił. - Spokojnie, zostaw trochę na popicie leków.
      Z tęsknotą w oczach, Harry oderwał się od wody, wyciągnął dwie tabletki i popił, po czym wypił to co zostało.
      - Dzięki, Mary - wychrypiał.
      - Następny razem nie będzie miłosierdzia - ostrzegłam. - Będziecie umierać w samotności - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
      Zostało mi jeszcze trzech do uratowania. SuperMary nadchodzi. W pokoju Louisa okna również były zasłonięte, a obok niego stał  zapas wody. Dwie 1,5 l butelki były już puste.      Bez słowa podeszłam do okien i zsunęłam rolety. Louis jęknął.
      - Widziałeś gdzieś Nialla ? - zapytałam. Nie chciałam szukać ich po całym domu.
      - Kąpie się - odpowiedział Louis, siadając.
      - Jak wróci, daj mu jedną - wysypałam na swoją dłoń dwie tabletki i podałam mu.
       - Mary, kocham cię ! - powiedział i zabrał tabletki. Szybko wziął swoją. - Wyjdź za mnie !
       - Pewnie, poczekaj tylko polecę po białą sukienkę. Może Harry da nam błogosławieństwo - zaśmiałam się. - Bądźcie z Niallem gotowi za 15 minut.
      - Tylko mi nie ucieknij sprzed ołtarza - rzucił za mną.
      - Nie kuś - zaśmiałam się i wyszłam.
      Teraz musiałam tylko namierzyć Zayna. Znalazłam go w kinówce. Prysznic musiał mu pomóc, ponieważ trzymał się o wiele lepiej niż Harry. Chodził w miarę normalnie, ruchy też miał pewne. Zdradzały go jedynie okulary przeciwsłoneczne.
       - Jak tam ? - zapytałam, przechodząc przez próg.
       - Żyjemy - odpowiedział ścielący łóżko Liam. - Ledwo.
       Poranna kawa mimo wszystko postawiła go na nogi, co mnie cieszyło.
      - Zayn - rzuciłam w jego kierunku tabletki.
     - Dzięki - powiedział i połknął ją bez popijania. Zaśmiał się, gdy podałam mu butelkę, ale wypił wszystko.
      - Za chwilę jedziemy - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
      - Widziałaś może mojego buta ? - zapytał Zayn.
      - Tego, którego ściągnął ci Liam ? - spojrzałam na Payne'a. Chłopak podniósł ramiona, co miało znaczyć : "Nie wiem". - Sprawdzałeś pod łóżkiem ?
       - Tak. Po łóżkiem, za łóżkiem, w łóżku, w łazience, na korytarzu... A dobra, pożyczę coś od Louisa - powiedział zrezygnowany.
      Poszłam do swojego pokoju i przebrałam się. Zamieniłam T-shirt na czarny top na ramiączka, wciągnęłam czerwone trampki i zabrałam swoją torbę. Gdy schodziłam po schpdach, usłyszałam telefon Hazzy, który zostawiłam w salonie. Szybko podbiegłam do telefonu.
       - Halo ?
       - Mary ?
       - Cześć, Paul.
       - Zmieniamy miejsce. Niech przyjadą do Lou - rozłączył się. Konkretny facet.
      - Mary ? - Louis pojawił się na schodach. - Pojedziemy na dwa samochody - oznajmił. - Liam, Zayn i ja moim, a ty z Niallem i Harrym jego.
       - Ok !
       Minivan nadal stał pod drzwiami do domu, więc postanowiłam go wprowadzić do garażu i wyprowadzić samochód Hazzy. Otworzyłam frontowe drzwi, przeszłam kilka kroków i stanęłam jak wryta. Na środku werandy leżał trampek Zayna. Nie chciałam wiedzieć jakim cudem się tu znalazł. Podniosłam go i stanęłam naprzeciwko okien.
      - ZAYN ! - wydarłam się. - MALIK !
      - CO ? - w jednym z okien pojawiła się głowa chłopaka.
     - Mam twojego buta ! - uniosłam znalezisko do góry.
      - Super ! Już lecę - zniknął.
      Odstawiłam buta na próg i wsiadłam do samochodu. Spokojnie wjechałam do garażu, trochę bojąc się parkowania. Udało mi się zaparkować vana bez wjechania w cokolwiek, co było dużym sukcesem. Dumna z siebie, odwiesiłam kluczyki od mini na miejsce, a wzięłam te od samochodu Harry'ego. Biały mercedes, w którym pachniało nowością. Ustawiłam odpwiednio siedzenie i lusterka i wyjechałam z garażu przed dom. Niall i Harry stali już gotowi, a za nimi, przy samych drzwiach, Zayn wciągał buta. Gdy skończył, wyprostował się i uśmiechnął. Przeszło mi przez myśl, że teraz powinien się pojawić napis : I żyli długo i szczęśliwie. Koniec. Wyłączyłam silnik, po czym wysiadłam z auta.
      - Gotowa ? - zapytał Harry. Przygryzłam nerwowo wargę, ponieważ przypomniały mi się słowa Horana. Może rzeczywiście byłam im kulą u nogi.
      - Chyba zostanę w domu. Nie chcę wam przeszkadzać...
      - Nie przeszkadasz nam - przerwał mi Zayn.
      - Ale...
      - Jedziesz z nami - Louis popchnął mnie delikatnie w stronę samochodu. - Bez gadania !
      Spojrzałam niepewnie na Nialla, których uśmiechnął się.niepewnie.
       - Ok, ok.
       Liam nadjechał w drugim samochodzie i zatrąbił na swoją grupę. Louis i Zayn podlecieli do samochodu i po chwili byli gotowi do jazdy. W tym samym czasie Harry zdążył wsiąść do swojego auta i rozwalić się na tylnym siedzeniu. Zajął wszystkie 3 miejsca. Ruszyłam w kierunku siedzenia kierowcy - za bardzo się bałam o kondycję blondyna, żeby pozwolić mu prowadzić. Ku mojemu zaskoczeniu, Niall otworzył przede mną drzwi.
      - Dzięki - powiedziałam, wsiadając. Horan zamknął za mną drzwi i poszedł usadowić się na miejscu pasażera. Zapaliłam silnik i zamrugałam kierunkowskazami, dając Liamowi znak, że jestem  gotowa. Payne odmrugnął tylnymi światłami i ruszył przodem, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia dokąd jechać. Droga mijała nam spokojnie. Harry pojękiwał przy ostrzejszych skrętach, ale widać było, że jest w o wiele lepszym stanie niż z samego rana. Po kilku minutach ciszy włączyłam radio. Z głośników poleciały mocne, rockowe brzmienia. Szybko zmieniłam stację. Tym razem usłyszałam spokojny kawałek. Delikatnie podgłośniłam. Taylor Swift. Nie byłam jej wielką fanką, ale przynajmniej jej muzyka nie raniła uszu. Styles i Horan nie zgłaszali sprzeciwu, więc zostawiłam radio na tej stacji. Kątem oka spojrzałam na Nialla. Wpatrywał się w przednią szybę, co jakiś czas odgarniając włosy z czoła. Jego profil prezentował się nawet nieźle. Przestań, skarciłam się w myślach. Powróciłam do reczywistości i skupiłam się drodze. Wyjechaliśmy zupełnie z miasta i krążyliśmy między pojedynczymi domkami, kiedy w końcu Liam zatrzymał się i włączył prawy kierunkowskaz. Znajdowaliśmy się przed wielkim salonem kosmetycznym. Brama wjazdowa odsunęłam się i wjechaliśmy na teren. Oprócz nas na parkingu stały jeszcze dwa auta.
       - Hazza, jesteśmy - Niall zwrócił się do przyjaciela i wyskoczył z samochodu. Odpięłam pas i sięgnęłam po torbę, która leżała z tyłu. Zanim zdążyłam nacisnąć klamkę, drzwi samochodu zostały otworzone przez Nialla. Znowu.
      - Dzięki, Niall - powiedziałam, zamykając je za sobą.
      - Powiem ci, młoda, że kierowca z ciebie niezły - Louis przybił mi piątkę.
      - Przecież nawet ze mną nie jechałeś.
      - Dowiozłaś chłopaków na miejsce bez żadnego zadrapania na furze i dobrze zaparkowałaś. Jak na dziewczynę, to bardzo dobrze.
      W odpowiedzi kopnęłam go w kostkę.
      - Ty sobie lepiej uważaj, jak chcesz dożyć do naszego ślubu - zaśmialiśmy reszta. Reszta spojrzała na nas jak na idiotów.
       - W drodze powrotnej wstępujemy do Las Vegas !
       W budynku czekał już na nas Paul. Przynajmniej na chłopaków, ponieważ zabrał ich gdzieś tam, a ja zostałam odesłana do jakiejś Lou. Wdrapałam się po schodach na drugie piętro - wielki zakład fryzjerski. 8 krzesełek z całym wyposażeniem, szuszarki, lapmy, półki wypełnione jakimiś specyfikami i ona. Samotna kobieta otoczona tym wszystkim.
      - Ty musisz być Mary - zwróciła się do mnie, gdy tylko mnie zauważyła. - Lou.
       - Dzień dobry, pani - uścisnęłam jej dłoń.
       - Żadna "pani". Po prostu Lou. A tam śpi moja córeczka, Lux - wskazała na stojący w końcu pokoju kojec.
      - Długo znasz One Direction ? - zapytałam. Lou wskazała mi jedno z krzesełek, po czym zajęła miejsce  naprzeciwko.
       - Od początku ich powstania. A ty ?
       - Harry'ego znam od urodzenia. Resztę spotkłam dopiero tydzień temu.
      - To fajnie, że znacie się ze Stylesem tak długo. Zawsze był taki czarujący ?
      - Tak. Na każde walentynki dostawał najwięcej kartek. Zaczął już w przedszkolu - uśmiechnęłam siędo swoich wspomnień. Nie raz pomagałam mu dźwigać te stosy czerwonego papieru do domu.
      - Któraś była od ciebie ? - Wiedziałam do czego zmierza.
       - Tak. Co roku Harry dostaje kartkę ode mnie, a ja dostaję od niego.
      - Czy to znaczy....
      - Nie, nie jesteśmy razem. Hazza jest dla mnie jak brat - uśmiechnęłam się.
      Rozmowa z Lou była bardzo przyjemna. Na początku rozmowiałyśmy o chłopakach, lecz później przeszłyśmy na zupełnie inne tematy. Lou zaczęła mi się dokładnie przyglądać, więc zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam czegoś na twarzy. Po pewnym czasie dotknęłam swojego czoła, żeby sprawdzić, czy wszystko ok. Widząc moją reakcję, kobieta zaśmiała się.
      - Przepraszam cię. To takie zboczenie zawodowe - wyjaśniła. - Mam wielką ochotę zrobić coś z twoimi włosami. Ta fryzura zupełnie do ciebie nie pasuje. Zgodziłabyś się na małą zmianę ?
      - Nie chciałabym robić problemu - zmieszałam się.
      - I tak nie mam teraz co robić, a gdybym nie kochała tej roboty, to dawno bym ją rzuciła.
      - No ... dobrze - zgodziłam się z pewną obawą.
       - Świetnie ! - Lou wstała i zarzuciła na mnie fartuszek.
       Kilkanaście minut później było po wszystkim. Trochę było mi szkoda, bo lubiłam, gdy ktoś robił mi coś z włosami.
      - Możesz otworzyć oczy - poleciła Lou.
      Przez cały czas miałam je zamknię, ponieważ gdy tylko kobieta zaczęła robić coś przy nich, dostałam stracha, że zaraz mi je wykuje tymi nożyczkami. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam oczy. Z tafli lustra patrzyła na mnie dziewczyna, której sięgające trochę za ramiona włosy spływały łagodnymi falami, ale nie były stogiem siana, który widziała rano. Natomiast jej czoło przykryła prosta grzywka.
       - Wow - wyszeptałam.
       - Dokładnie, Mary - Lou uśmiechnęła się znade mnie.
       - Dziękuję ci bardzo, Lou - powiedziałam, stając przed nią.
      - Nie masz za co, kochana - przytuliła mnie.
      - Cześć, Lou ! - usłyszałam głos Harry'ego.
      - Cześć, chłopaki - Lou wyściskała ich wszystkich, kiedy ja podeszłam do kojca. Jej córeczka wyglądała bardzo uroczo, śpiąc.
      - Jest tu może gdzieś Mary ? - zapytał Zayn.
     - Tu jestem - odwróciłam się do nich. Naprawdę tak ciężko mnie zauważyć ? Dopiero gdy zobaczyłam ich zaskoczone miny, przypomniałam sobie, że zupełnie inaczej wyglądam.
      - Wow, to twoja robota ? - Louis spojrzał na Lou.
      - Tak - kobieta aż promieniała.
      - No to jest dopiero zmiana - powiedział Zayn.
      - Paul wam wszystko wytłumaczył ? - zapytała Lou. Cała piątka przytaknęła. - Świetnie. Liam, ty pierwszy.
      Payne zajął moje poprzednie miejsce, natomiast pozostali rozeszli się w swoich kierunkach. Harry stanął koło mnie.
       - No pytaj - zaśmiał się po chwili ciszy.
       - O co chodziło Lou ?
       - Paul i produceni siedzieli niedawno nad nowym planem marketingowym drugiego albumu. Pierwszy punkt to: "Nowy album = nowy image". Dlatego dzisiaj mamy spotkanie z Lou i stylistami. To drugie to po prostu jedno wielkie przymierzanie ciuchów i zakupy.
       - Brzmi ciekawie - oboje odwróciliśmy się w tym samym czasie, żeby spojrzeć na Liama. Na razie miał myte włosy.
       Staliśmy tak chwilę z Harrym, rozmawiając o ich planach na najbliższe tygodnie. Okazało się, że teraz One Direction czeka intensywne nagrywanie. Cieszyłam się w duchu, bo to znaczyło, że będą częściej w domu. Nagle usłyszałam cichy płacz. Lux musiała się obudzić. Lou rzuciła zatroskane spojrzenie w kierunku córki. Była w połowie mycia i miała całe dłonie w szamponie.
       - Zajmę się nią - powiedziałam i szybko podeszłam do kojca. - Cześć kochanie.
       Wzięłam ją na ręce, które nadal mnie bolały. Tym razem jednak byłam na to przygotowana i nie pozwoliłam, żeby sytuacja z rana się powtórzyła. Zaczęłam kołysać się wraz z dziewczynką.
      - Co się stało, maleństwo ? - zapytałam. Sprawdziłam jej pieluszkę - była czysta. Kołysanie nadal jej nie uspokoiło, co znaczyło, że była głodna. - Jak ją karmisz ?
       - Butelką - odpowiedziała Lou. - Przy wózku jest mleko, w termosie.
       Harry znalazł butelkę.
       - Podasz mi pieluchę ? - poprosiłam. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
       - Pieluchę ? Przecież ma już jedną....
       - Jej chodziło o to - Niall pokazał mu kawałek materiału.
       Ułożyłam sobie Lux wygodnie na ręce, a Horan delikatnie owinął materiał wokół jej szyi. Harry podał mi butelkę. Dziewczynka piła spokojnie, błądząc swoimi wielkimi, niebieskimi oczkami po naszej trójce. W pewnym momencie podniosła rączkę i zaczęła wymachiwać. Niall usłużnie podał jej mały palec, który ścisnęła. Gdy skończyła mlelo, oddałam butelkę Harry'emu, natomiast Horan zabrał pieluchę spod gardła małej i przewiesił przez moje ramię. Moje ciało zareagowało bardzo dziwnie na dotyk jego palcy. Poczułam jakiś dreszcz, który przeszedł mnie całą od stóp do głów. Zmieniłam pozycję Lux, także miała główkę ponad moim ramieniem z pieluszką w razie gdyby ulała.
      - Jesteś w tym za dobra - odezwała się Lou. - Masz własne ? - zapytała z uśmiechem.
      Harry zachłysnął się pitym sokiem, a Louis ruszył mu na ratunek. Całość wyglądała dość komicznie.
       - Nie, mam 3 młodszych braci - odpowiedziałam. - I tych pięciu do niańczenia.
       - Ile mają ?
       - 9, 7 i 5.
       - Urwisy ?
       - Jakich mało, ale kochane.

