Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

15 marca 2015

#6. - Harry

Imagin ten powstał już jakiś czas temu, gdy dzień i noc słuchałam "Stay With Me". Nie jest to może wielkie dzieło, ale mam do niego wielki sentyment, dlatego postanowiłam mimo wszystko go tu umieścić. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.   

Obudziłam się. Promienie słońca padały prosto na moją twarz, rażąc nadal zamknięte oczy. Jęknęłam cicho i naciągnęłam kołdrę na głowę. Po czym przekręciłam się na drugą stronę łóżka. Dopiero po sekundzie zdałam sobie sprawę, że powinnam spaść na podłogę, ponieważ moje łóżko było jednoosobowe - wygodne, ale z ograniczoną możliwością ruchów. Zaskoczona, otworzyłam oczy i wystawiłam głowę spod kołdry.
          Znajdowałam się w pokoju, który widziałam po raz pierwszy w życiu. Był niewielkich rozmiarów, a znajdowało się z nim jedynie łóżko, z szafkami nocnymi po obu stronach, pojedyncze krzesło, lustro wepchnięte w jeden z kątów i dywan na skraju podłogi niezajmowanej przez łóżko. Skąd ja się tu wzięłam?! Poczułam napływ paniki. Próbowałam przypomnieć sobie co działo się poprzedniego dnia. Pamiętałam Lucy, moją kuzynkę, która za wszelką cenę chciała wyciągnąć mnie na imprezę do jakiegoś szpanerskiego klubu. Pamiętałam ze po pewnym czasie jej się to udało. Pamiętałam jak wciskałam się w małą czarną - użytą tego wieczoru po raz pierwszy od momentu zakupu - i w czarne... trampki. Pamiętałam jej strój składający się ze skórzanej miniówki, święcącego topu i wysokich szpilek. Pamiętałam jej dezaprobatę dla minimalizmu mojego makijażu i stwierdzenie, że "z takim podejściem zostanę wieczną singielką". Pamiętałam drogę do klubu, wejście do środka. Migoczące światła, głośna muzyka, tłumy ludzi. Pamiętałam pierwszego drinka. Drugiego też. Pamiętałam wysoką postać o zielonych oczach, z delikatnymi dłońmi, które mocno trzymały mnie w pasie, gdy tańczyliśmy. Pamiętałam pocałunki, coraz bardziej zachłanne, coraz bardziej namiętne. Pocałunki, które najwyraźniej zaprowadziły nas tutaj, co o dziwo też pamiętałam. Mój urywany oddech, gdy wspinaliśmy się po schodach. Moje drżące od nadmiaru emocji palce mocujące się z guzikami jego koszuli. Jego sprawne dłonie pozbawiające mnie sukienki...I to, co działo się później.
         Oznaczało to, że nie byłam aż tak bardzo pijana. Może lekko wstawiona. Jednak nigdy nie sądziłam, że stracę dziewictwo w taki sposób. Na imprezie, z nowo poznanym mężczyzną. W końcu nie było to nic strasznego, przynajmniej w mniemaniu moich znajomych. Większość z nich zrobiła to samo, gdy byli o wiele młodsi. Ja miałam przecież dwadzieścia lat. "Najwyższy czas", skwitowaliby z uśmiechem. Jednak zawsze wdawało mi się, że jestem inna niż oni. Zawsze wyobrażałam sobie to w zupełnie inny sposób - że zrobię to z kimś, kogo kocham. A przynajmniej, że nie będzie to jednonocna przygoda. Najdziwniejsze jednak było to, że nie czułam się z tym źle. Spodziewałam się jakiś wyrzutów sumienia i poczucia winy, które mogłabym zagłuszyć tekstem: "Za dużo wypiłam, zdarza się". Nie upiłam się, nawet nie miałam kaca. A mimo to, czułam się... szczęśliwa. Po prostu szczęśliwa. No i może lekko obolała.
          Dopiero głośne nucenie, które dobiegało zza zamkniętych drzwi uświadomiło mi, że nie jestem sama w pokoju. Zdążyłam podnieść się do pozycji siedzącej, gdy drzwi otworzyły się a do środka wszedł... Harry Styles. Cholera jasna.
          - O, zobaczcie kto się obudził - zagaił wesoło, zamykając za sobą drzwi do łazienki.
