~Liam~
Kiedy
wróciłem do hotelu, było już po dwunastej, lecz to nie powstrzymało Zayna od
rozgoszczenia się w moim pokoju. Smród dymu papierosowego doleciał do mnie gdy
tylko wszedłem do pomieszczenia. Malik pojawił się sekundę później, wchodząc
przez wejście na balkon.
-
No proszę, proszę - powiedział na mój widok. - O której to się wraca,
Kopciuszku? - zapytał z szerokim uśmiechem.
-
A ty nie masz przypadkiem swojego pokoju? - zapytałem, ignorując jego pytanie.
-
Teoretycznie. Praktycznie Harry zamknął się w nim jak tylko wrócił ze spotkania
z tą całą laską, z którą spędził cały dzień i tworzy. Próbowałem dostać się do
środka, ale zostałem wyrzucony, bo naruszam jego „twórczą strefę” - żachnął
się. - Więc wychodzi na to, że dzisiejszej nocy śpisz ze mną. - Zayn poruszył
sugestywnie brwiami. - Biorę lewą stronę łóżka.
Jak
na potwierdzenie jego słów, doleciał do nas przytłumiony głos Harry’ego, który
„darł się”: I don’t care what people say
when we’re togheter!.
Jęknąłem
w duchu. Kiedy Stylesa nachodziło natchnienie, potrafił pisać przez całą noc. A
to oznaczało, że Zayn wylądował u mnie w pokoju, ponieważ z pewnością Niall i
Louis nie przyjęliby go do siebie. Malik prawdopodobnie wyciągnął podobne wnioski,
bo bezceremonialnie rzucił się na moje łóżko i rozwalił na nim, zajmując prawie
całą jego powierzchnię.
-
I jak tam było? - zapytał po chwili.
-
Chyba dobrze - odpowiedziałem, ściągając jednocześnie buty, które później wylądowały
na swoim miejscu przy drzwiach.
-
O nie, nie, nie - Malik zaprotestował i podniósł się do pozycji siedzącej,
opierając się o ramę łóżka. - Jest albo „dobrze” albo „niedobrze”. Żadnego „chyba”
- powiedział, kręcąc głową.
-
Mnie się podobało. Nie wiem jak z [T.I.] - odparłem, siadając na drugim końcu
łóżka.
-
Jak na tak mądrego gościa, jakim jesteś, czasami gadasz takie głupoty jakbyś
był idiotą - rzucił Zayn, patrząc na mnie z politowaniem. - Spędziliście razem
kilka godzin, zabrałeś ją w swoje ulubione miejsce i do tego zorganizowałeś
kawę z jej ulubionej kawiarni. Musiałaby być kretynką, żeby jej się nie
spodobało.
-
Malik! - obruszyłem się. Zayn należał do najbardziej szczerych osób jakie
znałem, jednak czasami był aż za szczery.
-
No co, taka prawda. - Chłopak wzruszył ramionami. - Dotarłeś z nią do pierwszej
bazy?
Nie
odpowiedziałem, tylko posłałem mu spojrzenie, które spokojnie mogło zabijać.
-
To jedyne normalne pytanie, jakie przyszło mi do głowy, więc uszanuj ten fakt i
odpowiedz na nie.
-
Nie - wymamrotałem pod nosem.
-
Co?! - Niedowierzanie w jego głosie było już wystarczająco wyraźne, nie musiał
go podkreślać głośnością swojej wypowiedzi.
-
Nie byłem pewien czy ona też tego chce. A nie chciałem robić nic, co by
sprawiło, że poczułaby się niekomfortowo - wytłumaczyłem szybko.
-
Cofam to, co powiedziałem wcześniej - odrzekł Malik, podnosząc obydwie dłonie
do góry. - Stary, ty jesteś
skończonym idiotą. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego jaki ogromny błąd
popełniłeś?!
-
Błąd? - Może nie byłem tak doświadczony w sprawach randkowania jak on, ale
biorąc pod uwagę moje poprzednie związki sądziłem, że dość dobrze znałem się na
sprawach damsko-męskich.
-
Tak. Błąd. I to tak wielki jak dystans stąd do pieprzonego Marsa i z powrotem -
powiedział Malik, gestykulując przy tym gwałtownie. - Spędzasz z dziewczyną
kilka godzin - zaczął wyliczać na palcach. - Oddajesz własne ciuchy, żeby ją
ogrzać. - Dopiero słysząc jego słowa uświadomiłem sobie, że mój sweter pozostał
w posiadaniu [T.I.]. - Dobra decyzja, bo ten sweter był okropny, tak przy
okazji. A patrząc na stan tej koszulki to trochę się poprzytulaliście. Na
koniec, jak na dżentelmena przystało z pewnością odprowadziłeś ją pod same
drzwi. I co? I zostawiłeś bez pocałunku! Wiesz jak ona mogła się poczuć?! To
trochę jakbyś jej powiedział, no spoko spoko, fajnie fajnie, ale jednak to nie
to. I ona teraz będzie biedna zachodzić w głowę co było tego powodem, a znając
dziewczyny to z pewnością stwierdzi, że nie była dla ciebie wystarczająca. I
zamiast czekać na ciebie aż wrócimy z powrotem do Anglii, uzna Cię za zamknięty
rozdział i ruszy do przodu. A tego byśmy nie chcieli, prawda?