       Chodziłam tak z Lux pół godziny, zanim usiadłam. Moje ręce coraz bardziej się buntowały, więc nie chciałam ryzykować. Zajęłam jeden z foteli.
       - Patrz Lux - powiedziałam, przekręcając w siedzenie w odpowiednim kierunku. - Tam śpi wujek Harry na kanapie. O, a mama czesze wujka Louisa. Tutaj jest odmieniony wujek Liam.
      Lou zaszalała. Payne wstał z jej fotela bez swoich loków. Ścięła jego włosy, nie na zapałkę, ale dość krótko, a całość przeczesała na jedną stronę i zmieniła w artystyczny huragan. Zniknął gdzieś chłopak skaczący po plaży w "What Makes You Beautiful", a jego miejsce zajął młody mężczyzna.
     - Tam wujek Niall leczy złamane serce, lejąc się wodą z wujkiem Zaynem.
Obaj chwycili spryskiwacze Lou i zaczęli gonić się po całym pomieszczeniu. Lux już gaworzyła, więc można było sobie z nią porozmawiać. Gdy tylko usłyszała imię Zayna, zaczęła powtarzać jak zakręcona:
      - Ze, ze, ze, ze....
      - Chcesz do wujka Zayna ? - zapytałam rozbawiona.
      - ZE !
      - Zayn, zawróciłeś komuś w głowie ! - zawołałam.
      - Ach tak ? - Malik przerwał lanie wody i podszedł do dziewczynki, która zaczęła klaskać. - Zawróciłem Lux w głowie ?
       - Nic z tego nie będzie - zaśmiała się Lou. - Ona jest dla ciebie za młoda !
       Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a Zayn porwał Lux na ręce. Najpierw robił głupie miny, później samolocik, a ku ku i wiele innych rzeczy. Zabawa z dziewczynką sprawiała mu tyle samo radochy co jej. Dlatego z żalem oddał mi ją po jakimś czasie, gdy Lou postanowiła wziąć się za.jego włosy. Zayn nieźle wymęczył Lux, ponieważ po chwili dostała szklanych oczu i zaczęła ziewać. Wstałam i znów ją kołysałam. Po chwili zasnęła, wtulona we mnie,co mnie bardzo rozczuliło. Uwielbiałam się zajmować małymi dziećmi. Harry zwolnił kanapę, więc położyłam się na niej w takiej pozie, żebym mogła spokojnie trzymać Lux. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w jej miarowy oddech. Po sekundach, sama odpłynęłam.