          Harry Styles był moją jednorazową przygodą. Uszczypnęłam się w nogę, sprawdzając czy może nadal nie śnie. Ból, który poczułam uświadomił mi, że to rzeczywistość. Teraz ten Harry Styles lub ktoś bardzo do niego podobny stał przede mną praktycznie nagi, przepasany w biodrach jasnym, hotelowym ręcznikiem. Po jego umięśnionym i wytatuowanym torsie płynęły kropelki wody, spadające z nadal mokrych włosów. Moja pamięć podsunęła mi wspomnienie twardości jego wyćwiczonych mięśni pod moimi palcami, gdy niespiesznie poznawałam każdy centymetr jego ciała poprzedniej nocy. Na moich polikach zakwitły rumieńce, gdy próbowałam odsunąć siebie napływające obrazy naszych wyczynów.
          - Dzień dobry, [T.I.] - powiedział z szerokim uśmiechem, siadając na skraju łóżka.
          - Znasz moje imię - stwierdziłam z ulgą. - To dobrze. Przynajmniej przespałam się z kimś, kto wie jak się nazywam...
          - Wiem o wiele więcej, jeśli pamiętasz. Przeprowadziłaś ze mną niezłe przesłuchanie jeszcze tam, w klubie - odpowiedział spokojnie.
          Rzeczywiście. Moja pamięć podsunęła mi kolejne wspomnienie. Harry i ja siedzący przy stoliku. Rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim.
          - Tak, pamiętam - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech.
           Przez chwilę siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, aż podjęłam w duchu decyzję. Skoro to jednorazowa przygoda, to czas się zbierać. Opatuliłam się kołdrą i wstałam. "Po co to ukrywanie się za kołdrą? On i tak widział się już nago", podsunął głosik w mojej głowie. Tu nie chodziło o niego tylko o mój komfort psychiczny.
          - Słuchaj - zaczęłam, lokalizując swoje rzeczy na podłodze, także nie musiałam na niego patrzeć. - Wiem, że to, co teraz powiem zabrzmi jak totalna hipokryzja, ale... - Wzięłam głębszy oddech, żeby zebrać myśli. - Nie jestem osobą, która bawi się w jednonocne przygody. I po prostu... chciałam, żebyś o tym wiedział - dodałam ciszej, podnosząc z podłogi moje majtki. O, ironio!
           - Nie martw się, [T.I.], jestem tego doskonale świadom. Wytłumaczyliśmy sobie to wszystko wczoraj wieczorem. Jesteśmy tylko dwójką dorosłych ludzi...
           - ... świadomych swoich czynów - dokończyłam zdanie, które usłyszałam od niego poprzedniego wieczoru.
           - Dokładnie - podsumował wesoło.
           Udało mi się zlokalizować stanik tuż pod jego spodniami, jednak nadal nie mogłam odszukać sukienki.
            - Nie pamiętasz może co stało się z moją sukienką? - zapytałam, podnosząc swój wzrok na jego twarz.
            - Oddałem ją do prania. Gdy wychodziliśmy...
          - ... jakiś debil wylał na mnie piwo.
          - Więc pomyślałem, że miło będzie ci włożyć ją czystą, a nieśmierdzącą chmielem. Powinna wrócić za jakieś dwie godziny.
          - To bardzo miłe z twojej strony, ale nie mam teraz w czym wrócić do domu - odpowiedziałam z lekką paniką w głosie. - Lucy... - No tak, wysłałam jej smsa, że wrócę dopiero następnego dnia. Musiała przeżyć niezły szok czytając go.
           - Wiem jak mniej więcej wyglądają takie sytuacje, ponieważ w przeciwieństwie do ciebie znalazłem się w niej nie pierwszy raz. Uciekanie w środku nocy albo zaraz nad ranem, jakieś niedorzeczne pożegnania na karteczkach... Naprawdę, nie musimy trzymać się schematu, w którym uciekasz jak najszybciej, dla zasady. Co powiesz na porządne śniadanie? Spaliliśmy trochę kalorii ostatniej nocy - dodał z zadziornym uśmiechem.
          - Brzmi... całkiem nieźle - odpowiedziałam szczerze. W jego spojrzeniu było coś takiego, co wręcz krzyczało: „Zostań!!"
          - To zróbmy tak: ty weźmiesz teraz w zarządzanie łazienkę, a ja wezmę się za śniadanie.
