Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

23 lipca 2013

You and Me - Niall cz. 6

      Następnego dnia obudziłam się skołowana i zmęczona, chociaż spałam bardzo długo oraz bolał mnie brzuch. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, dopóki nie poszłam do toalety. Przyszło te kilka cudownych dni w miesiącu, których nienawidziłam z całego serca. Czułam, że się zbliżają, ale nie sądziłam, że było już tak blisko. Od razu pogorszyło mi się samopoczucie, ponieważ wiedziałam, co mnie czeka przez najbliższy czas. Ubrałam się w te ciemnozielone szorty, które dostałam od stylistów i koszulkę z napisem Uwaga, gryzę !, która pasowała jak ulał do mojego humoru. Przed wyjściem z pokoju sprawdziłam mój opatrunek. Jakimś cudem jeszcze nie spadł ani się nie podwinął. Niall rzeczywiście znał się na rzeczy.
       Schodzenie po schodach znów było torturą, a już nie tak wielką jak poprzedniego. Zbliżając się do kuchni poczułam zapach smażonego jajka. To Harry postanowił zabawić się w kucharza i teraz stał nad patelnią, starając się przewrócić jej zawartość na drugą stronę, mając na sobie same bokserki. I nie bardzo mu to wychodziło.
       - Dzień dobry, śpiochu - przywitał się, gdy weszłam do pomieszczenia.
       - Hej - odpowiedziałam, podchodząc do kuchenki pełna obaw o to, co mogę zastać na patelni.
       - Wyspana ?
       - Średnio, ale nie narzekam - odpowiedziałam, przyglądając się, jak chłopak podejmuje kolejną próbę przewrócenia jajka na drugą stronę. - Och, daj to sierotko.
       Zabrałam mu z ręki łopatkę i zwinnym ruchem zrobiłam to, co sprawiło mu tyle trudności.
       - Dzięki - uśmiechnął się. - Chcesz coś ? Dzisiaj robię za budkę z jedzeniem. Lou już zamówił tosty z serem.
       Zastanowiłam się chwilę. Prawdę mówiąc, nie miałam na nic ochoty. Chciało mi się tylko pić.
       - Tylko herbatę - powiedziałam, siadając naprzeciwko niego na jednym z tych wysokich krzesełek.
       - Nic więcej ?
       - Nie, nie mam apetytu - Harry przyjrzał mi się dokładnie, a ja uśmiechnęłam się do niego blado. Chyba dopiero teraz zauważył moją koszulkę, bo pokiwał głową ze zrozumieniem.
       - Zły dzień - stwierdził. Styles znał mnie za dobrze, nic się przed nim nie ukryło. 
       - Mhm - mruknęłam.
       Hazza zabrał się za robienie herbaty, ja natomiast sprawdziłam jak trzymała się jego sadzonka. W ostatniej chwili wyjęłam jajko na talerz, obok tostów Harry'ego, po czym wróciłam na swoje miejsce.
       - Proszę - chłopak postawił przede mną kubek z moim zamówieniem.
       - Dzięki.
       Wypiłam całość duszkiem.
       - Jeszcze nie widziałem kogoś, kto by miał kaca przed imprezą, a nie po - usłyszałam za sobą głos Louisa, który tak mnie przestraszył, że zaczęłam się krztusić. Tommo ruszył mi na ratunek i klepał mnie w plecy, dusząc się ze śmiechu.
       - Nigdy - znów odkaszlnęłam. - Więcej. Tego. Nie. Rób - powiedziałam grobowym tonem.
      Słysząc to, Larry znów wybuchnęło śmiechem, co mnie odrobinę zirytowało. Normalnie śmiałabym się z nimi, ale tego dnia nie byłam w humorze. Bez słowa podeszłam do automatu z napojami, nalałam sobie pepsi i wróciłam na swoje miejsce.
      - Nie fochaj się jak dziewczynka - powiedział Harry i przytulił mnie od tyłu.
      - Ja jestem dziewczynką, gdybyś nie zauważył - odpowiedziałam.
      - No nie gniewaj się - Louis roztrzepał mi grzywkę. - I obiecuję, że już cię więcej nie przestraszę. Jak pijesz - dodał po chwili.
      - Dzięki - mruknęłam. Nagle rozległo się pikanie tostera.
      - Twoje tosty, Lou - Harry podszedł do urządzenia i wyciągnął tosty na talerz, który postawił przed Tomlinsonem.
      - Dziękuję.
      - Smacznego - powiedziałam ze złośliwym uśmiechem. - Zakrztuś się.
      W odpowiedzi Lou trzepnął mnie w ramię i usiadł obok mnie. Harry pochłaniał swoje jajko stojąc naprzeciwko nas. Przez chwilę jedliśmy w milczeniu, ale Tommo zaczął nawijać o imprezie u chłopaków.
      - A właśnie. Jak się dzisiaj upijecie, to ja was nie będę do domu targać.
      - Nie będziesz musiała. Będziemy tam u nich nocować. Liam i Niall już wszystko załatwili - powiedział Harry.
      - Nocować ? Kiedy chcieliście mi o tym powiedzieć ?
      - Nie powiedzieliśmy ci ? - zapytał zdziwiony Louis.
      - Nie. Możecie mnie oświecić jak będzie wyglądać ta impreza ?
      - Jedziemy do chłopaków na 19. Będą jeszcze Eleanor, Perrie i Danielle. Posłuchamy dobrej muzy, potańczymy, zagramy w coś, może obejrzymy jakiś film. Standard - stwierdził Harry.
      - Będziemy u nich nocować, więc zabierz rzeczy na przebranie - dorzucił Louis.
      - W 9 osób w jednym domu ?
      - Z Danielle i Perrie nie będzie problemu, bo będą spały w pokojach chłopaków - powiedział Harry, sprzątając talerze z blatu.
      - Ja i El zajmujemy gościnny.
      - A my sobie znajdziemy jakiś kąt. Chyba nie masz nic przeciwko spaniu ze mną, prawda ?
      - No nie wiem, nie wiem - uśmiechnęłam się.
      - Będzie jak za starych, dobrych czasów.
      - Tak. Ja, ty i twój misiek - powiedziałam, wywracając oczami na samo wspomnienie wielkiego pluszaka, którego Harry brał za każdym razem, gdy u mnie nocował.
      - Pan Ciapek był wspaniały - w głosie mojego przyjaciela pojawiła się nutka sentymentu.
      - Ok, tak czy inaczej, mamy jeszcze kilka godzin do wyjazdu. Idziemy się przygotowywać - zarządził Louis. - Wyruszamy o 18, żeby jeszcze zrobić zakupy.
      Dokładnie o 6 siedzieliśmy w samochodzie gotowi do drogi. Tym razem to Louis robił za kierowcę. Zatrzymaliśmy się przy wielkim supermarkecie, gdzie chłopcy mieli zamiar zrobić zakupy. Wysiedliśmy z auta i w dość szybkim tempie wbiliśmy do sklepu. Gdy doszliśmy do wejścia, Louis wskoczył do jednego z wózków i Harry pognał na sklep, pchając go przed sobą. Moi idioci. Kiedy ich dogoniłam, Louis był już w połowie zasypany żelkami, chipsami, chrupkami i innymi przekąskami.
      - Dorzuć coś - powiedział Harry, stając.
      Podeszłam do działu ze słodyczami. Tony ciastek i czekolad wołały do mnie z półek, a ja nie mogłam im się oprzeć. Koniec końców, wróciłam do chłopaków z kilkoma tabliczkami i paczkami ciasteczek XXL z kawałkami czekolady.
      - Teraz picie - zarządził Louis.
      Harry usłużnie pojechał do działu z napojami. Larry od razu skręcili w półki z procentami, ja natomiast wzięłam parę coli, soków i butelek z wodą. Byłam pewna, że bez kaca się raczej nie obędzie. Załadowaliśmy to wszystko na Louisa i ruszyliśmy do kasy. Kasjerka spojrzała na nas, jakbyśmy urwali się z Księżyca, ale nic nie powiedziała, tylko zaczęła skanować nasze zakupy. Lou nadal nie wyszedł z wózka i wykładał artykuły na taśmę, Harry stał już gotowy do płacenia, a ja pakowałam wszystko w wielkie, papierowe torby. Zanim skończyliśmy, do chłopaków podbiegła fanka, wymachując kartką papieru i telefonem. Szczerze mówiąc, byłam pewna, że stanie się to o wiele szybciej. Prawie udało nam się wyjść.
      - Przepraszam - zaczęła niepewnie, a oczy świeciły jej z podekscytowania. - Czy mogłabym autograf ?
      - Pewnie - Harry wziął od niej kartkę i długopis.
      - Suuuper - zapiszczała. Styles odpowiedział jej uśmiechem. Nie miałam zielonego pojęcia skąd w nim tyle uprzejmości i cierpliwości. Najwyraźniej sławnym trzeba się urodzić.
      - Dla kogo ? - zapytał po chwili.
      - Suzie - odpowiedziała dziewczyna.
      - Proszę - Harry napisał dedykację i złożył na kartce swój podpis. Następny był Lou, który podjechał w wózku do dziewczyny. Gdy skończył oddał jej kartkę.
      - Może zrobić ci z nimi zdjęcie ? - zapytałam uprzejmie.
      Dziewczyna spojrzałam na mnie zaskoczona, jakby dopiero teraz zauważyła moją obecność. Jej wzrok stał się oceniający, a ja zostałam obejrzana od góry do dołu.
      - Pewnie - uśmiechnęła się szeroko i podała mi telefon.
      Louis wypakował się z wózka i z.Harrym stanęli po obydwu jej stronach.
      - Trzy, dwa, jeden - pokazałam na palcach. Nacisnęłam przycisk.
      Rozległo się pstryknięcie. Sprawdziłam zdjęcie - wyszło nienajgorzej, poczym oddałam dziewczynie telefon.
      - Dzięki - schowała telefon do kieszeni, a chłopacy z zaskoczenia pocałowali ją w policzki.
      - Miło było cię poznać - powiedział Lou i wskoczył z powrotem do wózka, natomiast Harry tylko uśmiechnął się i wrócił do kasjerki.
      - Was również - odpowiedziała.
      W międzyczasie, znów zaczęłam pakować zakupy do toreb. Sterta koła mnie rosła z minuty na minutę. Dziewczyna stała przez chwilę, po czym podeszła do mnie.
      - Jesteś dziewczyną Harry'ego - to zdecydowanie nie było pytanie.
      - Nie, Harry jest tylko moim przyjacielem - odpowiedziałam z uśmiechem.
      - Pewnie wszystkim wciskacie ten kit. Mnie możesz powiedzieć prawdę - dodała konspiracyjnie. - Nikomu nie powiem.
      - Styles jest dla mnie przyjacielem. Nikim więcej - powiedziałam z mocą, pakując ostatnią torbę.
      Harry podjechał do nas z Louisem siedzącym w wózku i zaczął pakować torby do środka. Dziewczyna przesunęła się jeszcze bliżej mnie.
      - No nie bądź taka...
      - Mary, idziesz ? - zapytał Lou, kiedy wszystko było już zapakowane.
     - Tak, tak. Mnie i Harry'ego nic nie łączy, koniec tematu - zwróciłam się do fanki.
     - Jak sobie chcesz - odpowiedziała lekceważąco, ja ruszyłam za chłopakami, którzy jechali już na parking. - Zołza ! - zawołała za mną.
      Harry obejrzał się do tyłu, chcąc coś jej odpowiedział, ale pokręciłam głową, dając mu znak, żeby tego nie robił.
      - A tak jaki ma teraz problem ? - zapytał, kiedy się z nimi zrównałam.
      - Próbowała mnie przekonać, że jesteśmy razem, ale coś jej nie wyszło.
      - Razem, powiadasz - Styles złapał mnie ręką w pasie i przysunął do siebie.
      - Oszalałeś ?! - zaśmiałam.
      - Możemy dać jej tę chwilę satysfakcji - uśmiechnął się złośliwie.
      - Nie dzisiaj - wyplątałam się z uścisku.
      - Wstydzisz się mnie, kochanie ? - zapytał żałosnym tonem, patrząc na mnie wzrokiem kota ze Shreka, a następnie znów przyciągnął do siebie.
      - Łapy precz od mojej narzeczonej, Styles - powiedział groźnie Louis.
      - Czy to groźba ?
      - Jak najbardziej, śmieciu - odpowiedział Tomlinson swoim amerykańskim akcentem.
      - Ok - Harry puścił wózek i zaczął podwijać rękawy koszuli.
      - Pobijecie się domu, teraz jedziemy, żeby się nie spóźnić - powiedziałam, pchając wózek z Lou w stronę samochodu.
      Załadowany zakupami i Tommo stał się bardzo ciężki. Ledwo dałam radę dobić do samochodu.
     - Louis, naprawdę musisz schudnąć - jęknęłam, łapiąc ciężko oddech.
     - Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się i otworzył bagażnik samochodu.
      Tomlinson podawał torby mnie i Hazzie, a my upychaliśmy je do środka, obok naszych bagażów. Jednak nie wszystko się tam zmieściło, tak więc część toreb wylądowała ze mną na tylnym siedzeniu.
      - Wygodnie ci tam ? - zapytał Louis, siadając za kierownicą.
      - Nie narzekam - powiedziałam z uśmiechem, przesuwając kolejną torbę, która na mnie wpadła, choć jeszcze nie ruszyliśmy.
      - Lepiej się trzymaj - rzucił przez ramię i ruszył.
      Gdy dojechaliśmy na miejsce, leżałam na tylnym siedzeniu, przygnieciona zakupami. Ledwo mogłam się ruszyć spod tej sterty jedzenia i picia.
      - Em... Może byście mi pomogli ? - zapytałam siedzących z przodu chłopaków.
      - Ju... - Harry nie dokończył, ponieważ gdy tylko odwrócił się do tyłu, zaczął się trząść ze śmiechu. Tak samo jak Louis.
      Nagle ktoś otworzył tylne drzwi i ściągnął ze mnie największą torbę.
      - Jak dzieci - usłyszałam dziewczęcy głos i po chwili pochyliła się nade mną ładna dziewczyna o długich, brązowych włosach. - Cześć, jestem Eleanor. Mów mi El.
      - Mary - wyciągnęłam przed siebie dłoń, za którą zostałam pociągnięta do góry i wyciągnięta ze sterty jedzenia. - Dzięki.
      - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się El. Po sekundzie była już w ramionach Louisa, który pocałował ją namiętnie. Tak, że musiałam odwrócić wzrok. - Cześć, kochanie.
      - Cześć, skarbie - wymruczał Louis i znów nastała cisza, która świadczyła o jednym. Musieli się bardzo za sobą stęsknić.
      Z wielkiej willi wyszli jej gospodarze i przywitali się z nami. Poznałam też Perrie, nowo upieczoną dziewczynę Zayna Malika i członkinię zespołu Little Mix. Była wiecznie roześmiana, pełna energii, z jednej strony otwarta, z drugiej utrzymująca pewien dystans. Mimo to, od razu poczułam do niej sympatię. Wraz z Harrym zaczęliśmy wnosić do środka zakupy, a pomocą pozostałej szóstki zajęło to zaledwie kilka minut.
      - Harry, przeprowadzam się tutaj - powiedziałam, wchodząc do wielkiego salonu chłopaków.
      Pomieszczenie było bardzo jasne i otwarte. Na ścianie powieszony był wielki telewizor z kinem domowym, skórzanym wypoczynkiem, fotelami i ławą, teraz zsuniętymi na ścinę, a na samym środku rozłożone było kilka koców, a na nich leżały zapady jedzenia i picia, wzbogacone o nasze zakupy.
      - I mnie zostawisz mnie samego z nim - zapytał z przerażeniem w głosie, patrząc na Lou, który teraz nie widział świata poza Eleanor. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś tak patrzył na mnie, jak oni patrzyli na siebie.
      - Życie, Hazza - uśmiechnęłam się złośliwie.
      - Nie dam ci odejść - Styles złapał mnie od tyłu.
      - Spokojnie, nigdzie nie idę - powiedziałam, odwzajemniając uścisk. - Wy macie automat z napojami.
      - No dzięki - sarknął Harry, na co się zaśmialiśmy. Ten wieczór zapowiadał się całkiem fajnie.
   