Rozdział napisany w całości na telefonie, więc przepraszam Was za wszystkie błędy :)

     
  
  
      

24 czerwca 2013

You and Me - Niall cz. 3

     - Nie, to zdecydowanie nie w twoim stylu. - Louis pokręcił głową, przyglądając się krytycznie mojemu strojowi, który sam wybrał.
     - Długo jeszcze ? - usłyszałam krzyk Harry'ego z dołu.
     - Jeszcze 10 minut ! - odkrzyknął Lou.
     Słysząc jego odpowiedź, jęknęłam. Tomlinson już od pół godziny przekopywał moją szafę w poszukiwaniu "odpowiedniego" stroju na imprezę, która była ich sposobem na pocieszenie mnie. Dwa dni po moim przyjeździe One Direction miało występ na jednej z tych oficjalnych gali (tym razem w USA) na których nie mogłam im towarzyszyć, tak więc utknęłam na trzy dni sama w wielkiej willi. W trakcie wyjazdu rozmawiałam parę razy z Harrym (raz z całym zespołem a później z samym Niallem) przez Skype'a, ale to nie to samo co jego obecność tutaj. Po powrocie, mimo ogólnego zmęczenia podróżą i występem, chłopaki postanowili zabrać mnie na imprezę do pobliskiego klubu. Jedynym warunkiem (postawionym przez Paula) było to, że sami wybiorą mi strój, ponieważ nie bardzo podobał mu się mój styl.
     - Przymierz to - powiedział Louis, podając mi kolejny zestaw.
     Zrezygnowana, wzięłam od niego ubrania i powlokłam się do łazienki. Lou wybrał luźną, pastelowo-brzoskwiniową bluzkę na krótki rękaw z czarnym napisem: MORE i postrzępione, jeansowe szorty. Przynajmniej nie była to miniówka. Po założeniu stroju stwierdziłam, że wyglądam nawet całkiem, całkiem. W moim przekonaniu utwierdził mnie Louis, który uśmiechnął się na mój widok, gdy weszłam do pokoju.
     - Nie najgorzej, młoda - tak, Lou dał mi nowe przezwisko. Bardzo oryginalne. - Teraz jeszcze buty.
     Usiadłam na łóżku, czekając aż chłopak znajdzie jakąś parę godną jego uwagi. Nie zajęło mu to długo, bo już po chwili stał przede mną z bananem na twarzy i czarnymi sandałkami na 10 cm koturnie w ręce. Wzięłam je od niego i jeszcze raz poszłam do łazienki, tym razem żeby się umalować i uczesać. Pięć minut później stałam gotowa przy schodach, czekając na chłopaka. Louis podszedł do mnie i wspaniałomyślnie zaproponował swoją pomoc przy schodzeniu, ja jednak podziękowałam i ruszyłam przed siebie. Czułam na sobie jego zaskoczone spojrzenie, ale nic nie powiedział, tylko ruszył za mną. Na dole powitały mnie gwizdy i oklaski.
     - Kim jesteś i co zrobiłaś z Mary ?! - zapytał Zayn, udając przerażenie.
     - Oh, po prostu otrułam cyjankiem i zakopałam w ogrodzie za domem.
     - Samochód goto... wow - w drzwiach garażu pojawił się Harry.
     - To tylko kreski na powiekach i koturny - powiedziałam speszona jego reakcją.
     - Jesteś pewna, że dasz radę dojść do auta ? - zapytał Liam, przyglądając się z obawą moim butom.
     - Oczywiście, że da - oburzył się Harry. - W końcu miała świetnego nauczyciela chodzenia na wysokim obcasie.
     - W takim razie chyba lepiej będzie jak ją tam zaniesiemy - dogryzł mu Louis.
     - Ok.
     Zanim zdążyłam zareagować, Zayn złapał mnie w pasie, a potem z Niallem wzięli mnie na ręce w asyście Harry'ego.
     - Puśćcie mnie ! - próbowałam się wyrwać, jednak chłopaki byli za silni. - No ej ! - odpowiedział mi tylko śmiech.
     Liam usłużnie otworzył przed nami drzwi do garaży i do samochodu. Moi tragarze posadzili mnie na przednim siedzeniu.
     - Dzięki - mruknęłam.
     Chłopcy usadowili się z tyłu auta, natomiast kierowcą został Hazza. Droga minęła dość spokojnie. Nie licząc One Direction śpiewającego na głosy wszystkie utwory pojawiające się w radiu, a zwłaszcza ich własne. Po raz pierwszy usłyszałam "One Thing" na tyle osób - dokładnie 10 i mnie nucącą główną melodię pod nosem. Przy bramie klubu Harry pokazał jakąś kartę i ochrona wpuściła nas na tylny parking, teraz praktycznie pusty.
     - W końcu ! - wykrzyknął Louis, gdy Styles wyłączył silnik i jako pierwszy wysiadł z samochodu. Nie wiedziałam skąd ten człowiek czerpie te pokłady pozytywnej energii. Od samego patrzenia na jego uśmiech, człowiekowi poprawiał się humor.
     - Ani kroku dalej ! - ostrzegłam Zayna, który podchodził do mnie z jednoznaczną miną. Chłopak podniósł ręce w obronnym geście i wycofał się.
     - Gotowi ? - zwrócił się do nas Harry.
     - Ty się jeszcze pytasz ?! - wykrzyknął Louis.
     Zaczęliśmy się śmiać i tak rozbawieni podeszliśmy do wejścia. Chłopaki musieli tu często przychodzić, ponieważ bramkarz przepuścił nas bez kolejki, a na naszych rękach od razu pojawiły się znaki VIP-owskie. W środku uderzyła we mnie fala głośnej muzyki i alkoholu. Hazza od razu wyciągnął mnie na parkiet. Potem tańczyłam jeszcze z Zaynem, Louisem, Liamem i Niallem.
     Siedziałam zmęczona przy barze, popijając kolejną szklankę coli. Nie przepadałam za alkoholem, dlatego odmówiłam już za pierwszym razem, gdy chłopaki chcieli postawić mi kolejkę. Miałam już straszną ochotę wrócić do domu, ale nigdzie nie mogłam zlokalizować chłopaków. Nagle poczułam wibracje telefonu, który włożyłam w kieszeń szortów. Na wyświetlaczu pojawiło się : HAROLD.
     - Halo ? Harry ! - odeszłam na bok i wydzierałam się do słuchawki próbując przekrzyczeć muzykę.
     - Mary ?! - głos po drugiej strony telefonu z pewnością nie należał do mojego Hazzy.- Gdzie jesteś ?!
     - Przy barze ! - odkrzyknęłam.
     - Ok, czekaj tam na mnie !! - rozłączył się.
     Wróciłam na swoje miejsce, zastanawiając się kto porwał telefon Hazzy (jeśli nie jego samego).
     - Jesteś ! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Liam. Ulżyło mi.
     - Coś się stało ? - zapytałam, widząc jego minę.
     - Harry...
     - Co z nim ? - spojrzałam na niego przerażona.
     - Nie czuje się najlepiej...
     - Gdzie jest ?
     - W toalecie - odpowiedział skruszony Liam. - Nie upilnowałem ich. A obiecałem Paulowi, że będę ich kontrolował....
     Hazza się upił. Świetnie. Bez słowa wstałam i ruszyłam w kierunku męskiej toalety. Gdy weszłam do środka, przywitały mnie gwizdy i chamskie zaczepki od lekko podpitych mężczyzn znajdujących się w pomieszczeniu. Nie zwracając na nich uwagi, podeszłam do kabiny przy której stał Louis. Widać było, że wypił kilka kolejek, jednak nadal był w stanie samodzielnie stać, czyli nie był tak źle. Zapukałam do drzwi, jednak nikt mi nie odpowiedział.
     - Harry ? - zapytałam, waląc w drzwi.
     Odpowiedział mi cichy jęk i odgłos wymiotów. Nacisnęłam klamkę - drzwi otworzyły się. Styles klęczał przed toaletą, a wokół niego unosił się odór wymiotów. Przykucnęłam przy nim. Chłopak był blady, a na jego czole widniały krople potu. Urwałam kawałek papieru toaletowego i podałam mu. Harry wziął go ode mnie i wytarł usta. Wstałam i chwyciłam go pod rękę, ciągnąc lekko ku górze, żeby wstał. Chłopak podniósł się na nogi, jednak po chwili się zachwiał. Oparłam go o siebie i tak podeszliśmy do umywalek, gdzie czekał na nas Liam z Louisem.
      - Musimy go zanieść do samochodu - oznajmiłam. - Kto ma kluczyki ?