           Jak Harry postanowił, tak zrobiliśmy. Weszłam do łazienki, która była o połowę mniejsza od pokoju. Było w niej miejsce na toaletę, umywalkę i prysznic z brodzikiem. Całość jednak również urządzona skromnie, ale elegancko. Widać było, że to nie pierwszy lepszy hotel. Zrzuciłam z siebie kołdrę, która wylądowała bezszelestnie na podłodze i weszłam pod prysznic. Letnia woda rozbudziła mnie do końca. Strumienie spływały po moim ciele, zmywając ze mnie trud poprzedniej nocy i kojąc nerwy. Gdy wyszłam spod prysznica i owinęłam się w ręcznik, czułam się czysta i odprężona. Moje odbicie w niewielkim lustrze nad umywalką prezentowało mnie trochę inaczej. Mój wczorajszy makijaż spłynął wraz z wodą z prysznica i teraz na moich policzkach widniały czarne smugi, a pod oczami widać było sińce po krótkiej nocy. Szybko pozbyłam się resztek tuszu do rzęs i eyelinera, jednak nic nie mogłam zrobić z workami pod oczami. Trudno. Wytarłam się szybko, odnajdując na swoim ciele kilka siniaków, których się nie spodziewałam. Ubrałam się w swoją bieliznę... No właśnie. I co dalej? Nie bardzo miałam ochotę paradować w takim stroju przed Harrym Stylesem. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko, na tyle, że byłam w stanie wystawić głowę przez szparę.
           Zanim zdążyłam coś powiedzieć, Harry pojawił się przy mnie, trzymając w rękach jakiś materiał.
           - Proszę - powiedział, podając mi go. - Pomyślałem, że przyda ci się jakieś nakrycie.
           - Dzięki - odpowiedziałam, odbierając podarunek.
           Nagle zza pleców Harry'ego wyszła starsza kobieta, którą widziałam po raz pierwszy w życiu. Miała na sobie niebieski uniform, więc z pewnością pracowała w tym hotelu. Jednak to nie sama jej obecność wzbudziła mój niepokój. To jej spojrzenie, nie tyle oceniające to pełne wyrzutu. Nie rozumiałam jej reakcji. Pewnie nie raz spotykała się z taką sytuacją. Więc skąd wzięło się jej oburzenie?
           - To Olga - wytłumaczył Harry, widząc zdziwienie malujące się na mojej twarzy. - Poprosiłem, żeby zmieniła pościel na świeżą.
           No tak. Byłam pewna, że gdzieś na prześcieradle widniał dowód mojej straty. To w jakiś sensie usprawiedliwiało oburzenie kobiety. Z drugiej strony, to moje życie i moja decyzja.
           - Przy drzwiach stoi Kevin - kontynuował, odsuwając się tak, że byłam w stanie zobaczyć postawnego mężczyznę w garniturze ze słuchawką w uchu. - Zespołowy bodyguard.
           Mężczyzna uniósł do góry dłoń, a ja odpowiedziałam tym samym.
           - Błagam powiedz, że zaraz zaczniesz śpiewać "I will always love you" - powiedziałam, hamując śmiech.
           - If I should stay... - zanucił Harry z szerokim uśmiechem.
           W międzyczasie Olga skończyła sprzątać pokój i wyszła ze swoim wózkiem, a za nią ruszył Kevin. Poszłam w ich ślady i schowałam się w łazience. Pięć minut później wyszłam z niej ubrana w białą koszulę Harry'ego, która sięgała mi do połowy uda. Rozpuściłam też wilgotne po prysznicu włosy, które spływały teraz falą aż do końca łopatek. Harry również zdążył się ubrać, jednak tylko w spodnie, skoro ja ukradłam mu koszulę.
          - Pasuje ci - ocenił Styles, gdy podeszłam do łóżka.
          - W takim razie zachowam ją sobie - odpowiedziałam z uśmiechem.
           - Na co masz ochotę?
           - Cokolwiek - odpowiedziałam, domyślając się, że chodziło mu o śniadanie.
           "I może na powtórkę z wczoraj", pomyślałam pół żartem pół serio.
            Jak na zawołanie, rozległo się ciche pukanie, po którym otworzyły się drzwi i do środka wjechał wózek z jedzeniem prowadzony przez młodego chłopaka, który podjechał nim do łóżka, po czym szybko wyszedł. Nieodzownie towarzyszył mu Kevin, który z bliska wyglądał na jeszcze większego.
           - Bon appetit - powiedział Harry zanim rzuciliśmy się na jedzenie.
           Okazało się, że One Direction zatrzymało się w mieście na krótką przerwę między koncertami. Tak, to naprawdę był Harry Stylesem, który nawet pokazał mi swój dowód. Tak czy inaczej, zespół ruszał w trasę dopiero pod wieczór, więc te kilka godzin wolnego czasu, które mu zostały Harry postanowił spędzie zamknięty w swoim pokoju hotelowym wraz ze mną. Przez cały czas rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się już po prostu leżeliśmy w ciszy na łóżku. Kiedy moja sukienka przyszła z prania, Styles doskoczył do niej pierwszy i powiesił na lustrze zanim zdążyłam zareagować i nie chciał mnie wypuścić z pokoju. Prawdę mówiąc ja również nie chciałam tak wcześnie wychodzić. Zebrałam się do tego dopiero wieczorem, godzinę przed wyjazdem zespołu. Przebrałam się szybko w sukienkę, nawet nie zwracając uwagi na Stylesa, który przypomniał mi o swojej obecności gwiżdżąc na mnie, gdy przez ułamek sekundy byłam w samej bieliźnie. Mogłabym zrobić to samo za każdym razem, gdy patrzyłam na jego klatę.
