Imaginy z One Direction


Imaginy i opowiadania z One Direction

14 lipca 2013

You and Me - Niall cz. 5

      - Nigdy więcej ! - powiedziałam do Harry'ego, który szedł obok mnie.
      Oboje byliśmy obładowani torbami pełnymi ubrań i dodatków. Powoli zaczynało mi brakować palców u rąk, żeby to utrzymać. Najlepsze było to, że buty i część rzeczy i tak pojechała samochodem dostawczym do domów chłopaków.
      - Wiem, to przymierzanie potrafi być strasznie męczące - uśmiechnął się promiennie.
      - Nie o to chodzi - powiedziałam.
      - To o co ? - zapytał, zaskoczony.
      - Ostatni raz przyjmuję od ciebie tak ogromy prezent. Nie lubię tego. Czuję się, jakbym cię wykorzystywała.
      Gdy zajechaliśmy na spotkanie ze stylistami, okazało się, że nie tylko chłopaków czeka przymiarka, ale również mnie. Paul uparł się, nie, zarządził, że trzeba zrobić w końcu coś z moim ubiorem, dlatego dostałam masę rzeczy, w których od tej pory musiałam chodzić. I to za darmo. Chciałam zapłacić chociaż za część, ale gdy powiedziałam to Paulowi jego mina mówiła jedno: nie byłoby mnie na to stać.
      - W takim razie przyjmij to jako podziękowanie za wczoraj. Bez ciebie byłoby krucho.
      - Ok. Na to mogę się zgodzić - powiedziałam, nie do końca przekonana.
      Z trudem upchaliśmy to wszystko do bagażnika, gdzie jeszcze znajdowały się rzeczy chłopaków. Gdy skończyliśmy, triumfalnie zamknęłam jego drzwi i oparłam się o nie.
      - Gdzie wcięło resztę ? - zapytałam po chwili.
      - Poszli coś przegryźć do Maca. Niall nalegał. Zgarniemy ich stamtąd po drodze.
      - Okej.
      Zajęłam miejsce kierowcy, natomiast Harry usiadł obok na miejscu pasażera. Zapięłam pasy i  odpaliłam silnik, ziewając. Co prawda, zdrzemnęłam się chwilę kiedy Lou zajmowała się chłopakami, ale po tym spaniu byłam jeszcze bardziej zmęczona niż przed.
      - Jak wrócimy, idę spać - mruknęłam pod nosem, a Harry tylko się zaśmiał.
      Droga do najbliższego McDonalda minęła nam na rozmowie i śpiewaniu hitów lecących w radiu. Harry czuł się o wiele lepiej, co było po nim widać. Przynajmniej Paul nie robił im żadnych wymówek, więc nie było tak źle.
      - Chcesz coś zjeść ? - zapytał mnie przyjaciel, gdy wjechaliśmy na parking restauracji.
      - Chętnie - odpowiedziałam. Mój żołądek powoli zaczął domagać się jedzenia i to w dość głośny sposób, bo po chwili rozległo się burczenie.
     - W takim razie podjedź pod McDrive. Wolałbym nie wchodzić do środka.
     - Pewnie - ustawiłam się w kolejce do okienka. W tym czasie Harry zadzwonił do Nialla i kazał mu czekać obok miejsca odbioru zamówienia. - Trzymają się jakoś ?
     - Schowali się na razie w męskiej toalecie. Ale dziewczyn wciąż przybywa. Jedna nawet weszła do środka.
     Pokręciłam z niedowierzanie głową. Niektóre dziewczyny naprawdę przesadzały. Rozumiałam, że chciały ich spotkać, ale wpakować się chłopakom do toalety ?!
     - Dzień dobry - przywitała nas kobieta przyjmująca zmówienia. - Jakie mają państwo zamówienie ?
     - Dzień dobry - odezwał się Harry. - Poproszę zestaw McWrap z kurczakiem i z colą, ciastko z jabłkiem i duże lody w plastiku z polewą karmelową.
     - O...o..oczywiście - wyjąkała. Mogłam się założyć, że w tej chwili miała atak serca.