-
Nie - odparłem.
Czy
Zayn miał rację? Czy [T.I.] naprawdę poczułaby się odrzucona przez to, że nie
pocałowałem jej na do widzenia? W końcu obiecałem jej, że odezwę się do niej
jak tylko wrócimy. I wydawało mi się, że ona była zadowolona z tej obietnicy.
Po raz pierwszy w życiu miałem taki mętlik w głowie. Im dłużej zastanawiałem
się na słowami Malika, stawałem się tym bardziej niepewny swoich decyzji. Co
nie było zbyt pomocne.
-
W takim razie, co mam zrobić w tej sytuacji? - zapytałem Zayna.
-
Jak to co? Bierz dupę w troki i zasuwaj do niej póki jeszcze nie śpi.
~Oczami
[T.I.]~
Nie
mogłam zasnąć. Leżałam na plecach, wpatrując się w sufit. Winą za to obarczałam
Lily, która wymknęła się przez okno w naszym pokoju, żeby porozmawiać z Joshem,
swoim obecnym chłopakiem na jakiś bardzo ważny temat. A przynajmniej to
odpowiedziała na moje pytanie gdzie wybiera się w sobotę o północy, używając
balkonu naszego pokoju. I komu jak komu, ale Lily wierzyłam bezgranicznie. Poza
tym, miałam przeczucie czego, albo raczej kogo
będzie ta rozmowa dotyczyć. Drugim winowajcą mojej niemożności spania był Liam
Payne, który siedział w mojej głowie odkąd tylko odjechał pick-upem spod mojego
domu. O, ironio! Jego oczy, śmiech i uśmiech zajmowały moje myśli i pojawiały
się pod moimi powiekami za każdym razem gdy zamknęłam oczy. No cudowanie po
prostu.
Byłam
na początku liczenia skaczących owieczek o oczach Liama, gdy usłyszałam dziwny
hałas. Z początku zignorowałam stukanie niewiadomego pochodzenia, jednak gdy
odgłos ten powtórzył się jeszcze trzy razy postanowiłam odszukać jego źródło.
Znalezienie go zajęło mi kilka sekund - stało w ogrodzie za naszym domem,
ubrane w skórzaną kurtkę i rzucało kamienie w okno mojego pokoju. I chyba mnie
zauważyło, bo po chwili kamyki przestały uderzać szturmem w nasze okno, a ono
niepewnie do mnie pomachało.
Pokręciłam
z niedowierzaniem głową. Gdyby nie przenikliwy chłód, który poczułam od
rozszczelnionego okna, mogłabym przysiąc, że to był tylko sen. To jednak działo
się naprawdę. Nie namyślając się długo, porwałam z krzesełka sweter Liama i
narzuciłam do na siebie, z zamiarem późniejszego oddania go właścicielowi, po
czym wyszłam na balkon.
Payne
stał tuż pod nim.
-
Czyżbyś wrócił się po swój sweter? - zapytałam, stając tuż przy barierce.
-
W pewnym sensie - odparł Liam, uśmiechając się. - Jest jakiś sposób, żeby się
dostać do Ciebie, o Julio?
-
Jedynie kratka od kwiatów po lewej stronie, Romeo - odpowiedziałam.
-
Ktoś już wchodził tam do ciebie w taki sposób?
-
Lily często używa drzwi balkonowych żeby wyjść z domu zamiast frontowych.
I
chociaż nigdy nic sobie nie zrobiła poruszając się w ten sposób, teraz z lekkim
niepokojem patrzyłam jak Liam stara się zrobić to samo. Moje serce uspokoiło się
w momencie, gdy jego stopy dotknęły płytek balkonowych.
-
Niezła robota, Romeo. Poczekaj pięć sekund, to w nagrodę dostaniesz swój
sweter, tylko znajdę coś innego do założenia - powiedziałam. Nie bardzo
uśmiechało mi się stanie na balkonie w samej pidżamie.
-
Mam trochę inny pomysł jakby mogła wyglądać tak nagroda - odpowiedział Liam.
Dwa
kroki później Payne stał obok mnie i zanim zdążyłam zorientować się w tym, co
się dzieje, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Pocałował. A ja zamarłam, nie mając pojęcia co robić. Jego ciepłe,
miękkie usta dotykały moich, a ja nie wiedziałam jak się zachować. Liam wyczuł
moją reakcję, be sekundę później przerwał to, co robił i spojrzał na mnie ze
strachem w oczach.