            - Jesteś pewna, że musisz już iść? - zapytał, gdy stanęłam gotowa przy drzwiach.
           - Spytał facet, który za godzinę rusza w trasę koncertową? - odpowiedziałam z lekkim zaskoczeniem.
           - Przekaz zrozumiany - odparł z rozbrajającym uśmiechem.
           - Dziękuję - powiedziałam kładąc dłoń na klamce. - Za śniadanie, sukienkę...
           - Ja również dziękuję - odpowiedział Harry przysuwając się bliżej do mnie, także teraz staliśmy twarzą w twarz. - Za wczoraj. I za to, że zostałaś dzisiaj rano.
            - Cała przyjemność po mojej stronie.
            Harry pochylił się nade mną (był wyższy prawie o głowę) złożył na moich ustach całusa, który zamiast w szybkiego buziaka zmienił się w namiętny pocałunek. Styles natarł na moje wargi gwałtownie i zdecydowanie, przyciągając mnie do siebie, tak blisko jak to było możliwe. Jego dłonie, z początku trzymające mnie mocno w pasie zaczęły znów na nowo poznawać na tyle na ile pozwalała im sukienka. A każdy dotyk jego palców rozpalał mnie coraz bardziej. Nie pozostawałam mu dłużna i wplotłam dłonie w burzę loków na jego głowie, przyciągając go jeszcze bliżej. Odpowiadałam na jego pocałunek z taką samą żarliwością jaką czułam od niego, zdając sobie sprawę z tego, że widzimy się po raz ostatni. To było jednak coś więcej niż pożegnanie. To był akt desperacji dwojga ludzi, którzy chcieli choć na chwilę zapomnieć o samotności i cieszyć się chwilą. Dlatego też poprzedniego dnia skończyliśmy tak jak skończyliśmy. I dlatego zostałam. Przez kilka godzin mogliśmy chociaż poudawać, że nie jesteśmy sami. Że mamy kogoś tylko dla nas. Kogoś, dla kogo jesteśmy ważni. Ale to było tylko złudzenie. Kilka minut iluzji szczęścia, które dobiegło końca. Jakby czytając mi w myślach, Harry odsunął się ode mnie, zostawiając z ogniem pożądania płynącym w żyłach. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że jest w podobnym stanie. Świadomość, że potrafię wzbudzić w kimś takie emocje była ... przyjemna.
           - Nie zapomniałaś czegoś?
           - Nie, mam wszystko - odpowiedziałam siląc się na normalny ton.
           - Na pewno? - Drążył dalej.
           Jedyną rzeczą, którą miałam ze sobą była torebka, przewieszona teraz przez moje ramię. Wtedy mój wzrok padł na koszulę. Skoro już ją zaklepałam, mogłam ją wziąć, prawda? Bez słowa podeszłam do łóżka i zabrałam z niego koszulę.
           - Teraz mam już wszystko - powiedziałam zaczepnie.
           Harry skwitował to uniesieniem brwi, jednak nic nie powiedział.
           - Harry, ruszamy za 20 minut. Bądź gotowy za 15 - usłyszałam męski głos dochodzący zza drzwi.
            - Okej, będę! - odkrzyknął Styles.
            - To chyba znak, że już na mnie czas - powiedziałam. - Cześć, Harry.
           W odpowiedzi uniósł do góry dłoń i pomachał do mnie. Posłałam mu tylko jeszcze jeden uśmiech i wyszłam na korytarz. Nie zdążyłam dojść do klatki schodowej, gdy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, a po chwili ktoś chwycił mnie za ramiona i odwrócił w swoim kierunku. Tym razem nasz pocałunek był krótszy, pożegnalny.
           - Zapomniałem o jednej sprawie - powiedział skruszonym tonem. - Czy mogłabyś... zachować wszystko co się tutaj działo dla siebie?
          - Oczywiście - odpowiedziałam.
          Powinnam czuć się urażona jego brakiem zaufania, jednak rozumiałam go doskonale. Poza tym, nie miałam ochoty chwalić się tą historią z kimkolwiek.