      - Ja - wychrypiał Harry. Podniósł rękę, jakby chciał sięgnąć do spodni, jednak Lou był szybszy. Wyciągnął kluczki i mi je podał. - Dam radę iść sam - Hazza próbował stanąć o własnych siłach, ale coś mu nie wyszło. Tomlinson złapał go w ostatnie chwili i zarzucił sobie lewą rękę na ramię. Podpierając tak Stylesa, ruszyliśmy w stronę tylnego wyjścia. Pilnujący go ochroniarz nie chciał bas wypuścić, jednak po chwili (i napiwku od Liama) uchylił nam drzwi. Chłodne powietrze ocuciło Loczka, ale mimo to nadal słaniał się na nogach. Otworzyłam samochód i z Lou posadziliśmy Harry'ego na tylnym siedzeniu.
     - Gdzie Niall i Zayn ? - zapytałam, gdy Liam przypinał Harry'ego pasami.
     - Zniknęli mi... z oczu.... jakąś godzinę te...emu - odpowiedział Louis, czkając po drodze.
     - Ok, zostań z Hazzą, a my pójdziemy ich poszukać.
     Tomlinson posłusznie wszedł do samochodu i usadowił się koło Stylesa. Wraz z Paynem wróciłam do klubu. Zayna znaleźliśmy przy barze, zamawiającego kolejnego drinka. Odciągnęłam go na bok, kiedy Liam uregulował rachunek Malika i oddał zamówiony napój siedzącej obok dziewczynie. Mulat był już nieźle wstawiony, ledwo trzymał się na nogach. Zaciągnięcie go do samochodu było strasznie trudne, ponieważ chłopak nie miał najmniejszego zamiaru wychodzić jeszcze z imprezy. W końcu jednak udało nam się go przypiąć do siedzenia. Z Niallem nie było już tak łatwo, ponieważ ten zaszył się w jakiś kącie, pociągając co chwilę piwo. Znaleźliśmy go dopiero po kwadransie przedzierania się przez tłum. Horan należał do tych, którzy po kilku głębszych zaczynali gadać i narzekać.
      - Ona...ona...ona ma racje, wes - zwrócił się do mnie. Ledwo rozumiałam to co do mnie mówił. - Jestem do ni...nicz...niczego - dokończył.
      - Teraz tak, Niall - odpowiedziałam, bardziej do siebie niż do niego. - Ale normalnie, fajny z ciebie gość.
      Gdy dotarliśmy do samochodu Zayn i Harry spali w najlepsze, a Louis nadal na nas czekał. Pomógł nam załadować Horana do środka, po czym zapiął go i siebie.
      - Daj mi kluczyki - poprosił Liam. Wiedział, że nie mam uprawnień do prowadzenia minivana.
      - Piłeś coś ? - zapytałam, wyciągając z kieszeni kluczyki.
      - Mary...
      - Piłeś ? - powtórzyłam pytanie.
      - Tak. Dwie kolejki po tym jak poszłaś - przyznał.
      - W takim razie ja prowadzę - odpowiedziałam, kierując się w stronę miejsca kierowcy.
      - Ale nie masz prawka - zaoponował.
      - Wiesz mi, lepiej jeśli mnie złapią na jeździe bez prawka niż ciebie na jeździe nawet po dwóch kolejkach sprzed kilku godzin - uśmiechnęłam się do niego ciepło.
      Droga do domu dłużyła mi się w nieskończoność (może dlatego, że jechałam zgodnie z ograniczeniami prędkości, aby nie zachęcać policji do kontroli). W samochodzie panowała grobowa cisza. Nikt się nie odzywał, a ja nie włączyłam radia, żeby nie obudzić śpiących z tyłu.
       Zaciągnięcie ich wszystkich do domu zajęło trochę czasu. Co prawda, Louis był w stanie iść sam, ale nadal musieliśmy zająć się Niallem, Zaynem i Harrym. Tomlinson poszedł do swojego pokoju, zostawiając mnie i Liama z pozostałą trójką. Liam usadowił Horana i Malika na kanapie w salonie, natomiast ja zabrałam Harry'ego do łazienki. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było ściągnięcie z niego ubrudzonej wymiotami koszulki. Już nie raz widziałam jego klatę, więc nie było to dla mnie krępujące, natomiast Hazza był zbyt pijany, by kontaktować. Następnie brutalnie spłukałam mu głowę zimną wodą, co lekko postawiło go na nogi. Przynajmniej był w stanie samodzielnie stać. Namówiłam go na to, żeby chociaż wypłukał usta po wymiotach. Nadal lekko go podtrzymując, ruszyłam w stronę jego pokoju. Gdy tam dotarliśmy, Harry zaczął ściągać spodnie, ale nie bardzo mu to wychodziło, tak więc musiałam mu  z tym pomóc. Położył się spać w samych bokserkach. Zostałam chwilę w jego pokoju, przyglądając się śpiącemu chłopakowi. Nie poznawałam w nim mojego przyjaciela, za bardzo się zmienił i teraz musiałam się zastanowić nad tym, jak duży wpływ mają te zmiany na naszą relację. Zanim wyszłam, otworzyłam okno jak szeroko, żeby ograniczyć poranny smród przetrawionego alkoholu do minimum. Stąpając jak najciszej, opuściłam pokój, kierując się ku salonowi. Na parterze przywitał mnie ostry zapach, który nie wróżył nic dobrego.
     - Liam ? - zawołałam wchodząc do pokoju.
     - W kuchni. Zayna też złapało. Tylko w to nie wejdź !
     Na środku dywanu zobaczyłam ogromną plamę. Zatykając nos, ominęłam wymiociny i otworzyłam wyjście na ogród wpuszczając odrobinę świeżego powietrza do pomieszczenia. Stałam tak przez chwilę, wpatrując się w ciemność. Miałam już serdecznie dosyć tego wszystkiego. To powoli mnie przerastało.
     - Mary ? - usłyszałam za sobą głos Liama. Szybko otarłam spływającą po moim policzku łzę.
     - Tak ? - odwróciłam się w jego kierunku.
     - Zayn będzie spał w kinowym. Spokojnie się tam we dwóch zmieszczą z Niallem na tej kanapie.
     - Ok. To zostań tu z nimi, a ja pójdę ją przygotować - powiedziałam i ruszyłam w kierunku schodów.
     - Ok - Liam posadził Malika na kanapie. Zayn trzymał w rękach metalowa miskę, na wypadek gdyby mdłości wróciły.
     W ciągu tych kilku dni zdążyłam poznać cały dom chłopaków, dlatego wiedziałam skąd wziąć dodatkową pościel. Przy wejściu na strych znajdował się mały składzik dla gości. Wyciągnęłam z niego potrzebne rzeczy i poszłam do kinowej. Po rozłożeniu, kanapa była rzeczywiście duża. Na chama, zmieściłyby się cztery w miarę szczupłe osoby. Pościeleniu łóżka nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Gdy skończyłam, chciałam zejść na dół, żeby zawołać chłopaków, jednak coś mnie tknęło. Jeśli Zayn wymiotował, to najprawdopodobnie wybrudził swoje ubrania, jeśli nie także Nialla. Budową obydwaj bardziej przypominali Louisa, więc udałam się w kierunku jego pokoju. Zapukałam do drzwi, jednak odpowiedziała mi cisza. Delikatnie uchyliłam drzwi. Światła w pokoju nie były zgaszone, a Lou spał w najlepsze, wcześniej rozrzuciwszy wszystkie swoje rzeczy po podłodze. Na palcach, najpierw podeszłam do okna, żeby je otworzyć, po czym wyciągnęłam z jego szafy jakieś koszulki. Równie cicho wyszłam na korytarz i zamknęłam za sobą drzwi.
     - Wszystko gotowe - oznajmiłam wchodząc do salonu.
     - Świetnie - Payne podniósł się z kanapy. - Pomożesz ?
     We dwójkę unieśliśmy Malika do góry i pomogliśmy mu stanąć. Ustał, ale co chwila przewracał się to na mnie, to na Liama. Niepewnie doszliśmy do schodów.
      - Zayn - zwrócił się do niego Payne. - Jesteśmy przy schodach. Spróbujesz wejść ?
     Malik wykonał ruch, jakby chciał podnieść nogę, jednak po chwili zatoczył się jeszcze bardziej. Liam chwycił go pod pachy, ja natomiast złapałam jego nogi i w ten staromodny sposób zaczęliśmy wnosić go na górę. Na pierwszym piętrze zrobliliśmy kilku sekundową przerwę. Zayn był szczupły, ale waga mięśni chłopaka robiła swoje, , a lekko pijany Liam nie mógł dać z siebie 100%, ale mimo to udało nam się. Położyliśmy półprzytomnego Zayna na kanapie i Payne zaczął ściągać mu buty.
     - Na stoliku są czyste ubrania, które ukradłam Louisowi. Dasz sobie z nim radę ?
     - Pewnie ! - Liam przez chwilę mocował się z trampkiem Malika, aż w końcu z wyrazem tryumfu na twarzy ściągnął niesfornego buta.
     - To ja pójdę po Nialla.