     - Ja poproszę cheeseburgera, średnie frytki i dużego truskawkowego shake'a - złożyłam zamówienie. - Do widzenia.
     - Do...do wiedzenia - wydukała.
     - Już widzę te tytuły jutro : Harry Styles i tajemnicza dziewczyna na randce w McDrive'ie - uśmiechnął się Harry.
     - Biorąc pod uwagę treść ich zamówienia, możemy stwierdzić, że to coś poważnego - dorzuciłam, podjeżdżając pod następne okienko.
     - To będzie 12.45 £ - powiedział mężczyzna.
     - Ja zapłacę - powiedział Styles. O nie, tym razem nie chciałam na to pozwolić.
     - Śnisz - powiedziałam i rzuciłam się do torby w poszukiwaniu portfela. Harry znalazł swój pierwszy, ale szybko wyrwałam mu znalezisko i wrzuciłam na tylne siedzenie.
      - Ej, to było nie fair ! - Hazza odpiął się z pasów i zanurkował do tyłu.
      Ja w tym czasie odnalazłam swój portfel i podałam mężczyźnie odliczoną sumę.
     - Mam ! - Harry wrócił na swoje miejsce z ręką uniesioną do góry.
     - Za późno, kochanie - powiedziałam, zabierając od faceta paragon.
     - Ile zapłaciłaś za mnie ? - zapytał.
      - Nieważne - odpowiedziałam.
      - Ważne, pokaż to ! - Wyciągnął rękę, żeby zabrać mi paragon.
      - Nie - wyrzuciłam papierek przez okno. - To w ramach podziękowania za dzisiaj.
      - Ale...
      - Nie ma ale.
      - Dzięki - powiedział z przekąsem.
      - Nie fochaj jak dziewczynka - pocałowałam go w policzek.
      Odebraliśmy zamówienie i pojechaliśmy na parking. Już z daleka było widać grupkę dziewczyn. Podjechałam najbliżej jak się dało i zatrąbiłam dwa razy. W grupie pojawił się ruch i po chwili pojawili się Louis i Niall. Wyglądali jakby przedzierali się przez dżunglę. Biegnąc ile sił w nogach, pojawili się przy aucie i po sekundzie siedzieli z tyłu. Z piskiem opon wycofałam z parkingu i wyjechałam na ulicę.
      - Wszyscy cali ? - zapytałam.
      - Żyjemy - odpowiedział Niall, delikatnie sapiąc.
      - Chyba - dorzucił Louis.
      - Tommo, co ty tu w ogóle robisz ? - zapytałam.
      - A jak chciałaś wziąć samochodowy ślub w Vegas bez pana młodego ?
       Louis musiał wytłumaczyć im o co chodzi, ponieważ Hazza zachichotał pod nosem.
      - Zayn i Liam odwożą jeszcze Lou do domu, dlatego zostawili go z nami, żeby nie musieli się później cofać - wytłumaczył Niall.
      - Ok. To gdzie teraz ?
      - Do chłopaków - rzucił Harry.
      Pod dom Payne'a, Malika i Horana zajechaliśmy dość szybko. Samochód Liama stał już na podjeździe, z.otwartym bagażnikiem, z którego chłopcy wyciągali swoje torby z rzeczami.
      - Dzięki za podwózkę - Niall odpiął się z pasów i wysiadł. - Do jutra !
      - Cześć, Nialler - zawołali chórem Larry.
      Blondyn ruszył w kierunku domu. Patrząc na jego oddalającą się postać, podjęłam decyzję. Był pijany, a poza tym, nie chciałam, żeby tak wyglądał początek naszej znajomości. I miał w sobie coś takiego, co nie pozwalało mi się na niego długo gniewać. Tak jak na Hazzę.
      - Niall ? - zawołałam.
      - Co ? - odwrócił się.
      - Tak ! - odkrzyknęłam i ruszyłam do domu, uśmiechając się pod nosem.
   
      - Harry już ?