      Przynajmniej do momentu, w którym Danielle nie zaproponowała, żebyśmy zagrali w butelkę. Pełna obaw, usiadłam grupie, która zajęła miejsca wokół butelki po piwie. Z początku nie było tak źle. Wyzwania były w miarę normalne, tak samo jak pytania. Perrie zakręciła i wypadło na mnie. Znowu.
       - Prawda czy wyzwanie ? - zapytała mnie.
       - Mm... - zastanowiłam się. Biorąc pod uwagę, że część towarzystwa już trochę sobie wypiła, bałam się tego, co może mnie czekać. - Prawda.
       - Z kim wolałabyś chodzić, z Harrym czy z Niallem ?
       - Dlaczego akurat oni ? - zapytałam, zaskoczona. - Nie, żebym miała coś przeciwko - dodałam szybko.
       - Ponieważ pozostali są już zajęci - powiedziała i na potwierdzenie swoich słów, dała Zaynowi buziaka, który przerodził się w dłuższy pocałunek.
       - Harry jest dla mnie jak brat, więc wolałabym spotykać się z Niallem - odpowiedziałam, gdy skończyli, nie patrząc w stronę Irlandczyka.
       - Uuuu... - rozległo się od strony Louisa i Liama, ale zignorowałam to.
       Chwyciłam butelkę i zakręciłam. Wypadło na Stylesa.
       - Prawda czy wyzwanie ? - zapytałam z uśmiechem. Czekałam na tę chwilę za każdym razem, gdy graliśmy w butelkę.
       - Wyzwanie ! - wykrzyknął.
       - Jutro rano po myciu, prostujesz włosy.
       -  Nie, błagam, tylko nie to - wydarł się, łapiąc się za głowę.
       - Albo to, albo mi służysz przez cały dzień, a wtedy i tak każę ci to zrobić.
       - Ok, zrobię to - powiedział, ale wyraźnie posmutniał. Jednak jego smutek przeszedł tak szybko jak się pojawił gdy zakręcił butelką i kazał Liamowi zrobić coś z łyżeczką.
       Po pewnym czasie (i kolejnych piwach) Eleanor i Louis musieli się całować przez 5 minut, Perrie poleciała do sklepu kupić prezerwatywy, Zayn zrobił nam striptiz, Danielle musiała polizać stopę swojego chłopaka (Liam łaskawie umył ją przed całym wydarzeniem, ale i tak jej współczułam), Niall zjadł korniszony maczane w Nutelli, a ja... no właśnie. Musiałam go pocałować. Kolejny genialny pomysł, tym razem Louisa. Podeszłam (właściwie przesunęłam po kocach) w kierunku Horana i nachyliłam nad jego policzkiem, po czym złożyłam na nim całusa.
       - W usta, Mary - zganił mnie Tommo.
       - Nie powiedziałeś w co, Lou - odpowiedziałam, wracając na swoje miejsce.
       - Tu cię ma - zgodził się ze mną Horan, który nagle się zarumienił.
       - Cholera - Louis walnął dłonią w podłogę. - Jeszcze was do tego zmuszę, zobaczycie.
       Przez resztę gry ani razu nie wzięłam wyzwania, bojąc się tego, że pozostali mogli podchwycić pomysł Lou. Pod koniec odstawałam już tak durne pytania jak : "Jaki jest kolor mojej bielizny" czy "Z iloma chłopakami już spałam", ale mimo to nadal trwałam przy swojej strategii.
       Kiedy skończyły nam się pomysły, Zayn podłączył się pod głośniki kina domowego i puścił kilka szybszych kawałków, do których tańczyliśmy. Szaleliśmy, jakbyśmy wszyscy się porządnie czegoś nawdychali, ale dzięki temu, świetnie się bawiliśmy skacząc po całym salonie. Najlepsza była solówka Louisa na stole, kiedy "grał" na gitarze. Po godzinie, gdy trochę opadliśmy z sił (zwłaszcza ja) nasz DJ Malik zmienił utwory na bardziej nastrojowe, a na parkiecie zostały tylko nasze pary, które teraz kołysały się w rytm muzyki.
        - Fajny widok, nie ? - zapytał Harry, siadając koło mnie.
        - Fajny - powiedziałam, rozmarzona. - Też bym tak chciała.
        - To przebolej w końcu Jacka...
        - Już go przebolałam. Jack to przeszłość - przerwałam mu.
        - Świetnie. Teraz tylko musisz poczekać na Tego Jedynego.
        - Poczekam, o to się nie martw - powiedziałam.
        - Co wy na to, żeby przestać zamulać i obejrzeć jakiś film ? - zapytał Niall, siadając koło nas. 
        - A jaki ? - zapytał Hazza.
        - Jakiś horror - dołączył się Zayn.
        Horror. Super.
        Nie cierpiałam horrorów. Przynajmniej tych wpisujących się w kanon amerykańskich horrorów. Ich przewidywalność była po prostu przytłaczająca. No i po nich zawsze miałam jakieś nocne schizy, w każdym cieniu widziałam coś dziwnego. Niestety, chłopcy wybrali właśnie jeden ze sztandarowych filmów tego typu. Podskoczyłam przy niektórych scenach, ale na szczęście odbyło się bez większych rewelacji. Gdy film się skończył, dochodziła czwarta rano, a mój mózg domagał się snu.  Pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do pokoju, który wskazał mi Liam. Był to jeden z pokojów gościnnych, z dwoma osobnymi łóżkami, wielką szafą, lustrem i łazienką. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam do łóżka, marząc o tym, by już zasnąć.
        Usiadłam gwałtownie na łóżku. Moje ręce nadal się trzęsły, a po plecach spływał mi zimny pot. To był tylko sen. Tylko i wyłącznie durny sen, spowodowany durnym filmem. Schowałam twarz w dłoniach, czekając aż moje serce się uspokoi. Powoli zaczęło zwalniać, aż w końcu powróciło do normalnego rytmu. Zaczesałam włosy palcami i tyłu i rozejrzałam się  po pokoju, w którym było dziwnie ciemno. Hazza musiał zasłonić okna, gdy położył się spać. Teraz leżał rozwalony na swoim łóżku, a na twarzy miał namalowane kocie wąsy i nos. Widać, po moim wyjściu impreza musiała się rozkręcić. Położyłam się z powrotem na łóżku i odrzuciłam kołdrę, ponieważ było mi strasznie gorąco. Przez kilka minut przewracałam się z boku na bok, zaciskając powieki, ale w końcu zdałam sobie sprawę, że raczej nie zasnę. Może dlatego, że gdy tylko zamykałam oczy, znów widziałam tą okropną gębę, która tak mnie przeraziła. Wstałam z łóżka i ruszyłam do drzwi. Po drodze minęłam lustro, ale wolałam w nie nie patrzeć, bojąc się tego co mogę w nim zobaczyć. I nie chodziło tylko o moją poranną szopę na głowie. Delikatnie otworzyłam i zamknęłam za sobą drzwi, starając się nie obudzić Harry'ego. Na palcach przeszłam przez korytarz, uważając, żeby nie nadepnąć na nic po drodze. Na podłodze walały się jakieś puszki i opakowania po chipsach. Naprawdę tak nabrudziliśmy w dziewięć osób ? Zejście po schodach zajęło mi trochę czasu, ale w końcu dotarłam do kuchni. I tu pojawił się problem. Naszą kuchnię znałam na pamięć. Byłam wstanie zrobić w niej wszystko po ciemku, z zawiązanymi oczami. Tutaj, nie miałam zielonego pojęcia od czego zacząć. Postanowiłam zrobić sobie herbatę. Znalezienie kubka i torebki herbaty nie powinno być takie trudne, prawda ? Czajnika na szczęście nie musiałam szukać. Stał gotowy na kuchence elektrycznej,  która przy okazji głosiła, że 6 minut wcześniej wybiła godzina ósma rano. Porwałam naczynie i nalałam w nie zimnej wody, po czym wstawiłam, żeby się zagotowała.
        - Gdzie oni trzymają kubki ? - zapytałam samą siebie na głos.
        - Pierwsza szafka od lewej, na środkowej półce - usłyszałam za sobą Nialla, który nieźle mnie przestraszył. Czy oni nie mogą się nauczyć, że nie powinno się tak zachodzić ludzi od tyłu i straszyć. Tym razem na szczęście niczym się nie zakrztusiłam.
        - Matko, Niall.
        Chłopak zaśmiał się i podszedł do wskazanej wcześniej półki, żeby wyciągnąć kubek, który mi podał.
        - Dzięki - powiedziałam. - Nie możesz spać ?
        - Nie lubię się kłaść na pusty żołądek - odpowiedział. - A ty ?
        - Miałam głupi sen. Muszę się wyciszyć.
        - Freddie się pojawił ? - zapytał rozbawiony, sięgając do lodówki.
        - Coś w tym stylu.
        - Chcesz coś ?
        Hm.. prawdę mówiąc, trochę zgłodniałam, co było dość dużym sukcesem, biorąc pod uwagę mój stan.
        - A co proponujesz ?
        - Zostało trochę spaghetti od wczoraj, żółty ser i szynka jeśli chcesz kanapki oraz korniszony.
        - Z Nutellą ? - zapytałam z uśmiechem.
        - Coś tam zostało w słoiku - odpowiedział Niall. - Środkowa szafka.