     Chciałam się jak najszybciej ewakuować się z pokoju, zanim Zayn zostanie w samej bieliźnie. Więc gdy tylko uzyskałam aprobatę Liama, jak najszybciej wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do salonu. Horan siedział dokładnie w tym samym miejscu, w którym zostawiliśmy go ponad godzinę temu. Nawet nie zareagował, gdy weszłam do pokoju.
     - Niall, idziemy na górę.
     Chłopak odwrócił się w moim kierunku, po czym wstał i niepewnym krokiem w stronę schodów. Złapałam go mocno w pasie, a on zawiesił się ramienien na moim karku i tak podparty wszedł na drugie piętro.
     - Li...i..am puś mnie ! - usłyszałam krzyk pijanego Zayna. - Od...daj mi tego buuuuta !
     - Oh, zamknij się, Zayn !
     - Wszystko ok ? - zapytałam przez drzwi.
     - Tak, tak.
     Usiedliśmy z Niallem na podłodze czekając aż Payne poradzi sobie z Malikiem.
     - Kim jest "ona" ? - zapytałam Nialla.
     - Jaka "ona" ?
     - Ta dziewczyna, o której mówiłeś wcześniej.
     - Dlaczego chcesz to wiedzieć ? - po jego tonie szło poznać, że moje pytanie nieźle go zezłościło.
     - Tak po....
     - Za kogo ty się uważasz ?! - przerwał mi, podnosząc głos. - Tak po prostu pakujesz się z butami do naszego życia. Musisz wszystko o wszystkich wiedzieć i żądasz ciągłej obecności Hazzy, dlatego musimy planować wszystko pod ciebie ! Nie jesteś pępkiem świata i mam tego zupełnie dosyć ! To wszystko twoja wina ! Przyjechałaś z powodu naszej sławy czy pieniędzy !
    Niall wpadł w szał. Krzyczał na cały głos, patrząc na mnie wzrokiem mordercy. Drzwi za nami uchyliły się i na korytarz wyleciał zaskoczony Liam.
     - Niall ! - złapał go za ramiona. - Niall, ogarni się.
     - To wszystko jej wina ! - wydarł się jeszcze głośniej. - Jej - dodał ciszej.
     - Nie przejmuj się nim - Payne zwrócił się do mnie. - Za dużo wypił.
     - Spoko - odpowiedziałam, chociaż nic nie było "spoko".
     - Chodź, Niall - Liam podniósł go i zaprowadził do pokoju.
     - Dziękuję za pomoc, Liam ! - zawołałam za nimi.
     - Nie masz za co, to ja dziękuję - odkrzyknął.
     - Dobranoc !
     - Branoc !
     Weszłam do swojego pokoju i bezwładnie opadłam na łóżko. Byłam wykończona. Zegarek na stoliku nocnym ogłaszał światu, że minęła trzecia. Z jękiem zsunęłam się z łóżka i poszłam do łazienki, zabierając po drodze pidżamę i ściągając wysokie buty. Zmyłam makijaż i wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda przynosiła ulgę obolałym od dźwigania chłopaków mięśniom. Nawet nie chciałam myśleć o zakwasach, które miałam dostać następnego dnia. Wsłuchując się w szum wody, próbowałam się uspokoić, ale słowa Horana nadal dzwoniły w mojej głowie. Zaczęłam się zastanawiać, czy może reszta zespołu nie myśli tak samo. Że tak po prostu wpadłam w ich życie bez zapowiedzi i narobiłam bałaganu. Nie, Harry nie zabrałby mnie tutaj, gdyby nie chciał, prawda ?
     Prysznic nieco mnie rozbudził i postawił na nogi. Najlepszym tego dowodem było to, że zaczęło burczeć w brzuchu. Od czasu wyjścia do klubu nic nie jadłam, więc powoli zaczęło mnie skręcać. Na bosaka poszłam do kuchni, po drodze mijając salon. Mimo otwartego wejścia na ogród, zapach wymiocin nadal drażnił mój nos, dlatego postanowiłam, że sprzątnę tę plamę jak tylko zapełnię żołądek. Zrobiłam sobie kanapki z serem w dość rekordowym czasie i w jeszcze szybszym pochłonęłam posiłek. Całość popiłam wielkim kubkiem herbaty. Z pełnym brzuchem od razu poprawił mi się humor. Jednak na myśl o tym co będę musiała zrobić za chwilę, mina mi zrzedła. Z szafki na płyny do czyszczenia, wyciągnęłam płyn do prania dywanów, płyn do dezynfekcji, miskę, szczotkę, rękawiczki, a spod zlewu wzięłam zmiotkę z szufelką. Oddychając przez usta, zebrałam resztki jedzenia, które pojawiły się na dywanie i wyrzuciłam do kosza, po czym dokładnie umyłam zmiotkę. Następnie nalałam do miski ciepłej wody i nalałam do niej płynu do czyszczenia. Szorowałam dywan przez cały kwadrans, żeby zyskać pewność, że wszystko dokładnie usunęłam. Następnie lekko spłukałam pozostałości i jeszcze raz przetarłam to miejsce płynem do dezynfekcji. Przynajmniej nie czułam już tego odoru (albo zdążyłam się do niego przyzwyczaić). Gdy skończyłam, wypłukałam miskę oraz szczotkę i odłożyłam wszystko na swoje miejsce. Wróciłam na drugie piętro, lecz zanim weszłam do swojego pokoju, sprawdziłam co u chłopaków. Liam, Niall i Zayn spali w najlepsze na kanapie. Payne tylko zrzucił buty i w ubraniach położył się spać. Nie dziwiłam mu się. Był tam samo zmęczony jak ja, a dodatkowe procenty również zrobił swoje. Najbardziej uderzyły mnie leżące na środku pokoju ubrania. Moja mama bardzo starała się o to by rozwinąć moje poczucie estetyki, tak więc nie byłam w stanie przejść obojętnie obok czegoś takiego. Pozbierałam wszystkie rzeczy i zaczęłam je składać. Bluzka jednego z nich jednak była cała ubrudzona, podobnie jak następna. Nie chciałam sprawdzać całej reszty. Po prostu zrzuciłam ubrania na jedną kupę, którą wzięłam na ręce i zaniosłam na pierwsze piętro. Tam zostawiłam je na środku korytarza. Weszłam do pokoju Harry'ego. Chłopak spał spokojnie, delikatnie pochrapując. Oświeciłam sobie telefonem podłogę jego pokoju i zebrałam ubrania. Zanim wyszłam, usiadłam na skraju jego łóżka i odgarnęłam loki z jego twarzy.
     - Dlaczego, Harry ? Kiedyś nie potrzebowałeś alkoholu, żeby się bawić - powiedziałam do niego.
     W odpowiedzi, chłopak przewrócił się na drugi bok. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam na korytarz. Dorzuciłam ubrania Stylesa do kupki i weszłam do pokoju Louisa. Jego spodnie i skarpetki leżały koło łóżka, ale nie mogłam zlokalizować jego koszulki. Dopiero po chwili (i zapaleniu światła) zobaczyłam jak wystaje spod chłopaka. Podeszłam do niego i zaczęłam delikatnie ją wysuwać. Lou poruszył się niespokojnie. Zaczęłam się czuć jak w tych wszystkich filmach akcji lub bajka, gdy trzeba wyciągnąć coś bardzo ważnego spod śpiącego wroga. Mnie niestety nie poszło tak dobrze jak większości postaci. Przy ostatnim pociągnięciu, Lou podniósł się do pionu i gwałtownie zamrugał.
     - Nie krzycz - powiedziałam, widząc przerażenie na jego twarzy. - To ja.
     - To ty ? Co ty tutaj robisz ? - wybełkotał. - Nieważne - znów się położył.
     Wszystkie rzeczy chłopaków zaniosłam do pralni, znajdującej się w piwnicy. Przygotowując rzeczy do włożenia do pralki, znalazłam dwa telefony - Hazzy i Zayna. Nastawiłam pranie i wzięłam komórki ze sobą. Wchodząc po schodach sprawdziłam godzinę - było daleko po piątej, a moje zmęczenie zupełnie minęło. Włączyły się moje zapasowe baterie - po chwili ogromnego wyczerpania, wracała mi energia do życia, czasami ze zdwojoną siłą. Było to bardzo przydatne, gdy zaczynałam przysypiać na lekcjach lub przy nauce, ale w tej chwili było zupełnym przekleństwem, ponieważ nawet gdybym położyła się spać, to i tak nie dałabym rady zasnąć. Zrezygnowana, usiadłam przed telewizorem w salonie. Znalezienie kanału, na którym nie leciał ani horror ani spot reklamowy zajęło mi trochę czasu, ale w końcu trafiłam na jakiś kanał z bajkami. Lepsze coś niż nic.
      Zdążyłam już obejrzeć kilka odcinków Scooby'ego oraz Fineasza i Ferba, gdy nagle zadzwonił telefon Harry'ego. Po raz pierwszy wyciszyłam go i pozwoliłam dzwonić. Tak samo za drugim razem. Za trzecim nie wytrzymałam i podniosłam słuchawkę.
      - Halo ?
 