      Od pół godziny stałam pod drzwiami jego pokoju, czekając aż wyjdzie. Był to jeden z tych luźniejszych dni w kalendarzu chłopaków, więc pozostała trójka wpadła do nas, żeby pograć w coś. Wybór padł na koszykówkę. I teraz wszyscy czekali na dole na Hazzę.
      - Jeśli jeden loczek będzie odstawał w złym kierunku, to nic się nie stanie. Żadnych lasek do podrywania nie będzie - powiedziałam. - I wątpię, żebyś zszedł z boiska w idealnym stanie.
      Drzwi otworzyły się i Harry stanął przede mną ubrany w koszulkę, szorty i adidasy. Jego włosy wyglądały jak zwykle wspaniale. Tak prawdę mówiąc, nigdy nie zastanawiałam się jak oni to robili, że zawsze wszystko im się na tych głowach tak dobrze układało, ale biorąc pod uwagę czas, jaki poświęcał temu Harry, nie chciałam wiedzieć.
      - Już za późno - uśmiechnął się szeroko.
      - Super ! Chodź - pociągnęłam go na dół.
      Chłopcy czekali na nas, leżąc na boisku. Zayn i Louis turlali między sobą piłkę, a Liam i Niall wygrzewali się na słońcu. Leniuchy.
      - Wstajemy, kochani - zaklaskałam w dłonie. - Już !
      - Jeszcze chwila - jęknął Louis.
      - No ej - stanęłam nad nim. - Rusz tyłek !
      - Dobrze - podniósł się niechętnie.
      - Jak się dzielimy ? - zapytał Liam.
      - Niech wybierają Louis i Mary - zaproponował Harry. - Najstarszy i najmłodsza.
      Reszta nie miała nic przeciwko, więc stanęliśmy przed nimi z Louisem.
      - Biorę Hazzę ! - rzucił Lou.
      - Zayn - chłopak podszedł do mnie i przybił piątkę.
      - Nialler - Horan podszedł do Larry'ego, natomiast do nas dobił Liam.
      Zayn i Liam. Zayn i Liam, powtórzyłam w myślach. Zawsze gdy grałam ze znajomymi, w ferworze gry zapominałam z kim gram w drużynie. I bałam się, że tym razem też tak będzie.
      - Zaznaczymy jakoś kto jest z kim w drużynie ? - zaproponowałam.
      - Możemy ściągnąć koszulki - powiedział Zayn - albo i nie - zreflektował się.
      - To nie najgorszy pomysł - Louis uśmiechnął się złośliwie.
      - Zboczeniec - trzepnęłam go w ramię.
      - W takim razie my gramy bez - Harry zdjął swoją.
      Jego ramiona były w niektórych miejscach pokryte tatuażami, tak samo jak klatka piersiowa. Ale to było nic w porównaniu z tatuażami na ciele Louisa. Było ich więcej, a niektóre były o wiele większe niż te Hazzy. Nie rozumiałam po co im tyle tego. Nie wystarczył jeden ? Odwróciłam od nich wzrok i wtedy zobaczyłam Nialla, który również zdążył się pozbyć swojej koszulki. Ciało miał umięśnione, bez żadnego tatuażu. Wyglądał dobrze. Nie wiem ile się tak w niego wpatrywałam, ale musiał to odczuć, ponieważ po chwili złapał moje spojrzenie i uśmiechnął się. ja natomiast odwróciłam wzrok i zarumieniłam. Teraz pewnie będzie sobie wyobrażał nie wiadomo co.
      - Gotowi ? - zapytał Zayn. Jako najwyższy w naszej drużynie, stał już gotowy do wybijania piłki.
      - Lecimy ! - Louis ustawił się obok niego.
      Liam przysunął się bliżej mnie.
      - Ja biorę Hazzę, a Zayn Nialla. Ty kryjesz Louisa - poinstruował mnie i przeszedł na połowę przeciwnej drużyny.
      - Mary, wyrzucasz - Harry rzucił w moim kierunku piłkę. Złapałam ją i podeszłam do Malika i Tomlisona.
      - Trzy, dwa, jeden ! - Piłka poszła w górę.