           Harry pogłaskał mnie delikatnie po policzku i odszedł bez słowa. A ja nadal stałam tam, z zamkniętymi oczami, zapisując w swojej pamięci każdy szczegół z nim związany. Jego twarz, jego włosy, jego tatuaże, jego zielone oczy patrzące na mnie spod kurtyny czarnych rzęs. Jego delikatny uśmiech i dźwięk jego śmiechu. Nie chciałam pominąć najmniejszego detalu. Przywołałam wspomnienie zapachu jego ciała, gdy leżał obok mnie. Dotyku jego palców na mojej nagiej skórze. Tego ognia, który we mnie rozpalał. I tęsknoty za nim, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że już nigdy go nie zobaczę.
      
          Od mojego spotkania z Harrym minęło kilka tygodni. Powoli wróciłam do mojej szarej, samotnej rzeczywistości i jedynie wisząca u mnie w szafie koszula przypominała mi, że to, co wydarzyło się nie było tylko snem. Lecz mimo to, nie mogłam sobie pozwolić na wspominanie tego zbyt często, ponieważ za każdym razem, gdy to robiłam czułam się jeszcze bardziej zdołowana i samotna niż normalnie. Dlatego, jak przystało na samotną i zdołowaną młodą kobietę, siedziałam sama pod stertą koców i czytałam książkę w sobotni wieczór, zamiast szaleć z Lucy i jej paczką znajomych. Aż z transu książki wyrwał mnie telefon.
          - Halo? - Odebrałam nawet nie patrząc na wyświetlacz.
          - Dobry wieczór, [T.I.] - Wybełkotał ktoś po drugiej strony.
          - Dobry wieczór tajemniczy rozmówco - odpowiedziałam i szybko sprawdziłam wyświetlacz. Nieznany numer.
          - Nie pamiętasz mnie?  - bełkotał dalej. - Moje serce krwawi. Chociaż po jednej nocy można było się tego spodziewać...
          - Harry? - zapytałam, zaskoczona.
          - A jednak mnie pamiętasz - zawołał uradowany. A przynajmniej tak mi się zadawało, ponieważ całą swoją uwagę musiałam skupić na rozszyfrowaniu jego bełkotu. - Nawet nie wiesz jak mi ulżyło!
           - Harry, czy coś się stało? - Odłożyłam książkę na bok i zaczęłam wygrzebywać się spod koców. Jego telefon bardzo mnie zaskoczył.
            - Podoba mi się jak wymawiasz moje imię. Tak fajnie przeciągasz "r" - kontynuował jak gdyby nigdy nic.
           - Czy coś się stało? - powtórzyłam pytanie.
           - Nope. Wylądowałem tylko w tym samym miejscu, co sześć tygodni temu i zacząłem myśleć o tobie. Głupie, co? Zwłaszcza, że...
          - Zwłaszcza, że co?
          - Ale co, kochanie?
          - Nic takiego, Harry.
          - Czy już ci mówiłem, że podoba mi się jak wymawiasz moje imię? - zapytał, bełkocząc coraz bardziej.
          - Tak, mówiłeś. Wszystko w porządku?
          - Nie - odpowiedział. - Nic nie jest w porządku - Jego głos załamał się na ostatnim słowie. - Chciałbym... Chciałbym żebyś była przy mnie. Teraz. Zawsze - powiedział, a jego słowa wbijały się w moje serce jak nóż.
          - Mam do ciebie przyjechać? - zapytałam cicho.
          - Jeśli chcesz - odpowiedział i rozłączył się.
          Chciałam. Nie, musiałam go zobaczyć. Dlatego pół godziny później byłam już ponownie w hotelu. Kierowana instynktem poszłam do pokoju, w którym obudziłam się w pewien niedzielny poranek. Kiedy jednak otworzyłam drzwi, zastałam pusty pokój. A przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nie dojrzałam burzy loków chowających się za łóżkiem. Zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w jego kierunku.
          Harry siedział rozwalony na podłodze, opierając się o łóżko. Koło niego leżały puste butelki po piwie, a on z całą pewnością był pijany.
          - Przyszłaś! Myślałem, że mnie nie lubisz - powiedział, a przynajmniej tak zrozumiałam.
          - Gdybym cię nie lubiła, nie zostałabym wtedy - odpowiedziałam, siadając na przeciwko niego.
          - Wiesz, to tak cholernie boli - powiedział żałośnie.
          - Co takiego?
          - Bycie samotnym. Ktoś by pomyślał, że mam dziewczyn na pęczki, ale prawda jest taka, że większość leci tylko na kasę i sławę. A ciężko jest czasami odkryć która taka jest. Dlatego myślałem, że takie jednorazowe przygody będą dobrym rozwiązanie. Jednak gdy budziłem się rano w pustym łóżku, było jeszcze gorzej. Tak bardzo chciałem mieć kogoś dla siebie. Kogoś, kto się o mnie troszczy i o kogo ja mogę się troszczyć. Kogoś do przytulenia, do chronienia przed światem. Kogoś, z kim mógłbym porozmawiać o wszystkim i o niczym. Kogoś, kto mnie rozumie. I wtedy pojawiłaś się ty. Jako jedyna zostałaś i dałaś mi się poznać lepiej. Dałaś mi tę chwilę szczęścia - powiedział, podnosząc się do góry, także siedzieliśmy teraz twarzą w twarz. Jego dłoń chwyciła moją, ściskając mocno za palce. - I ja.... nie wiem, czy to, co czuję do ciebie to miłość, zauroczenie czy może po prostu sympatia... Naprawdę nie wiem, ale chciałbym, żebyś była częścią mojego życia...