     
      Jest trochę więcej niż 5 linijek ;) Tekst w większości pisałam na telefonie, więc przepraszam Was z góry za wszystkie błędy. Prawdopodobnie następny rozdział pojawi się na osobnym blogu, ponieważ początkowo miało to być krótkie opowiadanie, ale troszkę się rozciągnęło. Tak czy inaczej, do zobaczenia :)

15 czerwca 2013

You and Me - Niall cz. 2

Pięć minut później, po tym za chłopcy pomogli mi zanieść walizki do mojego pokoju (dostałam pokój gościnnym, znajdujący się na poddaszu wraz z osobną łazienką, za którą dziękowałam w duchu z całego serca, i "salą kinową") siedzieliśmy w salonie, czekając na pojawienie się Paula. Dwie, wielkie kanapy były bardzo niskie, tak samo jak stolik, co sprawiało, że pomieszczenie było przytulne. Jedną zajmowali Liam, Niall i Zayn, drugą natomiast Harry, Louis i, wciśnięta między nich, ja. Panowała między nami dziwna atmosfera, jakby oczekiwania na coś. W końcu nie wytrzymałam i wypaliłam :
- Czy jest coś, o co chcielibyście mnie zapytać ?
 Moje pytanie wywołało małe zamieszanie. Louis zaczął się kręcić, jakby siedział na gwoździach, podobnie jak Zayn, natomiast Liama dopadła mała chrypka, którą próbował odchrząknąć. Tylko Niall trwał w  bezruchu, dokładnie przypatrując się to mnie to Harry'emu. Tak jak reszta, zachodził w głowę jak to możliwe, że Styles chodził z kimś takim jak ja. Nie, nie byłam jakoś szczególnie brzydka czy ładna, byłam… przeciętna. Po prostu nie pasowałam do wzoru, który prasa nazwała "typem Stylesa" - wysoka blondynka z długimi włosami, długimi nogami i starsza od chłopaka o parę lat. Byłam średniego wzrostu, miałam brązowe, proste włosy i Harry był ode mnie starszy o rok. Zupełnie przeciwieństwo.
- Czy ty i Harry… długo się spotykaliście ? - w końcu Zayn przełamał milczenie.
- Hm… Ile to było Harry ? Sześć tygodni ? - zwróciłam się do przyjaciela z uśmiechem.
- Na samych wakacjach byliśmy dwa tygodnie, a to się zaczęło chwilę przed i skończyło chwilę po, więc raczej tak. Sześć, siedem tygodni.
- Byliście razem na wakacjach, dwa tygodnie po tym jak zaczęliście ze sobą chodzić ? - Liam nie krył zaskoczenie.
Spojrzałam kątem oka na Styles. Musiał się nieźle powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Ja również zdusiłam w sobie chichot. Trzepnęłam go w nogę, żeby się opanował.
- Cóż.. to był krótki, ale dość intensywny związek - odpowiedziałam, z jeszcze większym uśmiechem.
- Nie wiem czy chcę to wiedzieć, ale jak bardzo intensywny ? - Louis nawet na nas nie patrzył gdy zadawał to pytanie.
- Wyjechaliśmy razem na wakacje, spaliśmy ze sobą oraz kąpaliśmy się, standard. Było całkiem fajnie - odpowiedział mu Harry. Tym razem to on potajemnie dźgnął mnie, ponieważ miny pozostałych były przekomiczne.
- To było jeszcze przed programem - zastanowił się Zayn. - Czyli … miałeś wtedy około piętnaście lat. Wow, Harry, to … - chłopakowi zabrakło słów, więc pokręcił tylko z niedowierzaniem głową.
- Skoro było tak fajnie, to czemu zerwaliście ? - od początku tej dziwnej rozmowy, Niall po raz pierwszy zabrał głos.
Nie wytrzymaliśmy. Pytanie blondyna sprawiło, że zaczęliśmy się śmiać jak idioci. Harry po chwili spadł na podłogę i dopiero wtedy się trochę uspokoiliśmy.
- Musiało być naprawdę niezłe - zauważył Louis.
- Żebyś wiedział - powiedziałam, między kolejnymi napadami śmiechu. - Huuh, okej. Zerwaliśmy, ponieważ… Harry zniszczył moją lalkę Barbie.
Do tamtej chwili nie wiedziałam, że można być w tak wielkim szoku, w jakim była pozostała czwórka.  Siedzieli, patrząc na nas jak na idiotów, bez najmniejszego ruchu.
- Miałem wtedy sześć lat, a Mary pięć - powiedział Harry, siadając z powrotem na kanapę.
- Moi rodzice oglądali jakąś komedię romantyczną, która tak nam się spodobała, że chcieliśmy zobaczyć jak to jest z kimś chodzić, dlatego "zostaliśmy" - zrobiłam w powietrzu cudzysłów - parą. Kiedy jakiś czas jechaliśmy rodziną nad morze, zabraliśmy również Harry'ego.
- I tak, spaliśmy ze sobą w jednym łóżku, ponieważ w pokoju czteroosobowym były dwa podwójne łóżka.
- A kąpaliśmy się razem, ale w morzu. Ubrani w stroje kąpielowe.  Po powrocie pożyczyłam mu swoją lalkę, jednak ta nie przeżyła jego eksperymentu.
- Mary zrobiła wielką aferę, gdy dowiedziała się o wszystkim w trakcie międzyrodzinnego grillowania, tak więc nasi rodzice dowiedzieli się o tym niby związku. Do teraz nadal nam go wypominają, więc nie dziwię się, że moja mama przedstawiła Mary Paulowi jako moją byłą. To taki … rodzinny kawał.
Po ostatnich słowach Harry'ego, One Direction doszło do siebie, zanosząc się śmiechem.  Najbardziej urzekł mnie śmiech Nialla. Był taki… nietypowy. Nie mogłam go podziwiać zbyt długo, ponieważ po chwili dołączyłam do nich. Właśnie takich, tarzających się ze śmiechu, znalazła nas Paul. Stanął naprzeciwko nas, i zaczął tupać nogą, dając  nam znak, żebyśmy się uspokoili. Zajęło nam to chwilę, ale w końcu daliśmy radę.
- Jak widzę, już się dobrze bawicie. Dobrze, zasługujecie na chwilę odpoczynku po trasie - powiedział Paul, siadając. - Ale tylko chwilę. Niedługo zaczniemy nagrania do drugiej płyty. Część piosenek już na was czeka, ale o tym później. Przejdźmy do spraw najświeższych. Mary.
Siedziałam w milczeniu, wsłuchując się w jego słowa. Gdy wypowiedział moje imię, wzdrygnęłam się lekko. Ton jego głosu był odrobinę … nieprzyjemny. Paul przedstawiał mi zasady, na których będę spędzać czas z chłopakami. Im dłużej mówił, tym coraz bardziej byłam pewna tego, że po prostu przywiążą mnie kajdankami do kaloryfera i tak spędzę całe trzy miesiące. Przez tą myśl musiałam się nieświadomie spiąć, ponieważ Harry zaczął masować moje ramię, chcąc mnie pocieszyć. Dopiero wtedy zrozumiałam, że wstrzymałam oddech. Wypuściłam powietrze z płuc. Paul zamilkł, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Mógł po prostu walnąć : "Zamkniemy cię w szafie", szybko i bezboleśnie.
- Ok., chodzi mi o to… - zaczął, ale znów przerwał. - Robimy tak. Wraz z chłopakami, możesz wychodzić na jakieś spacery, wypady do parków rozrywki, wszędzie gdzie jest pełno ludzi, gdzie możesz zostać anonimowa. Weźmiesz udział w dwóch wywiadach, wraz z Perrie, Danielle i Eleaonor oraz zespołem, na tym skończą się twoje "publiczne" wystąpienia. Będziesz mogła przychodzić na sesje i nagrania, ale nie za często, żeby ich nie rozpraszać. Rozumiemy się ? - przytaknęłam. - Dobrze. W takim razie, prosiłbym, żebyś się teraz czymś zajęła, ponieważ musimy omówić kilka ważnych kwestii.
Uśmiechnęłam się sarkastycznie. Zostałam oficjalnie wyrzucona i brutalnie oddzielona od mojego przyjaciela wciągu niecałych dziesięciu minut przebywania w jego domu. Bez słowa wstałam i poszłam do swojego pokoju. Pomieszczenie było duże. Dwuosobowe łoże, nie łóżko, mały stolik, dwie wielkie pufy wypełniane kuleczkami zamiast krzeseł, szafa z lustrem, komoda, biurko, okno  w lekko pochyłym suficie, i wielkie okno naprzeciwko drzwi, na którego parapecie można było spokojnie usiąść. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Jeśli tak ma wyglądać cały mój pobyt tutaj, to ja dziękuję bardzo, wole wracać do domu. Jako, że miałam teraz trochę czasu, postanowiłam się rozpakować. Dwadzieścia minut później, wszystko było na swoim miejscu. Oprócz mnie. Pewnie, byłam w obcym domu, zaledwie od kilkunastu minut, ale i tak czułam się jak intruz. Brakowało tego rozluźnienia, które czuje się po paru chwilach. Świadomości, że nikomu nie przeszkadzasz, że jest ktoś, kto chce żebyś tu była. Zrezygnowana, ruszyłam w stronę okna i usiadłam na nim. Za oknem widać było fragment "ogrodu", który prędzej można by nazwać polaną w lesie, z małym boiskiem do kosza i nogi. Wciągnęłam telefon i wykręciłam numer.
- Halo ? - rozległ się głos mojej mamy.
- Hej, mamo - powiedziałam, starając się opanować drżenie głosu.
- Mary !
- Tak, to ja. Słuchaj, dojechaliśmy już na miejsce, cali i zdrowi.
- Och, to dobrze, bardzo dobrze. I jak ci minęła podróż ?
- Szybko i bezpiecznie - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Poznałaś już resztę zespołu ? - z dźwięków, które słyszałam w słuchawce, mogłam wywnioskować, że mama przygotowywała coś w kuchni.
- Tak, całą czwórkę. Wydają się być okej.
- Któryś wpadł ci w oko ?
- Mamo !
- No co ? Przecież są ładni, nie możesz zaprzeczyć - moja mama roześmiała się.
- To nie ma nic do rzeczy - powiedziałam, rumieniąc się. Sama nie wiedziałam czemu.
- Już, Liam, poczekaj - usłyszałam z drugiej strony.
- Coś się stało, mamo ?
- Nie, nie. Liam tylko chce ci coś powiedzieć .
- Ok.
- Halo ? Mary ?
- Cześć, młody - powiedziałam, a coś ścisnęło mnie w dołku. Byłam poza domem kilka godzin, a i tak już tęskniłam za tym nicponiem.
- Pani w przedszkolu mnie dzisiaj pochwaliła ! - krzyknął. Nadal nie umiał rozmawiać przez telefon. Zaśmiałam się pod nosem.
- Tak ? A za co ?
- Powiedziała, że ładnie zaśpiewałem piosenkę i będą ją śpiewał na przedstawieniu w czerwcu !
- Naprawdę ? To wspaniale ! Jestem z ciebie strasznie dumna, Liam ! - Ten dzieciak coraz bardziej mnie zaskakiwał. - A co takiego zaśpiewałeś ?
- "What Makes You Beautiful " ! - jaki najlepszy przyjaciel, taki brat.
- W takim razie przytargam wujka Harry'ego za te jego loki, żeby przyszedł posłuchać - obiecałam.
- Serio ?!
- Tak, ale nikomu o tym nie mów - powiedziałam konspiracyjnie. Prawda była taka, że gdyby ktoś w Holmes Chapel się o tym dowiedział, zakończenie roku w przedszkolu urosł by do rozmiaru imprezy.
- Dobrze. Kiedy wrócisz ? - zapytał.
- Niedługo, Liam - powiedziałam ze ściśniętym gardłem. - Niedługo.
- Okej. Papa ! - rozłączył się.
- Papa, Liam - powiedziałam do samej siebie. - Chcę do domu.
- Jesteś w domu - usłyszałam za sobą głos Harry'ego. Musiał wejść, gdy rozmawiałam przez telefon.
- Naprawdę ?
- Naprawdę. Dom, to miejsce, w którym są osoby, które cię kochają. A my cię kochamy, no przynajmniej ja.
- Ale dom to także miejsce, gdzie czujesz się bezpiecznie i swobodnie. A biorąc pod uwagę tego całego Paula, wcale tak nie jest.
- Nim się nie przejmuj. Wszyscy się przy nim tak czujemy. Poza tym, on tu nie mieszka, tylko ty, więc jak coś, to możesz go wykopać za drzwi.
- Serio ?
- Jak najbardziej. A teraz chodź !
- Gdzie ?
- Skoro mieszkasz z nami, to znaczy, że jesteś częścią wielkiej, directionerskiej rodziny. Idziemy robić to co standardowa rodzina robi po południu, gdy następnego dnia nie idzie do pracy. Oglądać telewizję !
- Wariat.
- Zawsze do usług - Styles pociągnął mnie za rękę do pomieszczenia obok, czyli sali kinowej. Wielka ściana robiła za ekran, rzutnik i komputer stały przy drugiej, natomiast w połowie ustawiona była kolejna wielka kanapa z mnóstwem poduszek, na której siedział Zayn. Liam i Niall zajęli podłogę, wraz z kilkoma miskami popcornu. Jedna z nich była do połowy wyjedzona. Jeśli wierzyć wszystkim brukowcom, stawiałam, że to robota Horana.
- Patrzcie kto powrócił ! - powiedział Louis wchodząc do pomieszczenia z sześcioma kartonowymi kubkami z Pepsi, takimi jakie spotyka się w kinie.
- Skąd …
- Mamy w kuchni automat - wytłumaczył Harry.
- Aha - wydukałam. Automat do napojów w domu. Byłam bardzo ciekawa co jeszcze znajduje się w tym budynku.
- Proszę - Lou podał mi jeden z kubków.
- Dzięki - powiedziałam. Harry popchnął mnie lekko w stronę kanapy. - No idę, idę.
Niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie. Usiadłam na podłodze koło Nialla. Blondyn uśmiechnął się do mnie promiennie i wciągnął przed siebie miskę z popcornem. Był to tak prosty gest, a tak wiele dla mnie znaczył.
- Lecę !! - Louis oddał Harry'emu swój kubek i rzucił się na kanapę, która z głośnym hukiem podniosła się o kilka centymetrów i upadła z powrotem na podłogę. Gdyby nie siedzący na niej Malik, kanapa wraz z Tomlinsonem przewróciłaby się do tyłu.  Wybuchliśmy śmiechem. To właśnie w tej chwili pomyślałam, że może jednak te trzy miesiące nie będą takie złe.

Coś się dzisiaj rozkręciłam :) Mam nadzieję, że się podobało. 