      Zayn był szybszy i zgarnął ją tuż przed nosem Lou. Piłka poleciała w stronę Liama. Payne złapał ją i ruszył w kierunku kosza HLN. Niall biegł za nim ile sił w nogach i wyprzedził, zastawiając mu drogę, ale wraz z Zaynem ruszyliśmy mu na ratunek.
      - Liam ! - Chłopak podał prosto do mnie. Końcówkami palców chwyciłam piłkę, wykonałam dwutakt i rzuciłam do kosza. Piłka zatoczyła kilka kółek wokół obręczy i wpadła do środka.
      - Taaaaaa... - wydarł się Louis - a nie, to dla nich...
      Nasza gra może z początku przypominała kosza, ale później wszystko zmieniło się w jeden wielki chaos. Chłopacy po prostu biegali z piłką, nie przejmując się zasadami czy kozłowaniem, wywalając się przy tym nawzajem. Mnie ten los ominął, ale za to Louis znalazł ciekawszy sposób na urozmaicenie mi gry. Kiedy odebrałam mu piłkę, w ramach zemsty, przerzucił mnie sobie przez lewę ramię i tak biegał po całym boisku.
      - Louis, idioto, puść mnie ! - wydarłam się. Miałam wrażenie, że zaraz spadnę i zaryję twarzą w beton pode mną. I nie była to zbyt fajna wizja. - LOUIS !
      - Nie ma tak łatwo - rzucił. Zatrzymał się, ale nadal mnie trzymał.
      - Odstaw mnie na ziemię - powiedziałam błagającym tonem. - Proooszę.
      - Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
      - To ja chyba wolę zostać na górze - mruknęłam. Znałam jego wyobraźnię i to jej się bałam.
      - Mam u ciebie jedno życzenie. Mogę je wykorzystać kiedy chcę - powiedział.
      - O nie, nie ma mowy !
      - Jak chcesz. Możemy tak stać bardzo długo.
      - Dobra - powiedziałam. - Ale nie będzie to nic, czego bym nie zrobiła.
      - Zgoda - Louis powoli odstawił mnie na ziemię, po czym wyciągnął dłoń, którą uścisnęłam. - Hazza, przetnij.
      - Nawet nie wiesz w co się pakujesz - Harry uśmiechnął się i przeciął nasz uścisk.
      - Nie martw się, dam sobie radę - uśmiechnęłam się. - A teraz wracamy do gry !
      Pognałam z piłką w stronę kosza, ale pech chciał, że zaplątałam się we własne nogi i wywaliłam.
      - Mary ! - usłyszałam krzyk Nialla. Blondyn jako pierwszy pojawił się przy mnie.
      - Wszystko ok - wyjąkałam. Kolana i dłonie piekły mnie jak cholera, a w oczach zebrały się łzy. Wzięła kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić. - Ale ze mnie niezdara.
      - Każdemu mogło się zdarzyć - powiedział Liam.
      - Pokaż jak to wygląda - polecił Horan. Cała obolała, podniosłam się i usiadłam. Dopiero teraz, gdy zobaczyłam jak bardzo obtarłam sobie kolana, moja podświadomość zaczęła pracować i poczułam ogromny ból. - Nie jest to zbyt piękne. Musimy cię opatrzyć.
      - Wstaniesz ? - zapytał Harry.
      - Chyba tak - powiedziałam i zaczęłam się podnosić z pomocą Liama i Nialla. Stanęłam, ale nogi tak mi się trzęsły, że po chwili straciłam równowagę. Tym razem na pomoc ruszyła mi cała piątka.
      - Nie ma co - mruknął blondyn.
      Zwinnym ruchem wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w niego. Tak bardzo potrzebowałam teraz czyjejś bliskości, że po kilku sekundach zrozumiałam, co zrobiłam. Horan nic nie powiedział, więc nie zmieniłam pozycji. Niall zaniósł mnie aż do salonu i posadził na jednej z kanap.
      - Gdzie macie apteczkę ? - zapytał Harry'ego.
      - W kuchni, przy drzwiach - poinstruował go.