           Nie wiem, czy Harry oczekiwał jakiejś odpowiedzi, ale nie byłam w stanie wydobyć z siebie słowa, ponieważ ze wzruszenia ściskało mnie w gardle. Styles chyba chciał, żebym coś powiedziała, ponieważ po chwili ciszy wymruczał coś pod nosem i zaczął wstawać. Udało mu się podnieść, ale zaczął się chwiać. Udało mi się go złapać w ostatniej chwili.
          - Może powinniśmy cię położyć - powiedziałam.
          Harry wybełkotał coś w odpowiedzi, jednak bez protestów pozwolił mi się zaprowadzić do łóżka. Kiedy tylko go na nim posadziłam, opadł na kołdrę. Po dwudziestu minutach szarpania się z jego butami, spodniami i koszulą, w końcu udało mi się go rozebrać do bielizny i poprawnie położyć do spania. Przez cały ten czas Styles był przytomny i co jakiś czas rzucał jakiś niezrozumiały dla mnie komentarz.
          Zaczęliśmy ważną rozmowę, którą miałam wielką ochotę dokończyć, jednak wiedziałam, że Harry nie będzie w stanie wypowiedzieć ani jednego wyraźnego słowa, dlatego postanowiłam, że wrócę do hotelu z samego rana. Jeśli nie będzie miał za wielkiego kaca uda nam się porozmawiać na spokojnie. Zebrałam swoje rzeczy z podłogi i chciałam już ruszyć do wyjścia, kiedy coś mnie tknęło. Podeszłam na palcach do łóżka i pochyliłam się nad Harrym. Miał już zamknięte oczy i oddychał miarowo, zapadając w leczniczy sen. Nachyliłam się jeszcze bardziej, tak że moje usta dotknęły przelotnie jego policzka, składając na nim delikatny pocałunek.
           - Dobranoc, Harry - wyszeptałam i o mało nie zeszłam na zawał ze strachu, gdy jego zielone oczy spojrzały na mnie przytomnie, a jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku.
           - Zostań ze mną - poprosił szeptem, patrząc na mnie.
           Zanim zdążyłam zareagować, zamknął oczy i odwrócił się w drugą stronę. Tym razem naprawdę zasnął. Powinnam zostać? Pewnie nie. Czy chciałam? Oczywiście. Nie zastanawiając się długo, odłożyłam swoje rzeczy na stolik, zamknęłam drzwi od środka, zgasiłam światło, wyswobodziłam się ze spodni i położyłam obok Harry'ego, zakrywając się kołdrą po samą szyję. Zasnęłam, ogrzana ciepłem bijącym od jego ciała i ukołysana jego miarowym oddechem. I po raz pierwszy od dłuższego czasu zasnęłam z uśmiechem na ustach.
            Poranek przywitał mnie promieniami słońca świecącymi prosto w twarz. Znowu. Nie otwierając oczu, przeciągnęłam się delikatnie. Wiedziałam gdzie się znajdowałam, dla odmiany. Wyciągnęłam rękę chcąc przekonać się, czy aby na pewno poprzednia noc nie była tylko snem. I nie napotkałam nikogo, tylko prześcieradło. Po chwili jednak czyjaś dłoń zacisnęła się na moich palcach. Zaskoczona, otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w zielone tęczówki pochylonego nade mną Stylesa. Musiał wstać wcześniej, ponieważ pachniał żelem pod prysznic, a z burzy loków nadal kapała woda. Mimo to nadal było widać po nim skutki wczorajszej nocy. Był nienaturalnie blady, a pod jego oczami widniały sińce.
            - Zostałaś - powiedział wesoło.
            - Chciałeś, żebym sobie poszła? - zapytałam zaczepnie. - Bo mogę sobie pójść, jeśli mnie tu nie chcesz.
            - Nigdzie nie idziesz - powiedział twardo, a na potwierdzenie swoich słów położył się koło mnie i przyciągnął do siebie, zamykając w żelaznym uścisku.
            Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, przysuwając się bliżej do niego. Nadal trzymał moją dłoń. Przeplótł tylko swoje palce z moimi. Leżeliśmy tak przez chwilę w zupełnym milczeniu, ciesząc się tą chwilą. Po jakimś czasie jednak Harry delikatnie zsunął mnie z siebie i usiadł po turecku na łóżku. Poszłam w jego ślady i również podniosłam się do pozycji siedzącej. Na twarzy chłopaka malowało się niezdecydowanie i coś na kształt strachu...
            - Jeśli chodzi o wczoraj - zaczął niepewnie, nawet na mnie nie patrząc. - O to, co wygadywałem, te głupoty...
            - Ja również nie jestem pewna swoich uczuć do ciebie - powiedziałam. - Dlatego wczoraj nie doczekałeś się odpowiedzi ode mnie. Jest coś... - kontynuowałam, a Harry podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy - ... takiego w tobie, co mnie do ciebie przyciąga. Nie wiem co i nie wiem jak, ale tak jest.
            Styles nic nie odpowiedział na moje wyznanie, tylko chwycił moją dłoń zamknął ją w swojej.
            - Co będzie dalej? - wyszeptałam, zbyt przerażona by zadać to pytanie na głos.
            - Nie wiem - powiedział Harry spokojnym tonem. - Nikt nie wie co przyniesie przyszłość.
            Niechciana nadzieja, która pojawiła się poprzedniej nocy w moim sercu, zaczęła powoli topnieć, a jej miejsce zastępował ten tępy ból, który towarzyszył mi od kilku tygodni. Chciałam. Nie. Potrzebowałam go. Bardziej niż byłam w stanie to wyrazić.
            -Ale ... - zaczął cicho. - Ale chciałbym, żebyś została na dłużej. Ponieważ jestem ciekawy gdzie to może nas zaprowadzić. 
            - W takim razie jest nas dwoje - odpowiedziałam równie cicho. 
            W odpowiedzi Harry uśmiechnął się, a potem płynnym ruchem nachylił się nad naszymi złączonymi dłońmi i pocałował tę część moich palców, która wystawała spod jego uścisku.
             - Jesteś pewna? - Zapytał, patrząc na mnie uważnie. 
             - Jak nigdy. 
             - To dobrze - odpowiedział zanim przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w niewinnym i słodkim pocałunku.

             Zostałam. Zostałam na długie lata. Tak długie, że pewnego dnia stanęliśmy naprzeciwko siebie i w obecności Boga i naszych najbliższych przyrzekliśmy sobie miłość, wierność, oddanie i wiele innych zrozumiałych tylko dla nas rzeczy aż do grobowej deski. Potem doczekaliśmy się narodzin Cecily. I teraz, kiedy po tych latach patrzyłam na Harry'ego, nadal czułam się tak samo wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz drugi. Nadal potrzebowałam go jak powietrza, by móc normalnie funkcjonować. Nadal był dla mnie najważniejszą osobą mojego życia. Mieliśmy nasze wzloty i upadki. Bywały dni kiedy miałam ochotę zadusić go własnymi rękoma, jednak po chwili przypomniałam sobie, że za to właśnie go kocham. Tak samo jak on mnie. Nasza miłość nie była nagła, gwałtowna i "od pierwszego wejrzenia". Nie, nasza miłość powstała na bazie wzajemnego poznawania się, szacunku i przyjaźni. Rozwijała się z czasem i dojrzewała razem z nami, dlatego była jedną z niewielu rzeczy, których byłam na tym świecie pewna. I to dzięki tej świadomości mogłam iść przez życie, wiedząc, że gdy obejrzę się do tyłu, Harry zawsze będzie przy mnie, gotowy wspierać mnie do samego końca. Tak samo jak ja jego. 
             
             Cecily miała już sześć lat. Jak każde dziecko w jej wieku była ciekawa świata. Jednak w jej przypadku ciągły quiz "Kto? Co? Jak? Po co? Dlaczego?" trwał odkąd skończyła trzy latka. Oczywiście, jednym z pytań, które musiało paść było "Tatusiu, jak poznałeś mamusię?". Mina Harry'ego gdy usłyszał to pytanie była bezcenna. Oczywiście zmyślił na poczekaniu jakąś historyjkę, którą uraczył naszą nic niepodejrzewającą córkę. Teraz Cecily uczyła się pisać. Harry, korzystając z kolejnej przerwy w trasie koncertowej wrócił na dwa tygodnie do domu i od paru dni siedział z nią nad zeszytem do nauki pisania. Duma, którą widziałam w jego oczach, gdy patrzył na naszą córkę sprawiała, że czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, co miałam mu za chwilę oznajmić. 