#2. - Harry

       Zrobiłam to. W końcu. Z uczuciem wielkiej ulgi weszłam do domu Harry'ego. Niedawno wrócił z trasy, więc chciałam spędzić z nim tyle czasu, ile tylko się dało, zanim znów zacznie się całe szaleństwo z nagrywaniem kolejnego albumu, wywiadami, sesjami i innymi rzeczami, które zazwyczaj zawalały jego grafik. Rozanielona, nawet nie zdążyłam ściągnąć butów, tylko pędem ruszyłam na poszukiwania chłopaka. Znalazłam go w salonie, wpatrzonego w okno wychodzące na ogród. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek, po czym usadowiłam się naprzeciwko niego na kanapie. Harry nie zareagował. Nadal bez słowa wpatrywał się w okno. 
       - Coś się stało, kochanie ? - zapytałam po chwili, kładąc swoje dłonie na jego. Chłopak szybko odsunął je.
       - "Założyłam na siebie najkrótszą sukienkę, jaką znalazłam w swojej szafie. Zadziałało. Dwie minuty po wejściu na imprezę sam Harry Styles podszedł do mnie i zaczął rozmowę..." - zacytował sucho. Spojrzałam na niego przerażona. Skąd on to wytrzasnął ?! - "... a do tańca poprosił po kolejnych pięciu". Ale to jeszcze lepsze : "Styles, jako romantyk, jest bardzo przewidywalny. Muzyka, kolacja przy świecach, czułe słówka. Podręcznikowy podryw. Jednak dzięki takim właśnie sposobom na owijanie sobie dziewczyn wokół palca, Harry dostał tytuł największego łamacza serc w zespole. Jego najdłuższy związek trwał 3 miesiące. Nasz zbliża się do dwóch tygodni. Zobaczymy, jak szybko spławi mnie". 
       - Gdzie to przeczytałeś ? - zapytałam cicho, ledwo wyduszając z siebie słowa. 
       Chłopak nie odpowiedział od razu. Zakrył twarz dłońmi i siedział tak przez chwilę, aż w końcu zerwał się gwałtownie na nogi. 
       - Jak mogłaś ?! - krzyczał. - Ufałem ci, wierzyłem w każde słowo, w każdy gest. A ty po prostu grałaś, dla zwykłego artykułu w jakimś czasopiśmie ! Kurwa, [T.I.], nie sądziłem, że jesteś zdolna do czegoś takiego ! 
       - Harry, to nie tak...
       - A jak ?! Chodziłaś ze mną tylko po to, żeby to opisać ! Wszystko, cały nasz związek, to jedno wielkie kłamstwo. Dobrze się chociaż bawiłaś grając z moimi uczuciami ?! - Harry spojrzał na mnie po raz pierwszy, odkąd weszłam do pokoju. W jego oczach widziałam ból... - Ale muszę ci oddać, jesteś świetną aktorką. Nigdy nie spotkałem kogoś, kto tak dobrze odgrywa miłość. Tamtej nocy poszło ci chyba najlepiej...
       - Przestań ! 
       - Oto ja, Harry Styles, największy debil na świecie, wykiwany przez nastoletnią dziennikarkę, która użyła mnie, żeby zabłysnąć !
       - Styles, do cholery, daj mi wyjaśnić ! - wykrzyknęłam, stając naprzeciwko niego. 
       - Tu nie ma czego wyjaśniać. Pobawiłaś się, dostałaś kilka prezentów, napisałaś swój artykuł, a teraz możesz spierdalać, drzwi są tam ! - Harry wskazał w ich stronę. 
       - Harry...
       - Musisz tylko zmienić mój rekord z 3 miesięcy na 8. A w końcówce napisz, że jestem egoistycznym dupkiem, który się tobą znudził, więc ruszył na poszukiwania laski z jeszcze krótszą sukienką. To z pewnością od razu podniesie twoją popularność. 
      Bez słowa podniosłam z ziemi torbę i ruszyłam do wyjścia. Dopiero teraz zauważyłam leżący na stoliku tablet, który zostawiłam u chłopaka dzień wcześniej. Wtedy mnie olśniło. 
      - Przeglądałeś moje prywatne foldery ?! Prosiłam cię, żebyś tego nie robił ! - wykrzyknęłam. 
      - Jakie to ma teraz znaczenie ? 
      - Takie, że obiecałeś, że tego nie zrobisz ! Jak szybko złamałeś hasło ? - spytałam z czystej ciekawości. Na hasło prywatnych folderów ustawiłam nazwę miejsca, w którym byliśmy na pierwszej randce.
      - Naprawdę nie masz większych problemów ?! A teraz, z łaski swojej ... - Harry znów wskazał na drzwi. 
      Ruszyłam w ich kierunku. Kiedy położyłam rękę na klamce usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i soczyste przekleństwo. W normalnej sytuacji zaraz bym tam pobiegła z całym zapasem wody utlenionej i plastrów, które chłopcy mieli w domu, jednak tym razem zignorowałam to.
      - Dobrze ci tak - mruknęłam pod nosem i wyszłam, trzaskając drzwiami. 
 
      Płakałam cały wieczór. Zwinięta w kulkę na kanapie z zapasem chusteczek, wyrzucałam sobie wszystkie błędy, które popełniłam w ciągu tych 8 miesięcy, zaczynając od tego, że w ogóle zgodziłam się napisać ten durny artykuł. Próbowałam się uspokoić, ale każde wspomnienie Harry'ego wywoływało kolejną falę łez. Mój telefon zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło się : NIALL. Chłopak dzwonił już piąty raz w ciągu  20 minut, a ja po raz piąty odrzuciłam połączenie. Wcześniej dostałam uroczego sms-a od Louisa, w którym Tomlinson wyraził swoją skromną opinię na temat tego jak potraktowałam jego przyjaciela oraz opisał mnie w kilku przemiłych słowach. Kolejne wyrzuty od Horana nie były mi potrzebne do szczęścia. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Zaczerwieniona od płaczu i potargana od leżenia na kanapie, nie byłam w zbyt dobrej kondycji do przyjmowania gościu, tak więc zignorowałam dzwonienie. Jednak mój gość nie poddał się. Dzwonił tak długo, aż w końcu nie podniosłam się i nie uchyliłam drzwi na długość łańcuszka, który był dodatkowym zabezpieczeniem. Po drugiej stronie progu stał Niall. 
      - Jeśli masz zamiar prawić mi kazania, to możesz sobie darować. Louis i Harry powiedzieli już wystarczająco dużo - powiedziałam i zaczęłam zamykać drzwi. Horan był jednak szybszy. Wsunął swoją stopę między skrzydło a framugę. 
      - Wiesz mi, nie mam na to najmniejszej ochoty - odpowiedział, uśmiechając się delikatnie.
      - To co tu robisz ?
      - Bo ty dzisiaj wieczorem też potrzebujesz przyjaciela, nie tylko Harry. Mogę wejść ?
      Biłam się przez chwilę z myślami. W końcu podjęłam decyzję. Horan usłużnie odsunął swoją stopę, a ja zamknęłam drzwi, odpięłam łańcuszek i wpuściłam go do środka. Chłopak zaczął ściągać buty, a ja poszłam do łazienki, żeby choć trochę się ogarnąć. Nie patrząc w lustro podeszłam do umywalki i obmyłam twarz zimną wodą, z nadzieją, że zmniejszy to zaczerwienienie i opuchliznę wokół oczu. Potem uczesałam włosy i wróciłam do salonu. Niall siedział na kanapie w zupełnym bezruchu, ale widziałam, że zdążył sprzątnąć wszystkie chusteczki, które zużyłam w ciągu ostatnich kilku godzin. Usiadłam na samym skraju mebla, jak najdalej od Horana.
      - Trzymasz się ? - zapytał. 
      - Ledwo - odpowiedziałam, zgodnie z prawdą.
      Niall przysunął się do mnie i otoczył ramieniem, a ja znów się rozpłakałam. Próbowałam mu powiedzieć, jak bardzo mi głupio i jak żałuję tego, co się stało, ale nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa. 
      - Cii... spokojnie. Wszystko będzie dobrze - mówił mi do ucha blondyn, głaszcząc mnie przy tym po plecach. Miał rację, potrzebowałam w tej chwili przyjaciela. Kiedy uspokoiłam się na tyle, że byłam w stanie spokojnie mówić i nie wybuchałam co chwila płaczem, wróciliśmy do rozmowy. - Powiesz mi co się stało ?
      - A o czym chcesz usłyszeć ? O tym, że byłam skończoną idiotką, która bez mrugnięcia okiem zgodziła się zagrać na uczuciach chłopaka tylko po to, żeby napisać durny artykuł, który miał mi otworzyć drzwi do wielkiej kariery ? Albo że nie wykasowałam tej głupiej kopii roboczej, po tym, jak zdecydowałam się już więcej nie pisać i zrezygnować z posady ? 
      - Zrezygnowałaś ?
      - Tak. Rano poszłam do wydawnictwa i oznajmiłam im, że nie oddam im tego artykułu oraz nie zgodzę się na jego publikację. Skończyło się na tym, że mnie wywalili - odpowiedziałam. 
      - Dlaczego to zrobiłaś ?
      Wyjaśnienie było proste. 
      - Harry. 