      Chłopak zniknął z salonu, natomiast pozostała czwórka obsiadła mnie.
      - Jak się czujesz ? - Harry spojrzał na mnie z troską w oczach.
      - To tylko lekkie obtarcie. Przeżyję - uśmiechnęłam się do niego pocieszająco.
      - Może przynieść ci jakieś tabletki przeciwbólowe, albo coś ? - zaproponował Lou.
      - Nie, dzięki.
      - Na pewno ? - dopytywał się.
      - Tak, Louis, na pewno.
      - Znalazłem ! - Niall wszedł do salonu, niosąc triumfalnie apteczkę. Blondyn usiadł na przeciwko mnie i zaczął wyciągać z niej potrzebne rzeczy. Jego każdy ruch śledziły 4 pary oczu.
      - Nie tak  - wyrwał się Zayn, gdy Horan przygotowywał się do przemycia mojej rany. - Pod innym kątem.
      - Może powinna to najpierw przemyć zwykłą wodą, żeby wypłukać te kamienie ? - Harry dorzucił swoje trzy gorsze.
      - Em... Chłopcy ? Doceniam waszą troskę, ale wierzę, że Niall da sobie radę sam. Idźcie dokończyć grę - powiedziałam, mając ich powoli dość. Ich chęć pomocy była urocza, ale co za dużo to niezdrowo.
      - A...
      - Już - przerwałam Harry'emu.
      - Ok. Chodźcie, Mary ma rację - Liam podniósł się ze swojego miejsca.
      - Dzięki - powiedziałam, gdy wychodzili z pokoju.
      - Naprawdę powinnaś to przemyć... - zaczął Harry, ale Louis nie pozwolił mu dokończyć.
      - Chodźże - pociągnął go do tyłu.
      - Przemyj ! - krzyknął na odchodnym.
      - Pójdę umyć ręce i wyciągnę chociaż niektóre kamyczki - powiedział Niall i poszedł do łazienki.
      Opadłam na oparcie kanapy i spojrzałam w sufit. Jak można być taką ciamajdą, żeby wywalić się na prostej drodze ?! Albo jakie trzeba mieć szczęście. Poza tym, jeśli wcześniej Horan miał o mnie złe zdanie, to teraz zrobilam z siebie skończoną idiotkę. Nagle usłyszałam szelest przy wejściu do ogrodu.
      - Nic mi nie jest, Harry - powiedziałam.
      Harry podleciał do mnie i pocałował w policzek.
       - Kochanie - zaczęłam spokojnie - idź sobie !
      - No dobrze - mruknął i podszedł do drzwi ogrodowych.
      - Dalej.
      - Uparciuch - powiedział i wyszedł.
      Wróciłam do poprzedniej pozycji, czekając na powrót Nialla. Chłopak przyszedł po chwili, otrzepując dłonie z wody. Przesunęłam się na kanapie, żeby zrobić mu miejsce. Horan bez słowa usiadł koło mnie i delikatnymi ruchami zaczął oczyszczać rany. Jego palce zdawały się praktycznie nie dotykać mojej skóry, ale i tak czułam każdy ruch. Kiedy skończył, chwycił buteleczkę z wodą utlenioną.
      - To może zaboleć - ostrzegł mnie Niall.
      Przytaknęłam i zagryzłam wargi. Horan polał wodą utlenioną moje lewe kolano, które momentalnie zaczęło strasznie szczypać, a na jego powierzchni pojawiła się biała piana. Gdy zniknęła, chłopak powtórzył czynność. Tym razem również szczypało, ale już nie tak bardzo. To samo spotkało moje drugie kolano.
      Mimo, że od upadku minęło trochę czasu, nadal miałam łzy w oczach. Byłam na siebie zła, bo przecież to takie dziecinne, ale prawda była taka, że coraz ciężej się z nimi walczyło.
       - Hej, co jest ? - zapytał Niall, głaszcząc mnie po plecach.
       - Nic, to przez emocje - powiedziałam, wycierając kącik oka z którego popłynęła zdradziecka kropla. - Zaraz mi przejdzie. Po prostu...