        Otworzyłam wskazany mebel, w którym stały tony pudełek z płatkami śniadaniowymi, chrupkami i innymi przekąskami. Na samym początku stał poszukiwany przeze mnie słoiczek. Wyciągnęłam go i postawiłam na blacie. W tym samym czasie Horan wyciągnął z lodówki korniszony oraz ser i szynkę. Otworzyłam Nutellę. Była jeszcze w połowie pełna.
        - Korniszona ? - zapytał Niall.
        - Nie, dzięki. Zostanę przy kanapkach. Gdzie...
        Nie skończyłam, ponieważ chłopak wyciągnął również chleb, masło i noże. Chwyciłam dwie kromki i zaczęłam smarować je masłem. Stojący obok Niall, robił sobie kolejną kanapkę z Nutellą. Pracowaliśmy w zupełnym milczeniu, dokładnie tak jak przy sprzątaniu po porzedniej imprezie, jednak tym razem w powietrzu nie czuło się tego napięcia. Wszystko było w porządku. Nie licząc tego dziwnego uczucia, że Niall na mnie patrzy, chociaż ani razu nie podniósł wzroku znad swojego talerza. Chyba powoli zaczynałam świrować i może właśnie z tego powodu wszystko wypadało mi z rąk. Mój nóż po raz kolejny prześlizgnął się miedzy moimi palcami i był centymetr od uderzenia w blat,  jednak na szczęście zdążyłam go złapać w locie. Znowu. Z opresji wybawił mnie gwizd czajnika, informujący, że woda już się zagotowała.  Podeszłam do kuchenki i wyłączyłam ją. W tym samym czasie, Niall wyciągnął skądś herbatę oraz drugi kubek i włożył do przygotowanych naczyń po torebce herbaty. Chwyciłam czajnik i zalałam kubki.
        - Będziesz jeszcze robiła jakieś kanapki ? - zapytał mnie Horan.
        - Nie, chyba nie - odpowiedziałam, odstawiając czajnik na kuchenkę.
        - Ok - Niall schował wszystko co było na blacie w rekordowym tempie i wziął do ręki nasze talerze.
        - Ale... - zaczęłam.
        - Po prostu chodź - uśmiechnął się i wyszedł z kuchni.
        Zaskoczona, wzięłam kubki i poszłam za Niallem, która czekał już na mnie w salonie na środku tego bałaganu. Kiedy do niego dołączyłam, ruszył dalej. Horan zaprowadził mnie na taras, który prowadził na ogród. Znajdował się tam stół i trzy drewniane krzesełka, wyglądem bardziej przypominające leżaki. Niall odłożył mój talerz na stół, po czym usiadł ze swoim na jednym z krzeseł. Poszłam w jego ślady, odkładając kubki z herbatą obok mojego talerza i zajmując miejsce obok. Na siedzeniu położony był koc, w który się owinęłam.  Było jeszcze wcześnie i nie zupełnie ciepło, choć słońce wzeszło kilka godzin wcześniej. Chłopcy mieszkali jeszcze dalej od miasta niż my, tak więc zgiełk miejskiego życia nie mógł nas tutaj dopaść. Wokół nas panowała zupełna cisza, przerwana jedynie szumem liści i brzęczeniem owadów. Zamknęłam na chwilę oczy i wyłączyłam myślenie. Na chwilę zapomniałam o tym gdzie jestem i o Niallu, który siedział obok. Byłam w zupełnie innym miejscu, co dziwne, z tą samą osobą, której głos przywrócił mnie do rzeczywistości.
        - Naprawdę wolałabyś chodzić ze mną niż z Harrym ? - zapytał, jedząc kolejną kanapkę. W porównaniu z jego stosem, moje trzy wyglądały dość śmiesznie.
        - Tak - odpowiedziałam, sięgając po mój talerz. - Związek z Hazzą nie miałby najmniejszego sensu.
        - Dlaczego ? - zdziwił się. - Przecież jesteście bardzo dobrymi przyjaciółmi. Związki zbudowane na przyjaźni są podobno najmocniejsze.
        - Ale też mogą być najsłabsze - powiedziałam i wzięłam kęs pierwszej kanapki. - Znam Harry'ego zbyt dobrze. Jego i jego podejście do niektórych rzeczy. On mówił by jedno, a ja wiedziałabym, że tak naprawdę ma na myśli drugie.
        - A to by niczego nie ułatwiało...
        - Dokładnie - przytaknęłam. - Harry jest dla mnie jak brat i nie chciałabym nigdy tego zmieniać. Czasami są rzeczy, w które nie warto się pakować, bo człowiek i tak się sparzy.
        Niall nie odpowiedział od razu. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jakiś punkt, a dłonie zacisnął mocniej na oparciach krzesła. Po jakimś czasie rozluźnił uścisk i nie patrząc na mnie, wypowiedział dwa słowa :
         - Demi Lovato.
         Nie odezwałam się, tylko odłożyłam talerz, czując, że to nie będzie łatwa rozmowa.
         - To o niej ci wtedy mówiłem - kontynuował.
         Kiedy One Direction wyjechało na galę w USA, Niall zadzwonił do mnie na Skype'ie z prośbą o pomoc w sprawie dziewczyny, która mu się podobała. Nie zdradził wtedy jej imienia, powiedział tylko, że od dawna jej nie widział i nie bardzo wiedział jak ma się zachować, żeby okazać jej, że nadal się nią interesuje. Nie byłam wielkim ekspertem od spraw damsko-męskich, ale poradziłam mu, żeby po prostu do niej podszedł i porozmawiał. Później, skoro będzie to przyjęcie, zaprosił do tańca. Obserwował, łapał sygnały i wpasował się w sytuację.
         - Poznaliśmy się ponad rok temu. Od razu mi się spodobała. Jej charyzma, siła, poczucie humoru... Miałem ją za ideał. Mój ideał. Porozmawialiśmy chwilę, a ja już byłem nią zauroczony. Ona też musiała mnie polubić, bo od razu wymieniliśmy się numerami. Spotkaliśmy się potem jeszcze parę razy. Z początku wszystko było niewinne, ale potem zaczęły się flirty, podchody. Podobało mi się to - opowiadał. Słuchałam w skupieniu, patrząc na niego uważnie. Po jakimś czasie, Niall w końcu przeniósł na mnie wzrok. Gdy pochwycił moje spojrzenie, uśmiechnął się smutno. - Do momentu, w którym Demi oznajmiła, że nie ma zamiaru umawiać się z nikim przez okrągły rok. Ta cała sprawa z Jonasem i to co się działo później, nieźle dały jej w kość i nie chciała jeszcze pakować się w związek. Tak to tłumaczyła. Mimo to, pozostaliśmy w kontakcie i znów spotkaliśmy parę razy. Jednak nigdy nie poruszaliśmy tego tematu... Aż do gali. Kilka dni przed nią minął dokładnie rok od tamtej rozmowy. Demi nadal przesyłała mi pewne sygnały, ale nadal nie byłem pewien. I chciałem się dowiedzieć na tej gali. Zrobiłem tak jak powiedziałaś. Porozmawiałem z nią chwilę, zaprosiłem do tańca i obserwowałem. I się pogubiłem. Jednak ona mnie wyręczyła. Odbyliśmy rozmowę, dłuższą niż poprzednia, ale bardzo podobną. Ona nie jest jeszcze gotowa na związek.
         - Może nadal nie przebolała tamtej sprawy...
         - Nie zachowywała się jak ktoś, kto jeszcze płacze po poprzednim ukochanym. Tak czy inaczej, próbowałem ją przekonać, jednak nic to nie dało... Tym razem nie powiedziała ile jeszcze będę musiał czekać - Niall znów zapatrzył się w dal.
         - A na pewno chcesz czekać ? - zapytałam. Horan spojrzał na mnie zaskoczony. - Rozumiem, podoba ci się. Ale musisz sobie teraz odpowiedzieć na pytanie, czy na tyle, żeby znów czekać.
         - Co masz na myśli ?
         - Oboje macie dopiero po 20 lat. Na swojej drodze spotkasz jeszcze wiele osób, zwłaszcza dziewczyn, na które teraz się zamykasz, bo czekasz na Demi. Co nie jest niczym złym, jeśli masz pewność, że jest tą jedną jedyną, z którą spędzisz resztę życia.
         - Skąd mam to wiedzieć ?
         - Nie wiem. Nigdy nic takiego nie czułam, więc ci nie powiem. Chodzi mi po prostu o to, że czekając na nią, przegapisz dziewczynę, która może się okazać tą jedyną, a pewnego dnia obudzisz się rano i dowiesz się, że Demi jest z kimś innym. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto czekać. I czy ona po prostu nie bawi się tobą.
         - Nie patrzyłem na to z tej strony... - mruknął Niall. - I co mam teraz zrobić ?
         - Przemyśl to. A kiedy to zrobisz, posłuchaj samego siebie. Odpowiedź sama przyjdzie.
         - Ok, tak zrobię. Dzięki, Mary.
         - Nie ma za co - uśmiechnęłam się.
         Niall wstał i wziął ze sobą swój talerz, który już był pusty. Nawet nie zauważyłam, kiedy zdążył zjeść wszystkie kanapki. Ja nadal męczyłam pierwszą.
         - Idę po więcej, zaraz wrócę - powiedział, machając talerzem i wszedł do domu.
         Odprowadziłam go wzrokiem. Rzeczywiście, nie za ciekawa była ta sprawa z Demi. Skoro nie jest jeszcze gotowa, to po co w ogóle robi mu nadzieję na to, że coś z tego będzie ? Nie rozumiałam tej dziewczyny. Ale za to lepiej rozumiałam Nialla. Dokończyłam kanapkę i znów zamknęłam oczy, wsłuchując się w ciszę. Chwilę później, byłam w krainie snów.