             Wzięłam głęboki oddech zanim weszłam do pokoju Cecily, która siedziała przy biurku i kreśliła kolejne litery. Harry kucał koło niej i co jakiś czas dawał jakąś wskazówkę. 
              - Co robicie? - zapytałam, podchodząc do nich. 
              - Tata uczy mnie "g" - odpowiedziała Cecily i z dumą wyciągnęła w moją stronę zapisaną do połowy kartkę. 
              - Ślicznie, kochanie. Bardzo dobrze ci idzie - powiedziałam, biorąc ją od niej. Literki nadal były trochę koślawe, ale z pewnością wyglądały lepiej niż te z poprzednich kilku dni. - Widzę, że tatuś zrobił kawał dobrej roboty. 
              Cecily energicznie pokiwała głową i zabrała ode mnie kartkę, po czym wróciła do pisania. 
              - Ponieważ tatuś zrobi wszystko dla swoich dziewczynek - odpowiedział Harry i ucałował Cecily w czubek głowy. 
              Sekundę później stał już na przeciwko mnie  z uśmiechem na ustach i ramieniem, które otaczało mnie w pasie, 
              - Kochanie, mogę porwać tatę na chwilę? - zapytałam, wkładając dłoń do tylnej kieszeni spodni mojego męża. 
              - Pewnie. - Mój ciemnowłosy aniołek obrócił się szybko w moim kierunku i posłał mi szeroki uśmiech, w którym brakowało górnej, prawej jedynki. Jej loki podskakiwały przy każdym ruchu głową. 
              Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Harry wyciągnął mnie na korytarz i zamknął za sobą drzwi do pokoju Cecily.
              - Harry... - zaczęłam niepewnie.
              - Coś się stało? - zapytał, a z jego twarzy zniknął beztroski uśmiech, który widniał na niej jeszcze kilka sekund temu. 
             - Czemu pytasz? - Udałam zaskoczenie. 
             - Ponieważ przez ostatnie kilka dni byłaś taka nieobecna i zamyślona. I zdystansowana. Zacząłem się już martwić - powiedział Harry, przyglądając mi się uważnie. - Więc powiesz mi o co chodzi? Wiem, że ostatni okres był bardzo trudny zwłaszcza z nagrywaniem albumu i teraz tą trasą. Rozumiem, że mogłaś poczuć się osamotniona i niedoceniona, ale postaram ci się to wynagrodzić w każdy możliwy sposób...
             Zanim zdążył wyrzucić z siebie jeszcze więcej słów, zamknęłam mu usta pocałunkiem. 
             - Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem - wysapał Harry, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Mnie również zaczynało trochę brakować tchu. - Skoro udało ci się tak efektywnie odwrócić moją uwagę, to może w końcu wytłumaczysz mi co chodzi? 
             Harry nadal trzymał mnie w pasie, więc odchyliłam się odrobinę od niego, żeby móc spojrzeć mu w oczy. 
              - Pamiętasz to stare łóżeczko Cecily, które kupiliśmy po jej narodzeniu? 
              - To z baldachimem? - Przytaknęłam. - Tak, jest gdzieś na strychu. 
              - W takim razie będziesz musiał się po nie tam wybrać, ponieważ niedługo znów nam się przyda - odpowiedziałam.
              Mój mąż patrzył na mnie przez chwilę w osłupieniu, analizując słowa, które przed chwilą usłyszał. Kiedy w końcu dotarł do niego ich sens, na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. 
              - Naprawdę? - Przytaknęłam. 
              Harry nic nie odpowiedział, tylko uniósł mnie do góry i okręcił parę razy wokół własnej osi, po czym odstawił na ziemię i przytulił. W tym samym momencie drzwi do pokoju Cecily otworzyły się i stanęła w nich nasza córka, która nie czekając na zaproszenie podbiegła do nas i przytuliła się do naszych nóg. Harry zaśmiał się krótko i wziął ją na ręce, także znajdowała się na równi z nami. Jej ramiona oplotły nasze szyje i zmusiły do kolejnego uścisku. I to właśnie wtedy, gdy tak stałam otoczona ludźmi, którzy tak wiele dla mnie znaczyli przyznałam sama przed sobą, że zostanie w pewnym pokoju hotelowym pewnego pamiętnego niedzielnego poranka było najlepszą decyzją, jaką podjęłam w całym swoim życiu. 
             
 One Week Challenge cz. 2 za nami. 5 przed. Do zobaczenia jutro ;) 

2 komentarze:

  1. Haha super xD
    Ciekawe czy będzie chłopczyk czy znów dziewczynka :D
    No i czekam dzisiaj na kolejny imagin, może się doczekam :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajny. Słodki, ale nie przesłodzony. To się chwali. Czekam na więcej ;)
    ~Draco

    OdpowiedzUsuń