~ oczami Nialla ~
      
      Od [T.I.] wróciłem po dziesiątej. Dziewczyna w końcu zasnęła, wylewając przedtem morze łez. Poszedłem do niej, ponieważ mimo wszystko wiedziałem, że nie może zostać sama. Owszem, zrobiła kilka głupstw, ale wszyscy ludzie popełniają błędy, więc to nie był powód, żeby od razu ją skreślać. Poza tym, z tego co powiedział nam Harry, nie miała nawet szansy na to, żeby się wytłumaczyć. Po rozmowie z nią, spojrzałem na całą sprawę z innej strony. 
       - Gdzie byłeś ? - zapytał mnie Liam, gdy wszedłem do kuchni. 
       - U [T.I.] - odpowiedziałem, na tyle głośno, żeby usłyszeli to pozostali domownicy. 
       Chyba mi się udało, bo Louis i Harry po chwili weszli do pomieszczenie i usiedli przy kuchennym stole. Tak samo jak Liam i ja. Na ręce Stylesa spoczywał opatrunek, związany bandażem. Kiedy Louis po meczu zaprosił nas do nich na piwo, zastaliśmy go z rozciętą dłonią, gdy próbował zebrać z podłogi resztki po szklance. Rana nie była na tyle głęboka, by trzeba byłą ją szyć, więc Liam uważnie opatrzył dłoń Harry'ego, informując go przy tym, że po takim urazie na pewno zostanie mu blizna. 
        - I co u tej zołzy ? - zapytał lekceważąco Louis. Spojrzałem na Stylesa. Chłopak zagryzł usta, jakby powstrzymywał się, żeby czegoś nie powiedzieć. Tak samo jak mnie, nie podobało mu się to, jak Tommo nazwał [T.I].
        - Oprócz tego, że jest na skraju wytrzymałości psychicznej przez twojego sms-a, to nie najgorzej - odpowiedziałem. 
        - Napisałeś do niej ?! - podniósł głos Harry. 
        - No co ? Niech wie, że takie zachowanie nie ujdzie jej na sucho. 
        Hazza zacisnął dłonie w pięści, sycząc przy tym z bólu, ale nic nie powiedział. 
        - Nadal nie wierzę w to, że mogła zrobić coś takiego - powiedział Liam, kręcąc głową.
        - Jestem ciekaw do ilu brukowców sprzedała ten artykuł. Zbije na nim niezłą sumkę - rzucił Louis. Mimo, że kochałem go jak brata, w tej chwili miałem straszną ochotę przywalić mu między oczy. 
        - Nie wydaje mi się - odpowiedziałem i zły, poszedłem do salonu. Po chwili wróciłem do kuchni, niosąc w ręce tablet [T.I.]. Jego szybka była porysowana, więc ktoś musiał nim nieźle walnąć o podłogę i mógłbym dać głowę, że z pewnością nie była to [T.I.]. 
        - Harry, czytałeś cały artykuł ? - zapytałem, siadając  z powrotem na swoje miejsce.
        - Nie, tylko dwa pierwsze akapity - powiedział. Tak myślałem. 
        Wyciągnąłem w jego kierunku urządzenie.
        - Wejdź w niego jeszcze raz - poprosiłem. Hazza spojrzał na mnie zaskoczony, ale wykonał polecenie. Gdy oddał mi tablet, na wyświetlaczu widziałem już tytuł. Przejechałem trochę niżej, do końcówki. Tak jak mówiła [T.I], ostatnie zdania napisane były kursywą. 
        - "Kiedy zaczęłam pisać ten artykuł, nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek to poczuje" - zacząłem czytać.
        - Stary, co ty odwalasz ? - zapytał Louis, ale zignorowałem go.
        - "Ale dzisiaj, zdałam sobie sprawę z czegoś ważnego. Harry wpadł do mnie z niezapowiedzianą wizytą i wyciągnął na długi spacer. Dokładnie do huśtawki za jego domem. Niezbyt daleko od otaczającego nas świata, ale zawsze gdzieś. A tam, w zupełnej ciszy i spokoju, wypowiedział te dwa słowa, które sprawiły, że stałam się najszczęśliwszą osobą na świecie: Kocham Cię. Jednak najpiękniejsze było to, że mogłam odpowiedzieć mu tym samym. Ponieważ rzeczywiście go pokochałam. Gdybyście kilka tygodni temu spytali mnie jaki jest Harry Styles, odpowiedziałabym, że to nadęty gwiazdor, egoista, podrywacz, łamacz serc i zapatrzony w siebie dupek. Teraz wiem jaki jest naprawdę. Że za pozą czarusia i podrywacza kryje się wrażliwy chłopak, który pierwszy zrywa, ponieważ boi się zranienia. Że jest niesamowitym romantykiem, ponieważ swoje uczucie pokazuje przez zwykłe, codzienne czułości, a nie wielkie wyznania, ballady czy wiersze. I chociaż zawsze obiecywałam sobie, że nigdy tak się nie stanie, to zakochałam się w nim. W tych zielonych oczach, pełnych radości, ale i smutku. W loczkach, które układają się jak chcą, dopóki nie wklepie w nie wielkich ilości pianki. W delikatnych dłoniach, których dotyk sprawia, że płonę i w ustach, które działają na mnie jak narkotyk. Uwielbiam  jego zdenerwowanie, gdy chce powiedzieć coś ważnego, zażenowanie, gdy chłopcy znów wykręcą mu jakiś kawał i dołeczki w jego policzkach, gdy obdarowuje mnie uśmiechem, od którego miękną kolana i przyśpiesza serce. Uwielbiam jego głos, który wieczorami kołysze mnie do snu, a rano budzi sprawiając, że każdy dzień zaczynam z uśmiechem na twarzy. Dlatego postanowiłam to skończyć. Nie oddam tego artykułu. W ciągu tych kilku tygodni Harry z zupełnie obcego człowieka stał się najważniejszą osobą w całym moim życiu. Nie mogłabym zrobić mu czegoś takiego, ponieważ... za bardzo go kocham. Ponieważ jest ważniejszy niż jakaś posada i artykuł. Ponieważ jest całym moim życiem" - skończyłem. Nastała grobowa cisza. Nikt się nie odezwał. Spojrzałem na Hazzę. Po jego policzkach spływały łzy. 

~ oczami [T.I.] ~

      Po kilku dniach płaczu i rozpaczania, byłam w stanie już w miarę normalnie funkcjonować. Na ten czas wyłączyłam telefon i zupełnie nie korzystałam z internetu, za bardzo bojąc się tego, co mogę tam przeczytać. Niall wpadał do mnie codziennie, raz nawet z zakupami. Był dla mnie wielkim wsparciem. Nie oceniał mnie, ani nie komentował tego, co się stało. Po prostu był przy mnie (i przynosił jakieś durne komedie na DVD, zmuszając mnie do śmiechu) i wspierał najlepiej jak umiał. Jego terapia przyniosła efekt. 
       - Cześć, Harry - powiedziałam do słuchawki telefonu, nagrywając się na sekretarce chłopaka. - Wiem, że teraz na pewno nie chcesz mnie widzieć, dlatego dzwonię, żebyś wiedział, że dzisiaj o 15 wpadnę do was, żeby oddać twoje rzeczy i zabrać swoje. To cześć.
       Starałam się mówić spokojnie i w miarę pogodnie, ale czułam, że nie bardzo mi to wyszło. Trudno. Pocieszała mnie myśl, że o 15 wymażę Harry'ego Stylesa z mojego życia. Już na zawsze. 
       Klucze do jego domu dostałam po wieczorze, w którym świętowaliśmy 6 miesięcy związku. Teraz stałam przed drzwiami, próbując się uspokoić. Z tym miejscem wiązało się wiele wspaniałych wspomnień. Zwłaszcza z pokojem Harry'ego. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że te wspaniałe chwile staną się bolesnym przypomnieniem tego, że już nie jesteśmy razem. Im szybciej będę miała to za sobą, tym lepiej. Przekręciłam zamek i weszłam do środka. W domu panowała zupełna cisza, co mnie bardzo ucieszyło. Weszłam do salonu. W wielkiej torbie miałam wszystkie rzeczy Hazzy. Jego płyty, parę ciuchów z szuflady, którą zajmował w moim mieszkaniu i wszystkie drobiazgi, które kiedykolwiek mi dał. 
       - Cześć, [T.I.] - usłyszałam za sobą znajomy głos, na którego dźwięk przyśpieszało mi serce.
       - Cześć, Harry - odpowiedziałam, nie przerywając wykładania jego rzeczy na stolik. - Pięć minut i już mnie nie ma.
       Nagle poczułam jego ciepłe dłonie na moich ramionach. Chłopak obrócił mnie przodem do siebie.
       - Musimy porozmawiać - powiedział spokojnie. Od jakiegoś czasu reagowałam na te słowa dość alergicznie, a biorąc pod uwagę moją ostatnią rozmowę z Hazzą, nie bardzo miała na to ochotę. 
       - Może kiedy indziej, śpieszę się - powiedziałam, odwracając się do niego tyłem. Harry nie dał za wygraną i znów mnie obrócił. 
       - Teraz, bo to bardzo ważne - powiedział z naciskiem. - [T.I.]... ja... przepraszam cię, za to co powiedziałem. Zachowałem się jak skończony idiota...
       - Nie, Harry. To ja mogłam ci powiedzieć prawdę, nie musiałeś dowiadywać się o tym w ten sposób - odpowiedziałam, patrząc mu w oczy. - To ja przepraszam. Miałeś do tego prawo...
       - Nie miałem, ponieważ... ja także nie byłem do końca szczery. 
       Gdy to powiedział, moje serce stanęło. Przygotowywałam się na najgorsze, chociaż tak naprawdę nie miałam zielonego pojęcia, o co może mu chodzić. 
       - Tej nocy, kiedy poznaliśmy się w klubie, zagadałem do ciebie, bo tak naprawdę chciałem poderwać twoją koleżankę. Spotkałem ją dzień wcześniej, ale mnie spławiła. I to dlatego wtedy z tobą tańczyłem. Żeby wzbudzić je zazdrość. I dlatego zabrałem cię do tej wystawnej restauracji na naszą pierwszą randkę - powiedział skruszony. - I podziałało. Zadzwoniła do mnie. Sęk w tym, że ja już wtedy nie byłem nią zainteresowany. Ponieważ zakochałem się w tobie. Nie powinienem tak zareagować, to była z mojej strony hipokryzja. Wybaczysz mi ?
       Stałam tak przed nim, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. W głowie miałam zupełny mętlik. Gdy tylko usłyszałam jego głos, miałam straszną ochotę podejść do niego i po prostu go pocałować, jak gdyby nic się nie stało.  Zupełnie jak teraz.
       - Nie wiem, Harry. Myślisz, że będziemy w stanie znów sobie zaufać ? - zapytałam cicho. 
       - Zajmie nam to trochę czasu, ale damy radę - uśmiechnął się Harry. - Musimy zacząć od początku, ale uda nam się. 
       - Naprawdę w to wierzysz ?
       - Tak - ja także się uśmiechnęłam. 
       - Jestem [T.I.] - powiedziałam, wyciągając przed siebie dłoń. - I jeszcze kilka miesięcy temu obsmarowałbym w artykule na zlecenie jakiegoś durnego pisma.
       - Cześć, jestem Harry - chłopak uścisnął moją dłoń. - I jestem w tobie szaleńczo zakochany.
       Po tych słowach przyciągnął mnie do siebie o pocałował jak jeszcze nigdy przedtem. Szczerze mówiąc, podobał mi się taki początek... 


Tamtaratamdamdam !!! Drugi imagin !Co o nim sądzicie ?? :)