Rozdział 6 ♥ Trochę długawy, ale jakoś tak mnie wzięło :) A właśnie, kto nie widział jeszcze nowego teledysku chłopaków do "Best Song Ever" -> macie go na dole :D Coś świetnego !
PS. Dzisiaj jest 3 rocznica powstania zespołu ♥ Happy One Direction Day !! 




       
          
                 
 
                
        

14 lipca 2013

You and Me - Niall cz. 5

      - Nigdy więcej ! - powiedziałam do Harry'ego, który szedł obok mnie.
      Oboje byliśmy obładowani torbami pełnymi ubrań i dodatków. Powoli zaczynało mi brakować palców u rąk, żeby to utrzymać. Najlepsze było to, że buty i część rzeczy i tak pojechała samochodem dostawczym do domów chłopaków.
      - Wiem, to przymierzanie potrafi być strasznie męczące - uśmiechnął się promiennie.
      - Nie o to chodzi - powiedziałam.
      - To o co ? - zapytał, zaskoczony.
      - Ostatni raz przyjmuję od ciebie tak ogromy prezent. Nie lubię tego. Czuję się, jakbym cię wykorzystywała.
      Gdy zajechaliśmy na spotkanie ze stylistami, okazało się, że nie tylko chłopaków czeka przymiarka, ale również mnie. Paul uparł się, nie, zarządził, że trzeba zrobić w końcu coś z moim ubiorem, dlatego dostałam masę rzeczy, w których od tej pory musiałam chodzić. I to za darmo. Chciałam zapłacić chociaż za część, ale gdy powiedziałam to Paulowi jego mina mówiła jedno: nie byłoby mnie na to stać.
      - W takim razie przyjmij to jako podziękowanie za wczoraj. Bez ciebie byłoby krucho.
      - Ok. Na to mogę się zgodzić - powiedziałam, nie do końca przekonana.
      Z trudem upchaliśmy to wszystko do bagażnika, gdzie jeszcze znajdowały się rzeczy chłopaków. Gdy skończyliśmy, triumfalnie zamknęłam jego drzwi i oparłam się o nie.
      - Gdzie wcięło resztę ? - zapytałam po chwili.
      - Poszli coś przegryźć do Maca. Niall nalegał. Zgarniemy ich stamtąd po drodze.
      - Okej.
      Zajęłam miejsce kierowcy, natomiast Harry usiadł obok na miejscu pasażera. Zapięłam pasy i  odpaliłam silnik, ziewając. Co prawda, zdrzemnęłam się chwilę kiedy Lou zajmowała się chłopakami, ale po tym spaniu byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przed.
      - Jak wrócimy, idę spać - mruknęłam pod nosem, a Harry tylko się zaśmiał.
      Droga do najbliższego McDonalda minęła nam na rozmowie i śpiewaniu hitów lecących w radiu. Harry czuł się o wiele lepiej, co było po nim widać. Przynajmniej Paul nie robił im żadnych wymówek, więc nie było tak źle.
      - Chcesz coś zjeść ? - zapytał mnie przyjaciel, gdy wjechaliśmy na parking restauracji.
      - Chętnie - odpowiedziałam. Mój żołądek powoli zaczął domagać się jedzenia i to w dość głośny sposób, bo po chwili rozległo się burczenie.
     - W takim razie podjedź pod McDrive. Wolałbym nie wchodzić do środka.
     - Pewnie - ustawiłam się w kolejce do okienka. W tym czasie Harry zadzwonił do Nialla i kazał mu czekać obok miejsca odbioru zamówienia. - Trzymają się jakoś ?
     - Schowali się na razie w męskiej toalecie. Ale dziewczyn wciąż przybywa. Jedna nawet weszła do środka.
     Pokręciłam z niedowierzanie głową. Niektóre dziewczyny naprawdę przesadzały. Rozumiałam, że chciały ich spotkać, ale wpakować się chłopakom do toalety ?!
     - Dzień dobry - przywitała nas kobieta przyjmująca zmówienia. - Jakie mają państwo zamówienie ?
     - Dzień dobry - odezwał się Harry. - Poproszę zestaw McWrap z kurczakiem i z colą, ciastko z jabłkiem i duże lody w plastiku z polewą karmelową.
     - O...o..oczywiście - wyjąkała. Mogłam się założyć, że w tej chwili miała atak serca.
     - Ja poproszę cheeseburgera, średnie frytki i dużego truskawkowego shake'a - złożyłam zamówienie. - Do widzenia.
     - Do...do wiedzenia - wydukała.
     - Już widzę te tytuły jutro : Harry Styles i tajemnicza dziewczyna na randce w McDrive'ie - uśmiechnął się Harry.
     - Biorąc pod uwagę treść ich zamówienia, możemy stwierdzić, że to coś poważnego - dorzuciłam, podjeżdżając pod następne okienko.
     - To będzie 12.45 £ - powiedział mężczyzna.
     - Ja zapłacę - powiedział Styles. O nie, tym razem nie chciałam na to pozwolić.
     - Śnisz - powiedziałam i rzuciłam się do torby w poszukiwaniu portfela. Harry znalazł swój pierwszy, ale szybko wyrwałam mu znalezisko i wrzuciłam na tylne siedzenie.
      - Ej, to było nie fair ! - Hazza odpiął się z pasów i zanurkował do tyłu.
      Ja w tym czasie odnalazłam swój portfel i podałam mężczyźnie odliczoną sumę.
     - Mam ! - Harry wrócił na swoje miejsce z ręką uniesioną do góry.
     - Za późno, kochanie - powiedziałam, zabierając od faceta paragon.
     - Ile zapłaciłaś za mnie ? - zapytał.
      - Nieważne - odpowiedziałam.
      - Ważne, pokaż to ! - Wyciągnął rękę, żeby zabrać mi paragon.
      - Nie - wyrzuciłam papierek przez okno. - To w ramach podziękowania za dzisiaj.
      - Ale...
      - Nie ma ale.
      - Dzięki - powiedział z przekąsem.
      - Nie fochaj jak dziewczynka - pocałowałam go w policzek.
      Odebraliśmy zamówienie i pojechaliśmy na parking. Już z daleka było widać grupkę dziewczyn. Podjechałam najbliżej jak się dało i zatrąbiłam dwa razy. W grupie pojawił się ruch i po chwili pojawili się Louis i Niall. Wyglądali jakby przedzierali się przez dżunglę. Biegnąc ile sił w nogach, pojawili się przy aucie i po sekundzie siedzieli z tyłu. Z piskiem opon wycofałam z parkingu i wyjechałam na ulicę.
      - Wszyscy cali ? - zapytałam.
      - Żyjemy - odpowiedział Niall, delikatnie sapiąc.
      - Chyba - dorzucił Louis.
      - Tommo, co ty tu w ogóle robisz ? - zapytałam.
      - A jak chciałaś wziąć samochodowy ślub w Vegas bez pana młodego ?
       Louis musiał wytłumaczyć im o co chodzi, ponieważ Hazza zachichotał pod nosem.
      - Zayn i Liam odwożą jeszcze Lou do domu, dlatego zostawili go z nami, żeby nie musieli się później cofać - wytłumaczył Niall.
      - Ok. To gdzie teraz ?
      - Do chłopaków - rzucił Harry.
      Pod dom Payne'a, Malika i Horana zajechaliśmy dość szybko. Samochód Liama stał już na podjeździe, z.otwartym bagażnikiem, z którego chłopcy wyciągali swoje torby z rzeczami.
      - Dzięki za podwózkę - Niall odpiął się z pasów i wysiadł. - Do jutra !
      - Cześć, Nialler - zawołali chórem Larry.
      Blondyn ruszył w kierunku domu. Patrząc na jego oddalającą się postać, podjęłam decyzję. Był pijany, a poza tym, nie chciałam, żeby tak wyglądał początek naszej znajomości. I miał w sobie coś takiego, co nie pozwalało mi się na niego długo gniewać. Tak jak na Hazzę.
      - Niall ? - zawołałam.
      - Co ? - odwrócił się.
      - Tak ! - odkrzyknęłam i ruszyłam do domu, uśmiechając się pod nosem.
   