       Nie dokończyłam, ponieważ chłopak mnie przytulił. Jego ramiona otoczyły mnie, jakby chciał mnie przed czymś chronić. Wtuliłam się w niego i trwaliśmy tak bez słowa przez chwilę. To było to, czego właśnie potrzebowałam. Ten prosty gest dał mi poczucie bezpieczeństwa, które zostało zachwiane wypadkiem oraz przynosił ulgę i pocieszenie.
       - To nic takiego - wyszeptał. - Każdemu się mogło zdarzyć. Parę dni i nie będziesz o niczym pamiętać.
       - Dzięki, Niall.
       Kilka sekund później, moje bezpieczne schronienie zniknęło, a Horan wrócił do opatrywania moich kolan. Z plastra, który znajdował się w apteczce, odciął dwa wielkie kawałki i przykleił je na moich obtarciach. Plastry były nieproporcjonalnie wielkie w porównaniu do moich kolan, co wyglądało dość komicznie.
       - Teraz dłonie - polecił chłopak.
       Wyciągnęłam je przed siebie. Prezentowały się o wiele lepiej niż nogi. Niall oczyścił je, ale już nie zaklejał, ponieważ nie miało to już większego sensu.
       - Dziękuję - powiedziałam, gdy skończył.
       - Zawsze do usług - uśmiechnął się.
       Horan schował plaster i wodę do apteczki oraz sprzątnął śmieci. Gdy wracał z kuchni, gdzie ją odniósł, stanął przy drzwiach i zawołał chłopaków, którzy wpadli do salonu po pięciu sekundach. Byłam pewna, że siedzieli pod nimi przez cały czas. One Direction rozsiadło się na kanapach w salonie, a Liam włączył telewizor.
       - Nie chcesz czegoś do picia ? - zapytał mnie Louis.
       - Nie, dzięki.
       - A może jesteś głodna ? - teraz odezwał się Zayn.
       - Nie, nie jestem.
       Przez chwilę w ciszy oglądaliśmy jakiś serial. Ciągle czułam na sobie spojrzenia chłopaków, co nie pozwalało mi się skupić
       - Jest ci wygodnie ?
       - Tak, Harry, jest mi wygodnie. Czy możecie przestać obchodzić się ze mną jak z jajkiem. Jejku, wywaliłam się, ale nic mi nie jest - powiedziałam, trochę wkurzona. Chłopcy nic nie odpowiedzieli. - Kocham was, jak braci, ale czasami potraficie człowieka wkurzyć.
       - Ooo... my ciebie też - powiedział Louis. - Ale jak siostrę.
       - Grupowy uścisk ! - Zayn rzucił się na mnie i na siedzącego obok Hazzę. Po chwili staliśmy się wielką, sześcioosobową kulką.
      - Wariaci - wykrztusiłam, ściśnięta między Harrym a Malikiem.Kulka rozbiła się i wszyscy wróciliśmy na swoje miejsca. - Właśnie, mam dla was małą propozycję. Rozmawiałam już z Paulem i on nie ma nic przeciwko...
      - Masz na myśli ... to ? - zapytał Styles, który był już wtajemniczony.
      - Tak, to.
      - Może tak po naszemu ? - powiedział Niall.
      - Chcielibyśmy was z Harrym zaprosić na kilka dni do Holmes Chapel. Za kilka tygodni, pod koniec czerwca. Jacyś chętni ?
      - Nie mamy wtedy żadnych nagrań ? - zapytał Liam.
      - Nie, dlatego Paul się zgodził - wytłumaczył Harry. - Inaczej by się nie zgodził.
      - W takim razie ja się piszę - odpowiedział Payne.
      - Ja też - powiedział Zayn.
      - Możecie na mnie liczyć - dorzucił Louis.
      - Niall ? - zwróciłam się do niego.
      - Pewnie - odpowiedział.
      - Świetnie ! - ucieszył się Harry.
      - Dobra - Liam wstał z kanapy i wyłączył telewizor. - Chłopaki musimy się zbierać. Trzeba jeszcze przygotować wszystko na jutro.
