- Louis wpadniesz dzisiaj?
- Dzisiaj nie dam rady, idziemy z Emmą do kina.
- Może obejrzymy jutro wieczorem jakiś film?
- Nie da rady. Zostaliśmy z Emmą wysłani na przyjęcie charytatywne.
- Pojutrze?
- Emma ma pokaz filmu, na którym wypadałoby gdybym był.
- Obiecałeś, że wpadniesz choć na chwilę przed egzaminami. Brakowało mi ciebie dzisiaj...
- Wiem, kochanie. Bardzo, bardzo, bardzo cię przepraszam, ale Emma wpadła z niezapowiedzianą wizytą do studia i musieliśmy pójść na spacer.
Tak było już od kilku tygodni - Louis nie miał czasu dla mnie, dlatego, że musiał poświęcać go Emmie, swojej dziewczynie "na niby". Pech chciał, że poznałam Tomlinsona zaledwie tydzień po tym jak zaczęli swoje udawanie i chociaż staraliśmy się do tego nie dopuścić, zakochaliśmy się w sobie. Jednak wytwórnia, z którą miało kontrakt One Direction nie chciała, żeby Louis wyszedł na podrywacza, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki, więc kazali mu nadal udawać z Emmą, a my zaczęliśmy spotykać się po kryjomu. Z początku nawet mi się to podobało, jednak z czasem stało się uciążliwe. Ile można ukrywać się po domach i prywatnych pokojach w restauracjach? I wręcz błagać o każde spotkanie? Kochałam Tommo, ale nie byłam pewna czy długo tak wytrzymam.
Ostatni egzamin letniej sesji miałam za sobą. Przygotowałam się do niego bardzo staranie, więc na pewno nie dostanę niżej niż trzy. To znaczyło, że zaliczyłam cały semestr, a co za tym idzie - drugi rok studiów. Tego wieczoru miałam co świętować. I wiedziałam z kim chcę świętować. One Direction zawitało na dwa tygodnie w Londynie, więc miałam nadzieję, że Louisowi uda się choć na chwilę wyrwać.
- Halo? - odezwał się znajomy głos po drugiej stronie, gdy do niego zadzwoniłam.
- Cześć, Lou - powiedziałam, uśmiechając się sama do siebie.
- Cześć, skarbie - odpowiedział, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz, gdy usłyszałam to pieszczotliwe określenie z jego ust.
- Nie zgadniesz kto właśnie zdał ostatni egzamin i ma wolne przez najbliższy miesiąc!
- Moje gratulacje! - zawołał. - Jestem z ciebie taki dumny! Masz co świętować.
- A nie chciałbyś poświętować ze mną? Powiedzmy dziś wie...
- Nie dam rady - przerwał mi szybko.
Miałam ochotę krzyczeć. Czy to naprawdę takie trudne znaleźć jeden wolny wieczór raz na tysiąc lat?
- Ale za to jutro mam wolny dzień - dodał szybko zanim zdążyłam wyrazić swoje niezadowolenie w mocniejszych słowach. - Zjawię się z samego rana i spędzę z tobą cały dzień. Co ty na to?
- Ty się jeszcze pytasz! - powiedziałam radośnie. - Jeśli nie przywleczesz jutro tutaj swojego seksownego tyłka, to i tak cię znajdę i ci go skopię!
- Seksowny tyłek, powiadasz. Skoro jest taki seksowny to nie mogę go narażać na bliższe spotkanie z twoimi butami - zaśmiał się.
- Do zobaczenia jutro? - zapytałam, żeby się upewnić czy aby na pewno dobrze go zrozumiałam.
- Zjawię się o 9 - odpowiedział. - Jestem z ciebie ogromnie dumny - potwórzył, a ja poczułam się jakbym dostała skrzydeł i zaczęła unosić się nad ziemią. - Pa, kocham cię.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i rozłączyłam się zanim zdążyłby się wycofać z postanowienia.
"Tym razem ci się upiekło, Louisie Tomlinsonie. Następnym razem może nie być tak kolorowo", pomyślałam.