      - Harry już ?
      Od pół godziny stałam pod drzwiami jego pokoju, czekając aż wyjdzie. Był to jeden z tych luźniejszych dni w kalendarzu chłopaków, więc pozostała trójka wpadła do nas, żeby pograć w coś. Wybór padł na koszykówkę. I teraz wszyscy czekali na dole na Hazzę.
      - Jeśli jeden loczek będzie odstawał w złym kierunku, to nic się nie stanie. Żadnych lasek do podrywania nie będzie - powiedziałam. - I wątpię, żebyś zszedł z boiska w idealnym stanie.
      Drzwi otworzyły się i Harry stanął przede mną ubrany w koszulkę, szorty i adidasy. Jego włosy wyglądały jak zwykle wspaniale. Tak prawdę mówiąc, nigdy nie zastanawiałam się jak oni to robili, że zawsze wszystko im się na tych głowach tak dobrze układało, ale biorąc pod uwagę czas, jaki poświęcał temu Harry, nie chciałam wiedzieć.
      - Już za późno - uśmiechnął się szeroko.
      - Super ! Chodź - pociągnęłam go na dół.
      Chłopcy czekali na nas, leżąc na boisku. Zayn i Louis turlali między sobą piłkę, a Liam i Niall wygrzewali się na słońcu. Leniuchy.
      - Wstajemy, kochani - zaklaskałam w dłonie. - Już !
      - Jeszcze chwila - jęknął Louis.
      - No ej - stanęłam nad nim. - Rusz tyłek !
      - Dobrze - podniósł się niechętnie.
      - Jak się dzielimy ? - zapytał Liam.
      - Niech wybierają Louis i Mary - zaproponował Harry. - Najstarszy i najmłodsza.
      Reszta nie miała nic przeciwko, więc stanęliśmy przed nimi z Louisem.
      - Biorę Hazzę ! - rzucił Lou.
      - Zayn - chłopak podszedł do mnie i przybił piątkę.
      - Nialler - Horan podszedł do Larry'ego, natomiast do nas dobił Liam.
      Zayn i Liam. Zayn i Liam, powtórzyłam w myślach. Zawsze gdy grałam ze znajomymi, w ferworze gry zapominałam z kim gram w drużynie. I bałam się, że tym razem też tak będzie.
      - Zaznaczymy jakoś kto jest z kim w drużynie ? - zaproponowałam.
      - Możemy ściągnąć koszulki - powiedział Zayn - albo i nie - zreflektował się.
      - To nie najgorszy pomysł - Louis uśmiechnął się złośliwie.
      - Zboczeniec - trzepnęłam go w ramię.
      - W takim razie my gramy bez - Harry zdjął swoją.
      Jego ramiona były w niektórych miejscach pokryte tatuażami, tak samo jak klatka piersiowa. Ale to było nic w porównaniu z tatuażami na ciele Louisa. Było ich więcej, a niektóre były o wiele większe niż te Hazzy. Nie rozumiałam po co im tyle tego. Nie wystarczył jeden ? Odwróciłam od nich wzrok i wtedy zobaczyłam Nialla, który również zdążył się pozbyć swojej koszulki. Ciało miał umięśnione, bez żadnego tatuażu. Wyglądał dobrze. Nie wiem ile się tak w niego wpatrywałam, ale musiał to odczuć, ponieważ po chwili złapał moje spojrzenie i uśmiechnął się. ja natomiast odwróciłam wzrok i zarumieniłam. Teraz pewnie będzie sobie wyobrażał nie wiadomo co.
      - Gotowi ? - zapytał Zayn. Jako najwyższy w naszej drużynie, stał już gotowy do wybijania piłki.
      - Lecimy ! - Louis ustawił się obok niego.
      Liam przysunął się bliżej mnie.
      - Ja biorę Hazzę, a Zayn Nialla. Ty kryjesz Louisa - poinstruował mnie i przeszedł na połowę przeciwnej drużyny.
      - Mary, wyrzucasz - Harry rzucił w moim kierunku piłkę. Złapałam ją i podeszłam do Malika i Tomlisona.
      - Trzy, dwa, jeden ! - Piłka poszła w górę.
      Zayn był szybszy i zgarnął ją tuż przed nosem Lou. Piłka poleciała w stronę Liama. Payne złapał ją i ruszył w kierunku kosza HLN. Niall biegł za nim ile sił w nogach i wyprzedził, zastawiając mu drogę, ale wraz z Zaynem ruszyliśmy mu na ratunek.
      - Liam ! - Chłopak podał prosto do mnie. Końcówkami palców chwyciłam piłkę, wykonałam dwutakt i rzuciłam do kosza. Piłka zatoczyła kilka kółek wokół obręczy i wpadła do środka.
      - Taaaaaa... - wydarł się Louis - a nie, to dla nich...
      Nasza gra może z początku przypominała kosza, ale później wszystko zmieniło się w jeden wielki chaos. Chłopacy po prostu biegali z piłką, nie przejmując się zasadami czy kozłowaniem, wywalając się przy tym nawzajem. Mnie ten los ominął, ale za to Louis znalazł ciekawszy sposób na urozmaicenie mi gry. Kiedy odebrałam mu piłkę, w ramach zemsty, przerzucił mnie sobie przez lewę ramię i tak biegał po całym boisku.
      - Louis, idioto, puść mnie ! - wydarłam się. Miałam wrażenie, że zaraz spadnę i zaryję twarzą w beton pode mną. I nie była to zbyt fajna wizja. - LOUIS !
      - Nie ma tak łatwo - rzucił. Zatrzymał się, ale nadal mnie trzymał.
      - Odstaw mnie na ziemię - powiedziałam błagającym tonem. - Proooszę.
      - Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
      - To ja chyba wolę zostać na górze - mruknęłam. Znałam jego wyobraźnię i to jej się bałam.
      - Mam u ciebie jedno życzenie. Mogę je wykorzystać kiedy chcę - powiedział.
      - O nie, nie ma mowy !
      - Jak chcesz. Możemy tak stać bardzo długo.
      - Dobra - powiedziałam. - Ale nie będzie to nic, czego bym nie zrobiła.
      - Zgoda - Louis powoli odstawił mnie na ziemię, po czym wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam. - Hazza, przetnij.
      - Nawet nie wiesz w co się pakujesz - Harry uśmiechnął się i przeciął nasz uścisk.
      - Nie martw się, dam sobie radę - uśmiechnęłam się. - A teraz wracamy do gry !
      Pognałam z piłką w stronę kosza, ale pech chciał, że zaplątałam się we własne nogi i wywaliłam.
      - Mary ! - usłyszałam krzyk Nialla. Blondyn jako pierwszy pojawił się przy mnie.
      - Wszystko ok - wyjąkałam. Kolana i dłonie piekły mnie jak cholera, a w oczach zebrały się łzy. Wzięła kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić. - Ale ze mnie niezdara.
      - Każdemu mogło się zdarzyć - powiedział Liam.
      - Pokaż jak to wygląda - polecił Horan. Cała obolała, podniosłam się i usiadłam. Dopiero teraz, gdy zobaczyłam jak bardzo obtarłam sobie kolana, moja podświadomość zaczęła pracować i poczułam ogromny ból. - Nie jest to zbyt piękne. Musimy cię opatrzyć.
      - Wstaniesz ? - zapytał Harry.
      - Chyba tak - powiedziałam i zaczęłam się podnosić z pomocą Liama i Nialla. Stanęłam, ale nogi tak mi się trzęsły, że po chwili straciłam równowagę. Tym razem na pomoc ruszyła mi cała piątka.
      - Nie ma co - mruknął blondyn.
      Zwinnym ruchem wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w niego. Tak bardzo potrzebowałam teraz czyjejś bliskości, że po kilku sekundach zrozumiałam, co zrobiłam. Horan nic nie powiedział, więc nie zmieniłam pozycji. Niall zaniósł mnie aż do salonu i posadził na jednej z kanap.
      - Gdzie macie apteczkę ? - zapytał Harry'ego.
      - W kuchni, przy drzwiach - poinstruował go.
      Chłopak zniknął z salonu, natomiast pozostała czwórka obsiadła mnie.
      - Jak się czujesz ? - Harry spojrzał na mnie z troską w oczach.
      - To tylko lekkie obtarcie. Przeżyję - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
      - Może przynieść ci jakieś tabletki przeciwbólowe, albo coś ? - zaproponował Lou.
      - Nie, dzięki.
      - Na pewno ? - dopytywał się.
      - Tak, Louis, na pewno.
      - Znalazłem ! - Niall wszedł do salonu, niosąc triumfalnie apteczkę. Blondyn usiadł na przeciwko mnie i zaczął wyciągać z niej potrzebne rzeczy. Jego każdy ruch śledziły 4 pary oczu.
      - Nie tak  - wyrwał się Zayn, gdy Horan przygotowywał się do przemycia mojej rany. - Pod innym kątem.
      - Może powinna to najpierw przemyć zwykłą wodą, żeby wypłukać te kamienie ? - Harry dorzucił swoje trzy gorsze.