      Zayn i Niall zwlekli się niechętnie i stanęli koło Payne'a. No tak. Ich prywatna impreza z dziewczynami chłopaków oraz mną.
      - Tylko się nie spóźnijcie - zagroził Zayn.
      - Będziemy na czas - zapewniłam.
      - Trzymam za słowo. Kuruj się, młoda - przytulił mnie.
      Przechodziłam tak z rąk do rąk, aż w końcu dotarłam do Nialla. Chłopak również mnie przytulił, ale inaczej niż poprzednia dwójka. Albo mi się tak wydawało ? Louis odprowadził ich do drzwi, ustalając jeszcze jakieś szczegóły następnego dnia.
      - Nie wiem jak ty, ale ja idę spać - powiedziałam.
      - Dobranoc, Mary - uśmiechnął się. - Tylko nie zabij się na schodach. Albo przynajmniej zrób to zanim Niall odjedzie, bo potem nie będzie chciało mu się wracać.
      - Dobranoc, Hazza.
      Wchodzenie po schodach okazało się o wiele trudniejsze niż się spodziewałam, ale w końcu dobiłam na swoje piętro. Na szczęście, łazienkę miała na tym samym poziomie, więc nie musiałam już więcej zbliżać się do schodów. Wzięłam bardzo ostrożną kąpiel, starając się nie zamoczyć opatrunków, co nawet mi się udało. Przynajmniej w jakimś stopniu. Wróciłam do pokoju i zasłoniłam okna, ponieważ na dworze nadal było jasno. Schowałam ubrania do szafy i wślizgnęłam się pod kołdrę. Przez dłuższy czas szukałam bezpiecznej pozycji do spania - takiej, żeby jeszcze bardziej nie urazić kolan, lecz w końcu ułożyłam się wygodnie i zamknęłam oczy. W myślach znów wróciłam do feralnego upadku i tego co działo się później. Gdy wspomniałam Nialla przytulającego mnie w trakcie opatrywania ran, obudziło się we mnie to dziwne uczucie, którego nie znałam. Ogarnęło mnie całą, powodując ścisk w dołku, a mimo to było przyjemne. Miała wrażenie, jakby Horan znów tu był i tulił mnie do snu. Tak ukołysana, zasnęłam.         
    
       
     
       

5 komentarzy:

  1. Koszykówka <3
    Sierotka Mary <3
    Niall <3
    Wszystko co kocham <3

    Zaskoczyłaś mnie, oczywiście w pozytywnym słowa znaczeniu. Jak to czytałam to normalnie się rozpływałam. Pewnie wiele razy Ci już to mówiłam ale muszę jeszcze raz.
    Naprawdę genialnie piszesz. Masz talent.
    Nie mogę się doczekać następnego.
    Życzę weny
    ~Twoja Draco

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest super! Ty masz niesamowity talent! Prosze cię tylko, żebyś nie przestawała pisać i czekam na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest super! Kolejna część musi być już niedługo ;* to jest takie śliczne :D ahh ta niezdara Mary :D ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu na samym początku przepraszam cię, że nie skomentowałam tej części imagina wcześniej, ale wyjechałam, do tego choroba mnie złapała i nie miałam po prostu jak tego zrobić. Ale już przeczytałam ową zaległość, czyli część 5 i ponownie jestem na bieżąco :)
    Powiem ci, chyba jak zwykle zresztą, że wyszło ci to genialnie! Jest wprost boskie i strasznie mi się podoba ta część :D
    Normalnie miałam banana na twarzy i nie mogłam się oderwać od czytania :D
    Mam nadzieję, że między Niallem a Mary coś zaiskrzy. Cudownie by razem wyglądali, a do tego fajnie, że ona mu wybaczyła :D Ciekawe tylko, czy Niall się skapnął o co chodzi xD
    I ta troska Hazzy. Awww... Sweet *.*
    KOCHAM TO! *.*
    A teraz idę i zabieram się za czytanie kolejnej części. Musze koniecznie nadrobić :D

    OdpowiedzUsuń