Dokładnie tydzień po naszym cudownym, spędzonym tylko i całkowicie we dwójkę dniu, dostaliśmy wyniki egzaminów. Dostałam 5 z całości. A to znaczyło, że miałam szansę dostać się na wakacyjny wyjazd na praktyki do Australii. Do AUSTRALII. Nazwiska szczęśliwców miały zostać ogłoszone następnego dnia na gablocie w holu uczelni. Pojawiłam się przed nią z samego rana. Lista wisiała na już na swoim miejscu, a moje nazwisko znajdowało się na samym jej szczycie. Australio, oto nadchodzę.
- Moje gratulacje, panno [T.N.] - usłyszałam za sobą głos profesor Trevelay.
- Dziękuję, pani profesor - odpowiedziałam, odwracając się w jej kierunku.
Catherine Trevelay jak zwykle miała ma sobie swoje wytarte jeansy, czarny top i skórzaną kurtkę. Miała trzydzieści kilka lat - była najmłodszym i najbardziej wymagającym wykładowcą na mojej uczelni.
- Pani wyniki w tym roku były zadowalające. Nawet bardziej niż zadowalające. Dlatego wraz z innymi nauczycielami i dziekanem naszego wydziału postanowiliśmy złożyć pani pewną propozycję. Ale to powinniśmy omówić w moim gabinecie. Zapraszam - oznajmiła i wskazała mi dłonią kierunek, w którym mam się udać.
Roczne praktyki! W Australii! Z pełnym pokryciem kosztów przejazdu i zakwaterowania za pomocą stypendium! Przez kilka minut siedziałam oniemiała, patrząc z niedowierzaniem na moją wykładowczynię.
- Wszyscy uważamy, że na to zasłużyłaś.
- Ja... naprawdę nie wiem co powiedzieć. Bardzo państwu dziękuję za to wyróżnienie...
- Sama sobie na nie zapracowałaś - powiedziała Trevelay, uśmiechając się ciepło.
- Cały rok to bardzo długo - zauważyłam. - A co z zajęciami? Czy to oznacza, że będę musiała go nadrabiać?
- Bynajmniej. Będziesz uczęszczać na wykłady do pobliskiej uczelni. Mają tam bardzo przyzwoity wydział archeologiczny. Oczywiście nie tak dobry jak nasz - dodała konspiracyjnie. - Wszystkie szczegóły dotyczące wymiany dostaniesz drogą mejlową. Niestety, jest mały problem. Decyzję musisz podjąć do jutra.
- Do jutra? To niewiele czasu...
- Zdaję sobie z tego sprawę, jednakże oferta przyszła do nas w ostatniej chwili. Nie musisz odpowiadać teraz, zaraz. Wróć do domu i przemyśl to na spokojnie, porozmawiaj z bliskimi. Tu masz mój numer telefonu w razie jakichkolwiek pytań. - Kobieta podała mi swoją wizytówkę. - Jeśli się zdecydujesz, musisz przyjechać jutro i podpisać stosowne dokumenty lub gdyby to było niemożliwe, po prostu zadzwoń żebyśmy chociażby potwierdzili twój udział mejlowo. To wszystko z mojej strony. Do zobaczenia jutro, mam nadzieję.
- Do widzenia, pani profesor.
Roczna wymiana. To coś, o czym większość studentów może tylko pomarzyć! A ja dostałam szansę na spełnienie tego marzenia. Jednak rok to strasznie długo. Dam radę wytrzymać taki szmat czasu bez rodziny, znajomych... bez Louisa? Już teraz było nam trudno znaleźć chwilę dla siebie, a co w momencie, gdy będę tysiące kilometrów stąd? Z drugiej strony, taka wymiana otwierała przede mną, jako przed przyszłym archeologiem, niezliczenie wiele możliwości. Miałam szansę na poznanie innej kultury, zwiedzenie niesamowitych miejsc, przyglądanie się pracy specjalistów i uczenie się od nich oraz nawiązanie nowych kontaktów, które mogą przynieść mi korzyść w przyszłości. Stanęłam przed naprawdę trudnym wyborem. Zwłaszcza kiedy chodziło o Tomlinsona. Gdy tylko wróciłam do domu, wybrałam jego numer.