      - Em... Chłopcy ? Doceniam waszą troskę, ale wierzę, że Niall da sobie radę sam. Idźcie dokończyć grę - powiedziałam, mając ich powoli dość. Ich chęć pomocy była urocza, ale co za dużo to niezdrowo.
      - A...
      - Już - przerwałam Harry'emu.
      - Ok. Chodźcie, Mary ma rację - Liam podniósł się ze swojego miejsca.
      - Dzięki - powiedziałam, gdy wychodzili z pokoju.
      - Naprawdę powinnaś to przemyć... - zaczął Harry, ale Louis nie pozwolił mu dokończyć.
      - Chodźże - pociągnął go do tyłu.
      - Przemyj ! - krzyknął na odchodnym.
      - Pójdę umyć ręce i wyciągnę chociaż niektóre kamyczki - powiedział Niall i poszedł do łazienki.
      Opadłam na oparcie kanapy i spojrzałam w sufit. Jak można być taką ciamajdą, żeby wywalić się na prostej drodze ?! Albo jakie trzeba mieć szczęście. Poza tym, jeśli wcześniej Horan miał o mnie złe zdanie, to teraz zrobilam z siebie skończoną idiotkę. Nagle usłyszałam szelest przy wejściu do ogrodu.
      - Nic mi nie jest, Harry - powiedziałam.
      Harry podleciał do mnie i pocałował w policzek.
       - Kochanie - zaczęłam spokojnie - idź sobie !
      - No dobrze - mruknął i podszedł do drzwi ogrodowych.
      - Dalej.
      - Uparciuch - powiedział i wyszedł.
      Wróciłam do poprzedniej pozycji, czekając na powrót Nialla. Chłopak przyszedł po chwili, otrzepując dłonie z wody. Przesunęłam się na kanapie, żeby zrobić mu miejsce. Horan bez słowa usiadł koło mnie i delikatnymi ruchami zaczął oczyszczać rany. Jego palce zdawały się praktycznie nie dotykać mojej skóry, ale i tak czułam każdy ruch. Kiedy skończył, chwycił buteleczkę z wodą utlenioną.
      - To może zaboleć - ostrzegł mnie Niall.
      Przytaknęłam i zagryzłam wargi. Horan polał wodą utlenioną moje lewe kolano, które momentalnie zaczęło strasznie szczypać, a na jego powierzchni pojawiła się biała piana. Gdy zniknęła, chłopak powtórzył czynność. Tym razem również szczypało, ale już nie tak bardzo. To samo spotkało moje drugie kolano.
      Mimo, że od upadku minęło trochę czasu, nadal miałam łzy w oczach. Byłam na siebie zła, bo przecież to takie dziecinne, ale prawda była taka, że coraz ciężej się z nimi walczyło.
       - Hej, co jest ? - zapytał Niall, głaszcząc mnie po plecach.
       - Nic, to przez emocje - powiedziałam, wycierając kącik oka z którego popłynęła zdradziecka kropla. - Zaraz mi przejdzie. Po prostu...
       Nie dokończyłam, ponieważ chłopak mnie przytulił. Jego ramiona otoczyły mnie, jakby chciał mnie przed czymś chronić. Wtuliłam się w niego i trwaliśmy tak bez słowa przez chwilę. To było to, czego właśnie potrzebowałam. Ten prosty gest dał mi poczucie bezpieczeństwa, które zostało zachwiane wypadkiem oraz przynosił ulgę i pocieszenie.
       - To nic takiego - wyszeptał. - Każdemu się mogło zdarzyć. Parę dni i nie będziesz o niczym pamiętać.
       - Dzięki, Niall.
       Kilka sekund później, moje bezpieczne schronienie zniknęło, a Horan wrócił do opatrywania moich kolan. Z plastra, który znajdował się w apteczce, odciął dwa wielkie kawałki i przykleił je na moich obtarciach. Plastry były nieproporcjonalnie wielkie w porównaniu do moich kolan, co wyglądało dość komicznie.
       - Teraz dłonie - polecił chłopak.
       Wyciągnęłam je przed siebie. Prezentowały się o wiele lepiej niż nogi. Niall oczyścił je, ale już nie zaklejał, ponieważ nie miało to już większego sensu.
       - Dziękuję - powiedziałam, gdy skończył.
       - Zawsze do usług - uśmiechnął się.
       Horan schował plaster i wodę do apteczki oraz sprzątnął śmieci. Gdy wracał z kuchni, gdzie ją odniósł, stanął przy drzwiach i zawołał chłopaków, którzy wpadli do salonu po pięciu sekundach. Byłam pewna, że siedzieli pod nimi przez cały czas. One Direction rozsiadło się na kanapach w salonie, a Liam włączył telewizor.
       - Nie chcesz czegoś do picia ? - zapytał mnie Louis.
       - Nie, dzięki.
       - A może jesteś głodna ? - teraz odezwał się Zayn.
       - Nie, nie jestem.
       Przez chwilę w ciszy oglądaliśmy jakiś serial. Ciągle czułam na sobie spojrzenia chłopaków, co nie pozwalało mi się skupić
       - Jest ci wygodnie ?
       - Tak, Harry, jest mi wygodnie. Czy możecie przestać obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Jejku, wywaliłam się, ale nic mi nie jest - powiedziałam, trochę wkurzona. Chłopcy nic nie odpowiedzieli. - Kocham was, jak braci, ale czasami potraficie człowieka wkurzyć.
       - Ooo... my ciebie też - powiedział Louis. - Ale jak siostrę.
       - Grupowy uścisk ! - Zayn rzucił się na mnie i na siedzącego obok Hazzę. Po chwili staliśmy się wielką, sześcioosobową kulką.
      - Wariaci - wykrztusiłam, ściśnięta między Harrym a Malikiem.Kulka rozbiła się i wszyscy wróciliśmy na swoje miejsca. - Właśnie, mam dla was małą propozycję. Rozmawiałam już z Paulem i on nie ma nic przeciwko...
      - Masz na myśli ... to ? - zapytał Styles, który był już wtajemniczony.
      - Tak, to.
      - Może tak po naszemu ? - powiedział Niall.
      - Chcielibyśmy was z Harrym zaprosić na kilka dni do Holmes Chapel. Za kilka tygodni, pod koniec czerwca. Jacyś chętni ?
      - Nie mamy wtedy żadnych nagrań ? - zapytał Liam.
      - Nie, dlatego Paul się zgodził - wytłumaczył Harry. - Inaczej by się nie zgodził.
      - W takim razie ja się piszę - odpowiedział Payne.
      - Ja też - powiedział Zayn.
      - Możecie na mnie liczyć - dorzucił Louis.
      - Niall ? - zwróciłam się do niego.
      - Pewnie - odpowiedział.
      - Świetnie ! - ucieszył się Harry.
      - Dobra - Liam wstał z kanapy i wyłączył telewizor. - Chłopaki musimy się zbierać. Trzeba jeszcze przygotować wszystko na jutro.
      Zayn i Niall zwlekli się niechętnie i stanęli koło Payne'a. No tak. Ich prywatna impreza z dziewczynami chłopaków oraz mną.
      - Tylko się nie spóźnijcie - zagroził Zayn.
      - Będziemy na czas - zapewniłam.
      - Trzymam za słowo. Kuruj się, młoda - przytulił mnie.
      Przechodziłam tak z rąk do rąk, aż w końcu dotarłam do Nialla. Chłopak również mnie przytulił, ale inaczej niż poprzednia dwójka. Albo mi się tak wydawało ? Louis odprowadził ich do drzwi, ustalając jeszcze jakieś szczegóły następnego dnia.
      - Nie wiem jak ty, ale ja idę spać - powiedziałam.
      - Dobranoc, Mary - uśmiechnął się. - Tylko nie zabij się na schodach. Albo przynajmniej zrób to zanim Niall odjedzie, bo potem nie będzie chciało mu się wracać.
      - Dobranoc, Hazza.
      Wchodzenie po schodach okazało się o wiele trudniejsze niż się spodziewałam, ale w końcu dobiłam na swoje piętro. Na szczęście, łazienkę miała na tym samym poziomie, więc nie musiałam już więcej zbliżać się do schodów. Wzięłam bardzo ostrożną kąpiel, starając się nie zamoczyć opatrunków, co nawet mi się udało. Przynajmniej w jakimś stopniu. Wróciłam do pokoju i zasłoniłam okna, ponieważ na dworze nadal było jasno. Schowałam ubrania do szafy i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przez dłuższy czas szukałam bezpiecznej pozycji do spania - takiej, żeby jeszcze bardziej nie urazić kolan, lecz w końcu ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. W myślach znów wróciłam do feralnego upadku i tego co działo się później. Gdy wspomniałam Nialla przytulającego mnie w trakcie opatrywania ran, obudziło się we mnie to dziwne uczucie, którego nie znałam. Ogarnęło mnie całą, powodując ścisk w dołku, a mimo to było przyjemne. Miała wrażenie, jakby Horan znów tu był i tulił mnie do snu. Tak ukołysana, zasnęłam.         
    