-
Przepraszam, ja… - zaczął się tłumaczyć. - Ja nie chciałem się narzucać, ale tak
dobrze bawiliśmy się na randce i ja… Myślałem, że właśnie tego chciałabyś po
takim dniu. Jeśli cię uraziłem albo za bardzo się narzuciłem, to przepraszam. -
Wyrzucał z siebie słowa z prędkością światła.
-
Nie o to chodzi - przerwałam mu w pewnym momencie. - Byłoby to idealne
zakończenie dla tego dnia - kontynuowałam, czując jak czerwienię się coraz
bardziej na samą myśl o tym, co zaraz mam powiedzieć. - A zareagowałam w taki
sposób dlatego, że… jeszcze…
To
było trudniejsze niż myślałam. Przejmujący strach o to, co on teraz sobie o
mnie pomyśli ogarnął mną i ścisnął gardło. „Liam nie należy do takich gości”,
odezwał się głosik w mojej głowie. „Po prostu mu powiedz”. Odchrząknęłam, żeby
dodać sobie trochę odwagi i na jednym wydechy wyrzuciłam z siebie:
-
Po prostu jeszcze nikt wcześniej mnie nie pocałował. Nigdy.
-
Nig… Czyli, że to był twój pierwszy pocałunek? - Liam patrzył na mnie z lekkim
niedowierzaniem. - Nie miałem pojęcia, gdybym wiedział zrobiłbym to zupełnie
inaczej. Albo wcale bym tego nie zrobił, bo to przecież dość ważnym moment w
życiu i nie koniecznie chce się go przeżywać z daną osob…
Nie
wytrzymałam i po prostu chwyciłam go za bluzkę, za którą przyciągnęłam go do
siebie. I tym razem to ja złączyłam nasze usta. Nie miałam pojęcia co robię,
ale robiący sobie wyrzuty Liam sprawił, że się przełamałam. Był tak kochany i
uroczy, a przy tym niepewny samego siebie jak to tylko było możliwe. I chciałam
mu pokazać, że był tą osobą, z którą chciałabym przeżyć swój pierwszy
pocałunek.
Payne
chyba zrozumiał przekaz, bo rozluźnił się, po czym położył swoje dłonie na
moich policzkach i zaczął poruszać swoimi ustami. Próbowałam pójść w jego ślady
i po kilku nieudanych próbach, podczas których myślałam, że zaraz zacznę płonąć
ze wstydu, w końcu udało mi się złapać z nim wspólny rytm. I wtedy właśnie
wyłączyłam myślenie. Przestałam zastanawiać się nad tym co powinnam zrobić i po
prostu dałam się ponieść chwili i emocjom, a przede wszystkim instynktowi. Moje
dłonie puściły jego koszulkę i wędrując po materiale skórzanej kurtki leżącej
na jego ramionach, w końcu znalazły drogę do włosów Payne’a podczas gdy jego
ręce znalazły się na moim pasie. Pozwoliłam sobie na zatracenie się w tej
chwili. Czułam ciepło jego ust na swoich, czułam ciepło bijące z moich
zaróżowionych policzków, czułam siłę z jaką trzymał mnie przy sobie. I podobało
mi się to.
W
końcu jednak zaczęło nam powoli brakować powietrza. A przynajmniej mnie,
ponieważ nie miałam jeszcze takie wprawy. Co ja gadam, nie miałam żadnej
wprawy. Przerwałam pocałunek, jednak od razu wtuliłam się w Liama, chcąc mu
pokazać w ten sposób, że zrobiłam to dlatego, że musiałam. Payne zrozumiał o co
mi chodziło, ponieważ delikatnie pogłaskał mnie po plecach. Pozwolił też mojemu
przyśpieszonemu oddechowi dość do normy zanim się odezwał.
-
Wszystko w porządku? - zapytał, a w jego głosie słychać była nutkę rozbawienia.
Podniosłam
głowę i spojrzałam mu w oczy.
-
W jak najlepszym - odpowiedziałam.
Wiem, wiem trochę krótko, ale obiecuję Wam, że jutro pojawi się następna i ostatnia część, którą będzie trochę (no może trochę więcej niż trochę) dłuższa. Ponieważ życie nie jest tak proste jak się wydaje ;)
One Week Challenge, dzień 3.
Do zobaczenia jutro!
Edit: Za minutę północ, udało się!! :D
Edit: Za minutę północ, udało się!! :D
Huh, I'm first :3
OdpowiedzUsuńNo nieźle, nieźle się rozkręca. Nawiązanie do Romea i Julii świetne. Liam taki słodki, gdy jest niepwny ;)
Czekam na nexta
~Draco
Genialne ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne :)
Mam nadzieję, że się doczekam ;)
Pisz dalej, bo robisz to wspaniale ♡