- Błagam, odbierz. Odbierz. Odbierz. - Modliłam się do telefonu, wsłuchując się w odgłos nawiązywania połączenia. - Od...
- Cześć, skarbie - usłyszałam głos Tommo.
- Cześć, kochanie - powiedziałam, czując ucisk w gardle. Czy naprawdę mogłabym z niego zrezygnować na cały rok? - Słuchaj, stało się coś bardzo ważnego i muszę z tobą o tym porozmawiać.
- Czy to coś pilnego? W tej chwili nie mogę za bardzo rozmawiać - powiedział przepraszającym tonem. - Zadzwonię jutro, ok?
- Nie, Louis, nie "ok" - odpowiedziałam z irytacją. - To bardzo ważna sprawa i wolałabym porozmawiać o niej twarzą w twarz.
Jeśli ty nie możesz pojawić się na te pół godziny to ja mogę pojechać do ciebie.
- To raczej niewykonalne. Jestem teraz w drodze na lotnisko. Za dwie godziny mam lot do Stanów.
- Ale... dlaczego? Przecież mieliście wyjechać dopiero za tydzień. Myślałam, że chociaż się ze mną pożegnasz przed wylotem - dodałam cicho.
- Sytuacja awaryjna. Nie martw się, wrócę za dwa dni.
"Za dwa dni będzie za późno", pomyślałam.
- Co się stało? To coś poważnego?
- Nie... To nic takiego - powiedział, jednak ton jego głosu zdradzał, że coś ukrywa. Niedobrze.
- Louis, co się dzieje? - zapytałam poważnym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- To... Emma - przyznał skruszony.
Już od jakiegoś czasu imię tej laski działało na mnie jak płachta na byka. Tommo już jakiś czas temu obiecał mi, że nie długo z nią "zerwie" - w końcu ich udawany związek trwał prawie pół roku - jednak nie bardzo się do tego garnął. I cały czas nawijał o niej jako o "dobrej przyjaciółce" co tylko rozbudzało moją zazdrość. Czy nie wystarczyło, że miała go zawsze pod ręką, a ja musiałam walczyć o każdą sekundę?
- Miała mały wypadek na planie. - No tak, Emma, wielka aktorka kręciła kolejny hit filmowy. - To tylko skręcona kostka i parę zadrapań, ale trafiła na ostry dyżur i media zainteresowały się tą historią. Wytwórnia uważa, że troskliwy chłopak powinien pojawić się przy niej, zwłaszcza, że teraz ma wolne. Poza tym, jest moją przyjaciółką. Trochę wsparcia jej się przyda.
Miałam ochotę mu walnąć. Prosto w te jego śnieżnobiałe, prościutkie zęby.
- A nie mógłbyś polecieć jutro? Jeden dzień chyba nie zrobi takiej wielkiej różnicy.
- Niby nie, ale naprawdę chciałbym sprawdzić co u niej.
Może bez górnych jedynek też wyglądałby tak seksownie...
- Twoja nieudawana dziewczyna - podkreśliłam. - Również jest w ciężkiej sytuacji i ma bardzo naglącą sprawę, którą musi omówić z tobą. Twarzą w twarz. Teraz. Możesz polecieć późniejszym lotem.
- I omówię ją z nią jak tylko wrócę. Za dwa dni - odpowiedział tonem, który używa się w stosunku do małych dzieci, kiedy się im tłumaczy, że nie mogą dostać kolejnego cukierka bo to niezdrowe.
Tym zdaniem naprawdę mnie zdenerowował. Chodziło o przyszłość naszego związku, a in traktował mnie jak rozkapryszone dziecko, które chce cukierka.
- Nie uważasz, że to lekka paranoja? - zapytałam, niby od niechcenia. - Emma jest twoją udawaną dziewczyną, a i tak zawsze stawiasz ją wyżej ode mnie.
- Nie przesadzaj, skarbie. - O nie, żadne pieszczotliwie określenie mu tu nie pomoże. - To wyjątkowa sytuacja.
- Tak samo jak trzy tygodnie temu. Jak miesiąc temu. Jak w poprzednich miesiącach. Mam ci przypomnieć ile randek odwołałeś z jej powodu? - zapytałam gorzko.