       
     
       

7 lipca 2013

#3. - Zayn

     [T.I.] [T.N.]. Znana również jako dziewczyna Zayna Malika. Tak, tego Zayna Malika - członka zespołu One Direction. Byliśmy razem od kilku miesięcy i uchodziliśmy za bardzo zgraną parę. I nawet mogłabym się z tym zgodzić, gdyby nie fakt, że cały nasz związek był tylko grą.
     Wszystko zaczęło się od zupełnego przypadku. W momencie, w którym chłopaki wrócili z pierwszej trasy koncertowej, ja pracowałam dorywczo w małej kawiarni na obrzeżach miasta. Spokojna okolica, stała liczba gości, niezły zarobek. Żyć nie umierać. Pewnego dnia w lokalu pojawił się specyficzny facet. Przyszedł z samego rana, tuż po otwarciu i uważnie przyglądał się wszystkim osobom, które wchodziły do kawiarni. Dziewczyny  trochę się go przestraszyły, jednak dopóki zamawiał, nie mogły z nim nic zrobić. Gdy przyszłam na popołudniową zmianę, jeszcze tam siedział. Kate, która szła do domu wytłumaczyła mi całą sytuację, po czym ulotniła się, zostawiając samą na pastwę losu i dziwnego gościa. Niechętnie, założyłam uniform, zabrałam notatnik i podeszłam do mężczyzny.
      - Podać coś panu ? - zapytałam uprzejmie. Facet spojrzał na mnie zaskoczony i utkwił wzrok w moich włosach, które zawsze przyciągały uwagę klientów. Przynajmniej tych starszej daty. Były czerwone. Nie rude czy miedziane, tylko czerwone. Posiadanie takiego koloru włosów było jedną z tych rzeczy o których zawsze marzyłam, więc na 17 urodziny przefarbowałam je.
     - Punkt 2 i 34 - zapisałam zamówienie.
     - Dobrze. Coś jeszcze ?
     - Nie, dziękuję - odpowiedział.
     Z uśmiechem na ustach odeszłam od jego stolika i podeszłam do baru.
     - 2 i 34 - podałam kartkę z zamówieniem.
     - Bądź za 5 minut - odpowiedział Charles.
     Zanim zamówienie dla przerażającego gostka było gotowe, zdążyła ogarnąć 5 kolejnych stolików. Naprawdę lubiłam swoją pracę.
     - [T.I.] ! - usłyszałam wołanie Charlesa.
     - Dzięki - wzięłam gotowe zamówienie i zaniosła do stolika. - Smacznego - powiedziałam, stawiając przed mężczyzną dwie kawy i odwróciłam się.
     - Proszę poczekać - zwrócił się do mnie. Niechętnie odwróciłam się w jego kierunku ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
     - Tak, proszę pana ?
     - Mam dla ciebie pewną propozycję - powiedział, a mi opadła szczęka. Czego ten wariat ode mnie chciał. - Szukam dziewczyny...
     - Chyba panu padło na mózg. - Miałam nadzieję, że mój szef nie stał gdzieś w pobliżu, ponieważ dostałabym ostrą reprymendę za takie traktowanie klientów.
     - Nie dla mnie. Dla mojego klienta, 19-letniego chłopaka.
     - Agencja towarzyska jest dwie przecznice stąd - odparłam sucho.
     - Chyba się nie zrozumieliśmy...
     - Cześć, Paul. Przepraszam za spóźnienie - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i wtedy po raz pierwszy go zobaczyłam. Wysoki chłopak o śniadej cerze, ciemnych włosach i dużych, brązowych oczach. Był ubrany w jeansy, a pod rozpiętą koszulą widniał biały t-shirt. Na nogach miał najzwyklejsze trampki, natomiast włosy do połowy zakrywała szara czapka. Do złudzenia przypominał Zayna Malika z One Direction. Ale przecież to nie mógł być on, prawda ?
     - Witaj, Zayn. Nic się nie stało - mężczyzna nazwany Paulem przesunął się, robiąc mu miejsce. - Więc, jak już mówiłem, szukamy dziewczyny dla Zayna.
     - A ja już panu mówiłam, gdzie powinien się pan udać - odpowiedziałam.
     - Pokazywanie się publicznie z jedną z pracujących tam dziewczyn nie wyszło, by mojemu klientowi na dobre, nie sądzisz ?
     - Publicznie ? - spytałam zaskoczona. Coś się nie trzymało kupy.
     - Usiądź i pozwól, że wszystko wyjaśnię - Paul wskazał na miejsce obok. Przez chwilę biłam się z myślami, ale w końcu zajęłam miejsce. Moja ciekawość wzięła górę.
     Okazało się, że Paul szuka dziewczyny-dziewczyny dla Zayna Malika - największego ciacha z 1D. I to mnie zaproponował to stanowisko. Ponieważ właśnie tak można by to określić - wspólne wyjścia na "randki" i różne imprezy, parę buziaków przed kamerami i inne rzeczy, które przekonałyby opinię publiczną, że jesteśmy parą, co miało zagwarantować większe zainteresowanie zespołem.  Na podjęcie decyzji dostałam dwa dni. I naprawdę nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony nie chciałam się pakować w udawany związek (biorąc pod uwagę, że zaproponowali mi za to wszystko pieniądze, co również mnie odrobinę odrzucało), a z drugiej, wszystko zapowiadało się na bardzo ciekawą przygodę. Poza tym, Zayn miał w sobie coś takiego, że nie mogłam mu się oprzeć. Spodobał mi się już w czasie udziału w X-Factorze. Ostatecznie zgodziłam się i tak już kilka miesięcy byliśmy "parą".
      - No to wpadłaś w niezłe bagno, kochana - podsumowała moja przyjaciółka, Kate.
      - Wiem - odpowiedziałam, chowając twarz w poduszce.
      - Ale to było do przewidzenia.
      - Serio ?
      - Spędzaliście ze sobą tyle czasu, że zdążyłaś go nie tylko dobrze poznać, ale i przyzwyczaić do niego. Udawane, czy nie, to było tylko kwestia czasu zanim się zakochasz - Kate była jedyną osobą, która wiedziała o tym, że nasz związek był fałszywką. Nie licząc oczywiście Paula i chłopaków z zespołu. Nawet rodzice Zayna myśleli, że nasze uczucie jest prawdziwe. Przynajmniej z mojej strony zaczęło być.
      - I co ja mam teraz zrobić ? - jęknęłam.
      - Nie wiem - Kate wzruszyła ramionami. - Możesz mu powiedzieć, ale to nie najlepszy pomysł. To typ łamacza serc. Jeśli dowie się, że cię zdobył, znajdzie sobie inną.
      Spojrzałam na nią zaskoczona. Co jeśli miała rację i Zayn zakończy tą znajomość, kiedy powiem mu prawdę ?! Nagle mój telefon zaczął wibrować.
      - O wilku mowa - powiedziała Kate. Przewróciłam oczami i odrzuciłam połączenie.
      - Jeszcze raz dzięki za to, że mnie kryjesz - powiedziałam, wciągając buty. Według oficjalnej wersji zaserwowanej moim rodzicom miałam spędzić noc u Kate, co robiłam, w pewnym sensie. Tak naprawdę, szłam z Zaynem na imprezę do pobliskiego baru i to właśnie po niej wracałam do domu przyjaciółki. Jej rodzice wyjechali na weekend, więc byłyśmy w domu same i nikt nie miał się dowiedzieć o naszym przekręcie. Przynajmniej do momentu, w którym zdjęcia z imprezy miały zacząć krążyć po necie.
      - Nie ma sprawy, tylko masz być po północy, Kopciuszku - uśmiechnęła się. - I gdyby Malik chciał zostać na noc, to kanapa w salonie jest do waszej dyspozycji.
      - Wariatka - rzuciłam w nią poduszką i wyszłam.
      Zayn czekał na mnie w aucie pod jej domem. Na jego widok moje serce przyspieszyło bicie, a w brzuchu poczułam coś dziwnego, na co normalni ludzie mówili "motylki".
      - Hej - starałam się mówić normalnym tonem, kiedy witałam się z nim wsiadając do samochodu.
      - Cześć, piękna - pocałował mnie w policzek, a ja spłonęłam rumieńcem. Na szczęście w ciemności panującej w aucie nie było tego widać. - Gotowa ?
      - Ty się jeszcze pytasz ? - zaśmiałam się. Zayn odpalił silnik i ruszyliśmy.
      Na imprezie, wybawiłam się za wszystkie czasy. Bycie VIP-em miało swoje plusy, np. nie było tak wielkiego tłumu na parkiecie i mogliśmy z Zaynem szaleć do woli lub pogadać spokojnie na dachu budynku. Już w pierwszych dniach naszego związku, złapaliśmy z Malikiem wspólny język i staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, co bardzo pomogło nam w udawaniu, ponieważ te wszystkie buziaki w policzek, przytulania czy nawet trzymanie się za ręce przychodziło bardziej naturalnie. I dlatego zawsze dobrze się bawiliśmy w swoim towarzystwie.
      Na imprezie Zayn postawił mi drinka, a sam też wypił kilka, więc zostałam jego kierowcą do domu Kate. Tam zamówiliśmy dla niego taxi. Gdy podjechał po niego samocphód, jak przystało na dobrze wychowanego chłopaka, odprowadził mnie do samych drzwi i poczekał aż uporam się z zamkiem.
      - Dzięki, że mnie wyciągnąłeś na tę imprezę - powiedziałam. - Naprawdę nieźle się bawiłam.
      - Zawsze do usług - uśmiechnął się.
      - Czyli jutro idziemy do ZOO ? - upewniłam się jeszcze raz. To była jedna z tych naszych ustawionych randek. Tym razem Paul wysłał nas na oglądanie zwierząt.
      - Tak, wpadnę po ciebie o 11.
      - Świetnie. Tylko nie zaśpij. Dobranoc - pocałowałam go w policzek.
      Chłopak nagle chwycił mój nadgarstek i przyciągnął bliżej siebie. Następnie pochylił nade mną, jakby chciał mnie pocałować.
      - Chyba trochę za dużo wypiłeś na tej imprezie - zaśmiałam się, lekko odpychając go do tyłu, chociaż pragnęłam całą sobą, żeby dokończył to co zaczął.
      Malik spojrzał na mnie zaskoczony.
      - Przecież już nie raz to robiliśmy.
      - Tak, ale udawaliśmy. To nie to samo, co pocałunek pod moimi drzwiami w środku nocy. To tak, jakbyśmy byli na prawdziwej randce.
      - A gdyby tak było ? Naprawdę cię lubię i nie miałbym nic przeciwko - powiedział.
      - O jednego drinka za dużo i zaczynasz gadać głupoty. - Dopiero po chwili zobaczyłam, że nadal trzymam rękę na jego klatce piersiowej. Szybką ją zabrałam, znów paląc buraka. - Dobranoc, Zayn.
      Przekroczyłam próg mieszkania i chwyciłam klamkę.
      - Ale... - nie dosłyszałam końcówki, ponieważ zamknęłam mu drzwi przed nosem. Jutro nie będzie tego pamiętać. Przekręciłam zamek i stałam przez chwilę pod drzwiami, czekając aż odejdzie. Po kilku minutach spojrzałam przez wizjer. Nie było go. Zamknęłam klapkę w judaszu i oparłam się o drzwi. Tak bardzo chciałam, żeby to co mówił było prawdą, a nie pijackim gadaniem po kilku głębszych. Wiele silnej woli kosztowało mnie, żeby go wtedy odepchnąć, a i teraz powstrzymywałam się, żeby nie pobiec za nim. Czy to musiało tak cholernie boleć ?
      Moja walizka nadal stała w przedpokoju, więc wyciągnęłam z niej swoją pidżamę oraz kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i przebrałam się. Ściągnęłam włosy w luźnego koka, kończąc tym swoje przygotowania do spania i położyłam się na przygotowanej przez Kate kanapie. Była na tyle pomocna, że rozebrała ją na dwie osoby. W moim oku zakręciła się łza, ale szybko wytarłam ją wierzchem dłoni. Muszę być twarda, tylko tak zdołam to przetrwać. Położyłam się tak, żeby zająć obydwie połowy łóżka. To tylko zauroczenie, pocieszyłam się w myślach. Przejdzie mi. Prawda ?
      Następnego dnia obudziłam się po ósmej. Po przebudzeniu, leżałam jeszcze przez chwilę, wspatrując się w sufit. Zastanawiałam się, czy ta cała scena pod drzwiami naprawdę się wydarzyła, czy to był tylko sen. Z rozmyślań wyrwało mnie ciche pukanie.
      - Można ? - zapytała Kate.
      - Pewnie - odpowiedziałam.
      - Cześć Za... Oł - Kate weszła do salonu i zobaczyła mnie, siedząco samotnie na środku wiekiego posłania. - Jego samochód stoi na zewnątrz, więc myślałam, że został u nas na noc...
      - Za dużo wypił i wziął taksówkę do domu.
      - Mogłaś zaprosić go do nas i skorzystać z okazji - poruszyła sugestywnie brwiami, siadając obok mnie.
       - Powiedziała ta, która jeszcze wczoraj mówiła, źe lepiej nie wyznawać mu swoich uczuć.
      - To nie to samo - żachnęła się. - To byłoby lepsze rozwiązanie.
      - Czyli lepiej go zgwałcić jak jest pijany niż powiedzieć co do niego czuję ?
       - Wiesz, myślę, że Zayn nie miałby nic przeciwko, więc technicznie, to nie byłby gwałt - uśmiechnęła się przebiegle.
      - Radzę ci, zmień dliera albo towar - w odpowiedzi moja przyjaciółka zaśmiała się.
      - Malik odbierze dziś ten samochód ? - zapytała po chwili.
      - Tak, idziemy dzisiaj do ZOO, więc pewnie zabierze go jak wrócimy.
      - ZOO... Moglibyście sobie znaleźć jakąś wolną klatkę... - Nie wytrzymałam i przywaliłam jej poduszką.
      - Idę do łazienki - oznajmiłam zabierając kosmetyczkę i ubrania do łazienki. - A ty się ogarni albo ja zadzwonię po któregoś z chłopaków, bo strasznie niewyżyta jesteś... - zaśmiałyśmy się.
      - To ja poproszę Harry'ego ! - krzyknęła za mną, gdy zamykałam drzwi łazienki. Wariatka.
       Punktualnie o 11 rozległ się dzwonek do drzwi.
       - Otworzę ! - krzyknęłam do Kate. Odsunęłam zasuwkę i pociągnęłam za klamkę. - Cześć, Zayn.
      - Cześć, [T.I] - odpowiedział z uśmiechem. - Wyspana ? - Przytaknęłam. - To dobrze, bo dzisiaj czeka nas dużo chodzenia.
      Zayn chwycił moją dłoń i pociągnął mnie w kierunku samochodu. Zachowywał się tak, jakby to co się stało w nocy zupełnie nie miało miejsca. A może tak było ? Świadomość, że zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem była niezbyt fajna. Całą drogę rozmawialiśmy, ale żadne z nas nie wspomniało poprzedniego wieczoru, co mi odpowiadało. Gdy zajechaliśmy na miejsce, okazało się, że Paul załatwił nam bilety z samego rana, więc nie musieliśmy czekać w kolejce do kas, tylko od razu ruszyliśmy do wejścia. Nie minęła minuta, a już koło nas ustawiła się grupka rozkrzyczanych fanek. Zayn z każdą zrobił sobie zdjęcie i rozdał autografy, a ja stałam trochę z boku, przyglądając się temu z uśmiechem. Tak było za każdym razem, gdy gdzieś wychodziliśmy i nie przeszkadzało mi to. Rozumiałam te dziewczyny, ponieważ istniało kilka osób, na których widok zachowywałabym się podobnie i wiedziałam, że dla nich te kilka sekund jest spełnieniem marzeń, więc mogłam im oddać Malika na te kilka minut.  Kiedy skończył, wrócił do mnie z uśmiechem. Złączyliśmy dłonie i ruszyliśmy przed siebie. Od małego uwielbiałam chodzić do ZOO, więc teraz biegałam od wybiegu do wybiegu, ekscytując się każdym zwierzęciem (nie licząc węży i pająków) jak mały dzieciak. Zayn miał ze mnie niezły ubaw, chociaż ledwo za mną nadążał. No cóż, taka już byłam.
      - [T.I.], czekaj ! - poprosił, gdy już ciągnęłam go za rękę do przodu.
      - No co ? - zapytałam, przystając. 
      - Zwolnij trochę. Jesteśmy na spacerze, a nie na wyścigach "Kto pierwszy przejdzie przez całe ZOO" - odpowiedział z uśmiechem.
      - Ale tu jest tyle fajnych rzeczy ! Nie zdążymy tego wszystkiego obejrzeć - powiedziałam w dziecinny sposób. Malik zaśmiał się i dotknął palcem czubek mojego nosa. Prosty gest, a moje serce i tak przyśpieszyło.
      - Mamy cały dzień, damy radę - powiedział i pociągnął mnie dalej.
      Na dłuższą chwilę zatrzymaliśmy się przy klatce z papugami, ponieważ ciężko było podziwiać coś, co ciągle trzepotało skrzydłami i zmieniało pozycję.
      - Ta - Zayn wskazał palcem na ptaka w bardzo wyrazistych kolorach - przypomina mi ciebie. Też masz takie czerwone piórka - powiedział, roztrzepując mi włosy. A tyle się męczyłam rano, żeby je ogarnąć.
      - Zayn, ty idioto !
      - Też cię kocham, [T.I.] - pocałował mnie w czubek głowy, ku uciesze znajdujących się wokół nas ludzi. Ktoś zrobił nam zdjęcie. Super ! Prowizorycznie, przywróciłam swoim włosom pierwotny wygląd.
      - Za to ty wyglądasz jak ta - wskazałam na papugę z żółtym czubem. Zayn, zapobiegawczo, położył dłon na swoim czubie. Wykorzystałam okazję i zaczęłam go łaskotać. Chłopak momentalnie złapał mnie za dłonie i odciągnął je za siebie, tak że przycisnął mnie do siebie.
      - I co ty na to ? - zapytał. W odpowiedzi nadepnęłam go z całej siły, ale niestety, moje trampki wysiadały przy jego traperach.
      - Wyglądamy teraz jak one - powiedziałam, patrząc na papużki nierozłączki.
      Zayn puścił moje nadgarstki, ale zaraz złapał mnie za dłoń.
      - Bo też jesteśmy nierozłączni. Przynajmniej na razie - powiedział szeptem przy moim uchu. Spojrzałam na niego zaskoczona. W odpowiedzi pociągnął mnie w bardziej odludne miejsce. Zaczął mówić dopiero gdy się upewnił, że nikt inny nie słyszy. - Jesteśmy razem już dość długo. Ludzie zaczynają pytać, czy to coś poważnego, czy już planujemy wspólną przyszłość... Musimy to przerwać, zanim zabrniemy za daleko w tym kłamstwie. Poza tym, ostatnio się zmieniłaś, [T.I.]. Na początku nie wiedziałem o co chodzi, ale w końcu zrozumiałem, że się zakochałaś, a ja nie chcę stać na drodze do twojego szczęścia.
      - Ale ja jestem szczęśliwa - wtrąciłam, nie bardzo mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam. Kate miała rację.
      - Nie jesteś. Dlatego z Paulem postanowiliśmy, że skończymy ten związek w ciągu miesiąca. Wtedy dostaniesz kasę i będziesz mogła zacząć się spotykać z tym chłopakiem, w którym się zakochałaś.
      - Po pierwsze, już ci powiedziałam, że nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy - powiedziałam walcząc ze łzami, które cisnęły mi się do oczu. Wzięłam głębszy wdech i podjęłam decyzję. Skoro i tak chciał to skończyć.... - A zakochałam się w tobie, Zayn - powiedziałam, odwracając się, by odejść, ale Malik powstrzymał mnie.
      - Zakochałaś się we mnie ? Ale wczoraj...
      - Byłeś podpity. Nie wiedziałam, czy mogę to wszystko brać na serio, czy po prostu następnego dnia nie zwalisz tego wyznania na za dużo alkoholu - odpowiedziałam, a po moich policzkach spływały łzy.
      - Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej ?
      - Bo się bałam. Bałam, że skoro nie czujesz tego samego, to swoim wyznaniem zniszczę naszą przyjaźń. Że zaczniesz mnie inaczej traktować lub skończysz to wszystko, tak jak teraz - powiedziałam ciszej.
      - Nie skończę tego - powiedział dobitnie. Wziął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy. - Bo cię kocham. Zauważyłem cię pewnego dnia, przechodząc koło tej kawiarni. Twoje włosy widać było już z ulicy. I wtedy postanowiłem, że muszę cię lepiej poznać. Myślisz że Paul przez przypadek wybrał tę kawiarnię ? A potem, gdy już zaczęliśmy się spotykać, te wszystkie pocałunki i czułe gesty przychodziły mi z taką łatwością, ale i zdenerwowaniem, że zrozumiałem. Przestałem udawać i naprawdę się zakochałem. Próbowałem cię rozgryźć, ale nie mogłem ogarnąć kiedy grałaś, a kiedy nie. Paul chciał z nas zrobić przelotny związek, ale ja błagałem go o każdy miesiąc dłużej, ponieważ chciałem dowiedzieć się co czujesz. I nagle, coś się zmieniło. Zaczęłaś częściej się uśmiechać, a w twoich oczach pojawił się ten błysk. Cała promieniałaś. Nie rozumiałem tego, dopóki Liam nie rzucił tekstem, że "w końcu udało mi się rozkochać w sobie [T.I.]. I masz rację. Gdyby nie alkohol, nie zebrałbym się na odwagę, żeby ci to powiedzieć. A kiedy zamknęłaś mi drzwi przed nosem, stwierdziłem, że twoje serce musi należeć do kogoś innego. Bo dlaczego miałabyś to inaczej zrobić ? I dlatego chciałem skończyć ten związek. Żebyś mogła być szczęśliwa z tym, w którym się zakochałaś.
      - Ale ja jestem z nim. Przynajmniej na razie - powiedziałam, płacząc ze szczęścia. Słowa Zayna bardzo mnie wzruszyły.
      - Nie - odpowiedział, zbliżając swoje usta do moich. - Na zawsze.
      Zayn pocałował mnie tak, jak jeszcze nigdy. Czułam się, jakbyśmy całowali się pierwszy raz. Ten pocałunek był zachłanny i namiętny. Przekazywał całą tęsknotę i miłość, którą ukrywaliśmy przez długi czas. Kochał mnie. Mój idiota mnie kochał. A ja jego.