- Gdybym cię nie znał, to stwierdziłbym, że robisz mi scenę zazdrości. Myślałem, że jesteś ponad takie dziewczyńsko-nastoletnie zachowania - powiedział lekko kpiącym tonem.
- Chcesz dziewczyńsko-nastoletniego zachowania, Louis? - Byłam na niego naprawdę wkurzona. - W takim razie, proszę bardzo. Wybieraj, albo ja albo ona. Jeśli polecisz teraz do niej, możesz to uznać jako zakończenie naszego związku.
- Scena godna telenoweli. Ale teraz musisz mi już wybaczyć, bo wchodzimy na halę odlotów. Do zobaczenia za dwa dni.
- Widzę, że podjąłeś decyzję. Żegnaj, Louis.
I rozłączyłam się zanim zdążył odpowiedzieć. On na pierwszym miejscu postawił ją. Ja postawiłam siebie. Wyciągnęłam z kieszeni wizytówkę i wybrałam numer.
- Profesor Trevelay. Słucham?
- Dzień dobry, pani profesor. Chciałam tylko dać znać, że podjęłam decyzję. Z wielka przyjemnością wezmę udział w rocznych praktykach.
To był koniec. Postawiłam Louisowi ultimatum i on sam podjął decyzję. I nieważne jak bardzo bolało mnie dotrzymanie warunków, wiedziałam, że muszę w nim wytrwać, bo tak było najlepiej. Dla mnie. Nawet jeśli było ciężko. Pierwsze wątpliwości naszły mnie, gdy pojawił się pod moimi drzwiami, po dwóch dnia. Tak jak obiecał. Na jego widok, miałam ochotę rzucić mu się na szyję i zapomnieć o wszystkim. Jednak bardziej racjonalna część mnie przypomniała mi co zrobił, a to bolało jeszcze bardziej. Dlatego poprosiłam moją współlokatorkę, żeby to ona otworzyła drzwi i powiedziała, że mnie nie ma i że nie wie kiedy wrócę. Chłopak poprosił tylko, żeby zadzwoniła do niego kiedy wrócę. I na tym koniec. Pojawił się jeszcze dwa razy i za każdym razem było tak samo. Oczywiście, w międzyczasie dzwonił i pisał, lecz ja stałam się mistrzynią ignorowania swojego telefonu. Poza tym, przygotowania do wyjazdu pochłonęły mnie całkowicie.
W ciągu trzech tygodni pożegnałam się ze znajomymi i rodziną, uzupełniłam walizki o wszystkie, które były mi potrzebne, a których nie mogłam dostać w Australii i przygotowałam się psychicznie do drogi. W końcu nadszedł dzień wyjazdu.
Wow ej dawaj już kolejną, bo ciekawość mnie zżera xD
OdpowiedzUsuńGENIALNY *.*
Kurcze to jest świetne! *.* Jezu jak Louis chamsko się zachowuje! Bez kitu... Moim zdaniem ona dobrze zrobiła. Dała mu nauczke. Ale on głupi i tak nic nie rozumie. Faktycznie to wszystko wyglądało tak, jakby on się spotykał z Emmą a nie z nią. Musiało to być dla niej bardzo przykre. No ciekawi mnie co się tam dalej stanie. Jak Louis dowie się, że ona wyjeżdża...
OdpowiedzUsuńI w ogóle to zdanie...
"Może bez górnych jedynek też wyglądałby tak seksownie..."
Hahaha rozwaliło mnie to totalnie xD
Ogólnie to jest genialnie!
Czekam już na kolejną część tego imagina, ale też Nialla i Liama ^^
I oczywiście przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej 10 już części Nialla, ale nie wiem jakim cudem - blogger mi jej nie wyświetlił. I przez to właśnie najzwyczajniej w świecie ją pominęłam O.O
Bardzo za to cię przepraszam :)
Ale teraz czekam już na kolejną część któregoś z rozpoczętych już imaginów <3
Kocham i całuję,
@LoveWithHarold
+ zapraszam też do mnie :)
onewayoranother-one-direction.blogspot.com